• benchmark.pl
  • Foto
  • Zdjęcie w domenie publicznej - czy można uznać je za własne i robić z nim wszystko?
Foto

Zdjęcie w domenie publicznej - czy można uznać je za własne i robić z nim wszystko?

przeczytasz w 3 min.

Jak daleko może sięgać dozwolone użycie zdjęć dostępnych w Domenie Publicznej? To z pozoru proste pytanie, wymaga dłuższej dyskusji.

Niedawno pisałem o niezbywalności praw autorskich osobistych i kwestii podpisywania zdjęć. Teraz poruszmy nieco inny temat, ale może jeszcze ciekawszy z perspektywy zwykłego fotografa. Rzucamy pod dyskusję pytanie zawarte w tytule. Przez „własne” i „wszystko” należy rozumieć nie tylko dowolne wykorzystanie zdjęcia, nawet nie tylko zarobkowanie na nim, ale nawet żądanie opłaty od jego autora.

Źródło problemu

Cały problem ma swoje źródło w głośnym ostatnio sporze pomiędzy fotografką Carol M. Highsmith a agencją foto Getty Images.

Getty Images to agencja, która zajmuje się tworzeniem banków zdjęć i ich udostępnianiem za opłatą (z dość skomplikowanym systemem licencjonowania). Getty wspiera fotografów w zarabianiu na zdjęciach, ale również zatrudnia własnych fotografów, którzy wykonują zdjęcia dla Getty. Choćby podczas ostatniej olimpiady w Rio De Janeiro.

Taka działalność nie wygląda na szkodliwą, ale przypadek Carol M. Highsmith pokazuje, że Getty potrafi postępować w stylu zaiksowym. Otóż ta fotografka otrzymała od agencji pismo informujące o naruszeniu praw Getty i żądaniem zapłaty za wykorzystanie zdjęcia.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby Getty faktycznie było autorem tej fotografii, ale jest nim właśnie Carol M. Highsmith. Co więcej, okazało się, że Getty ma w swojej „ofercie” aż 18755 fotografii, które wykonała Carol. Żąda za nie od 175 do 575 dolarów.

Fotografka nie pozostała dłużna i w lipcu wytoczyła Getty sprawę z żądaniem odszkodowania na kwotę miliarda dolarów. Kwestię jej wysokości odłóżmy na bok - wiąże się ona z liczbą zdjęć i wspomnianymi kwotami. Zobaczmy co sprawiło, że Getty uważa swoje działanie za słuszne, a zarzuty autorki zdjęć za bezpodstawne i żąda od sądu umorzenia sprawy.

Getty odpowiada na zarzuty fotografki

Carol M. Highsmith w swoim czasie motywowana chęcią wsparcia zasobów Biblioteki Kongresu, zdecydowała się udostępnić jej wspomniane prawie 19 tysięcy zdjęć. Zdjęcia trafiły do domeny publicznej. I w tym momencie wkracza Getty, które wspomniane zdjęcia „przywłaszcza”, umieszcza w swojej bazie i zaczyna na nich zarabiać. Chce zarobić nie tylko na niewiedzy klientów, którzy nie zdają sobie sprawy, że zdjęcia są dostępne za darmo, ale nawet na ich autorce.

Biblioteka Kongresu baza zdjęć

Takie postępowanie z pewnością nie zasługuje na pochwałę, wręcz przeciwnie, na silną krytykę. A jednak odpowiedź Getty na pismo sądowe sugeruje, że ma ono sobie za nic czyjeś prawa.

Prawnicy Getty twierdzą, że zdjęcia, które trafiły do domeny publicznej mogą być dowolnie wykorzystane. Nawet w celach zarobkowych. I przywołują jako przykład dzieła Dickensa czy Shakespeare’a - czyż jednak w teatrze nie płaci się za grę aktorską, a nie tylko tytuł sztuki?

Zarzut powódki, czyli przywłaszczenie sobie praw autorskich, odrzucają argumentując, ze zdjęcia w Domenie Publicznej są „niczyje” (tzn. nie mają przypisanych praw autorskich). Więc nie można mówić tu o ich przywłaszczeniu i odebraniu tychże praw twórcy zdjęć. Poza tym zarchiwizowanie tych zdjęć na serwerach Getty generuje koszty, za które potencjalny klient powinien zapłacić.

Kto ma rację - czy zdjęcie w domenie publicznej jest niczyje?

Sprawa pomiędzy Carol a Getty pewnie nie zakończy się szybko. Odłóżmy ją na bok i zastanówmy się nad pytaniem „czy zdjęcie w domenie publicznej jest niczyje (tzn. należy do każdego)?”. Przypominam, że prawa autorskie osobiste są niezbywalne, a przedmiotem sporów mogą być tylko prawa majątkowe.

Definicja Domeny Publicznej zakłada, że trafiają do niej dzieła, do których nie można mieć już roszczeń z tytułu praw majątkowych. Prawa te bądź wygasły, bądź nigdy nie miały zastosowania. Takich dzieł, a w tym przypadku zdjęć, nie trzeba opisywać imieniem i nazwiskiem autora (choć wspomnienie o autorze jest mile widzianą praktyką). Można je też wykorzystać komercyjnie.

