Gry

Wszystkie kobiety Linka

przeczytasz w 4 min.

Między patelnią a koniem

W The Legend of Zelda: Breath of the Wild fizyka ima się zresztą nie tylko głównego bohatera, ale także prowiantu. Wiedzieliście, że można zamrozić kawał mięsa rzucając go na skutą lodem ziemię, usmażyć to i owo na wulkanicznej glebie albo wybuchającą strzałą zamienić zwierza w przepyszną pieczeń? No dobra, ale zadajmy sobie fundamentalne pytanie: do czego Link używa jedzenia? Do eksperymentowania.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - gotowanie

Wrzucamy mniej lub bardziej losowo dobrane składniki na patelnię i pichcimy wzmacniającą nasze statystyki strawę. Eksperymenty – dobre sobie! Jak gdyby pełna przygód odyseja była do tego odpowiednim miejscem. Za to Geralt uważał na lekcjach chemii w Kaer Morhen i zawsze dokładnie wie, jaki eliksir uzyska z połączenia takich a takich elementów.

Nie musi też zniżać się do łapania ryb na przynętę (ciekawostka: wrzucenie do wody jedzenia w The Legend of Zelda: Breath of the Wild wabi wodną faunę), ani łazić po drzewach, żeby zebrać parę jabłek. Starczy mu narwać ziółek, ewentualnie zakupić prowiant u karczmarza. Nigdy też się nie zdarzy, żeby Płotka zjadła którąś ze zdobyczy, a znowuż Link musi chronić co nazbierał, żeby jego wierzchowiec tego nie schrupał.

Czasem wprawdzie jest to przydatne, bo w ten sposób można zaskarbić sobie sympatię wierzchowców w The Legend of Zelda: Breath of the Wild, z których zresztą każdy charakteryzuje się specyficznymi dla siebie cechami. Przydatne... Ale Linkowi, bo Geralt nie musi kumplować się z końmi – on ma swoją wierną Płotkę.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - Link na koniu

A Płotka jest jaka jest. Trochę krnąbrna, ale za to na każde gwizdnięcie gotowa zmaterializować się w najbliższej okolicy – nawet na bezludnej wyspie. I co z tego, że to nierealistyczne? A może to kolejny argument za tym, że świat Linka jest bogatszy w możliwości i bliższy naszemu? Geralt drwi sobie z takiego gadania, popijając eliksiry i czekając na teleportującą się Płotkę.

Wiedźmin 3: Dziki Gon - Płotka

Jestem z Rivii, Geralt z Rivii

Powiedzmy sobie szczerze, że i obyciem w świecie nasz wiedźmin bije na głowę małego mruka od Nintendo. Słyszy się zewsząd, że The Legend of Zelda: Breath of the Wild to niezwykła przygoda samotnika, który błądzi po malowniczych krainach odkrywając ich tajemnice i robi wszystko, aby pomóc swojej odwiecznej miłości – tytułowej Zeldzie.

My to widzimy inaczej! Link faktycznie nie wie, dokąd zmierza i niektórzy przekuwają to na plus The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Nie ma prowadzenia za rączkę, jest za to mnóstwo zagadek, które odkrywa się samodzielnie eksplorując niezbadane tereny. Dobra, dobra!

Legend of Zelda: Breath of the Wild - miecz w kamieniu

Nie usprawiedliwiajmy nieudolności Linka i lepiej zestawmy ją z zaradnością Geralta. A ten ostatni wie dobrze, jak działa otaczający go świat. Tu coś zarobi, tam przehandluje, tego oszuka, tamtego wyratuje, jedno zlecenie, drugie, robota pali się w rękach, a w międzyczasie ugra się parę groszy na Gwincie... A nawet jak już nie wiadomo kompletnie dokąd się udać, to zawsze można skorzystać z wiedźmińskich zmysłów lub tego magicznego GPS-a, który wyrysuje na mini-mapie ścieżkę do najbliższego celu.

