Oprogramowanie

Google szpiegowało nieprzypadkowo?

przeczytasz w 1 min.

Kiedy w połowie maja napisaliśmy o samochodach Google Street View, które przechwytywały dane użytkowników uczyniliśmy zadość wszystkim miłośnikom teorii spiskowych, tak bardzo wierzących w złego giganta czyhającego na możliwość pełnej kontroli naszego życia.

Google oczywiście zapierało się, że sytuacja - rzeczywiście - jest wielką wpadką firmy, ale doszło do niej na drodze przypadku. Tymczasem prawnicy zajmujący się tą sprawą twierdzą, że nie do końca jest to prawdą.

Brooks Cooper, adwokat z Oregonu powołuje się na wniosek patentowy Google z 2008 roku, w którym firma przypisywała sobie własność technologii odpowiedzialnych za lokalizowanie miejsca położenia urządzeń służących do łączenia się z internetem (w tym telefonów komórkowych). Zostały w nim zawarte rozmaite metody przechwytywania danych użytkowników, z których samochody Street View miały w przyszłości skorzystać. Treść wniosku: Wired.com.

Firma broni się argumentem, iż patentów składa wiele i gdyby przeanalizować wszystkie jej pomysły, możnaby postawić jej setki innych zarzutów. Dodaje ponadto, że zaistniała sytuacja była tylko błędem oprogramowania i nie miała na celu umyślnego okradania z informacji niezabezpieczonych sieci WiFi.

No właśnie, sieci niezabezpieczonych. Warto zatem zapytać na ile takie dane są poufne, a na ile pobieranie z nich informacji można w ogóle nazwać "wykradaniem". Pamiętacie informację o niemieckim sądzie, który ukarał obywatela grzywną za niezabezpieczenie sieci? No i wreszcie pytanie - co Google może zrobić z tak zebranymi danymi? Czy - w najgorszym wypadku wykorzysta je do ulepszania swoich usług wedle potrzeb, a może - jak twierdzą niektórzy - użyje ich by przejąć kontrolę nad naszymi umysłami, ciałami i - wreszcie - duszami?

Źródło: Wired.com

Komentarze

18
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    hunio
    0
    Ale z nich niegrzeczne chłopaki. No szpiegować się zachciało... xD
    • avatar
      SoundsGreat
      0
      To nie jest śmieszne, niby zwykła korporacja ale możliwości może mieć ogromne. Informacja to potęga, a w ten sposób google na pewno ma dostęp do wielu informacji. Jak je wykorzysta... to może wiedzieć tylko Zordon.
      • avatar
        Konto usunięte
        0
        czemu spisku się wszyscy doszukują? robili to całkiem legalnie jak były niezabezpieczone :|
        • avatar
          Gasek
          0
          Na pewno jest jakiś spisek.
          • avatar
            Konto usunięte
            0
            a ja wiem:

            google dazy do stworzenia wirusa rozprzestrzeniającego się przez wifi zamieniajacego ludzi w zombie
            • avatar
              Konto usunięte
              0
              Nie, Google robi to dla ludu miast i wsi. Naprawde jestescie naiwni sadzac, ze korporacja wydaje choc jednego dolara harytatywnie. Okreslenie "nawini" jest zreszta najmilsze jakie mozna uzyc, blizsze prawty to po prostu "glupi".
              • avatar
                prznar1
                0
                to jest popierniczone. piracenie jest be. ale kiedy np google wdziera się do czyjegoś komputera/telefonu jest wszystko cacy
                • avatar
                  Konto usunięte
                  0
                  iii tam, jak ktos ma otwarta siec to jak mozna to nazwac wlamaniem czy kradzieza danych?
                  wiekszosc sprzetu jest standardowo czyms zabezpieczana, wep, wpa itp, i jesli ktos cos otwiera to raczej nie ma nic do ukrycia
                  • avatar
                    Konto usunięte
                    0
                    zaraz chyba będę musiał odinstalować Google chrome i wyrzucić telefon przez okno, może androidowska postać wyjść w nocy z telefonu i pozbawić mnie życia...
                    • avatar
                      Konto usunięte
                      0
                      Mając na uwadze fakt, że Google ma podpisany układ z NSA (Agencja Bezpieczeństwa Narodowego USA), czyli największą agendą wywiadu elektronicznego na świecie, czyni ten "przypadek" odrobinkę dziwnym. Już sama informacja kto czym dysponuje, jak wygląda rozplanowanie takich dostępów, czym są zabezpieczone (bo zgarniane były wszystkie informacje - o tych nie zabezpieczonych i tych zabezpieczonych też), pozwala nieźle zorientować się "w terenie". Niektóre informacje z pozoru nieważne w odpowiednich rękach mogą stanowić nie lada broń. Dla przykładu czy ktoś się zastanawiał jak są pisane przemówienia polityków, tak aby najlepiej wypadali w sondażach (a później oczywiście w wyborach) ?. Sprawa wygląda tak, że na początku jest przeprowadzony na szeroką skalę sondaż, czego ludzie oczekują i co myślą na dany temat, a później dopiero na podstawie odpowiedzi pisane jest takie przemówienie, które jest zgodne z "życzeniami" jak największej liczby ankietowanych ... Więc jak wspomniałem, niewinna nieraz z pozoru informacja w "zdolnych" rękach (i umysłach) może przerodzić się w narzędzie, które odpowiednio ukierunkowane ma niespotykaną siłę i może zadziałać w sposób którego nigdy byśmy się nie spodziewali.