FBI chce dostępu do historii przeglądania (i nie tylko). Giganci mówią „nie”

FBI chce poszerzenia swoich możliwości inwigilacyjnych. Rozpatrywane jest danie jej ekspertom możliwości uzyskania dostępu do historii przeglądarki internetowej na żądanie. To właśnie w niej mogą się bowiem znaleźć odnośniki do stron o tematyce terrorystycznej, a dla FBI jest to cenna informacja. 

Po raz kolejny chodzi o oddane części prywatności w zamian za poprawę bezpieczeństwa. W Stanach Zjednoczonych podejmowano takie decyzje już nie raz, ale tym razem jest inaczej. Dlaczego? Ponieważ do tego typu „monitoringu” niepotrzebny ma być sądowy nakaz. Czyż to nie brzmi, jak narzędzie do masowej inwigilacji?

Już teraz FBI może uzyskać dostęp do historii przeglądania użytkownika, ale musi w tym celu uzyskać nakaz sądowy lub zgodę firmy przechowującej takie dane. Wraz z pojawieniem się nowego prawa te wymogi mają odejść w niepamięć. Krótko mówiąc: jak FBI chce, to FBI dostanie. Oprócz historii dostanie jeszcze adresy IP, informacje o logowaniu, dane dotyczące poczty e-mail itd.

FBI coraz chętniej szuka poszlak w Internecie. Świadczą o tym także opublikowane niedawno informacje, że w ciągu zaledwie ostatniej dekady o udostępnienie takich danych Biuro wnosiło 300 000 próśb. Pomysł, że dostęp do nich miałby być przekazywany bez wyraźnego polecenia sądu, brzmi w tych okolicznościach nieco przerażająco.

Internetowi giganci nie chcą dopuścić do wprowadzenia nowych przepisów. Firmy Google, Facebook i Yahoo, wraz z organizacjami ochrony praw człowieka, wystosowały list do władz Stanów Zjednoczonych będący wyraźnym sprzeciwem wobec temu planowi. Pytanie tylko, czy to coś da… 

Źródło: PCWorld, Digital Trends