Far Cry 5, czyli wybuchowy urok ekstremizmu
Gry

Far Cry 5, czyli wybuchowy urok ekstremizmu

przeczytasz w 3 min.

Kultowa seria, na której niejeden postawił już krzyżyk, paradoksalnie powraca właśnie pod znakiem krzyża. I chociaż Far Cry 5 jest równie kontrowersyjny, co bezsensowny, wciąga bez reszty wystrzałową zabawą. Czy warto kupić grę? Oto nasza recenzja.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

- klimat, klimat i jeszcze raz klimat,; - malownicze krajobrazy Hope County,; - otwarty świat pełen atrakcji i szczegółowo zaprojektowanych lokacji,; - wyraziste i ciekawe postaci,; - „hollywoodzkie” strzelaniny,; - spluwy huczą jak trzeba, eksplozje „dają po bębenkach”,; - arsenał, w którym można przebierać,; - możliwość personalizacji głównego bohatera,; - spora dowolność w kolejności wykonywania misji,; - system wzmacniania ruchu oporu,; - tryb kooperacji,; - niemała pula pojazdów do wyboru,; - tryb arcade i edytor map,; - wędkowanie! :)

Minusy

- sztubacki humor zbyt często kontrastuje z ociekającą krwią tematyką,; - fabuła znika pod nawałem pojedynczych zadań,; - niektóre misje zadziwiają monotonią i prostotą,; - system zapisywania postępów w kooperacji może irytować,; - fatalny model kierowania samolotem,; - mnóstwo bugów,; - chaos na drogach i bezdrożach Hope County czasem męczy swoją nadmiarowością.

Tom Clancy’s Ghost Recon: Far Cry 5?

Można by pomyśleć, że takie przekręcanie tytułu najświeższej strzelaniny od Ubisoftu to nadmierna złośliwość, ale podobieństw między Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands a piątą odsłoną serii Far Cry trochę jest. Tym niemniej znany z szalonych szwarccharakterów FPS dodaje też sporo od siebie, tak że koniec końców mamy raczej do czynienia z hybrydą dwóch gigantów, a nie z prymitywnym plagiatem. Ale czy warto poświęcić jej kilkadziesiąt godzin grania? No, to pytanie, ktorego żadna recenzja Far Cry 5 nie może ominać!

Far Cry 5 - wejście do siedziby kultu

Far Cry 5 przeniósł akcję do Stanów Zjednoczonych, co było trudną do przewidzenia decyzją, i na tym nie poprzestał, jeśli chodzi o nowości. Bo oto po raz pierwszy mogłem stworzyć własnego bohatera, zamiast godzić się z postacią wykreowaną przez twórców, zaś otwarty świat Hope County dawał mi swobodę jeszcze większą, niż zwykle.

Wprawdzie sporo z moich przedpremierowych nadziei nie znalazło potwierdzenia w finalnym produkcie, ale Far Cry 5 i tak okazał się tytułem na tyle wciągającym beztroską rozwałką i eksploracją, że trudno było mi się od niego oderwać.

Bóg, niedźwiedzie i dynamit

Hope County! Od tego zacznę, bo sceneria Far Cry 5 to chyba największa zaleta tego tytułu. Fikcyjne hrabstwo stanu Montana robi ogromne wrażenie. Każda farma, każdy kościółek, stacja benzynowa, warsztat, tartak, a nawet magazyn kompostu… Wszystko zaprojektowano w najmniejszych szczegółach, a cała ta masa detali tworzy niepowtarzalny klimat.

Już od pierwszych chwil, kiedy rzucono mnie w sam środek ogarniętego przez sektę pseudo-chrześcijańskich ekstremistów terytorium, poczułem, że znalazłem się w miejscu, jakiego być może w świecie wirtualnej rozrywki jeszcze nie było. To kolorowy jarmark religijnych motywów, farmerskiego folkloru, niemal postapokaliptycznej atmosfery i potyczek rodem z hollywoodzkich hitów.

Far Cry 5 - ojciec Joseph Seed

Bo gdzie indziej znajdę „pola malowane zbożem rozmaitem”, przy których naćpani halucynogenami mięśniacy spopielają niewiernych miotaczami ognia? Gdzie indziej Jezus Chrystus znajduje konkurencję w kaskaderze-alkoholiku, którego pijackie wyczyny to szczyt brawury i życiowy cel dla jego naśladowców?

