Get Even – Polacy grzebią w naszych umysłach
Gry

Get Even – Polacy grzebią w naszych umysłach

przeczytasz w 4 min.

Graliśmy już w polskie Get Even, które klimatem przypomina krzyżówkę filmów Lyncha i Finchera. Tym bardziej, że to tytuł z ambicjami. Może nawet zbyt dużymi.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

- ciężki nastrój psychologicznego thrillera,; - klimatyczne lokacje,; - wciągająca i oryginalnie przedstawiana fabuła,; - śmiała próba stawiania gracza przed moralnych dylematów,; - nieliniowość,; - fenomenalna oprawa dźwiękowa,; - dopieszczona graficznie scenografia...

Minusy

...za którą wizualnie nie nadążają modele postaci,; - ambitna opowieść zdaje się miejscami nieco wysilona,; - ciężki nastrój dla niektórych może być za ciężki,; - olbrzymie bloki tekstu spowalniają akcję,; - nie każdemu przypadnie do gustu chaotyczna narracja.

Get Even idzie na całość 

Przyjęło się, że gry to lekka zabawa, która wkłada nam na stopy wygodne papcie znanych schematów i przyjemnej rozgrywki. Czasem zdarzy się wprawdzie jakieś Dark Souls czy inny Necropolis, ale zwykle wyzwania zręcznościowe bądź emocjonalne ustępują miejsca beztroskiej frajdzie.

Polscy twórcy z The Farm 51 podchodzą do tematu zgoła inaczej. Zamiast arsenału rozstrzelanych spluw, zbierackiej piaskownicy lub drużynowych operacji z kumplami dostajemy grę moralnego niepokoju, która wymyka się prostej kategoryzacji, przytłacza uczuciem bezsilności i z zaskakującą łatwością robi jajecznicę z mózgu. 

Pierwsze kroki w labiryncie wspomnień

Dum! Dum! Dum! Bębny w głębinach Morii? Nie, to mistrzowsko prosta muzyka, która buduje napięcie w jednej z początkowych lokacji Get Even. Rozbrzmiewa coraz głośniej i głośniej, zwiastując rychłą katastrofę. Wsłuchiwałem się w ten hipnotyczny rytm z lękiem pokonując kolejne zakręty betonowych korytarzy.

O rozwiązaniu tej sekwencji nie pisnę ani słowa, żeby nie psuć nikomu zabawy, kiedy sięgnie już po finalną wersję Get Even. Dość na tym, że jest ono naprawdę mocne. A przecież to dopiero początek rozgrywki! Trzęsienie ziemi i dalej napięcie rośnie?

Niestety, aż tak dobrze nie jest. Po tym pierwszym silnym akcencie Get Even trochę wytraca tempo. Wprawdzie później znowu na chwilę wraca do formy, ale suspens w zasadzie nieprzerwanie faluje, to wzbijając się na szczyty, to znów sięgając... No, może nie dna, ale nizin.

Get Even - ciemne, klimatyczne korytarze

Inna rzecz, że nie jest łatwo w przyjętej przez twórców Get Even formule utrzymać widza przy ekranie. Pojedyncze zadania nie dają tej przyziemnej satysfakcji, jaką znajdujemy w innych tytułach. To nie GTA, gdzie misja kradzieży auta kończy się w momencie dostarczenia wozu do wskazanego garażu.

O, nie, tutaj nie jest tak łatwo, a i fanfary trudno odtrąbić na końcu tego czy innego etapu gry. Zresztą, o jakichkolwiek etapach trudno w tym przypadku mówić, bo wszystko zlewa się w coś na kształt - cytując poetę - „snu papugi zwariowanej o pawiu zwariowanym również”.

Narracja Get Even przerzucała mnie z jednej lokacji w drugą, ukazując tylko strzępy wspomnień wygrzebywanych po kawałku z umysłu głównego bohatera. Jakiś szpital psychiatryczny, jakiś opuszczony warsztat, szklany biurowiec... Albo świat poza czasem i przestrzenią. 

I wtedy zrozumiałem, do czego w ten sposób zmusza Get Even. Do szukania sensu w bezsensie, na własną rękę, choć nie bez pomocy rozsianych po świecie gry wskazówek.

Get Even - skanowanie notatek przy pomocy smartfona

Zrób to sam

Pokawałkowaną opowieść Get Even składamy w całość dzięki zbieranym po drodze notatkom, dowodom, które skanujemy wielofunkcyjną komórą bohatera i flashbackom, zastępującym tutaj zwyczajną chronologię zadań.

Szkoda tylko, że sporo ze wskazówek ma postać olbrzymich bloków tekstu. Między innymi to w właśnie przez nie suspens notuje wspomniane spadki. Nadspodziewanie często musiałem zatrzymywać się przy wycinku prasowym albo innej notatce.

