Shadow of the Beast – kultowa bestia wychodzi z cienia
Gry

Shadow of the Beast – kultowa bestia wychodzi z cienia

przeczytasz w 4 min.

Znana z komputerów Amiga platformówka Shadow of the Beast powraca na PlayStation 4. Tym razem w nowej, obficie zbryzganej krwią skórze.

Ocena benchmark.pl
  • 3,8/5
Plusy

ciekawa mechanika walk,; malownicze i nastrojowe krajobrazy,; stylowa muzyka,; alternatywne zakończenia,; możliwość odblokowania pełnej wersji leciwego oryginału,; atrakcje zachęcające do ponownego przechodzenia gry...

Minusy

...choć ich potencjał bywa wątpliwy,; powtarzające się sekwencje „klepania” w klawisze,; niejasny system pożerania i obdarowywania innych graczy,; krótki czas rozgrywki,; miejscami siermiężna grafika,; banalna historia odkrywana „po kawałku”,; brak trybu kooperacji.

Shadow of the Beast przerywa emeryturę

Shadow of the Beast wkroczył jako produkt ekskluzywny na platformę PlayStation 4 na przełomie wiosny i lata tego roku. Jednak warto pamiętać, że ta ni to platformówka, ni to bijatyka narodziła się ponad ćwierć wieku temu. 

Shadow of the Beast - bestia powraca

Oryginał ze względu na oszałamiającą (jak na tamte czasy) oprawę graficzną i stosunkowo wysoki poziom trudności szybko stał się niezwykle popularny. Do tego stopnia, że w dwóch kolejnych latach ukazała się druga i trzecia część tej produkcji.

Shadow of the Beast - ikoniczna sceneria

A teraz Shadow of the Beast powraca w nowej, świeżo wymyślonej formule. Zarówno mechanika, jak i oprawa wizualna zostały zaadaptowane na potrzeby konsoli ósmej generacji i niewiele już mają wspólnego z produkcją końca lat osiemdziesiątych. 

Tym niemniej to, co łączy wersję współczesną z jej leciwym protoplastą, to klimat, nastrojowa ścieżka dźwiękowa, opowieść, a przede wszystkim frajda z wykańczania hord przeciwników.    

Aarbron Unchained

Fabuła Shadow of the Beast jest w dużej mierze wierna oryginałowi, a co za tym idzie... sama w sobie nieszczególnie awangardowa. Tresowana przez zakapturzonego jelenia (a raczej maga, który do złudzenia przypomina takiego właśnie stwora) bestia morduje wszystko, co staje jej na drodze. 

Shadow of the Beast - zniszczona ludzka osada

Do czasu, kiedy orientuje się, że w niemowlęctwie została uprowadzona przez rogacza ze swojego zupełnie ludzkiego domu i transformowana w maszynę do zabijania. Jak łatwo się domyślić, w chwili objawienia Aarbron (bo tak dali „na chrzcie” naszej bestii) zrywa się z łańcucha i rusza w pościg za swoim panem, a później za jego przełożonym, tyranem wszystkich tyranów imieniem Maletoth. 

Shadow of the Beast - opis naszego bohatera

No, Szekspir to nie jest! Ale w gruncie rzeczy, komu potrzebna bardziej rozbudowana fabuła, jeśli sama rozgrywka to beztroskie połączenie platformówki z bijatyką? 

A zatem przyjrzyjmy się mechanice i zastanówmy się, czy jest ona w stanie utrzymać nas przy ekranie, kiedy towarzysząca jej historia przesuwa się na drugi plan.  

Shadow of the Beast - liczne zbliżenia

Wycieraczki gratis

Miało być krwawo, krwawo i jeszcze raz krwawo. Tak obiecywali twórcy ze studia Heavy Spectrum Entertainment Labs, kiedy prezentowali światu pierwsze ujęcia z gry. I nie były to czcze przechwałki! Czerwone plamy rozkwitają na ekranie jak należy, a za plecami naszego bohatera piętrzą się stosy trupów.