Nie oznacza to jednak, że te zdjęcia są niczyje. Ktoś je musiał wykonać i pozostanie ich autorem niezależnie od tego ile upłynie lat. Zdjęć z domeny publicznej nie można traktować jako swoich i żądać opłat od innych za ich użycie.

Warto zwrócić uwagę, że polskie prawo autorskie nie zawiera określenia „domena publiczna”. Jest za to pojęcie „publiczna własność państwa”, które niestety źle definiuje charakter takich prac.

Domena Publiczna

Zdjęcie do domeny publicznej może dodać każdy z nas. Nie powinniśmy wtedy mieć pretensji, gdy zostanie wykorzystane przez kogoś innego. Pytanie, jak daleko może sięgać takie użycie? Czy można pobierać opłaty za dystrybucję zdjęcia, nawet jeśli nie zostało ono zmodyfikowane i nie jest częścią większego utworu? A innych użytkowników takiego zdjęcia, w tym autora, obciążać opłatą? I co najważniejsze uzasadniać ją kosztami przechowywania na serwerze jeśli już wcześniej były one dostępne w sieci?

Wydawałoby się, że odpowiedź na te pytania jest oczywista. Getty pokazuje, że można jednak inaczej.  A co wy o tym sądzicie?

Źródło: DIY Photography, inf. własna, foto wejściowe z archiwum Biblioteki Kongresu/autorka: Carol M.Highsmith

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Himoto
    4
    Problemem nie jest działanie zarobkowe na umieszczonych fotografiach lecz przywłaszczanie sobie praw do własności. Pan autor zapomniał wspomnieć iż Getty twierdzi że jak zagarnie zdjęcie z domeny publicznej to jest już wyłącznym właścicielem takiego foto i każdy kto wejdzie w jego posiadanie poza oficjalnym zakupem u Getty jest złodziejem. Dlatego właśnie autorka tych fotografii rozpoczęła długą i ciężką walkę z powiedzmy to szczerze bandytami w rękawiczkach. Dodatkowo umieszczeni czegoś w domenie publicznej za darmo z licencją zero lub bez licencji staje się własnością wszystkich czyli jeśli chcemy możemy reprodukować dane zdjęcie i sprzedawać taką reprodukcję, lecz nie możemy przypisywać sobie praw autorskich lub praw do własności gdyż jest to własność ludzkości a nie jednostki, w takim wypadku jeśli Getty żąda kasy od autorki za jej własne zdjęcia popełnili przestępstwo. Pytaniem jest w jakim sądzie się będą sądzić bo prawo każdego kaju inaczej ten czyn będzie kwalifikować, ale nie zmienia to faktu iż Getty mocno przegięło żądając pieniędzy od autorki fotografii [mówimy o aspekcie prawnym nie moralnym gdyż autorka nadal jest autorką zdjęć i Getty nie ma prawa żądać od niej pieniędzy za jej własną prace :) nawet jeśli się zasłaniają licencją danego zdjęcia - a raczej jej brakiem].
    • avatar
      Konto usunięte
      2
      Niestety powstał problem, bo utworów nie powinno się udostępniać do domeny publicznej, lecz udostępnić na ściśle zdefiniowanej licencji, pozwalającej na użycie w domenie publicznej, ale wykluczającej z zastosowań komercyjnych. I wtedy sprawa byłaby czysta. w końcu tak to funkcjonuje w oprogramowaniu, gdzie licencja zakłada model ograniczonego freeware do zastosowań niekomercyjnych.

      Moralnie rację ma fotograficzka, ale prawnie to kto wie? jakoś nie odebrałem tego, aby getty images działało w dobrej wierze.
      • avatar
        shamoth
        0
        Nie wykluczał bym użycia komercyjnego ale zapis że należ podać autora czy też odstąpić autorowi minimum 0.1% uzyskanego dochodu z pracy wykorzystującej dzieło autora lub też szacunkowo jaki % ostatecznej pracy stanowi dzieło autora. Np. jeśli połowa filmu jest ubrana w muzykę jakiegoś autora to należy szacować że stanowi 25% ostatecznego dzieła, połowa ścieżki dźwiękowej, która znowu stanowi połowę całego filmu jeśli by przyjąć że udział obrazu i dźwięku w dziele jest równoważny.

        Co do getty images, to jest tylko jedno słowo na s i kończące się na o, które idealnie określa takie postępowanie.
        • avatar
          Konto usunięte
          0
          Każde dzieło czy to zdjęcie, film, tekst itd. wykorzystane w celach komercyjnych powinno posiadać zgodę autora na takie wykorzystanie, chyba że autor z góry zaznaczył, że można je wykorzystywać nieodpłatnie.

          Tłumaczenie agencji jest bezsensownie i niepoważne. Ciekawe czy im by się podobało, gdyby wykorzystywano ich znak towarowy, który widniał np. na darmowym zdjęciu.