Little Nightmares – jedną nogą w koszmarze
Gry

Little Nightmares – jedną nogą w koszmarze

przeczytasz w 4 min.

Można pomyśleć, że małe koszmarki są mniej przerażające od tych dużych, ale to, co zobaczyliśmy w próbce Little Nightmares będzie nam się śniło po nocach.

Ocena benchmark.pl
  • 4,6/5
Plusy

- surrealistyczny klimat pełen grozy,; - nastrojowa ścieżka dźwiękowa,; - ciekawa oprawa wizualna,; - niesamowite lokacje,; - uczucie bezsilności w konfrontacji z przeciwnikami i satysfakcja z ich przechytrzenia - zaskakujące zagadki,; - akcje przyspieszające bicie serca,; - zaskakujące zakończenie.

Minusy

- niekiedy kłopotliwa perspektywa i udziwnione sterowanie sprawiają problemy,; - przygoda na jeden-dwa wieczory.

Little Nightmares wywołuje duchy dzieciństwa

Mówi się, że pierwsze lata naszego życia to czysta sielanka. Wiadomo jednak, że każdy medal ma dwie strony. Rewersem tej dziecięcej beztroski są potwory wyłażące spod łóżka i inne nieracjonalne lęki. To właśnie z nich garściami czerpie platformówka Little Nightmares, która klimatem i poziomem trudności zagadek może śmiało rywalizować z Limbo czy Inside.

Miałem okazję zagrać w nowy tytuł Tarsier Studios w jego wersji na PlayStation 4. Podczas rozgrywki nie raz chciałem, żeby przygnębiająca odyseja malucha w żółtym płaszczyku już się zakończyła, ale kiedy naprawdę dotarłem do finału udostępnionego fragmentu paradoksalnie żałowałem, że nie mogę zobaczyć więcej.

Ręce i cała reszta

Z ciemności wyłaniają się długie łapy. Pełzną w moją stronę, drepcząc paluchami po skrzypiącym parkiecie. Uciekać, nie uciekać? Którędy, jak? Po dywaniku, który wygłuszy moje kroki? Spróbować wskoczyć na jakiś karton? A może lecieć na łeb na szyję ciemnym korytarzem i w ostatniej chwili schować się za rurą od kanalizacji?

Ten nastrój osaczenia często towarzyszył mi w Little Nightmares. Często, choć nie zawsze. Zdarzają się także bardziej „relaksujące” (choć nie jest to może najodpowiedniejsze słowo w tym kontekście) sekwencje, podczas których nie musiałem uciekać przed żadną zdeformowaną poczwarą, a zwyczajnie skakałem sobie po ogromnych półkach biblioteczki lub przesuwałem ten czy inny przedmiot, żeby rozwiązać przestrzenną łamigłówkę.

Little Nightmares - przestrzenna łamigłówka

Trzeba jednak przyznać, że nastrój przerażenia, doprawiony kopiastą łychą bezradności, udał się twórcom Little Nightmares wzorowo! Cały mroczny świat, po którym błądziłem, zdawał się przerastać tak główną bohaterkę, jak i mnie samego. Wszystko przybierało tu nadnaturalne rozmiary – od półek na książki po klucze do drzwi.

Jest w tym coś z „Alicji w krainie czarów” pociągniętej czarną farbą albo filmu „Miasto zaginionych dzieci”. Nie znalazłem tu tanich chwytów z horrorów klasy B opartych na tandetnym schemacie: wyskakuje z szafy zmora, a muzyka wali po bębenkach.

Zamiast tego Little Nightmares jest równomiernie oblane gęstym sosem grozy, na który składa się tak misternie przemyślana ścieżka dźwiękowa, jak i surrealistyczne, a czasami wręcz groteskowe, lokacje. A w tej mrożącej krew w żyłach atmosferze pływa smakowite danie główne, którym są, wspomniane już, zagadki.

Little Nightmares - budowanie atmosfery

Kruche ciałko, tęgi łeb

W platformówkach dla dzieci zwykle wyzwania zręcznościowe grają pierwsze skrzypce. Ten sam gatunek przerobiony na potrzeby dojrzalszych odbiorców odsuwa je na dalszy plan, koncentrując się zamiast tego na logicznych łamigłówkach.

Nie inaczej jest w Little Nightmares. Czasami wprawdzie trafiła się sekwencja, w której zmuszony byłem wykazać się biegłością palców, ale z rzadka i na pewno nie jest to ten rodzaj manualnej gimnastyki, co, dajmy na to, w God of War. O, nie, raz po raz trzeba gdzieś podbiec, wyminąć przeciwnika, ale to sytuacje sporadyczne.

No, dobrze, skoro więc główny akcent położono na zagadki, to jakie one są? Chciałbym powiedzieć tylko „ciekawe”, żeby zbyt wiele nie zdradzać z jakże wciągającej rozgrywki Little Nightmares, ale to tak niewiele znaczy, że czuję się zmuszony dopowiedzieć do tego trochę więcej.

