Gry

Optymalne karty graficzne do Medal of Honor

przeczytasz w 4 min.

Gra nietypowa: ma dwa silniki graficzne. Tryb single opiera się na zmodyfikowanym Unreal Engine 3, tryb multi - na Frostbite 1.5. Rezultat? Single wygląda słabo, multi znacznie lepiej. Zobacz jak z Me

Medal of Honor

Platformy: PC, X360, PS3
Gatunek: akcja (FPS)
Tryb gry: Single/Multi
Premiera w Polsce: 15.10.2010
Demo gry: brak
Cena: ~120 zł (PC) ~180 zł (X360/PS3)
PEGI
Ograniczenia wiekowe
Wymagania

procesor: Pentium D 3.2GHz / C2D 2,4GHz / Athlon 64 X2

pamięć
: 2 GB

karta graficzna
: 256 MB (GeForce 7800 GT/ ATI X1900 lub lepsze)

dysk twardy:
10 GB

system
: XP/Vista/7

 Medal of Honor - wojna na miarę XXI wieku?

Czy warto? Gra usiłuje pokazać realistyczne doświadczenia z codzienności nowoczesnego żołnierza i wychodzi jej to całkiem nieźle. Wiele elementów przygotowano w dobry sposób, ale jest też wystarczająco dużo błędów, które zniechęcą cię do grania jeśli jesteś zagorzałym fanem strzelanin FPS. Plus: grafika w multi jest dobra, w single - taka sobie.

 Mocne strony

bardzo dynamiczne i różnorodne misje • świetne udźwiękowienie i znakomita ścieżka muzyczna • doskonały klimat

 Słabe strony

przeciętna grafika (tryb dla pojedynczego gracza) • niezbyt wciągająca fabuła • bardzo krótka kampania • chaotyczna i niewyważona rozgrywka wieloosobowa

 Średnia ocen w sieci

7,5/10 (10 recenzji wersji PC) *wg gamerankings.com

 


Zawiedzione nadzieje

 

Afganistan, czasy współczesne i konflikt znany z czołówek programów informacyjnych to znakomity materiał na grę. Do takiego wniosku doszedł koncern Electronic Arts, podejmując decyzję o wskrzeszeniu serii Medal of Honor. Sukces nowej odsłony zapewnić miało dwóch producentów – Danger Close (dawne EA Los Angeles) i EA DICE. Każdy z nich miał zająć się innym aspektem rozgrywki.

Pierwszy – trybem dla pojedynczego gracza, drugi – zabawą w sieci. Co więcej, w procesie produkcji, czym mocno się chwalono, jako konsultanci zostali zaangażowani byli i aktualni żołnierze sił specjalnych Tier 1. Dzięki ich pomocy przy fabule (zainspirowanej ponoć prawdziwymi wydarzeniami), sceneriach, uzbrojeniu czy technologii nowy Medal of Honor miał stać się jedną z najrealniejszych strzelanin, jakie do tej pory pojawiły się na rynku.Trudno się więc dziwić  wysokim oczekiwaniom fanów, którzy po szumnych zapowiedziach szykowali się na nadejście prawdziwego hitu.

Niestety, efekt końcowy mocno rozczarował. Nowy Medal of Honor dostarcza co prawda niezwykłej dawki emocji dzięki świetnie zrealizowanym i klimatycznym misjom, ale zawodzi długością kampanii dla pojedynczego gracza, brakiem wyważenia w rozgrywce wieloosobowej i licznymi drobnymi niedoróbkami. I choć całość prezentuje się poprawnie, to dla sporej liczby graczy nowa odsłona kultowej już serii może okazać się wielkim zawodem.

Zobacz oficjalny zwiastun:

Dynamicznie, ale krótko

Niektóre misje pełne są niesławnych skryptów z niekończącą się "falą przeciwników"

Od jakiegoś czasu coraz głośniej mówi się o niezbyt chlubnych trendach panujących w branży gier, polegających na skracaniu ich i upraszczaniu. Nowy Medal of Honor stał się najwyraźniej jedną z takich "ofiar", wyznaczając na nowo pojęcie długości rozgrywki. Cztery godziny z hakiem - tyle czasu zajmuje ukończenie trybu kampanii na normalnym poziomie trudności. Szokująco mało jak na taką produkcję.

I choć z Medal of Honor porównywana jest Modern Warfare 2, która również nie grzeszyła długością kampanii, to jednak ta druga gra miała coś, czego nie uświadczymy w produkcji EA - wciągającą fabułę. Pomijając fakt jak bardzo nierealna była tamta opowieść, ciąg zdarzeń w jakich dane nam było uczestniczyć potrafił skutecznie przykuć do monitora. Pod tym względem Medal of Honor przypomina nieco starsze tytuły z tej serii. Fabuła jest mniej zakręcona, mniej porywająca i nie stanowi treści gry, a jedynie jej tło.

