Samochody elektryczne

Toyota i auto elektryczne ładowane w „moment”

przeczytasz w 1 min.

Plan jest taki, by za pięć lat na drogi wyjechał samochód elektryczny, który wyeliminuje problem przedłużającego się w nieskończoność ładowania.

Samochód elektryczny, który będzie gotowy do (całkiem długiej) jazdy po trwającym dosłownie moment ładowaniu – oto plan, a właściwie wypadałoby rzec: projekt firmy Toyota

Potrafiące ciągnąć się w nieskończoność ładowanie (w połączeniu ze słabo rozwiniętą siecią stacji) jest jednym z podstawowych problemów, które spowalniają popularyzację samochodów z silnikami elektrycznymi. Skorzystanie z technologii „szybkiego ładowania” potrafi skrócić ten czas do 30 czy nawet 20 minut, ale wraz z nim skraca się zasięg, który rzadko przekracza 300 kilometrów. 

Jest jednak światełko w tunelu, bo teraz Toyota zapowiada, że do 2022 roku postara się wprowadzić do sprzedaży elektryczny samochód, który będzie się ładował w zaledwie kilka minut, po czym pozwoli przejechać dystans, jaki dziś osiągany jest dopiero po znacznie dłuższym czasie oczekiwania. Rozwiązaniem ma być akumulator nowego typu.

Japoński producent pracuje nad akumulatorem ze stałymi elektrolitami (solid-state battery), który ma być nie tylko wydajniejszy, ale też bezpieczniejszy od obecnie stosowanego rozwiązania, czyli akumulatora litowo-jonowego. 

Szczegóły (z jasnych, wydaje się, przyczyn) pozostają nieznane, ale prace muszą być na zaawansowanym etapie. Toyota chce bowiem wprowadzić do sprzedaży auto z takimi akumulatorami już za pięć lat, podczas gdy konkurencja, którą reprezentuje między innymi BMW, zapowiada, że na komercjalizację nowego typu akumulatora potrzebować będzie dwa razy więcej czasu.

Toyota, która jest obecnie jednym z liderów rynku motoryzacyjnego, zamierza odgrywać istotną rolę w każdym jego sektorze i iść z duchem czasu. Atrakcyjne samochody elektryczne mają uzupełnić ofertę Japończyków, w której już dziś znajdujemy auta na wodór i z napędami hybrydowymi. Producent inwestuje też w sztuczną inteligencjęsamokierujące się samochody.

Źródło: Toyota, Independent. Foto: Toyota

Komentarze

17
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    jaredj
    6
    Kilka minut to do zniesienia, ale podejrzewam, że wraz z takimi akumulatorami muszą iść i zmiany na stacjach ładowania, przecież odpowiednio większy prąd musi popłynąć do akumulatorów, żeby je naładować w czasie krótszym niż te gorsze. To jedno, drugie, żeby to miało sens, to wszystkie, albo przynajmniej większość samochodów elektrycznych musiałaby mieć takie aku. Standaryzacja to słowo klucz.
    • avatar
      michael85
      2
      Jak zobaczę to uwierzę.... pamiętacie kilkanaście lat temu kwestię ogniw paliwowych w laptopach. Wszystkie laptopy miały być nimi zasilane w ciągu kilku lat. Nic takiego się nie stało a my nadal mamy standardowe baterie lepsze ale baterie z wszystkimi ich mankamentami.
      • avatar
        mgkiler
        1
        Mój kumpel kiedys jechał elektrykiem z Kielc do Radomia.

        Dojechał ledwo ledwo na stacje ładowania pojazdów - jedyną w Radomiu. Już miał baterie praktycznie dead. A na stacji karteczka, że stacja została zamknięta. Nie ma już jej...


        W Kielcach mamy dwa punkty gdzie można ładować auto elektryczne. W Radomiu kiedyś był jeden. Dziś zero.
        • avatar
          owatanka
          0
          To ze elektryczne samochody w polsce sa na wegiel to raczej wiadomo ale zanieczyszczenia z elektrowni sa tylko dlatego ze nie ma co nimi zrobic ,sa projekty na przerobienie zanieczyszczen z wegla na nanorurki weglowe i takie spaliny z elektrowni to idealne zrodlo materialu a ten biznes w przyszlosci bedzie bardzo dochodowy juz teraz takie koncerny jak shell buduja fabryki na morzu ktore zbieraja dwutlenek z atmsfery wlasnie do produkcji nanorurek.

          Podal bym zrodlo artykulu ale nie moge znalezc jak znajde to dodam.

          Druga sprawa jest budowa bateri/akumulatora dzisiejsze baterie litowojonowe maja potencjal na 10 krotnie wieksza pojemnosc ale problemem jest klej spajajacy lit zmniejsza on przeplywnosc elektronow i powoduje wzrost temperatury ,oraz wzrost dendrytow wewnatrz bateri ,dendryt wyglada jak drzewo takie pekniecie solidnego litu powiesza sie i rozrasta podczas ladowania i rozladowywania bateri ograniczajac jej pojemnosc zwiekszajac temperature i skracajac zywotnosc ponadto dendryty powoduja krotkie spieca co jest z kolei niebezpieczne i moze spowodowaz pozar.

          Kolejnym krokiem jest usuniecie plynnego elektrolitu ktory w roznych warunkach moze ulec zaplonowi i zastapienie go stalym oraz zmiana anody z metalowej na grafenowa i tu trzeba dodac ze grafen to juz nie mzonka przyszlosci bo polska moze produkowac grafen wysokiej jakosci tylko czy firmy tej nie rozkradna zanim to sie stanie.

          https://phys.org/news/2017-07-route-rechargeable-lithium-batteries.html

          https://phys.org/news/2017-05-dendrite-free-lithium-metal-anodes-n-doped.html
          • avatar
            shadowman333
            -2
            Największym problemem w popularyzacji elektrycznych samochodów są patenty na akumulatory, które wykupuje sobie jakaś firma i chowa do szuflady, żeby nikt z tego nie skorzystał. Były już miliony newsów o nowej technologi produkcji akumulatorów i ani jedna nie ujrzała światła dziennego.
            • avatar
              musslik
              -4
              Już dziś nie ma dramatu, na YT można sobie znaleźć opinię użytkownika Tesli z Polski.
              Jechali Teslą S do Genewy i przyjechali 1,5h później niż ich koledzy w pojeździe z dieslem.
              Niby półtorej godziny później ale za darmo...
              Diesel wypalił paliwo za 1,5 tys zł które jadąc Teslą można wydać na jakieś jedzonko czekając jak się naładuje :)