Persona 5 – każdy uczniak ma swój dzień
Gry

Persona 5 – każdy uczniak ma swój dzień

przeczytasz w 8 min.

Banda naprawiających świat nastolatków z Tokio zapisze się złotymi literami w historii gier. Panie i Panowie, Persona 5 to jRPG, jakiego jeszcze nie było.

Ocena benchmark.pl
  • 4,8/5
Plusy

- fenomenalny klimat,; - oprawa audiowizualna, od której nie sposób oderwać oczu i uszu,; - wciągająca opowieść,; - presja czasowa, która wymaga szczegółowego planowania działań,; - piekielnie satysfakcjonujące walki turowe,; - mnóstwo sposobów na poprowadzenie rozgrywki, spędzanie czasu w grze i rozwój postaci,; - to zabawa na wiele, wiele, wiele godzin.

Minusy

- miejscami niedoskonała praca kamery i sterowanie,; - powtarzalność aren i niektórych elementów scenerii,; - wolne tempo opowieści nie każdemu przypadnie do gustu.

Persona 5 is sexy and she knows it

Persona jeden, dwa, trzy, cztery... Ktoś jeszcze pamięta o tej serii? Jeśli nie, to najwyższy czas sobie przypomnieć. „Piątka” to niesamowite rozwinięcie tej marki i cyfrowe dzieło z najwyższej półki. Czyli co? Czyli jak? Czyli RPG lepsze, niż nasz Wiedźmin 3: Dziki Gon albo seria Dark Souls? Na pewno zupełnie inne, ale takie, które z powodzeniem może zasiąść na gamingowym Parnasie.

Już kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi tego tytułu wydanego ekskluzywnie na PlayStation 4, można było przypuszczać, że będzie to produkcja udana. Sęk w tym, że słowo „udana” nijak nie oddaje hipnotycznej rozgrywki na grube dziesiątki, jeśli nie setki godzin. 

W Persona 5 wszystko zagrało jak należy, każdy trybik wskoczył na swoje miejsce i kiedy wreszcie ta maszyneria ruszyła pełną parą, całym rzeszom graczy opadły szczęki.     

Harry Potter z Tokio

Zaczyna się po Bożemu, od wielokrotnie powtarzanego pomysłu. W Harrym Potterze, w książkach Niziurskiego, ba, nawet w „Ani z Zielonego Wzgórza” widywaliśmy podobne opowieści. Jakaś dziewczynka trafia do dalekiej krewnej, zaniedbany chłopak przenosi się do zamku w Szkocji, ktoś odkrywa tajemniczy ogród, ktoś inny po prostu zmienia szkołę... A jak to jest w Persona 5?

Główny bohater tego tytułu to niesłusznie oskarżony o napaść na wpływowego dżentelmena chłopak, który zostaje potępiony przez społeczeństwo i wysłany do gburowatego właściciela tokijskiej knajpy „na wychowanie”. Nowe miejsce, nowe środowisko, nowi znajomi... Przypomina to dziesiątki innych historii, prawda?

Persona 5 - skazaniec

Nie myślcie jednak, że to odgrzewanie starego jak świat kotleta i nic więcej. Tym razem zaserwowano to danie w doskonałym, świeżutkim sosie. Przede wszystkim urzeka klimat, który zalewa ekran strugami deszczu, błyska po oczach neonami i pochłania nas gwarem rozmów tłoczących się w uliczkach przechodniów.

Co więcej, wspaniała rozgrywka jest poprzetykana jeszcze wspanialszymi cut-scenkami. Jasne, to estetyka anime, ją trzeba lubić, ale nawet osoby, którym zwykle nie przypada do gustu taka kreska, powinny zerknąć na Persona 5. Artystyczne preferencje swoją drogą, a doznania wizualne – swoją. Bo w tym tytule historia nie jest opowiadana ciekawie, a po prostu pięknie. W każdym znaczeniu tego słowa.

