Lustrzanki

Przesiadka z APS-C? O czym trzeba pamiętać

przeczytasz w 3 min.

Problem z ogniskową i kątem widzenia

Przesiadka na pełnoklatkowy aparat oznacza na pewno jedno: na zdjęciu otrzymamy kąt widzenia adekwatny do ogniskowej obiektywu. Obiektyw 24-105 mm zamocowany do lustrzanki Canon EOS 6D da dokładnie takie pole widzenia, jakie wynika z ogniskowych. Przy 24 mm można zarejestrować naprawdę wiele z otoczenia, przy czym zniekształcenia geometrii nie dają się tak we znaki jak w przypadku aparatu APS-C z obiektywem o ekwiwalencie 24mm, gdzie rzeczywista ogniskowa wynosi ok. 16 mm.

Zdjęcie z aparatu EOS 6D

Zdjęcie z aparatu EOS 7D
Fotografie wykonane z ogniskową 24 mm – zdjęcie u góry pochodzi z pełnoklatkowego EOSa 6D, a poniżej z aparatu 7D z matrycą APS-C.

APSC vs FF

Dołączając obiektyw 24-105mm do lustrzanki z matrycą APS-C uzyskamy pole widzenia jak przy ogniskowych 38,4-168 mm (Canon) lub 36-157,5 mm (Nikon, Sony, Pentax). A więc w kadrze uchwycimy znacznie mniej otoczenia, za to możemy mieć lepsze "tele". Z czego to wynika? Tradycyjny obiektyw skonstruowany jest w taki sposób, aby obraz był skupiany na całej powierzchni pełnoklatkowej matrycy. Ponieważ matryce APS-C mają przekątne 1,6 (Canon) lub 1,5 (Nikon, Sony, Pentax) raza mniejsze, na ich powierzchniach „załapuje się” tylko cześć kadru. Dokładnie tyle ile wynika z ogniskowej obiektywu pomnożonej przez te wartości (1,6 lub 1,5). Na rynku dostępne są wprawdzie obiektywy dedykowane lustrzankom niepełnoklatkowym, które skupiają obraz w granicach matrycy APS-C. Jednak ich ogniskowe także należy mnożyć przez tzw. „crop”, aby uzyskać informacje o rzeczywistym polu widzenia. W takim razie, po co specjalne obiektywy? Konstrukcje te są z reguły tańsze i lżejsze, a do dyspozycji możemy mieć szerszy kąt widzenia niż w przypadku obiektywów pełnoklatkowych i teoretycznie lepsze parametry optyki (niestety, producenci nieczęsto odwołują się do tych korzyści).

Obiektyw EF-S

Obiektywy Canon z oznaczeniem EF-S przeznaczone są do lustrzanek APS-C. W przypadku aparatów Nikona obiektywy oznaczane są symbolem DX.

Jaki wniosek możemy wysnuć z powyższego? Pełnoklatkowy aparat z pewnością bardziej zadowoli użytkownika, który potrzebuje dobrego szerokiego kąta. Z kolei użytkownik lustrzanki APS-C, który preferuje długie ogniskowe i wykorzystuje aparat do robienia zbliżeń, będzie zachwycony, mogąc mieć do dyspozycji większe tele, niż wynika to z ogniskowej obiektywu. Oczywiście fotografię z pełnoklatkowej lustrzanki możemy również wykadrować i otrzymać ten sam efekt zbliżenia. W drugą stronę to już nie działa - trudno nam będzie aparatem APS-C otrzymać tak fantastyczny szeroki kąt, jak przy pełnej klatce. Dodatkowe konwertery poszerzające pole widzenia tylko pogorszą jakość obrazu.

FF vs APS-C
Z lustrzanką APS-C możemy zyskać większe tele.

Zniekształcenia i wady

Praktycznie żaden obiektyw nie jest pozbawiony mniejszych lub większych wad. Najlepsze własności optyczne ma centralna część soczewki, a im bliżej brzegu, tym gorsza jakość. W przypadku pełnoklatkowej matrycy rejestrowane światło pochodzi z reguły z całej powierzchni soczewki (a raczej układu soczewek). W efekcie otrzymujemy fotografię, która na brzegach wygląda zwykle gorzej niż w centrum - obraz może być nieco rozmazany, mieć aberracje (kolorowe otoczki dookoła kontrastowych krawędzi) czy winietowanie (przyciemnione krawędzie spowodowane brzegiem obiektywu lub dołączonych akcesoriów). To ciemna strona pełnoklatkowej fotografii.

