Tyranny – w najlepszym interesie reżimu
Gry

Tyranny – w najlepszym interesie reżimu

przeczytasz w 7 min.

Zło kusi nas, oj, kusi! Tyranny zamyka je w ramach klasycznego RPG i udowadnia, że kariera bezwzględnego technokraty jest równie pasjonująca, co żywot bohatera.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

oryginalny pomysł osadzenia gracza w roli trybika totalitarnej machiny ;niesamowity świat wzorowany na kulturze starożytności ;nietuzinkowe zadania ;złożona sieć relacji między frakcjami i bohaterami ;bardzo klasyczny, ale emocjonujący system walk ;ciekawy dobór postaci do drużyny głównego bohatera ;presja czasowa niektórych zadań skutecznie wzmaga suspens

Minusy

oprawa wizualna dla niektórych może być nazbyt staroświecka ;snucie narracji w tekstowych opisach mocno trąci myszką ;w zasadzie tylko dla ortodoksyjnych erpegowców

Tyranny, czyli takich erpegów już nie ma

Kiedy w 1998 roku ukazał się pierwszy Baldur’s Gate, rzeszom graczy opadły szczęki. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy! Później powstało jeszcze wiele produkcji inspirowanych tym kultowym tytułem, takich jak saga Icewind Dale czy seria Neverwinter Nights. I chociaż wielu twierdzi, że Wiedźmin 3: Dziki Gon jest takim Baldurem naszych czasów, inni z nostalgią wspominają klasyczną i nieco już zapomnianą formułę rozgrywki.

Tyranny - Archont Sprawiedliwości

Nic więc dziwnego, że w końcu postanowiono zaspokoić te sentymentalne pragnienia i tak powstało na przykład Pillars of Eternity. Twórcy tego tytułu, czyli Obsidian Entertainment, teraz powracają z jeszcze jednym staromodnie (choć niekoniecznie przestarzale) wyglądającym RPG, jakim jest Tyranny.

Tym razem jednak nie wcielamy się w dobrze znaną rolę bohatera, tudzież poszukiwacza przygód, ale stajemy się wysłannikiem okrutnego tyrana, który zrobi wszystko, żeby podporządkować sobie podbite ziemie. I to właśnie my jesteśmy zaledwie (a może „aż”) narzędziem, za pomocą którego zamierza on zrealizować swój złowrogi plan.

Prawo to ja

Jak na klasycznego erpega przystało, nasza przygoda z Tyranny rozpoczyna się od kreatora postaci. Ale zaraz potem dzieją się rzeczy zupełnie nieoczekiwane. To, co zaskakuje w pierwszej kolejności, to możliwość własnoręcznego ukucia historii naszego bohatera (choć to słowo nie do końca tu pasuje). Otóż, zanim rozpocznie się właściwa fabuła Tyranny, za pomocą ciekawie zaprojektowanej mapy decydujemy o tym, jaką rolę nasz wierny sługa Hegemona odegrał w podboju całego świata.

Tyranny - kreator bohatera

Podjęte tutaj wybory w zasadzie nigdy nie są jednoznaczne, a zarazem w widoczny sposób wpływają one na nasze relacje z poszczególnymi postaci, a nawet całymi frakcjami, jakie napotkamy podczas wędrówki przez zniszczone wojną krainy Tyranny.

Już na tym etapie decydujemy o tym, czy sympatyzować będziemy z którąś z dwóch konkurujących ze sobą armii Hegemona, czyli Wzgardzonymi, bądź Szkarłatnym Chórem, a także o tym, czy staniemy się ślepym katem, czy też szlachetnym wojownikiem (który mimo wszystko walczy po tej „ciemnej” stronie barykady).

Tyranny - staroszkolny erpeg

Na tym jednak nie koniec odstępstw od znanych schematów. W większości gier RPG początek naszej kariery to czyszczenie butów wyżej od nas postawionym postaciom albo, dajmy na to, eksterminacja szczurów, które zalęgły się w przypadkowym magazynie. W Tyranny takich uwłaczających ludzkiej godności zadań praktycznie nie znajdziemy.

Ba! Sytuacja przedstawia się zgoła odwrotnie. Jako wysłannicy wszechwładnego Kyrosa (czyli wspomnianego tyrana) to my od wejścia rozdajemy karty. Wprawdzie musimy przystosować się do zastanego na obszarze walk chaosu, ale i tak to właśnie naszym rozkazom mają podporządkować się inni. 

Rzecz jasna, mowa tu o pachołkach imperium niższych od nas rangą (czyli o grubej większości napotkanych postaci). W przypadku rozmowy z potężniejszym przedstawicielem Kyrosa lepiej okazać pewną skromność. Wierzcie mi, próbowałem inaczej i to nie podziałało zgodnie z moimi oczekiwaniami.

Tyranny - rozmowy w namiocie

Tak czy inaczej, to my zaprowadzamy porządek na ogarniętych wojenną zawieruchą terenach, ponieważ to właśnie za nami stoi autorytet potężnego monarchy. Aczkolwiek nie jest to jedyny sposób na osiągnięcie celów. W zależności od tego, jakie cechy naszej postaci będziemy pielęgnować, możemy też użyć brutalnej siły, waląc w gębę niesfornego żołdaka, albo też przebiegłości i łgać komu popadnie, żeby kłamstwem podbudować swój autorytet.

Taki pomysł na rozgrywkę może trochę sprawiać wrażenie „grania na kodach”. Nie musimy niczym się przejmować, bo oto nasza wola jest prawem, a wszyscy płaszczą się u naszych stóp i rozwijają przed nami czerwony dywan na drodze ku zwycięstwu. 