Rozgrywka w Persona 5 jest pełna zapadających w pamięć obrazów, ale niekiedy też przypomina czytanie książki. A konkretnie nastoletnie wertowanie jej pod kołdrą, z latarką w ręku, po nocach, bez przerwy, do oporu i z niecierpliwym oczekiwaniem, co zdarzy się w kolejnym rozdziale. Czasami można zapomnieć, że to wyświetlana na ekranie gra, a nie opasły tom przygodowej powieści dla młodzieży... Co, niestety, nie każdemu musi pasować.

Persona 5 - rozmowa z kotem

Daleko jeszcze?

Persona 5 to świetnie zaprojektowana machina, która jednak rozpędza się, niczym tuwimowska lokomotywa. Powolutku, powolutku, para – buch, koła – w ruch... Co tu dużo mówić, to tytuł dla osób, które mają nadmiar wolnego czasu. Albo są gotowe poświęcić swoje realne życie, żeby tylko poznać pointę opowieści o licealiście z Tokio.

Starczy powiedzieć, że pierwszą potyczkę z przeciwnikami (nie licząc króciutkiego prologu) zaliczamy dopiero po paru godzinach graniach. Owszem, bardzo ciekawych, ale jednak przydługich. I w zasadzie można by to obrócić w całkiem poważny zarzut, tylko, że nie jest to wada sensu stricte, a raczej decyzja twórców o obraniu takiego a nie innego tempa narracji.

Fabuły musi w końcu starczyć na bite sto godzin grania i o dziwo, udaje się to osiągnąć w sposób zupełnie niewymuszony. Nawet wyjątkowo ślamazarne rozdziały tej historii potrafią skutecznie utrzymać nas przed ekranem. 

Pewnie nie byłoby to możliwe, gdyby ograniczyć się jedynie do tej realistycznej strony Persona 5. Na szczęście, jak dobrze wiadomo, nie brakuje tu też motywów nadprzyrodzonych.

Persona 5 - Shibuya

Po obu stronach lustra

Chłopak przyjeżdża do nowego domu – to już wiemy, czuje się samotny, pokrzywdzony i nierozumiany… Bu, hu, bardzo smutne, jasna sprawa, ale gdzie to „mięcho” z gatunku fantastyki? 

Część graczy z pewnością tak zareaguje, bo do jednych czysto emocjonalna strona Persona 5 trafi bez problemu, ale inni zaczną domagać się szeroko pojętej magii. 

W porządku, mówicie, macie! Jak magia, to magia! Tak więc zaraz po przybyciu do nieznanej mu dzielnicy Tokio, w której ma zamieszkać, główny bohater odnajduje w swoim telefonie aplikację stanowiącą portal między dwoma światami. Tym naszym, zwyczajnym i niejakim „Metawersem”.

To drugie miejsce w niczym nie przypomina pierwszego, choć stanowi jego lustrzane odbicie. Lustrzane odbicie czy też lewą stronę, ciemną podszewkę, negatyw… Kto widział Stranger Things, ten w lot chwyci, o co chodzi.

Persona 5 - u wrót zamku

Po tej drugiej stronie zwierciadła znajdujemy Pałace, które buduje narcyzm istniejących w realnym świecie dorosłych. Dajmy na to, zupełnie zwyczajna szkoła może się zamienić w zamczysko, w którym sadystyczny nauczyciel jest królem, ponieważ całość to tylko i wyłącznie jego fantazja.

Główny bohater wraz ze swoją paczką zaufanych znajomych przeskakuje z jednej strony lustra na drugą. Po tej rzeczywistej prowadzi życie zwykłego ucznia, może trochę zbuntowanego, a może nie tak bardzo (w zależności od decyzji gracza). Za to w „Metawersie” następuje jego metamorfoza w zorro-podobnego stróża prawa, za którym stoi jego Persona, czyli coś na kształt opiekuńczego ducha użyczającego swoich mocy.

