Star Wars: Battlefront II – ciemna strona odkupienia
Gry

Star Wars: Battlefront II – ciemna strona odkupienia

przeczytasz w 4 min.

Star Wars: Battlefront II miał być wybrańcem, który przywróci równowagę Mocy w gwiezdnej serii EA. I podołałby temu zadaniu, gdyby nie zwiodła go Ciemna Strona.

Ocena benchmark.pl
  • 4,6/5
Plusy

- fenomenalna oprawa audiowizualna,; - spora liczba lokacji, planet, bohaterów i pojazdów,; - motywy z wszystkich części filmowej sagi,; - ekscytujące potyczki sieciowe,; - kosmiczne bitwy dają sporo frajdy,; - kampania dla pojedynczego gracza nie zwala z nóg, ale zdecydowanie ma swoje momenty...

Minusy

- banalna historia i nielogiczności w kampanii,; - pomieszanie postaci z różnych epok w ramach jednej bitwy niekiedy psuje klimat,; - balans w potyczkach sieciowych czasami zawodzi,; - system odblokowywania zawartości, takich jak gwiezdne karty!!!

Star Wars: Battlefront II w cieniu swojego ojca - recenzja

Pierwszy Star Wars: Battlefront miał być gwiezdnowojennym majstersztykiem. Hiperrealistyczna grafika, rozgrywka, której nie powstydziłby się Battlefield, a wszystko to, rzecz jasna, w fenomenalnym uniwersum George’a Lucasa. Niestety, wyszło jak wyszło. 

Gra spotkała się z mieszanymi odczuciami. Jedni podkreślali fenomenalną oprawę audiowizualną, a drudzy narzekali między innymi na bitewny chaos obecny w sieciowych potyczkach czy też okrojoną liczbę map, którą później uzupełniano płatnymi dodatkami. To właśnie ten ostatni zarzut rozpętał burzę wokół polityki sprzedażowej EA i rzucił cień na niepowstały jeszcze wtedy sequel gwiezdnej strzelaniny.

Star Wars: Battlefront II - oddział Inferno

Twórcy Star Wars: Battlefront II zarzekali się, że starczy im jedna bolesna nauczka. Wypuszczona na rynek w przededniu premiery Ostatnich Jedi „dwójka” miała być olbrzymim tytułem, który naprawi błędy swojego ojca. 

I rzeczywiście, tak mogło się stać, ale, jak widać, mrocznego dziedzictwa niełatwo się pozbyć. Po raz kolejny nad odległą galaktyką zawisły ciemne chmury. Warto jednak wytężyć wzrok, żeby dostrzec to, co ukrywa się za nimi.  

Słodki banał na gruzach Imperium

Zacznę od absolutnej nowości, czyli kampanii dla pojedynczego gracza. Tego w pierwszym Battlefroncie nie było i wielu graczy wytykało EA to niedociągnięcie. Dlatego też tym razem postanowiono opowiedzieć zupełnie nową historię ze świata Gwiezdnych Wojen, której akcja osadzona jest między częścią VI i VII filmowej sagi.

Star Wars: Battlefront II - bitwa o Endor

Iden Versio, komandor imperialnego oddziału do zadań specjalnych, ląduje na lesistym księżycu planety Endor niemal dokładnie w tym momencie, kiedy Lando Calrissianowi udaje się wpakować torpedy protonowe w rdzeń drugiej Gwiazdy Śmierci. Cytując klasyka: coś się kończy, coś się zaczyna.

Star Wars: Battlefront II - kubek z nowej serii Good Loot
Ponoć z takiego kubka popijał kawę Chewbacca, kiedy robił trasę na Kessel w 12 parseków. A teraz Good Loot postanowił zrekonstruować to rytualne naczynie Wookich... No dobra, my też nie wierzymy w historię o Chewbacce, ale kubek skutecznie umila nam rozgrywkę w Star Wars: Battlefront II i oczekiwanie na Ostatnich Jedi:)

Wierna ideałom Palpatine’a dziewczyna postanawia wykonać ostatni rozkaz swojego nieżyjącego już suwerena. I chociaż nie zna szczegółów planu, ślepo wierzy przełożonym. W każdym razie do czasu… Na tym poprzestanę, żeby nie zdradzać zbyt wiele z tej ciekawie zapowiadającej się fabuły.

