Super Smash Bros. for Wii U – bezapelacyjnie najlepsza bijatyka 2014 roku
Gry na konsole

Super Smash Bros. for Wii U – bezapelacyjnie najlepsza bijatyka 2014 roku

przeczytasz w 5 min.

Odwieczne starcie herosów Nintendo powraca, standardowo zrywając nam wszystkim bambosze ze stóp. Perfekcji może nie osiąga, ale i tak jest rewelacyjnie.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

49 zróżnicowanych wojowników; multum trybów zabawy i elementów do odblokowania; oprawa audiowizualna i stabilne 60 klatek na sekundę; sterowanie typu „easy to learn, hard to master”;

Minusy

niesamowite lagi w sieciowym trybie wieloosobowym; nie do końca przemyślany, a przez to wiejący nudą Smash Tour; ośmioosobowa rozgrywka tylko w trybie pojedynczego gracza i na wybranych arenach;

Wreszcie jest. Piętnaście lat po premierze nieco eksperymentalnej części pierwszej, jako czwarty reprezentant rodu na konsolę stacjonarną – oczywiście tylko z logo Nintendo na obudowie. Super Smash Bros. For Wii U (tak, to pełna i jak najbardziej oficjalna nazwa) z końcem listopada dopełnił tegoroczną i udaną listę premier na najnowszą maszynkę do grania od „Dużego N”. No i co z tego? A to, że pozamiatał, ponownie udowadniając wszystkim niedowiarkom, że rodzicom Mariana i spółki nie potrzeba wypchanej potężnymi bebechami konsoli, by na rynek wydać ultra płynną, grywalną i świetnie wyglądającą produkcję. Taki next-gen to ja rozumiem.

Super Smash Bros. - walka

Wściekłe Pięści Węża

Gwoli wstępu, mimo wszystko wypada mi jednak wyjaśnić wszelkim niewtajemniczonym, czym tak w ogóle jest Super Smash Bros. W wielkim skrócie, Nintendo All-Star! Dairantō Smash Brothers (bo pod takim tytułem gra znana jest w Japonii) to starcie największych gwiazd gier Nintendo (z gościnnymi występami takich typów jak Snake z Metal Gear Solid czy Mega Man z… Mega Man), okładających się po twarzy na wielopoziomowych arenach, wzorowanych na lokacjach z towarzyszących im gier. Brak tu skomplikowanych „kombosów”, a cały system walki opiera się na skokach, przycisku ataku podstawowego i specjalnego, modyfikowanych za pomocą wychyleń analogowej „gajgi”. Weterani bardziej standardowych bijatyk mogą również poczuć się zaskoczeni nieobecnością jakiegokolwiek paska energii u naszych oponentów – w Super Smash Bros. każdy cios zamienia się bowiem na procentowy licznik zebranych przez nich obrażeń. Im procent wyższy, tym większa siła odrzutu przy sprzedawanych razach, a tym samym większa szansa na wypchnięcie wroga za krawędź ekranu i zgarnięcie punktu. Bo właśnie wokół tego kręci się cała, na pierwszy rzut oka nieco chaotyczna rozgrywka w Super Smash Bros. – i właśnie to czyni ją tak przystępną zarówno dla żółtodziobów jak i weteranów.

Super Smash Bros. - Pikatchu

Kup pan figurkę – czyli o amiibo słów kilka

Jako jedna z wielu produkcji dostępnych obecnie na Nintendo Wii U, Super Smash Bros. szczyci się wykorzystaniem figurek amiibo, lądujących razem z nim na sklepowych półkach. Umiejscowienie zakupionej podobizny Mario, Zeldy lub jakiegokolwiek innego bohatera z serii na kontrolerze Wii U skutkuje wczytaniem jego wirtualnego odpowiednika w świecie gry, z którym to możemy się zmierzyć, bądź połączyć nasze siły. Im więcej używamy tego patentu, tym wyższy poziom posiadanej postaci zapisany zostaje „wewnątrz” figurki, z którą to bez przeszkód odwiedzić można później znajomego lub lokalny turniej Super Smash Bros. Po co? A choćby po to, by z jej pomocą dopchać się do samego podium. Całkiem niedawno figurka Foxa McClouda zajęła 3 miejsce w rozgrywkach organizowanych w kanadyjskim Richmond. Można? Można.