Persona 5 - atak kijem basebolowym

Infiltracja onirycznych Pałaców to ta strona Persona 5, w której dominuje skradanie się, potyczki i eksploracja głębokich „lochów” (które czasem lochów wcale nie przypominają, ale pozostańmy przy zwyczajowej nazwie). Natomiast powrót głównego bohatera do świata realnego wiąże się z sekwencjami pełnymi zgrabnie napisanych dialogów, nastoletnich (zupełnie rzeczywistych) problemów i rozkwitających relacji między rówieśnikami. 

Obie te twarze Persona 5 całkiem nieźle się uzupełniają i nie sposób powiedzieć, że jedna z nich jest tylko zapchajdziurą, bądź poczekalnią na tę drugą. Wprawdzie obie różnią się od siebie znacznie, tak jak – pi razy drzwi – Final Fantasy od Life is Strange, a mimo to składają się w całość, która nie nosi najmniejszych śladów klejenia. 

Persona 5 - policjantki

Oddaj mi się, poczwaro!

Walki w Persona 5 są turowe. Krótkie zdanie, a może wzbudzić całą burzę emocji. To dobrze? A może źle? Ani tak, ani tak? Pewnie znajdą się zarówno fani tego rozwiązania, jak i jego zagorzali przeciwnicy. Dla jRPG to żadna nowość, więc w zasadzie tego można było się spodziewać. Choć poziomu wykonania – już nie. On zaskakuje. I to na plus, rzecz jasna.

Batalie toczone z przeciwnikami to za każdym razem ekscytująca przeprawa. Trudno nawet popaść w jakąkolwiek rutynę, tyle opcji oddają do naszej dyspozycji twórcy Persona 5. Można korzystać z magicznych umiejętności potężnych Person, jakie towarzyszą wszystkim członkom drużyny, pruć do przeciwników z broni palnej, atakować ich celnymi kopniakami, korzystać ze znalezionych po drodze przedmiotów, a nawet… negocjować z wrogami.

Persona 5 - słaby punkt przeciwnika

Kiedy tylko odkryjemy, która umiejętność jest piętą achillesową tego czy innego monstra stojącego na naszej drodze, możemy go obezwładnić. Jeśli uda nam się ta sztuczka ze wszystkimi przeciwnikami w tej samej turze, pojawia się kilka nowych możliwości przed nami.

Możemy wykonać połączony atak wszystkich naszych postaci, który skutecznie pośle wroga do piachu albo rozpocząć pertraktacje. Nawet nawiedzające Pałace widma chcą ujść z życiem z całej tej rozróby i dlatego gotowe są oddać nam swoje przedmioty, forsę, a nawet… dusze. W ten sposób w nasze ręce może wpaść kolejna Persona, a więc nowy zestaw umiejętności do wykorzystania podczas walki.

Tyle w temacie potyczek. A przecież trzeba jeszcze wspomnieć o tym, co dzieje się tuż przed nimi! Równie ważne, jak same bitwy turowe, są te momenty, kiedy w czasie rzeczywistym skradamy się między patrolującymi korytarze strażnikami i zastanawiamy się, którego z nich zaatakować w pierwszej kolejności, którego później, a którego zwyczajnie ominąć.

Wypatrujemy wtedy skrzynek z mniejszymi lub większymi skarbami, zerkamy na mapę w poszukiwaniu alternatywnych ścieżek i walczymy z własnym stresem (niestety, czasem też z kapryśnym sterowaniem i kamerą). To wszystko stwarza wspaniałą skradankową otoczkę dla turowych walk i… przeciwwagę dla tego, co w szkolnej rzeczywistości głównego bohatera Persony. Bo tam też dzieje się sporo, choć chodzić na paluszkach nie trzeba!

Persona 5 - w ławce szkolnej

Kumple, spluwy i dziewczyny

Tak, tak, realny świat postaci z Persona 5 to nie tylko przegadane przerywniki. Taktyczne myślenie nie ma czasu na drzemkę, nawet po tej stronie lustra. Bo za każdym razem, jaki pojawia się przed nami cel infiltracji tego czy innego Pałacu, zaraz otrzymujemy też „deadline”, do którego musimy się wyrobić z tym zadaniem.