Bo chyba każdy przyzna, że punkt wyjścia jest pierwsza klasa. Nie dość, że opowieść zaczyna się dokładnie w tym miejscu, w którym miała swój finał klasyczna trylogia, to jeszcze przerzuca się gracza na drugą stronę barykady i wciska go w lśniącą zbroję elitarnego szturmowca.

Na tym fundamencie można było zbudować naprawdę ciekawy łącznik między Powrotem Jedi, a Przebudzeniem Mocy. Zwłaszcza, że ten ostatni film zostawił za sobą sporą połać ziemi niczyjej gotowej by zagospodarować ją historią narodzin Najwyższego Porządku i metamorfozą Rebelii w Ruch Oporu.

Niestety, żaden z tych wątków nie zostaje podjęty przez scenarzystów Star Wars: Battlefront II. Zamiast tego, dostajemy słodkawą do przesady historię imperialnej pani oficer, którą targają moralne rozterki wątpliwej jakości.

Star Wars: Battlefront II - walka na pokładzie niszczyciela

Nie znaczy to jednak, że podróż przez kampanię była dla mnie doświadczeniem pozbawionym jakiejkolwiek wartości. Nie, nie, ma ona swoje momenty i kiedy przymknąć oko na przewidywalne zwroty akcji i pojawiający się niekiedy brak logiki, zabawa jest naprawdę przednia.

Zwłaszcza, że miałem okazję jeszcze raz powrócić do wielu niezapomnianych miejsc znanych z filmowej sagi, takich jak wspomniany już księżyc Endora, malownicze bulwary stolicy Naboo czy obskurna, ale jakże przytulna knajpa Maz Kanaty. 

Do tego w wielu misjach przyszło mi wcielić się w kultowych bohaterów Lucasa i już za samo to doświadczenie twórcom Star Wars: Battlefront II należą się brawa. Stawiane przede mną zadania były wprawdzie dosyć nierówne i czasami niemal przysypiałem przed ekranem, ale chwilę później dla równowagi rozbudzałem się podczas jednej z ekscytujących kosmicznych bitew albo naziemnego starcia na ogromną skalę. 

Star Wars: Battlefront II - w drodze na gwiezdny niszczyciel

Ważąc te wszystkie plusy i minusy, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że historia Iden Versio pewnie nie zabawi zbyt długo w mojej pamięci, mimo że dostarczyła mi sporo frajdy. 

O ile jednak opowieść o przemierzającej ruiny po Imperium pani komandor szybko przemija, o tyle tryb wieloosobowy wciąga bez reszty i skutecznie powoduje syndrom „jeszcze jednej potyczki”.

Star Wars: Battlefront II - znany korytarz

Gwiezdne wojny

Polski tytuł sagi Lucasa jest przez jej fanów powtarzany tak często, że zdążyło z niego wyparować już całe znaczenie. A przecież o wojny tutaj przede wszystkim chodzi, i o gwiazdy, wśród których toczą się te kosmiczne batalie.

Star Wars: Battlefront II dosadnie mi o tym przypomniał, szczególnie w sieciowym trybie Galaktycznego Szturmu. To właśnie w tych czterdziestoosobowych bitwach polegających na realizacji kolejnych zadań bojowych fraza „gwiezdne wojny” odnajduje swoje pierwotne znaczenie.

Star Wars: Battlefront II - bryloczek z nowej serii Good Loot
No dobra, nie będziemy ściemniać, że to breloczek, który Han Solo miał przy kluczykach do Sokoła. To kolejny gadżet od Good Loot, który przypomina nam o rychłym powrocie Skywalkera

W przeciwieństwie do pierwszego Battlefronta „dwójka” może się pochwalić całkiem sporym pakietem lokacji. Na plażach Kashyyyk rzucono mi wyzwanie zniszczenia czołgów Separatystów i zabezpieczenie ewakuacji ocalałych Wookich. 