amiboo

Naszą drogę od kanapowego laika do sieciowego wymiatacza oraz bazę pod przekopywanie się przez lokalny system walki zapewnia tu potężny zestaw 49 wojowników (37 na start, 12 do odblokowania), podzielonych na 3 kategorie – wywijających kończynami Brawlerów, posługujących się bronią białą Swordfighterów i zasięgowych Gunnerów. Każdy z nich dodatkowo różni się od siebie pod względem odporności, szybkości ruchów i siły uderzeń, a wśród dostępnych wojowników odnajdujemy tu między innymi Charizarda (Pokemon), Kapitana Falcona (F-Zero), Foxa McClouda (Star Fox) czy też Linka (Legend of Zelda). Nic nie stoi również na przeszkodzie, by nowego wojownika stworzyć sobie zupełnie od podstaw, w oparciu o naszego Mii (a więc konsolowy awatar) ubranego w zdobyte w trakcie rozgrywki przedmioty, modyfikujące posiadane przez niego / nią statystyki.

Super Smash Bros. - przeciwniczka

Jeśli chodzi zaś o domyślną prędkość rozgrywki, najnowszy Super Smash Bros. finiszuje jako produkcja nieco szybsza od wydanego na Wii Brawl, lecz wolniejsza od pamiętnego Melee na Nintendo GameCube. Ten stan rzeczy pozwolę zaliczyć sobie na plus jednocześnie zaznaczając, że i tak jest to element trudny do wyłapania okiem zwykłego śmiertelnika. Dość powiedzieć, że w nowego Brosa po prostu grało mi się prześwietnie. Jeśli miałbym zaś odnieść się do któregoś z konkurencyjnych tytułów to… no cóż. Smash to chyba wystarczająco inna liga i świat, bym bez wstydu mógł przyznać się do nieumiejętności określenia, czy taki Tekken, Dead or Alive lub Street Fighter są od niego szybsze, czy też i nie. Raczej celowałbym w ten drugi wariant, lecz jak już się rzekło – takie porównanie jest dość trudne i chyba ostatecznie mija się z celem.

Super Smash Bros. - Mario vs 2 przeciwników

Ośmiu na jednego to banda Kirbiego

By jednak wypróbować każdego z dostępnych tu zawodników oraz zasmakować poezji w postaci zaimplementowanego systemu walki, potrzeba nie tylko plansz, ale i wydłużających przyjemność płynącą z rozgrywki, urozmaicających ją trybów. Na całe szczęście tego w nowym Super Smash Bros. jest pod dostatkiem. Przy okazji dziewiczego kontaktu, najnowsza bijatyka od Nintendo wręcz onieśmiela liczbą 47 dostępnych aren oraz ilością wrzuconych w jej trzewia aktywności. Poza standardową i bezpośrednią możliwością przejścia do niezobowiązującego klepania się po twarzy, fani bez problemu rozpoznają tu także tryb Classic (coś na wzór kampanii z bossem w finale), wyzwania Crazy i Master Hand, robiący tu za Survival tryb All-Star czy kryjący aż trzy mini-gierki Stadium. W ich obrębie nie tylko świetnie się bawimy, ale i zbieramy takie graty jak modyfikatory statystyk naszych postaci, figurki oraz złoto, za które w następnej kolejności wykupujemy sobie jeszcze więcej różnych drobiazgów lub też zwiększamy poziom trudności poszczególnych wyzwań (tym samym podbijając pulę mamony do zgarnięcia po wyjściu cało z własnoręcznie stworzonej opresji). Na brak zajęć zdecydowanie narzekać tu nie sposób.

Super Smash Bros. Mario w pojedynku

Podczas testowania poszczególnych trybów nowego Smash Brosa nie każdy z nich przypadł mi jednak do gustu. Najsłabiej w tym obszernym zestawieniu wypada niewymieniony jeszcze Smash Tour, czyli swoiste połączenie Super Smash Bros. z innym szlagierem prosto od Nintendo, tym razem w postaci Mario Party. W nim, po wylądowaniu na planszy naszym Mii, kolekcjonujemy losowo generowanych i rozmieszczanych po niej wojowników, podbijamy statystyki zebranych „fajterów” i sabotujemy ten sam proces u naszych przeciwników - wszystko to oczywiście w celu jak najlepszego przygotowania się do ostatecznego starcia. Na papierze pomysł ten zdawał się być pewnie całkiem spoko, jednak z realizacją wypadło nieco gorzej. Rozbijanie się ludzikiem po planszy przez większość czasu wieje nudą, a ekstremalna losowość całej „zabawy” wielokrotnie powodowała, iż do potyczek stawałem zdecydowanie słabszy od moich oponentów. Niestety, nawet największe pokłady umiejętności nie pomogą w zwycięstwie nad przeciwnikiem, który w trakcie minionych tur zdołał „uzbierać” sobie wytrzymałość i siłę dwukrotnie wyższą od naszej.

