• benchmark.pl
  • Gry
  • Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution – Rewolucja?
Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution – Rewolucja?
Gry

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution – Rewolucja?

przeczytasz w 4 min.

Raczej jej brak. A jednak nowa bijatyka z Naruto przynosi ze sobą bardzo potrzebny serii, zdrowy powiew świeżości. Ale postronnych i tak do siebie nie przekona.

Ocena benchmark.pl
  • 3,8/5
Plusy

Kinowa polonizacja na wysokim poziomie; Światowy Turniej Ninja; ponad 100 dostępnych postaci; Kilka drobnych nowości w systemie walki; Tryb fabularny z 50 minutami świetnych animacji

Minusy

Koniec końców to ciągle ten sam, odgrzewany kotlet – nawet jeśli twórcy odgrzewają go po mistrzowsku; kilka wariacji tych samych postaci trudno jest uznać mi za „nowych wojowników”;

Jeśli manga i anime, czy też gry z udziałem odzianego w pomarańczowy kombinezon ninja są Ci zupełnie obce, może lepiej w tym miejscu skończ już czytać. Po kiego grzyba masz ładować się w recenzję czegoś, co jak dotąd skutecznie omijałeś szerokim łukiem i co przez te wszystkie lata z powodzeniem nie trafiało w Twoje gusta. Ja to w pełni rozumiem. Jeśli jednak przypadkiem zaplątałeś się jakoś w linkach i wylądowałeś na tym kawałku Internetu, pamiętaj jedno – Ultimate Ninja Storm Revolution to wciąż świetna bijatyka. Co prawda jej starania by zaprosić Cię do zabawy będą równie intensywne jak i Twoje zainteresowanie tym uniwersum, ale cóż począć. Do wszystkich pozostałych odbiorców, a więc potencjalnych i faktycznych fanów Naruto mówię zaś: witajcie w raju.

naruto - screen z gry

Rasengan!

Trzecia część serii Ultimate Ninja Storm była dla mnie niczym potężny plaskacz w twarz. Bardziej na dorobku tasiemcowej opowieści o wojownikach z Konoha żerować chyba się już nie dało, bo twórcy całkowicie pognali tam na skróty i zaserwowali nam nudne jak flaki z olejem, niemalże bezpośrednie przełożenie wydarzeń z kart mangi na ekrany naszych telewizorów (no dobra, była jeszcze Czwarta Światowa Wojna Shinobi, ale zanim dotarłem do tego elementu, zasnąłem 3 razy). Z utęsknieniem zerkałem więc na poprzednie części, w których to bez krępacji śmigaliśmy Naruto po wspomnianej osadzie, z widokiem zza pleców przemierzając jej otwartą strukturę i wypełniając przeróżne zadania. Bardzo liczyłem na powrót takiej formy rozgrywki, jednocześnie trzymając kciuki za zręczny sposób jej połączenia z ciekawym trybem fabularnym. Takim, w którym sceny walki nie są przeplatane wyłącznie przebiegnięciem z punktu A do punktu B i „przeklikiwaniem” linijek tekstu, wyrzucanych przez stojących jak kołki bohaterów.

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution

I muszę przyznać, że się doczekałem. Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution to bowiem, pod względem oferowanej zawartości, całkiem satysfakcjonująca odpowiedź na moją listę oczekiwań względem kolejnej odsłony serii. Tryb fabularny koncentruje się tu na kilku historiach, ukazując nam proces powstawania niesławnego Akatsuki, rzucając nieco światła na innych członków klanu Uchiha poza Sasuke czy opowiadając co nieco o matce Naruto. Całość zaś prezentuje się tu mniej więcej tak, iż fabułę w Revolution głównie się ogląda. W jej skład wchodzi ponad 50 minut cudownie przygotowanych animacji, w chwilach starć „wojowników cienia” oddając nam pole do popisu i przenosząc do faktycznej walki. Bałem się, że pomysł ten nie zadziała, że wynudzę się przy tej formie na śmierć i że ogólnie rzecz ujmując, muzyka nie zagra. I pewnie by się tak stało, gdyby telenowela serwowana od lat przez Masa`ego Kishimoto aż tak bardzo mnie nie interesowała. Z przyjemnością łykałem więc to, co pojawiało się na ekranie, w kluczowych momentach przejmując dowodzenie i piorąc innych po pyskach. Mogę się jednak tylko domyślać, jak wyglądałby odbiór tej formy w wykonaniu osoby z Naurto spotykającej się po raz pierwszy. Chaos informacyjny, obce postaci i intrygi, niezrozumienie i zapewne – irytacja. I dlatego też Revolution dobitnie w tym miejscu pokazuje, iż jest produkcją kierowaną wyłącznie dla fanów, co koniec końców w sumie trudno jest uznać mu za złe.

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution

Ninpo – Kuchiyose no jutsu!

Podana w formie interaktywnego anime historia to oczywiście nie wszystko, co Ultimate Ninja Storm Revolution ma nam do zaoferowania. Poza zmaganiami w rozgrywce wieloosobowej, drugim daniem głównym jest tu tzw. Wielki Turniej Ninja. Po wybraniu interesującej nas postaci z uniwersum trafiamy na osobną wyspę, gdzie seria grupowych i drużynowych starć wyłonić ma najlepszego z najlepszych. I to właśnie tutaj nacieszyć mogłem się tak mile wspominaną eksploracją terenu i wykonywaniem zadań w świecie gry, bo dokładnie w ten sposób rozgrywka w Wielkim Turnieju zostaje nam zaserwowana. Zwiedzamy wyspę, odblokowujemy jej kolejne fragmenty biorąc udział w turnieju i podejmujemy się licznych wyzwań (od „idź i przynieść” po „pokonaj”), by lokalni shinobi zdecydowali się dołączyć do naszego zespołu. No i oddajemy się szaleństwu zakupów, w jednym z licznych sklepików obecnych na wyspie.

