Fire Emblem: Awakening – Uczta dla zapalonych taktyków
Gry na konsole

Fire Emblem: Awakening – Uczta dla zapalonych taktyków

przeczytasz w 4 min.

Świetne gry na konsole Nintendo to nie tylko wydawany na przemian Mario i Zelda. Fire Emblem jest tego najlepszym dowodem, o czym warto przekonać się osobiście.

Zgadując, iż zapewne rzuciliście już okiem na dołączoną do tekstu grafikę i kilka screenów, proszę o jedną rzecz – nie uciekajcie. Wiem, co większość z Was teraz pewnie sobie myśli i wyczuwam, jak atmosfera gęstnieje już w powietrzu. „Ohydny RPG od Japończyków!”, zakrzyknie pierwszy z wielu.”A idź pan w pyry z tą chińską bajką!” - doda drugi. A później polecą już kamienie. Wraz z powstaniem Strefy Nintendo nietaktem byłoby jednak nie przybliżyć Wam jednej z najlepszych gier, jaka ukazała się wyłącznie na konsolę Nintendo 3DS. I to pomimo faktu, że jej premiera miała miejsce jakiś czas temu.

Fire Emblem: Awakening intro

Tak – Fire Emblem: Awakening to należąca do gatunku jRPG'ów produkcja. I tak – zarówno pięknie animowane przerywniki filmowe jak i okraszone ślicznymi rysunkami bohaterów dialogi mają pełne prawo do przywodzenia na myśl dowolnej animacji rodem z Japonii. I chociaż sam zawsze stroniłem od tego typu gier, zdecydowanie nie potrafiąc nazwać się przyjacielem Final Fantasy to jednak Fire Emblem całkowicie mnie powaliła. Nie od razu, bo potrzebowałem do tego aż dwa podejścia, ale po nich po prostu nie mogłem się już od niej oderwać. Gdziekolwiek szedłem, Fire Emblem podążał ze mną. Chcecie wiedzieć jak do tego doszło? Przysiądźcie więc na chwilę, strzelcie sobie po herbatce i posłuchajcie.

Krótka historia pewnej miłości

Pomimo statusu trzynastej części w tej sięgającej aż do roku 1990 serii, wbrew wszelkim pozorom Awakening to najlepsza okazja, by z Fire Emblem zapoznać się bliżej. I nie tylko dlatego, że to najwyżej oceniana odsłona w historii (92%, za Metacritic i GameRankings), lub że wykonanie wszystkich z dostępnych tu zadań to robota na prawie 90 godzin zabawy. Ta perełka wśród 3DS'owych produkcji na wyłączność, z mojego punktu widzenia, oczarowuje plejadą grywalnych bohaterów i bogactwem taktycznych możliwości w czasie turowych starć z przeciwnikami maści wszelakiej. Cała reszta nie wszystkim musi się już podobać. Ale spokojnie – wspomnianej „reszty” nie ma tu już tak wiele.

Fire Emblem: Awakening rozgrywka

Pod względem snutej opowieści, Fire Emblem: Awakening to dość typowa historyjka o bohaterze niepamiętającym nic ze swojej przeszłości, złych władcach pragnących zdobyć artefakt o potężnej mocy (tytułowy Emblemat) oraz jeszcze większym pradawnym Źle, rzucającym swój cień na sielską krainę. W jej obronie staje tu jednak nie tylko dotknięty amnezją gracz (który tak po prawdzie może i bohaterem jest, ale na pewno nie głównym), lecz również cała zgraja innych, nie mniej interesujących postaci. Nie da się ukryć, że to w znaczący sposób ożywia oklepane już dość zwroty akcji i pojawiające się w grze fabularne klisze. Cichy wojownik zakuty w potężną zbroję, którego nikt nigdy nie zauważa, młoda dziewczyna będąca w istocie ponad tysiącletnim smokiem czy transformująca się w dziwną hybrydę tchórzofretki i zająca przedstawicielka negatywnie nastawionej do ludzi rasy taguelów – to tylko kilka przykładów z naprawdę pokaźnej listy naszych towarzyszy, rozrastającej się wraz z kolejnymi postępami w fabule.