Super Smash Bros. - Super Sonic

Szpilę wbijam również w tryb wieloosobowy, chociaż jest ona bardzo mała i trzymam kciuki, że za jakiś czas otrzymam zdrowy powód do jej usunięcia. Na chwilę obecną bowiem, sprytnie podzielona na sekcje typu For Fun / For Glory i Free for All oraz grę drużynową rozgrywka wieloosobowa trawiona jest przez niemiłosierne lagi i klatkowanie animacji. Być może zaistniała sytuacja wiąże się z zawalonymi do granic możliwości serwerami, chociaż z drugiej strony nie przypominam sobie, bym podobne problemy napotkał w nie mniej rozchwytywanym, a perfekcyjnym pod względem zabawy w sieci Mario Kart 8. Tak czy inaczej, na poprawę tego stanu rzeczy trzeba pewnie jeszcze trochę poczekać, w międzyczasie rozbijając się w dedykowanym wyłącznie dla pojedynczego gracza i debiutującym w tej części, ośmioosobowym trybie 8-Player Smash. I trochę szkoda, że można się nim pobawić tylko tutaj i tylko na wybranej garstce map. Nie ma chyba lepszej metody na wytłumaczenie komuś piękna chaosu i destrukcji, niż właśnie ten tryb.

Super Smash Bros. for 3DS

W związku z tym, iż wcześniej nie udało nam się bliżej przyjrzeć kieszonkowej wersji Brosa., przy okazji recenzji „większego” brata prawię, co następuje: dedykowany Nintendo 3DS port to produkcja niemal tak samo grywalna, jak jej stacjonarny odpowiednik. Niemal, bo jeśli mogę wybierać, zdecydowanie przyjemniej klei mi się ruchy na analogu Wii U, niż tym obecnym na popularnej kieszonsolce wielkiego N. Cała reszta to już jednak w moim odczuciu ten sam cud, miód i malina. Oczywiście liczyć trzeba się tu z różnicą w oprawie graficznej oraz nieobecnością ośmioosobowego trybu walki, jednak 3DS to też kilka ekskluzywnych aren nieobecnych na Wii U (chociaż sam pozbawiony jest też kilku sztuk z „dużej” odsłony), inna kolejność w odblokowywaniu dodatkowych zawodników oraz dedykowany mu Smash Run. W tym ostatnim 2-4 graczy otrzymuje możliwość przemierzania wielopoziomowych aren i zbierania przeróżnych „dopalaczy”, mierząc się z przeciwnikami wyciągniętymi z najróżniejszych produkcji. Po upływie ustalonego czasu, dochodzi do starcia – oczywiście z wykorzystaniem zebranych dopałek. Świetny tryb, którego nieco brak przy okazji wersji na Wii U.

Super Smash Bros. - walka

Battling intensifies!

Co by jednak nie mówić i jakby nie wysilać się w szukaniu dziury w całym, Super Smash Bros. for Wii U to potężny kawał znakomitej produkcji – pełnej zróżnicowanych i w zdecydowanej większości grywalnych trybów, z jeszcze większą ilością świetnie zaprojektowanych aren i nie mniejszą liczbą zawodników do wyboru. Stałe 60 klatek na sekundę i przyjemna dla oka oprawa audiowizualna (na arenie Battleground dodatkowo urzekająca zmiennym trybem dnia i nocy oraz grą świateł) nie pozostawia zbyt wiele miejsca na dodatkowe kręcenie nosem, a liczba upchanych tu wyzwań i rzeczy do odblokowania to gwarancja długich godzin świetnej zabawy – samotnie lub też ze znajomymi. No i tak swoją drogą, na chwilę obecną nie ma bardziej uczciwego sposobu na rozwiązanie sporów powstałych w trakcie niszczenia przyjaźni przy dowolnej części Mario Party. A to już chyba najlepsza, możliwa rekomendacja!

Ocena:
Grafika:
dobry
Dźwięk:
dobry
Grywalność:
dobry plus
Ogólna ocena: 

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    kremowykac
    9
    Gry na Nintendo są zajebiste.
    • avatar
      Konto usunięte
      4
      R.I.P. PC
      • avatar
        Konto usunięte
        -4
        najlepszą czy jedyną? :D