Co więcej, starcia w Wielkim Turnieju różnią się delikatnie w swej formie od walk w trybie fabularnym. Brak tu paska życia, a każdy z wojowników startuje z określoną liczbą kul. Sprzedawanie razów naszym oponentom (bo tych na arenie znajduje się więcej niż 1) doprowadza do „upuszczania” posiadanych przez nich „orbów”, które czym prędzej należy tu pozbierać. Kto trzymać będzie ich najwięcej z końcem rundy ten mistrz i zwycięzca, a dynamikę starć skutecznie podkręca tu fakt, iż każdy każdemu wilkiem. Jakby tego było mało, gra umożliwia także wybór jednej z trzech opcji wsparcia w trakcie walki, wykonywanego przez werbowanych przez nas w pocie czoła członków drużyny. Za ich pomocą odpalimy tutaj łączoną wersję Ostatecznego Jutsu (a więc przekozacką wizualnie i bardzo potężną technikę), zablokujemy możliwość zrobienia tego samego u wroga tworząc tzw. Pieczęć bądź aktywujemy Przebudzenie (a po naładowaniu specjalnego paska – Prawdziwe Przebudzenie), zwiększające czasowo naszą skuteczność na polu walki.


Mechaniczny Naruto to całkowicie zmyślony na potrzeby gry, ale bardzo miły dodatek w pokaźnym tłumie ponad 100 dostępnych wojowników

Kage Bunshin no jutsu!

Wprowadzenie wspomnianych zmian i nowości nie tylko w trybach rozgrywki, ale i również w samym systemie walki bardzo mnie cieszy, bo najlepiej świadczy o tym, iż odpowiedzialny za grę CyberConnect2 wyrwał się nieco ze swojego letargu i monotonii klepania wciąż tych samych schaboszczaków. Wspomniane „ficzery” bez problemu można tu bowiem aktywować i wybrać zarówno w Turnieju, jak i w trakcie kanapowych starć ze znajomymi, a listę przyjemnych nowości zamyka tu dodatkowo sieciowy klon. Ten ostatni to nic innego jak skonfigurowany i „ubrany” przez nas ninja, podróżujący po sieci i walczący za nas w grze innych, po powrocie obsypujący „złotem” i prezentami. No chyba, że przegra – wtedy zaczyna pracować dla „konkurencji”.

Na wystawioną Ultimate Ninja Storm Revolution ocenę zdecydowanie wpływ ma w tym miejscu moja odzyskana miłość dla tej serii. Trudno mi powiedzieć, czy osoby nie będące z Naruto za pan brat mają w ogóle po co do tej gry podchodzić. Niemniej jednak, w dalszym ciągu do tego odważnego ruchu zachęcam. Przy okazji staram się również trzeźwo patrzeć na fakt, że jest to już któraś tam z rzędu, niemal identyczna w swej formie gra od CyberConnect2 i prawdziwa rewolucja naprawdę by się tu powoli przydała. Dawniej wyglądająca niemal jak anime oprawa graficzna też zaczyna przejawiać oznaki zmęczenia materiału i być może najwyższa pora przenieść się już na next-gen. Czy faktycznie tak się stanie, przekonamy się już przy okazji kolejnej gry z Naruto w tytule. To, że takowa powstanie mamy bowiem jak w kieszeni, a tymczasem – wracam do Revolution. Dattebayo!

Moja ocena:
Grafika:
zadowalający plus
Dźwięk:
zadowalający plus
Grywalność:
dobry
Ogólna ocena: 
 

Komentarze

17
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    4
    ta seria wychodzi częściej niż cod
    • avatar
      Konto usunięte
      2
      Fajna bijatyka lubie naruto czytam ogladam anime/mange i bardzo sie ucieszyłem że wyszła ta gra na PC :P
      • avatar
        Dudzio993
        2
        Oglądając anime i czytając mangę śmiem stwierdzić, że Mecha Naruto powinien być nie do pokonania w grze ;)
        • avatar
          malpigwalt
          2
          Tak się walczyć powinno: http://i.imgur.com/l9KLZ.gif
          A nie te Chińskie bajki dla dzieci!
          • avatar
            krisz3
            1
            Story mode w stormie 3 było świetne, szczególnie walki z bossami
            • avatar
              Konto usunięte
              1
              "A idź pan z tą chińską bajką…"
              Autor sondy, dość dobrze podsumował mentalność Polaków na temat Japonii i japońskiej animacji :P

              Choć lubię anime, to jednak kompletnie nie trawię Naruto, Dragon Ballów itp...
              • avatar
                Konto usunięte
                0
                Fajna bijatyka lubie naruto czytam ogladam anime/mange i bardzo sie ucieszyłem że wyszła ta gra na PC :P
                • avatar
                  disign
                  0
                  Lubie Naruto czytam i oglądam, teraz warto sprawdzić tą grę :)
                  • avatar
                    morghen
                    0
                    Zmiany w systemie walki nie są zdecydowanie kosmetyczne, dodany system stunów całkowicie zmienia zarówno rozgrywkę sieciową jak i kanapowe 1v1, sam wybór między awakeningiem a ultimate juutsu także zmienia tempo rozgrywki. Teraz przed doskokiem do przeciwnika trzeba sie zastanowić kilka razy, swietnie rozwinięto system tiltów a wisienką na torcie są wielkie awakeningi (madara, pierwszy hokage, obito)
                    Dla mnie najlepsza część serii ;)
                    • avatar
                      Konto usunięte
                      0
                      Ten nagłówek to wredny żart.
                      • avatar
                        RafiXll
                        -6
                        GÓWNO....