Trudno powiedzieć, na ile w wersji ostatecznej będzie można przymknąć oko na lekturę tych tekstów i potraktować je jako sekrety bądź ciekawostki. Na tę chwilę wydaje się, że studiowanie każdej znalezionej wskazówki, nawet najgęściej zapisanej, jest istotne dla pełnego zrozumienia opowiadanej w Get Even historii.

Co ciekawe, ona sama – jak zapewniają twórcy – nie jest raz wykutym przez nich monolitem, ale zmienia się wraz z podejmowanymi przez nas decyzjami. I rzeczywiście, czasami czułem na barkach konsekwencje własnych działań. Czy słusznie uwolniłem szaleńca, który przekonywał, że nim nie jest? Wyrżnąłem ochroniarzy w budynku, ale w imię czego i jak to wpłynie na dalszy bieg wydarzeń?

Te dylematy to zdecydowanie najmocniejsza strona Get Even. Gromadzenie dowodów i zbieranie w całość rozrzuconych elementów opowieści też daje satysfakcję, która nie jest tak prosta, jak bezmyślne faszerowanie wrogów ołowiem, ale bywa równie nagradzająca. Pod jednym warunkiem – trzeba włożyć w tę rozgrywkę sporo energii i w stu procentach się w nią zaangażować. 

Get Even - ściana z dowodami

Izolatki i hale

Jedno słowo – fotogrameria. Muszę o tym wspomnieć, bo jeśli chodzi o oprawę wizualną, ta technika skanowania realnie istniejących obiektów, stała się znakiem rozpoznawczym Get Even.

Jak to wypada w praktyce?  Graficznie gra prezentuje się naprawdę nieźle, ale stare rudery koniec końców wyglądają jak... stare rudery. Niby tego można było się spodziewać, ale i tak był we mnie jakiś rodzaj rozczarowania, kiedy zobaczyłem to na własne oczy.

Prawdę mówiąc, gdybym nie wiedział, że w grę wchodzi fotogrameria pewnie nie zauważyłbym, że odwiedzane przeze mnie lokacje różnią się w znaczący sposób od tych, jakie znamy z konkurencyjnych tytułów, nie korzystających z tej techniki.

Get Even - grafika stworzona przy pomocy fotogrametrii

Oczywiście, widziałem zaledwie fragment scenografii, którą będzie oferowała pełna wersja Get Even. Być może pojawi się jeszcze coś, co odmieni moje zdanie. Na tę chwilę mogę jednak powiedzieć jednoznacznie, że oprawa graficzna nie rzuciła mnie na kolana. Mimo że niczego jej nie brakuje.

Co innego dźwięk! Zanim jeszcze zacząłem się rozglądać za śladami fotogramerii zostałem pochwycony w symfonię ciężkiej industrialnej muzyki, z którą kontrastowały delikatne odgłosy otoczenia. Ta przyjemna dla ucha kakofonia zarówno budowała mroczny, pełen napięcia nastrój, jak i skutecznie rozbudzała wyobraźnię.

Krótko mówiąc – fotogrameria schodzi na dalszy plan w zestawieniu z Auro-3D, czyli technologią wykorzystaną do stworzenia klimatycznej oprawy audio psychologicznie pogmatwanej produkcji The Farm 51.

Get Even - strzelanie jednym z elementów mechaniki gry

Zza rogu

Charakterystyczną bronią Get Even jest składany karabin, który strzela „z zakrętem”. Brzmi to jak gadżet ze slapstikowej komedii, ale w akcji sprawdza się bardzo ciekawie, bo oto możemy likwidować wrogów zza rogu, korzystając dodatkowo z wbudowanego w smartfona głównego bohatera celownika z termowizją.

Jednocześnie jest to świetna metafora dla odważnego projektu gliwickiego studia. Nic tu nie jest proste, wszystko pokręcone, zza rogu, nieoczywiste i wymyślne. Get Even nie pruje prostą serią przed siebie, jak cała reszta, ale ambitnie celuje pod kątem, tam, gdzie nie sięga wzrok i pomysłowość konkurentów. 

Godne podziwu! Oby tylko twórcy z The Farm 51 nie przesadzili z kreatywnymi wygibasami i nie palnęli sobie przypadkiem w stopę.

Ocena wstępna:

  • ciężki nastrój psychologicznego thrillera
  • ciekawe połączenie elementów horroru, przygodówki, skradanki i strzelaniny FPS
  • klimatyczne lokacje
  • wciągająca i oryginalnie przedstawiana fabuła
  • śmiała próba stawienia gracza przed moralnymi dylematami
  • nieliniowość
  • fenomenalna oprawa dźwiękowa
     
  • ciężki nastrój dla niektórych może być za ciężki
  • olbrzymie bloki tekstu czasami nadmiernie spowalniają akcję
  • nie każdemu przypadnie do gustu chaotyczna narracja

80%