W korytarzach drugiej Gwiazdy Śmierci wcieliłem się w jednego z Rebeliantów, którzy próbują się wyrwać ze szponów sług Vadera po tym, jak ich statek rozbił się w jednym z hangarów super-bazy Imperium. Z kolei na zasypanej śniegiem powierzchni Starkillera ramię w ramię z Kylo Renem dawałem odpór nacierającym lądem i niebem siłom Ruchu Oporu.

Star Wars: Battlefront II - obrona przed separatystami

W Star Wars: Battlefront II nie zabrakło też wariacji na temat map znanych z jego poprzednika. Raz jeszcze mogłem więc wziąć udział w bitwie o Hoth, której lodowe pustkowia tym razem odmalowano w pomarańczowych promieniach zachodzącego słońca, a Ewoki ponownie podjęły mnie gościną na księżycu Endora, choć teraz wizyta odbyła się porą nocną.

Krótko mówiąc, w trybie Galaktycznego Szturmu jest w czym przebierać. Cieszy też, że zmieniono niektóre z aspektów rozgrywki, na przykład usuwając wyjątkowo irytujący system żetonów. 

Tym razem, żeby przyzwać na pole bitwy pojazd lub wcielić się w jednego z legendarnych bohaterów starczy uzbierać określoną liczbę punktów i wydać ją przy kolejnym odrodzeniu.

Star Wars: Battlefront II - wyjście z hangaru

Niestety, niekiedy pod koniec danej partii zbyt wiele osób decyduje się na wprowadzenie do bitwy czołgu, Luke’a Skywalkera czy innego Boby Feta, co powoduje, że poziom chaosu niebezpiecznie podskakuje. Nie zmienia to jednak faktu, że w Star Wars: Battlefront II jest go zdecydowanie mniej, niż w pierwszej części gwiezdnej strzelaniny.

Star Wars: Battlefront II - koszulka Tie-Fighter z nowej kolekcji Good Loot
A na dowód, że Good Loot w ogóle dobry loot rozprowadza - koszulka z TIE Fighterem, czyli… TIE-shirt. No dobra, żart trochę suchy, ale sama koszulka urzeka. Zwłaszcza takich starych imperialnych wiarusów jak my

Do tego dochodzą też pomniejsze tryby, które oferują na przykład swobodną drużynową strzelaninę albo przepychanki niewielkich składów o regułach zbliżonych do klasycznego „capture the flag”. Nie mogło, rzecz jasna, zabraknąć też Bohaterów i Złoczyńców, czyli sześcioosobowych starć legendarnych postaci z Gwiezdnych Wojen.

I tutaj też co nieco zmodyfikowano. Tym razem nie walczy się już do ostatniej krwi, ale eliminuje cyklicznie losowane spośród trzyosobowych drużyn cele. W związku z tym nie musiałem już, tak jak w Battlefroncie numer jeden, czekać w ciele szturmowca aż wszyscy bohaterowie padną, żeby wreszcie wskoczyć w buty mojego ulubionego herosa, ale mogłem pozostawać w nich przez cały czas trwania meczu. Osobiście uważam to za spore udoskonalenie tego prostego, ale, bądź co bądź, ekscytującego trybu.

Star Wars: Battlefront 2 - w oczekiwaniu na wroga

Można by na tych atrakcjach już poprzestać, ale nie mogę się powstrzymać, żeby tekstem lektora z telezakupów nie dopowiedzieć: „To jeszcze nie wszystko!”. Teraz pora spojrzeć na gwiazdy, bo tam Star Wars: Battlefront II rozwija skrzydła, których nie spodziewałem się u niego znaleźć. 

Star Wars: Battlefront II - księżniczka Leia na Naboo