Winietowanie
W przypadku pełnoklatkowej fotografii ujawniają się wszystkie wady obiektywu – tutaj widoczne winietowanie w narożnikach kadru.

W przypadku APS-C i pełnoklatkowego obiektywu zdjęcie stanowi wycinek kadru (o czym wspominaliśmy wcześniej), a zatem otrzymujemy to, co najlepsze z danego obiektywu. Stosując jednak obiektyw dedykowany dla APS-C już tak różowo nie jest. Nie ominą nas wady optyczne charakterystyczne dla danego szkła.

A co ze stosowaniem obiektywów typu „DX” do aparatów pełnoklatkowych? Można, ale… na zdjęciach zobaczymy ogromną ciemną winietę, bo optyka dedykowana do formatu APS-C skupia światło na mniejszej powierzchni. Reszta matrycy jest „marnowana”. Niektóre pełnoklatkowe lustrzanki (np. Nikon D800) mogą jednak pracować w trybie DX, co oznacza, że obraz jest odpowiednio wykadrowany. Nie każda lustrzanka FF współpracuje z każdym obiektywem APS-C. Obiektywu EF-S Canona nie podłączymy do modelu 6D oraz innych pełnoklatkowych EOS-ów, bo ma inne mocowanie (wyjątki stanowią niektóre szkła firm trzecich). I tu przechodzimy do kolejnej kwestii – kosztów.

Kosztowna wymiana szklarni

Aparaty pełnoklatkowe są sporo droższe od modeli APS-C. Drogie są również dobre pełnoklatkowe obiektywy. Tanie niestety pokazują ogrom wad, o czym wspominaliśmy wcześniej. Jeśli chcemy się przesiąść na pełną klatkę, a posiadamy lustrzankę APS-C i komplet obiektywów dedykowanych dla tego formatu, czeka nas nie tylko zakup nowego korpusu, ale także pełnoklatkowych obiektywów. Jeśli już mamy taki obiektyw, może się okazać, że choć z naszą starą lustrzanką sprawdzał się on znakomicie (wady były „wycinane”), na pełnej klatce nas zawiedzie, a obraz będzie wyglądał gorzej niż z mniej profesjonalnej puszki. Musimy to wziąć pod uwagę, planując przesiadkę na wymarzony Full Frame.

W ofercie Canona mamy jednak sporo obiektywów pełnoklatkowych do wyboru, możemy też pokusić się o zakup szkła producentów niezależnych (jak Sigma czy Tamron). Co więcej, EOS-a 6D możemy kupić w zestawie z obiektywem Canon EF 24-105mm f/4L IS USM, który może być naszym jedynym obiektywem - nie musimy od razu inwestować w kolejne. Zakres ogniskowych tego szkła pozwala wykorzystywać je w bardzo różnorodnych sytuacjach, a jakość optyki jest całkiem zadowalająca (o czym przekonacie się niedługo z recenzji aparatu Canon EOS 6D i obiektywu EF 24-105mm f/4L IS USM). Możemy pokusić się o stwierdzenie, że ten jeden obiektyw na początek wystarczy nawet do wymagającej fotografii portretowej.

Portret
Portret wykonany z przysłoną f/4 (ogniskowa 105 mm) – w przypadku pełnoklatkowej fotografii nie musimy się martwić brakiem jasnych szkieł, bo płytką głębię ostrości uzyskamy nawet przy bardziej domkniętej przysłonie.

W przypadku pełnej klatki nie musimy od razu polować na bardzo jasne obiektywy. Dlaczego? Pełnoklatkowy aparat zapewni nam płytką głębię ostrości i piękne rozmycia nawet przy f/4.0 (dlaczego tak się dzieje, przeczytajcie dalej). Dodatkowo dobra praca na wysokim ISO pozwoli nam przynajmniej na początek zapomnieć o kosztownych jasnych szkłach. Oczywiście warto pamiętać, że jakość obrazu przy maksymalnie otwartej przysłonie nieco spada. I to jest powód, dla którego warto jednak mieć jasne szkło – przymknięcie przysłony polepszy jakość obrazu, a nie stracimy zalet płytkiej głębi ostrości.