Fire Emblem: Awakening walka

Oczywiście każdy z tych oryginałów to inna klasa postaci - od rycerzy, poprzez łuczników, po jeźdźców pegazów, którą poza niespotykaną gadatliwością w fabularyzowanych scenkach dialogowych cechuje także określona skuteczność bojowa. Tę można tutaj modyfikować i zwiększać, albo na wskutek tradycyjnego dla RPG'ów zdobywania punktów doświadczenia, albo przy pomocy specjalnych przedmiotów, „przebranżawiających” naszego wojownika bądź awansujących go na wyższy poziom wtajemniczenia w jego podstawowej profesji. A to jeszcze nie koniec taktyczno-strategicznej otoczki tej produkcji. Bohaterów na polu bitwy łączyć można też w pary, co z jednej strony podwyższa ich statystyki, z drugiej zaś pogłębia stopień zażyłości, odblokowując ukryte dialogi między nimi mogące doprowadzić nawet do miłosnych wyznań i potomstwa! Nie muszę już chyba tłumaczyć, że takie sytuacje czynią dobrany przez nas duet jeszcze skuteczniejszą maszyną do zabijania. Bo tak naprawdę Awakening to nie wyłącznie gra o wojnie, bitwach i taktyce – to także gra o związkach i relacjach między bohaterami.

Napoleonem być

Do tego strategicznego misz-maszu należy dorzucić tu jeszcze ukształtowanie terenu, gdzie wzgórza i lasy ograniczają mobilność danej jednostki w trakcie tury, fortyfikacje dodające bonus do obrony, czy skuteczność jednego typu broni w konfrontacji z drugim (miecze dobrze radzą sobie z toporami, ale wysiadają przy włóczniach itd.). Mówiąc krótko, podczas fazy ataku jest tu nad czym myśleć i co planować. Co więcej, hardkorowi fani serii z pewnością przyklasną w dłonie na widok trybu „Classic”, w którym ubita na polu walki postać odchodzi raz na zawsze – bez powrotów, magicznych uleczeń i jakichkolwiek kompromisów. Ale bez paniki, bardziej łaskawy i wybaczający tryb rozgrywki również znalazł w Awakening swoje miejsce. Dzięki temu i fan serii będzie syty, i niezaznajomiony z nią jeszcze laik nie odbije się od gry niczym piłka kauczukowa od ściany.

Fire Emblem: Awakening atak na przeciwnika

Dla kogoś kto kocha japońskie klimaty, lubi zgłębiać relacje pomiędzy występującymi w grze bohaterami i rozpracowywać dworskie intrygi, a dowodzenie na polu bitwy ma dodatkowo we krwi, Fire Emblem: Awakening będzie produkcją życia. Wszystkich zaś znajdujących się poza tą kategorią i tak zachęcam do sięgnięcia po ten tytuł – osobiście nie znam bowiem lepszego sposobu, by do reprezentowanego przez tą produkcję gatunku ostatecznie się przekonać. A gra jest warta świeczki, bo najnowszy Fire Emblem to nie tylko jedna z najlepszych gier dostępnych wyłącznie na 3DS'a, ale i również jedna z najwspanialszych produkcji, w jakie dane mi było zagrać w swoim życiu. Dla takich tytułów kupuje się konsole. Z całego serca polecam!

Ciekawostka
Fire Emblem: Awakening to drugi tytuł w historii Nintendo (zaraz po New Super Mario Bros. 2) wyposażony w zestaw odpłatnej, dodatkowej zawartości – (nie)sławne DLC. Wszyscy spragnieni nowej porcji przygód, oryginalnych postaci do zespołu bądź potężnych przedmiotów śmiało mogą przebierać tu w zestawie 25 udostępnionych scenariuszy, różniących się od siebie nie tylko poziomem trudności i długością trwania, ale i również ceną, obecnie oscylującą w granicach od 8 do 24 zł za epizod.
Moja ocena:
Grafika:
dobry
Dźwięk:
dobry plus
Grywalność:
super
Ogólna ocena: 
Sugerowana cena w dniu publikacji testu: ok. 179 zł
 

 

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    DarioX7
    2
    Realny miecz do tej gry:
    https://www.youtube.com/watch?v=LPyjCU3Yr4w&list=UUNKcMBYP_-18FLgk4BYGtfw
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      P.S. mam na wymiane LOZ Link between worlds za Bravely Defalut.
      • avatar
        Konto usunięte
        -1
        jedna z fajnijszych gier na 3ds, ale fabuła faktycznie czasami nudzi, takie troche "moda na sukces" :P lecz jesli sie skipuje dialogi to walka sprawia mega frajde