I ta presja czasu dotyka nas właśnie poza „Metawersem”, w codziennym, szarym życiu. Dlatego właśnie, że rozwój naszego bohatera, zasoby, jakimi dysponuje i poziom jego umiejętności jest zależny od jego planu dnia, który musimy w pocie czoła ustalić. Ćwiczenia fizyczne pomagają mu nabrać kondycji, poprawne odpowiedzi na lekcjach zwiększają inteligencję, a praca po godzinach pogrubia jego portfel. 

Persona 5 - ćwiczenia na boisku szkolnym

Natomiast czas spędzany z kumplami to nie tylko pretekst do poznawaniach ich historii, ale także możliwość zacieśnienia z nimi relacji, których rozwój wiąże się także z poznawaniem nowych zdolności. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary, bo kartki kalendarza spadają na ziemię w nieubłaganym tempie.

Jeśli więc zdecydujemy się na robienie szmalu i inwestowanie go w spluwy lub medykamenty, może się okazać, że nie starczy nam już czasu na dokształcanie się w bibliotece. Spotkanie z kumplem może przekreślić szansę na spotkanie z kumpelką, a z każde z nich daje wszak zupełnie inne korzyści (i nie mówię tylko o rozwijaniu umiejętności).

Krótko mówiąc, w Persona 5 czas zawsze mniej lub bardziej depcze nam po piętach, a widać, że roboty też nie brakuje. Jak gdyby tego wszystkiego było mało, możemy jeszcze łączyć zdobyte Persony w zupełnie nowe hybrydy podczas okrutnego rytuału na granicy jawy i snu głównego bohatera. To otwiera przed nami kolejny sposób na spędzanie tuzinów długich dni. Zarówno według kalendarza Persona 5, jak i tego naszego, realnego.

Persona 5 - przelatujące dni

Patrz, słuchaj, żyj

To, co w pierwszej kolejności, przyciąga uwagę, kiedy się patrzy na Persona 5, to warstwa audiowizualna tej produkcji. I faktycznie, należy jej poświęcić trochę miejsca na kartach tej recenzji. Bo tak jak przeważnie nie warto oceniać książki po okładce, tak tutaj byłby to werdykt w stu procentach trafny.

O cut-scenkach już wspominaliśmy, resztę można zobaczyć też na zdjęciach i filmikach, a do tego można jedynie dodać, że nawet pojedyncze ekrany podsumowujące turową potyczkę to prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Wyważona, a jednocześnie poruszająca muzyka też robi tutaj swoje – gdzie trzeba, huknie z przytupem, w innym miejscu delikatnie dopieści nastrój sceny.

Rzecz jasna, parę błędów też się znajdzie, ale prawdę mówiąc, nie są one w stanie przyćmić obrazu całości. Inna rzecz, że dla równowagi, wypada o nich wspomnieć. A zatem przystąpmy do tego przykrego obowiązku!

Persona 5 - ochrzan od nauczyciela

O ile więc ulice wirtualnego Tokio to prawdziwy wizualny majstersztyk, o tyle nie można powiedzieć tego samego o jego mieszkańcach. Owszem, mijane przez nas postaci wyglądają jak należy, ale przenikają przez głównego bohatera, niczym krowy przez auto w Tom Clancy’s Ghost Recon Wildlands (serio, konia z rzędem temu, kto rozjedzie lamę w boliwijskiej strzelaninie).

Podobnie sprawy się mają z Pałacami. W skali makro to wiele różnorodnych twierdz, które prezentują się w ciekawy i unikalny dla siebie sposób. Ale kiedy zagłębić się w którąś z nich, może się okazać, że niektóre korytarze trochę za bardzo przypominają z wyglądu sąsiednie pomieszczenia i wtedy wkrada się do rozgrywki ledwie wyczuwalna, ale jednak istniejąca nutka monotonii.

Nie każdemu przypadną też do gustu areny, na których odbywają się turowe walki. Każda z nich jest tylko symbolicznym przedstawieniem miejsca, w którym doszło do naszego spotkania z przeciwnikiem (tak samo zresztą, jak postać strażnika to równie symboliczna reprezentacja potworów, z jakimi będziemy de facto walczyć). 