Shadow of the Beast - krew leje się hektolitrami

Zasadniczo mamy do naszej dyspozycji całkiem sporą paletę ciosów, a mnożnik liczby punktów uzyskiwanych za każde starcie, algebraicznie zachęca nas do kreatywnego łączenia ze sobą różnych metod ataku i obrony. 

Oprócz prostych ciosów, takich jak przebicie przeciwnika szpikulcami wyrastającymi z łap naszego bohatera, zablokowanie wrogiego ataku czy rzucenia ciałem tej czy innej kreatury w jej nadciągających kolegów, mamy też dostęp do specjalnych kombinacji.

Shadow of the Beast - różnorodni przeciwnicy

Po wysączeniu z poległych wrogów ich drogocennej krwi możemy wykorzystać ją na atak przywracający nam zdrowie, taki, który nagradza nas większą ilością punktów czy też na specjalną kombinację zmiatającą z powierzchni ziemi wszystko co wejdzie w zasięg naszych szponów.

Shadow of the Beast - atak specjalny

Jeśli chodzi o te ostatnie ataki, ich stosowanie ma prawo szybko się znudzić. Wprawdzie otrzymujemy całkiem spore profity za ich zastosowanie i towarzyszą temu wyjątkowo soczyste animacje, ale nie zmienia to faktu, że wykończenie przeciwnika za pomocą jednego z ciosów specjalnych wymaga od nas dosyć męczącego i mało atrakcyjnego klepania w jeden klawisz.

Shadow of the Beast - klepanie w jeden klawisz

Wyjątek to moment, w którym bestia wpada w szał i rozrywa wszystko na strzępy. Wprowadzenie naszego bohatera w ten stan wymaga zużycia wszystkich punktów krwi i stawia nas w obliczu mini-gierki polegającej na wskazywaniu odpowiedniego kierunku i naciskaniu z odpowiednim wyczuciem czasu kwadratu. 

Nie jest to tak proste, jak wykonywanie innych ciosów specjalnych, ale też jest tylko odrobinę ciekawsze.

Shadow of the Beast - starcie z bossem

Poza sekwencjami walk, w których przeciwnicy na zmianę wybiegają zza obu krawędzi ekranu, znajdziemy w Shadow of the Beast również elementy zręcznościowe czy logiczne. Jednak nie to stanowi o sile tego tytułu. 
W gruncie rzeczy tych ostatnich jest na tyle mało w skali całej gry, że fanów główkowania i przeskakiwania nad kolcami nie przyciągną, a wielbicieli beztroskiego mordobicia mogą jedynie zniechęcić.

Shadow of the Beast - zdobyte punkty w danym etapie

Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że jeśli chodzi o beztroskie mordowanie, Shadow of the Beast jest w stanie zapewnić naprawdę przyzwoitą rozrywkę. Szkoda tylko, że nie dorzucono do gry zestawu wycieraczek, bo krew potrafi nieźle obryzgać ekran.  

Shadow of the Beast - krew faktycznie pryska na ekran

W pustyni i w puszczy

Chyba jedną z najmocniejszych stron Shadow of the Beast jest jej oprawa wizualna. To zresztą stwierdzenie na wskroś paradoksalne, bo gdzieniegdzie grafika tego tytułu poważnie kuleje. Jednak te spore niedociągnięcia są kompensowane naprawdę barwnymi i ciekawymi krajobrazami.

Shadow of the Beast - klimatyczne krajobrazy

Mamy tu do czynienia z brunatnymi moczarami, nad którymi unoszą się insektopodobne wahadłowce, z pustynią, po której walają się kości gigantów, czy też z ponurym zamczyskiem pełnym tajnych przejść i pułapek.

A to tylko niektóre z map, jakie mamy okazję podziwiać w nowym Shadow of the Beast. Wszystkie one robią spore wrażenie i cechują się niesamowitym, wręcz onirycznym klimatem. Warto wybrać się w tę krwawą podróż, choćby ze względu na same krajobrazy. 

Shadow of the Beast - wieża w oddali

Fanty dla fanów

Twórcy Shadow of the Beast nie próbują zaimponować tym graczom, którzy żegnają się z tytułem po jednorazowym ukończeniu kampanii. Ich celem jest grupa zapaleńców wałkujących jeden etap po kilkadziesiąt razy, zanim nie znajdą każdziutkiego sekretu i nie pobiją wszystkich rekordów świata.

