Miłość przyprawiona hejtem
Jedną z recept na szczęśliwy związek są wspólne zainteresowania. We dwoje można wiele zdziałać: uprawiać sport, zdobywać górskie szczyty czy... hejtować.
Świat randek już dawno przeniósł się do świata mobile. Dzięki takim aplikacjom jak Tinder, znalezienie drugiej połówki powinno być szybkie, łatwe i przyjemne. Wystarczy kilka ruchów ręką na telefonie, by wśród setek kandydatów spotkać bratnią duszę. Co najbardziej przyciąga na profilach? Dobre zdjęcie, ciekawy opis, podobne hobby i niebanalna osobowość. Twórcy HATERA dodają do tego jeszcze jeden aspekt: wspólne nielubienie.
Jak sama nazwa wskazuje, HATER wykorzystuje dwa trendy: modę na aplikacje randkowe i hejt. I chociaż nie brzmi to zbyt romantycznie, to jego twórcy są pewni, że posiadanie wspólnego obiektu nienawiści zbliża. Być może coś w tym jest, bo zapowiedź aplikacji wywołała w sieci prawdziwą falę entuzjazmu. Jej działanie jest bardzo proste: zakładając profil, musimy zakwalifikować grupę tematów do odpowiednich kategorii: kocham, lubię, nie lubię i nienawidzę. Robimy to za pomocą wykorzystywanego w Tinderze „swipe”, czyli przesunięcia palcem w prawo lub lewo. Po określeniu rzeczy, których nie lubimy, wystarczy kliknąć „match”, a aplikacja na tej podstawie dobierze nam potencjalnego partnera idealnego. Aplikacja posiada także minigierkę na przełamanie lodów, która polega na szybkim uzupełnianiu wyświetlanych zdań – jak widać twórcy pomyśleli o wszystkim.
– HATER sprawia, że wyszukiwania randek jest bardziej przystępne, zastępuje uciążliwe w wypełnianiu ankiety dotyczące osobowości i konieczność dzielenia się historią swojego życia alternatywnym sposobem pokazania swojej osobowości – tłumaczy Brendan Alper, pomysłodawca aplikacji. Aplikacja była testowana od grudnia 2016 w Nowym Jorku i spotkała się z bardzo entuzjastycznymi recenzjami. Jak dotąd najbardziej znienawidzonymi rzeczami były ostatnie wybory prezydenckie w Stanach, złe zachowanie na chodnikach oraz włosy w odpływach prysznicowych. Być może HATER to idealny sposób na znalezienie miłości dla tych, którym nowe technologie dotąd nie pomagały randkowaniu. W końcu każdy z nas czegoś nienawidzi – szczególnie w Polsce, gdzie narzekanie jest niemal sportem narodowym. Czy wspólna niechęć do buraczków lub muzyki country jest gorszym powodem do miłości? My sądzimy, że nie!
Źródło: Mashable / Antyradio