To rozwiązanie niesie ze sobą przyjemny posmak retro, ale czasami skutecznie wybija z nastroju i – po raz kolejny – dokłada się do wspomnianej nuty monotonii. Nie jest to może obiektywny zarzut względem Persona 5, a jedynie subiektywny odbiór takiej a nie innej decyzji twórców.

Ale może ludzie odpowiedzialni za powstanie najnowszej części tej serii jRPG nic sobie nie robią z własnych nieco kontrowersyjnych wyborów, bo w końcu trzymają się wypracowanej przez siebie stylistyki i niekoniecznie zważają na kaprysy reszty świata. I, prawdę mówiąc, w ostatecznym rozrachunku wychodzi im to zdecydowanie na korzyść.

Persona 5 - odpoczynek

Wiatr ze wschodu

Wicher, który ciągnie od Azji, tym razem niesie ze sobą świeże powietrze, jakiego w grach dawno nie było. Niby Persona 5 to dosyć klasyczne jRPG, które korzysta z wielu znanych elementów. Niby… Bo najwyraźniej udało się tak je przemalować, że wyglądają jak nowe.

Zachwyca też rozmach tej produkcji. Pół żartem, pół serio powiedzieliśmy, że to pozycja dla osób, które mają nadmiar wolnego czasu. Mówiąc jednak zupełnie poważnie, to ogromna opowieść, a w dodatku przez cały czas swojego trwania trzymająca w mniejszym, a przeważnie jednak większym, napięciu.

Być może w najbliższych miesiącach przez Japonię i resztę świata przetoczy się fala doniesień o nastolatkach, które rzuciły swoje prawdziwe szkoły, żeby siedzieć przed konsolami i poznawać historię tokijskiego ogólniaka i „Metawersu”. Jeśli tak się stanie, to trudno będzie się dziwić tym młodym ludziom. 

Persona 5 pokazuje dwa przenikające się światy, ale sama w sobie też przeciąga nas na drugą stronę lustra, do miejsca, gdzie niecne występki zawsze spotkają się z karą, a nastoletni bunt daje lepsze efekty, niż najromantyczniejsze powstania w dziejach świata. I jak w tej sytuacji bezboleśnie wrócić na tę naszą, realną stronę zwierciadła? Oj, z tym bywa trudno!

Persona 5 - persony

Ocena końcowa:

  • fenomenalny klimat
  • oprawa audiowizualna, od której nie sposób oderwać oczu i uszu
  • wciągająca opowieść
  • presja czasowa, która wymaga szczegółowego planowania działań
  • piekielnie satysfakcjonujące walki turowe
  • mnóstwo sposobów na poprowadzenie rozgrywki, spędzanie czasu w grze i rozwój bohatera
  • to zabawa na wiele, wiele, wiele godzin
     
  • miejscami niedoskonała praca kamery i sterowanie
  • powtarzalność aren i niektórych elementów scenerii
  • wolne tempo opowieści nie każdemu przypadnie do gustu
     
  • Grafika:
     bardzo dobry
  • Dźwięk:
     bardzo dobry
  • Grywalność:
     dobry plus

96%

Dobry Produkt

Komentarze

6
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Marucins
    2
    Dziwna sonda zważywszy że większość użytkowników tutaj piszący to PCtowcy.

    Tak więc nawet jakbyśmy chcieli to nie zagramy, przynajmniej w legalny sposób https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=0yxVASSetmA
    • avatar
      kokosnh
      0
      Coś tam kojarzę że jest takie anime, choć nie obejrzałem, a o grach nawet nie słyszałem...
      • avatar
        duxdaro
        0
        Gierka dawno splatynowana ;)
        • avatar
          Ruseus
          0
          Boże, czemu Atlus nie wydaje swoich(wykonanych przez nich) gier na pc?? :
          • avatar
            katulus
            0
            Znowu jakieś pseudo gry na te pożal się boże konsole do "gier"