Shadow of the Beast - rekordy społeczności graczy

Przejście gry na poziomie normalnym to zabawa zaledwie na parę godzin. Prawdziwe atrakcje to talizmany (czyli odpowiednik znanych z innych gier „perków”), które możemy odblokować, filmiki wyjaśniające nam całą historię (choć w dalszym ciągu pozostaje ona dosyć grubo ciosana), dodatkowe zdolności, a nawet... napisy dialogowe (tak właśnie – na początku bohaterowie gry mówią w niezrozumiałych dialektach, a tłumaczenie możemy dopiero wykupić za zbierane w trakcie misji punkty).

Shadow of the Beast - opowiadana historia

Nie jestem jednak przekonany, czy przyznawane nam za każdą potyczkę medale, bijące nas po oczach rankingi punktów czy mniej lub bardziej atrakcyjne sekrety będą w stanie zachęcić graczy do obsesyjnego powtarzania etapów. 

Odniosłem wręcz wrażenie, że to raczej próba wyciśnięcia ostatnich soków z dosyć krótkiej kampanii i stworzenia iluzji, zgodnie z którą Shadow of the Beast byłby tytułem znacznie większym, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Shadow of the Beast - wizje

Zachlapani, ale czy zachwyceni?

Ale, ale! Nie należy rozumieć tych zarzutów w taki sposób, że Shadow of the Beast to rzecz całkiem bezwartościowa. Nic bardziej mylnego! Choć nie da się ukryć, że to produkcja, której nie brakuje wad. Od banalnej historii po brak trybu kooperacji, którego miejsce zajmuje wysoce niejasny system obdarowywania i pożerania „dusz” poległych graczy.

Shadow of the Beast - pożeranie duszy innego gracza

Jednak z drugiej strony ta bestyjka jest w stanie dostarczyć naprawdę niezłej rozrywki. Nawet jeśli całość jest niezbyt długa. Walki z dziesiątkami przeciwników zostawiły mnie zbryzganego krwią od stóp do głów i choć na mojej twarzy nie malował się wyraz zachwytu, to sadystyczny uśmieszek pełen satysfakcji – i owszem!

Shadow of the Beast - bestia w całej okazałości

Ocena końcowa:

  • ciekawa mechanika walk
  • malownicze i nastrojowe krajobrazy
  • stylowa muzyka
  • alternatywne zakończenia
  • możliwość odblokowania pełnej wersji leciwego oryginału
  • atrakcje zachęcające do ponownego przechodzenia gry...
     
  • ...choć ich potencjał bywa wątpliwy
  • powtarzające się sekwencje "klepania" w klawisze
  • niejasny system pożerania i obdarowywania innych graczy
  • krótki czas rozgrywki
  • banalna historia odkrywana "po kawałku"
  • brak trybu kooperacji w prawdziwego zdarzenia
     
  • Grafika:
    dobry
  • Dźwięk:
     dobry plus
  • Grywalność:
     dostateczny plus

76%

Komentarze

10
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Snake73
    4
    Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłem Bestię na Amidze na giełdzie komputerowej w 89'. Tłum ludzi wokół Amigi wszyscy zahipnotyzowani grafiką i dźwiękiem.
    • avatar
      Konto usunięte
      1
      Szkoda, że gra nie ma praktycznie poza bohaterem ( w sumie też nie do końca podobnym) i settingiem nic wspólnego z oryginałem.

      Idziemy klepiemy typeczków a krew się leje. No mogli zmienić nazwę a nie opierać się na sentymencie ludzi (takich jak ja) którzy katowali tą grę na Amidze.

      Mogliby też dorzucić oryginał... Chętnie bym pograł.
      • avatar
        Andari
        1
        shadow of the beast III na amidze 500 było genialne a szczególnie ta muzyka
        • avatar
          r_e_s_e_t
          0
          Grafa i oświetlenie wyglądają jakby to była gra na PS3. Chyba jakieś budżetowe studio zajmowało się tworzeniem tej gierki.