Że co? Że właśnie w tym urok The Legend of Zelda: Breath of the Wild, że kroczymy nieprzetartym dotąd szlakiem, że to od nas zależy czy do celu dojdziemy tą czy inną ścieżką, czy wdrapiemy się do niego po skałach, czy dopłyniemy łódką, czy poszybujemy lotnią... Ha! Wszystko to zasłona dymna, która maskuje tylko wstydliwy fakt, że dziwaczny „tablet” Linka nie posiada takiej świetnej „apki”, jak geraltowy GPS.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - zimowa kraina

Poza tym należy się zastanowić, dokąd tak naprawdę życie prowadzi skrzatowatego Linka? A raczej – do kogo? Chodzi w tej przygodzie przecież o Zeldę. Baśniową, niedostępną Zeldę. Taka romantyczna opowieść może wzruszać, ale u nas budzi ona jedynie politowanie. Na miejscu Linka należałoby raczej dać sobie spokój z panną, która od dekad wodzi biedaka za nos i nie zapowiada się, żeby kiedykolwiek wpuściła go pod pierzynę.

A jak to wygląda u Geralta? Samcza nonszalancja i festiwal jurności w jednym! Czy to Novigrad, czy Skellige, czy zapierające dech w piersiach Touissant – wszędzie czeka na naszego Białego Wilka co najmniej tuzin chętnych dziewcząt. Chyba tylko Bond albo porucznik Borewicz mogliby się pochwalić równie dużym powodzeniem u dam.

Baśń baśnią, magiczny nastrój magicznym nastrojem, ale w temacie forsy, kobiet i sprytu Geralt znowu wygrywa. Szach mat, panie Link!

Wiedźmin 3 - Triss

Ten świat jest za mały dla nich dwóch

Przykłady na wyższość Geralta nad jego konusowatym rywalem od Nintendo można by mnożyć w nieskończoność. Wspomniałoby się jeszcze o tym, że kiedy Link wydłubuje strzały z pniaka, za którym chował się przed goblińskim ostrzałem, wiedźmin sięga do plecaka, w którym ma nieograniczoną liczbę bełtów do kuszy.

Znowuż, kiedy w The Legend of Zelda: Breath of the Wild trzeba zrąbać drzewo, aby przeprawić się po nim na drugą stronę rzeki, w Wiedźminie starczy przejechać po odpowiednio umiejscowionym przez programistów mostku.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - ścinanie drzewa

Mówcie, ile chcecie, że każdy z przytoczonych przez nas argumentów, to potwierdzenie tego, jak ciekawie i niesztampowo zaprojektowano świat Linka. Powtarzajcie to w kółko, a nas i tak nic nie przekona, że „czarne jest czarne, a białe jest białe”. Geralt sercu bliższy i basta!

Teraz wybaczcie, ale udamy się do cienia, żeby tam trochę ochłonąć, bo wakacyjny skwar chyba rzeczywiście trochę za bardzo przygrzał nam łepetyny. A kiedy już minie nam ta letnia gorączka, zasiądziemy ponownie do The Legend of Zelda: Breath of the Wild, bo to growe arcydzieło. Podobnie zresztą jak Wiedźmin 3: Dziki Gon, choć obu tytułów nie sposób porównywać, nawet jeśli sparzone słońcem głowy same się do tego rwą.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - odlot na liściu

Maciej Piotrowski3 powody, dla których w Legend of Zelda: Breath of the Wild lepiej grać na WiiU niż na Nintnedo Switch
Maciej Piotrowski

W tym przypadku też można się śmiać, że próbujemy porównywać grę ze starszej, gorszej (ponoć) konsoli Nintendo z jej wersją na hybrydowego Switcha. No ale skoro w sieci znaleźć można takich porównań całe pęczki to czemu i my nie moglibyśmy spojrzeć na ten jakże życiowy dylemat nieco bardziej krytycznym okiem. Oto 3 powody, dla których WiiU jest lepszą platformą do grania w najnowszą odsłonę Legends of Zelda: Breath of the Wild.

Po pierwsze - grając w domu nie ma obaw, że jakiś dres się do nas przyczepi, poczęstuje nas piąchopirynką, po czym nie niepokojony oddali się z naszym Switchem pod pachą. I to byłoby na tyle jeśli chodzi o zabawę z nowym Linkiem.

Po drugie – Zeldy na WiiU nie weźmiemy ze sobą „na dłuższe posiedzenie”. Bo i po co ryzykować uszkodzenie konsolki. Zresztą producent i to przewidział ograniczając (dla naszego dobra, oczywiście) zasięg tabletowego kontrolera do absolutnego minimum.