Gdzie indziej przydrożny postój kończy się ucieczką przed niedźwiedziem, a ucieczka przed niedźwiedziem – konfrontacją z drugowojennym myśliwcem wcielonym do eskadry montańskiej sekty? 

Gdzie indziej znajdę prywatne schrony pełne skarbów? Gdzie indziej żyją kowboje, którzy nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia urządzają biesiadę z grillowaniem byczych jąder w roli głównej?

Ano właśnie, nigdzie! Hope County posiada niesamowitą atmosferę przesiąkniętą aromatem trotylu, nawozu, szaleństwa i odwagi. Szkoda tylko, że w tym sklepie z cyfrowymi cukierkami można czasami zapomnieć, w jakim celu obrzuca się wrogów koktajlami Mołotowa albo faszeruje zwierzynę śrutem.

Far Cry 5 - niszczenie ciężarówek z głośnikami

Rodzinny interes

Całym tym kowbojsko-traperskim bałaganem zawiaduje rodzina niejakich Seedów. Trzech braci i przyszywana siostrzyczka. A co jedno, to bardziej szurnięte! Na czele obłąkanej familii stoi Joseph nazywany „Ojcem”, który z powodzeniem kontynuuje wariacką tradycję psychopatów z serii Far Cry. 

Wraz z rodzeństwem obrał on sobie za cel nawrócenie siłą wszystkich bliźnich, jakich napotka na swojej drodze. Narzędziami tej krucjaty, obok kuriozalnie interpretowanego Słowa Bożego, stają się spluwy, narkotyki i tortury.

Aż trudno sobie wyobrazić, że tak bestialska inicjatywa mogła z powodzeniem rozwinąć się nie w jakiejś bananowej republice, której nikt nie kojarzy z nazwy, ale w samych Stanach Zjednoczonych. No właśnie… I mi niełatwo było to przyjąć. Niby zadupie, niby odcięte od świata, ale jednak pod amerykańską jurysdykcją.

Far Cry 5 - widok z lunety

Widząc olbrzymi posąg Josepha Seeda i zastępy wiernych z cekaemami na ramionach, zachodziłem w głowę, jak to się stało, że bądź co bądź dość dobrze poinformowany rząd USA postanowił wysłać tam szeryfów federalnych, kiedy już w zasadzie trudno było liczyć na szybkie wyplenienie sekciarskich chwastów.

No ale niech będzie, licentia poetica! Wszak nie realizmu oczekuję od gier w pierwszej kolejności, więc i tę dziwaczną konwencję Far Cry 5 przyjąłem z dobrą wiarą. Przymknąłem oko na ogólną ideę i zagłębiłem się w szczegóły.

Jak się okazało, Joseph Seed zgodnie ze starą rzymską zasadą rządzi i dzieli. Cały region Hope County został podzielony na trzy prowincje. Górskim regionem, gdzie szkoli się bojówki sekty, zawiaduje brodaty Jacob Seed. 

Nad ładnie prezentującą się na propagandowych broszurkach doliną trzyma pieczę jego brat, John Seed. Natomiast dorzecze Trupiej Rzeki, w którym produkuje się zmiękczający ludzką wolę narkotyk, to domena tajemniczej, uwodzicielskiej, a przede wszystkim przerażającej Faith Seed.

Far Cry 5 - mapa Hope County

Żeby dobrać się do szefa wszystkich szefów, a więc ojczulka Josepha, trzeba po kolei demontować sekciarskie struktury w każdej z prowincji, konfrontować się z jego zaufanymi heroldami i poczekać aż rozwścieczona szycha w żółtawych okularkach postanowi wreszcie zmierzyć się osobiście z wysłanym po niego szeryfem.

Brzmi znajomo? No właśnie, to w tym miejscu chyba najsilniej widać wpływy Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że boliwijska gonitwa za kartelem Santa Blanca to w zasadzie pozbawiona fabuły zabawa w odhaczanie kolejnych ofiar. Po Far Cry 5 można było się spodziewać bardziej koronkowej konstrukcji.

Tymczasem fabuła została tu mocno rozcieńczona wywarem z mniej lub bardziej atrakcyjnych misji, które same w sobie bywają niekiedy bardzo wciągające, ale jakoś nie łączą się w spójną całość. Opowieść jest raczej przedstawiana w swego rodzaju przerywnikach, które stanowią co najwyżej chwilę wytchnienia od bezsensownego, acz niezwykle nagradzającego biegania po Hope County.