Z grubsza rzecz ujmując, zagwozdki, jakie napotkałem w udostępnionym mi fragmencie rozgrywki, można wrzucić do dwóch szufladek. Pierwsza z nich to łamigłówki przestrzenne, w których stawką jest znalezienie dalszej drogi przez ponury świat Little Nightmares. Tu coś przepchnąć, tam się wspiąć, wskoczyć, przeskoczyć, znaleźć klucz... I tak dalej. 

Niestety, po pewnym czasie ten rodzaj zagadek przestał mnie zaskakiwać i z łatwością rozpoznawałem wykorzystywane przez twórców schematy. Trzeba jednak podkreślić, że to dotyczy tylko niewielkiego fragmentu, jaki miałem okazję widzieć, a więc w pełnej wersji gry możemy znaleźć większą różnorodność.

Little Nightmares - wspinanie się na meble

Drugi rodzaj wyzwań to omijanie przeciwników (a raczej jednego przeciwnika, którym w pokazowym etapie był długoręki ślepiec). Trzeba trochę pogłówkować, żeby wstrzelić się w odpowiedni moment, kiedy paskud kieruje swój czuły nochal z dala od głównej bohaterki, ewentualnie obrać taką trasę, która znajdzie się poza zasięgiem jego wielgachnych łap.

Tutaj też pojawiają się elementy zręcznościowe. I chociaż po pewnym czasie one także stawały się dla mnie coraz prostsze, trudno mówić o takiej schematyczności, jak w przypadku zagadek polegających na przepychaniu różnych elementów, bądź znajdowaniu drogi w świecie olbrzymich mebli.

Czasem jednak spotkałem na swojej drodze tę czy inną perełkę, która wymykała się powyższej klasyfikacji i to właśnie takie momenty są najmocniejszą stroną Little Nightmares. Wydaje się, że kiedy już wszystkie karty są już na stole, a wtedy twórcy wyciągają z rękawa zaskakującego asa. Mam nadzieję, że w ostatecznej wersji platformówkowego horroru będą to robić jak najczęściej.   

Nie zamawiamy budzenia

Twórcy Little Nightmares postawili przed sobą karkołomne zadanie przeniesienia graczy w świat dziecięcych koszmarów. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że może im się to udać. Zwłaszcza, że surrealistyczny świat ich produkcji potrafi wciągnąć bez reszty.

Można też wnioskować (choć na tę chwilę to tylko domysły), że fabuła zostanie opakowana w mało przejrzystą formułę, która raczej każe nam szukać opowieści w znajdowanych po drodze przedmiotach, aniżeli będzie ją wykładać prosto z mostu. To też ma swój urok, choć nie każdy w nim zasmakuje.

Do tego dochodzi jeszcze ciekawa (dwu-i-pół-wymiarowa, że posłużę się tym modnym ostatnio określeniem) grafika, która wespół z testującym szare komórki gracza światem, tworzy rozgrywkę, od której trudno się oderwać.

No, właśnie, trudno, a nawet bardzo trudno. W każdym razie we mnie pozostał ogromny niedosyt, kiedy ogłoszono koniec prezentacji i taktownie wyproszono mnie z sali. Niby Little Nightmares to przeniesiony na ekran koszmar, ale taki, z którego nie miałem ochoty się wybudzić i chętnie poznam jego pointę 28 kwietnia, kiedy gra trafi na sklepowe półki.

Little Nightmares - uwięzieni w klatce

Maciej PiotrowskiOkiem Gamingowego Menela
Maciej Piotrowski

Jeśli miałbym krótko podsumować ten niewielki udostępniony mi fragment Little Nightmares powiedziałbym chyba tylko „WOW!”. Gra zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Po raz kolejny okazuje się bowiem, że nie trzeba do tego ani fotorealistycznej grafiki ani rozbudowanej fabuły ani tym bardziej pierdyliarda opcji służących do personalizacji prowadzonego bohatera. Little Nightmares wystarczył żółty płaszczyk przeciwdeszczowy, zabawa światłem i cieniem oraz oprawa dźwiękowa potrafiąca postawić włosy dęba, nawet w tych miejscach, o których nie miałeś pojęcia. Klimat nie sączy się tu z telewizora, ale wylewa hektolitrami. I nie ma co sugerować się zwiastunami – owszem, gra potrafi przerazić, ale robi to nie poprzez wyskakujące z szafy potworności, a powolne podsycanie atmosfery. Akcja z ucieczką przed pająkowatym ślepcem jest tego najlepszym dowodem. Już czuje, że Little Nightmares spróbuje prześcignąć klimatem doskonałe Inside. Gnany ciekawością sam chętnie jeszcze raz pomogę dziewczynce w żółtej pelerynie przyciągnąć krzesło do drzwi, wspiąć się na nie i nacisnąć klamkę, by sprawdzić co będzie dalej… Moja wstępna ocena: 4,8/5

Ocena wstępna:

  • surrealistyczny klimat pełen grozy
  • nastrojowa ścieżka dźwiękowa
  • ciekawa oprawa wizualna
  • niesamowite lokacje
  • uczucie bezsilności w konfrontacji z przeciwnikami i satysfakcja z ich przechytrzenia
  • zaskakujące zagadki...
     
  • ...które czasami bywają trochę mniej zaskakujące, kiedy są odbijane z poznanej już przez gracza matrycy

94%

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!