Electronic Arts postanowiło skupić się na żołnierzach i wykonywanych przez nich zadaniach. I trzeba przyznać, że to im się udało. Otrzymujemy namiastkę tego, jak naprawdę wygląda współczesny konflikt, w którym rola pojedynczego żołnierza sprowadza się do funkcji pionka na szachownicy. Przez całą rozgrywkę czujemy presję wykonania powierzonych zadań i to niezależnie od okoliczności. A dzięki dynamicznym i świetnie zrealizowanym misjom nie mamy czasu zastanawiać się nad sensownością poszczególnych rozkazów, które w normalnych warunkach budziłyby poważne wątpliwości.

Wydarzenia rozgrywające się na ekranie są na tyle emocjonujące, że czas umyka niepostrzeżenie. Dlatego tak bardzo boli nagły koniec całej zabawy. Twórcy pozostawiają cię z wielkim uczuciem niedosytu i wrażeniem, że powoli rozwijająca się opowieść o losach żołnierzy w Afganistanie została brutalnie przerwana w miejscu, gdzie dopiero zaczynała się rozkręcać.

Jeśli jednak przymkniemy oko na długość rozgrywki, nie najlepszą oprawę wizualną gry (niestety Danger Close nie poradziło sobie z możliwościami Unreal Engine 3) czy kiepską sztuczną inteligencję  przeciwników, okazuje się że twórcom udało się zaserwować kilka ciekawych pomysłów. Jednym z nich jest rewelacyjnie zrealizowany motyw z płynnym przenoszeniem akcji z jednego żołnierza na innego. Świetnym tego przykładem jest misja, w której wcielasz się w strzelca pokładowego na jednym ze śmigłowców. Gdy po zakończonej akcji, wracając do bazy nasz helikopter znajduje się na celowniku artylerii przeciwlotniczej, jego operator zostaje zlikwidowany przez snajpera, w którego wcielasz się 20 sekund później.

Na duże brawa zasługuje również znakomite udźwiękowienie gry, które wraz z dynamicznie zmieniającą się muzyką potrafi zbudować i utrzymać naprawdę niezły klimat całości. Trzeba przyznać, że to miły dodatek.
 

Sieciowa wojna w małym formacie

Multiplayer pozwala na zabawę maksymalnie 24 graczom w 4 rodzajach misji na 8 różnych mapach.

Nie raz przyjdzie nam wyładować w przeciwnika cały magazynek aby w końcu posłać go "do piachu"

Tam, gdzie Danger Close zawiodło graczy, EA DICE dało radę.  Znacznie lepsza oprawa graficzna trybu wieloosobowego jest zasługą silnika Frostbite 1.5, z którego niestety wyrzucono część funkcjonalności związanych z modułem Destruction 2.0. Nie uświadczymy więc niszczenia całych budynków czy przestrzeliwania murów.

Twórcy najwyraźniej uznali, że wprowadziłoby to zbyt duży chaos. Przygotowane mapy są na tyle małe, że nawet wykorzystanie pojazdów jest ograniczone. Na ich przykładzie widać, że EA DICE do końca nie potrafiło określić typu rozgrywki, próbując połączyć elementy znane z Modern Warfare 2 z tymi z Battlefield: Bad Company 2. I tak w grze pojawiły się punkty za eliminacje przeciwników, "killstreaki", czyli bonusy za serię zabójstw, czy podnoszenie poziomu danej klasy postaci w miarę osiąganych sukcesów. Oczywiście nie zabrakło również "nagród" za zdobywane kolejnych stopni wojskowych w postaci nowych rodzajów broni i przeróżnej maści dodatków. W efekcie otrzymaliśmy całkiem niezłą, naszpikowaną ciekawymi pomysłami rozgrywkę, która jednak niczym nowym nie zaskakuje.

Całe szczęście, że od czasu otwartych testów beta twórcom udało się choć w części wyeliminować kilka najbardziej denerwujących błędów z prawidłową detekcją trafień (hitbox) na czele, co nie oznacza, że problem całkowicie zniknął. Niestety niektóre nadal straszą, psując pozytywne wrażenia płynące z rozgrywki. Niewidzialne ściany, punkty odrodzeń pod lufą przeciwnika, brak zbalansowania broni czy niewielki jej odrzut to tylko część ze sporej listy zarzutów. Gdyby nie one zabawa mogłaby być przednia, a tak…
 

p>

Twórcy gry oddali do dyspozycji jedynie 3 klasy postaci: strzelca, komandosa i snajpera. Każdy z nich ma dostęp do innego rodzaju uzbrojenia.

Ciekawostka

Osadzenie nowego Medal of Honor w realiach wojny w Afganistanie niezbyt spodobało się amerykańskiemu społeczeństwu. Szczególnie ostro krytykowano Electronic Arts za możliwość wcielenia się w Talibów w czasie rozgrywki wieloosobowej. Sama myśl o tym, że można „mordować” amerykańskich żołnierzy była dla tamtejszych mediów i organizacji pokojowych nie do przełknięcia. Pod ich naciskiem EA wycofało się z nazywania wrogów Talibami. W ich miejsce pojawiły się „siły przeciwnika”. Co ciekawe, zmiana ta była tylko kosmetyczna, bo nie dotknęła ani wyglądu wrogów, ani ich uzbrojenia.