Po trzecie – kupowanie Switcha dla jednej gry? Pffff, na WiiU jest ich od groma. 

No dobra, już dobra, koniec żartów. Prawda jest taka, że po którąkolwiek wersje Legend of Zelda: Breath of the Wild sięgnięcie będzie to jedna z najlepszych przygód w Waszym życiu. Ta gra jest rzeczywiście tak dobra i nie sprawdzić jej samemu byłoby wielkim grzechem.

Legend of Zelda: Breath of the Wild - beczka

Komentarze

13
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    colets_pl
    6
    Właśnie przechodzę Zeldę, mam trochę poniżej 100h na liczniku. Kupiłem Switcha tylko dla niej i było warto. Wiedźmina 3 mam zaliczonego ze wszystkimi dodatkami. Nie sposób porównywać tych dwóch gier, ale to jednak Wiedźmin wygrywa w moim rankingu, głównie ze względu na fabułę. Jasne - Zeldy długo jeszcze nie pobije żadna gra pod względem mechaniki, gameplay'u, wielkości świata. Ale za 10 lat raczej będę wspominał zapadające w pamięć przygody Geralta, niż wachlowanie liściem w Zeldzie.

    Dobre jest to, że obie te gry są na tyle dobre, ze na pewno odcisną swoje piętno na całym gatunku i przyszłe gry RPG będą czerpać garściami z dobrych rozwiazań, które znajdują się w obu tytułach. A to wyjdzie nam graczom tylko na dobre...
    • avatar
      wanakamura
      3
      Pierwszy dobry art. od dłuugiego czasu. Aż się przypominają czasy Gamblera.
      Nie dajcie się oszukać zgredom którzy nie zrozumieli.
      Congratz
      • avatar
        3ndriu
        1
        Jeszcze na podium RPG z otwartym światem znajduje się skyrim, ale nie będę ustawiał miejsc. Wszystkie te produkcje są świetne (ale modów do zeldy będzie mi brakować, PC Master Race).
        • avatar
          Radical
          1
          Pyknięte mam obydwie gry (tak, kupiłem switcha tylko dla zeldy :D). Obydwie są rewelacyjne tyle że ciężko je porównać. Wiedźmin stoi fabułą, klimatem i przyzwoitą mechaniką, a w zeldzie praktycznie nie ma fabuły ale za to mechanika, otwartość świata i dowolność w doborze sposobów pokonywania przeciwności jest nie z tej ziemi.
          • avatar
            marcin_kg
            0
            Tytuł artykułu wymiata.




            W gimnazjum.
            • avatar
              vide cui fidas
              -1
              Za dużo alko. Panowie...
              • avatar
                Poxii
                -1
                Artykułu nie czytałem bo Zelda to nie moja bajka ale tytuł artykułu ... klasa premium :D, naprawdę poprawił mi dzisiaj humor. Pewnie dlatego, że myślę podobnie? :P
                • avatar
                  Kwarkon
                  -2
                  Zelda ma jedną poważną wadę: jest to gra stworzona do promowania platformy.
                  Tak więc nie pograsz sobie na PC/PS4/Xbox.
                  • avatar
                    Akatzuky
                    -12
                    Dark Souls rozwala obydwa te gnioty
                    • avatar
                      Blitz007
                      0
                      Jestem wielkim fanem całej serii Wiedźmin, a głównie W3 (blisko pół tysiąca godzin mówi samo przez siebie). Gra jest po prostu cudowna. Nie grałem (jeszcze mam nadziej) w Zeldę, ale z tego co mogłem usłyszeć/zobaczyć to też świetna gra. Wydaje mi się, że nie da się jasno określić, która z nich jest lepsza (kto lepszy, Courtois, czy De Gea?), obie są świetne, pod jednym względem wygrywa jedna produkcja, pod innym druga. Co jednak samego artykułu się tyczy, to chyba na prawdę warto zawitać do cienia, bo wszystkie przytoczone argumenty (no może oprócz ostatniego) w mojej opinii przemawiają na korzyść Zeldy, a nie Wieśka.