DirectX 12 - rewolucja, która kiedyś nadejdzie
Karty graficzne

DirectX 12 - rewolucja, która kiedyś nadejdzie

przeczytasz w 2 min.

Nowe API Microsoftu miało przynieść rewolucje zarówno dla twórców gier jak i samych graczy. I może tak się stanie, ale jeszcze nie teraz.

Chyba wszyscy nieco szerzej zainteresowani tematem gier komputerowych oraz kart graficznych mieli okazję zobaczyć w swoim czasie jedną lub nawet kilka zapowiedzi DirectX 12. Microsoft obiecywał, zapewniał, a nawet pokazywał zalety nowego API przy praktycznie każdej nadarzającej się okazji. Rzeczywistość jednak nie okazała się łaskawa dla nowego API. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Zbliżamy się do połowy roku, a gier, które wspierają DirectX 12 na rynku jest raptem kilka. Nie mówiąc już o takich, które zostały stworzone głównie z myślą o nim...dwie, góra trzy jeśli liczyć całkowite klopsy optymalizacyjne pokroju Quantum Break. Jak zwykle w takich przypadkach teoria (lub jak kto woli marketing) mocno wyprzedza rzeczywistość.

DirectX 12

Microsoft zaślepiony chęcią wymuszenia na graczach szybkiej przesiadki z Windows 7 na Windows 10 zupełnie nie zważa(ł) na fakt, że porządna implementacja nowego API wymaga czasu. Czasu, którego twórcom pierwszych gier wspierających DirectX 12 wyraźnie zabrakło. W konsekwencji efekt często bywa(ł) odwrotny od zamierzonego.

Nikt jednak (a w szczególności nie Microsoft) nie zwracał na to uwagi, bowiem machina marketingowa ruszyła, Windows 10 zadebiutował na rynku już jakiś czas temu. Jak powszechnie wiadomo nie został przyjety zbyt ciepło, szczególnie przez świadomych użytkowników, którzy cenią swoją prywatność. W rezultacie wiele osób wstrzymało się z aktualizacją systemu i to nawet pomimo faktu, że jest ona darmowa (dla posiadaczy oryginalnej kopii Windowsa 7/8).

DirectX 12

Jak powszechnie wiadomo gracze stanowią spory kawałek rynku komputerowego więc aby ich zmotywować (zmusić) do przesiadki na nowy system Microsoft postanowił zrobić coś, co wcześniej firmie się nie udało - ocno postawić na znane produkcje, dotychczas dostępne wyłącznie na konsole Xbox One. Nic bowiem tak nie przyciąga graczy jak popularne tytuły.

I tak na pecety zawitał już Quantum Break, Gears of War: Ultimate Edition, Forza Motorsport 6: Apex oraz Killer Instinct, a pojawienie się kolejnych, dużych tytułów znanych z konsoli Microsoftu jest już tylko kwestią czasu. Wydawałoby się, że to świetnia wiadomość dla graczy... i po części taka jest, ale z pewnością nie w całości.

Quantum Break

Problemów jest przynajmniej kilka, ale najważniejsze to z pewnością jakość (optymalizacja) wspomnianych konwersji oraz fakt, że są one dostępne jedynie w sklepie Windows. Nie mówiąc już o ich cenach czy ograniczeniach UWP (Universal Windows Platform). Przy okazji naszych testów Quantum Break wspomnieliśmy, że tak kiepskego portu to już dawno nie widzieliśmy.

I niestety jest to cecha wspólna prawie wszystkich gier wydanych wyłącznie dla Windows 10. Wyjątkiem od tej reguły jest Forza Motorsport 6: Apex, która pod tym względem prezentuje całkiem przyzwoity poziom. Należy jednak pamiętać, że tytuł ten był prezentowany w formie dema technologicznego DirectX 12 już w 2014 roku, a więc twórcy mieli wystarczająco czasu, aby go dopracować przed wydaniem.

Ashes of the Singularity

Oczywiście Microsoft nie jest jedyną firmą, która wydała gry wspierające DirectX 12. W ostatnich kilku miesiącach pojawiły się tytuły, które można nazwać przejściowymi, a więc takie umożliwiają uruchomienie pod nowym API jak i "starym" (DX 11). Mowa tutaj choćby o Rise of the Tomb Raider, Hitman czy Ashes of the Singularity. 

Niestety jak się okazało taka kombinacja często przynosi więcej problemów niż korzyści. "Doklejenie" obsługi DirectX 12 okazało się chybionym pomysłem. Nie tylko nie dało to żadnych korzyści z punktu widzenia optymalizacji / wydajności, ale czasami wręcz ją obniżało (Tomb Raider i Htiman). Nie wspominając już, że np. w RoTR po włączeniu obsługi nowego API przestaje działać SLI / CrossFire.

Jedynym pozytywnym przykładem obsługi zarówno DirectX 11 jak i 12 w jednym tytule jest Ashes of the Singularity. Problem tej produkcji polega jednak na tym, że bardziej znana i rozpoznawana jest jako benchmark niż jako dobra gra. W gwoli ścisłości należy jednak dodać, że jako ten pierwszy sprawdza się całkiem dobrze.