Gdzie tutaj wyzwanie? Gdzie bolączki i dylematy, za które tak kochamy gatunek RPG? Wszystko to znajdziemy w Tyranny, bo wbrew pozorom fucha wysoko postawionego urzędnika Hegemona wcale nie jest tak beztroska, jak mogłoby się wydawać. 

Tyranny - walka o wieś

H. W. D. S. P. Q. R.

Nie tylko postać głównego bohatera jest dosyć nietypowa, jak na grę RPG, ale i cały świat Tyranny zadziwia oryginalnością. Nie mieli on po raz kolejny mediewistycznych motywów, które od czasów Tolkiena są głównym budulcem gatunków fantasy, ale sięga do mniej wyeksploatowanej starożytności.

A konkretnie chodzi o Cesarstwo Rzymskie (choć nie brakuje też odwołań do antycznej Grecji ze Spartą na czele). Trzeba oddać twórcom Tyranny, że spisali się na medal, bo całość to twór dopracowany w najmniejszych szczegółach. Estetyka epoki brązu pojawia się nawet w przerywnikach, których rysunki są wzorowane właśnie na motywach znanych z greckich naczyń lub murów.

Tyranny - miks przeróżnych klimatów od greckich po starorzymskie

Ta starożytna otoczka świetnie pasuje do fabuły, która kręci się wokół potężnego imperium zajmującego cały świat Tyranny. Sztandary Kyrosa powiewają nad wszystkimi miastami i twierdzami… No, prawie wszystkimi. Jest jeszcze garstka powstańców, która pokazuje skromną, ale irytującą figę tyranowi.

I po raz kolejny wydawać by się mogło, że to właśnie ci szlachetni bojownicy będą jasną stroną ponurej opowieści o totalitaryzmie, ale nie do końca jest to prawdą. W rzeczywistości cała sytuacja geopolityczna w Tyranny jest tak pogmatwana, że lepiej porzucić górnolotne rozważania nad moralną słusznością, a zamiast tego skoncentrować się na analizie sieci interesów i płynących z nich korzyści.

Krótko mówiąc, Tyranny to House of Cards i Gra o Tron w jednym. Postać, którą sterujemy musi się odnaleźć w gąszczu intryg, tak żeby z jednej strony usatysfakcjonować swoich przełożonych, z drugiej – nie dać się zaciukać skłóconym ze sobą oficerom Kyrosa, a z trzeciej – jako tako dogadać się z buntownikami.

Tyranny - ekran ekwipunku bohatera

Nie pomagają w tym kolejne edykty tyrana, czyli potężne czary, którymi zniecierpliwiony władca pustoszy sporne terytoria. Innymi słowy, jest to odpowiednik bomby nuklearnej ze świata Tyranny. Żeby więc uniknąć takiej starożytnej atomówki, musimy wywiązać się z poleceń władcy, a czasem zrobić też to w odpowiednim czasie, co dokłada presji do naszej i tak już stresującej roboty.

W tych warunkach podjęcie jakiejkolwiek decyzji nie jest łatwe. Zwłaszcza, że wiele z nich może zaważyć na całej naszej misternie budowanej reputacji. A trzeba pamiętać, że bacznie nas obserwują nie tylko napotykane postaci, ale też członkowie własnej drużyny.

Tyranny - karta reputacji Zwrotki

Człowiek człowiekowi kolegą z oddziału

W przeciwieństwie do takich gier jak Icewind Dale, a podobnie, jak to miało miejsce w Baldur’s Gate, Tyranny nie pozwala nam na stworzenie od wejścia całej grupy śmiałków. Musimy ograniczyć się do kreacji głównego bohatera, a reszta ekipy będzie dołączać po drodze. 

To rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Osobiście preferuję już od początku mieć pod kontrolą całą moją bandę, ale znam też takie osoby, które z pełną ekscytacji niepewnością wolą prowadzić werbunek do swojej prywatnej armii już na szlaku bojowym.

Niewątpliwą zaletą takiego podejścia do tematu jest możliwość rozbudowy relacji między poszczególnymi postaciami. Nie są one jedynie przygotowanym przez nas na „dzień dobry” monolitem, ale każda z nich posiada swoją własną historię, motywację i stosunek do przywódcy.

Tyranny - spalona brama

Tak właśnie wygląda to w Tyranny. Nasz skład kyrosowych zabijaków zmienia się podczas trwania opowieści, gawędzi ze sobą, a także różnie reaguje na postępowanie innych członków oddziału. Musimy zatem rozważyć, czym zaskarbimy sobie lojalność naszych podopiecznych, a co wywoła u nich bojaźń.

Co ciekawe, rozkład tych dwóch cech pozwala odblokować także specjalne drużynowe umiejętności. Podobnie jest zresztą w przypadku frakcji. Dajmy na to, jeśli odpowiednio brutalnie potraktujemy buntowników, to od pewnego momentu lęk obniży ich statystyki podczas walki z naszym bohaterem.

Tyranny - walka na śmierć i życie

Oprócz takich, dosyć innowacyjnych rozwiązań, mamy też klasykę gatunku pod postacią rozwoju cech i umiejętności, doboru ekwipunku, czy też przydzielania odpowiednich czarów naszej drużynie. Jeśli chodzi o magię, to posłużono się stosunkowo ciekawym systemem własnoręcznego tworzenia zaklęć. 

I tak oto z połączenia ognistego sigila (czyli elementu składowego magicznej zdolności) z atakiem dystansowym otrzymujemy znanego i lubianego „fireballa”. Możemy jeszcze doprawić go odpowiednim „akcentem”, który przykładowo zwiększy jego zasięg. Proste to, ale całkiem poręczne.

Tyranny - tworzenie czarów

Poza czarami każda nasza postać dysponuje również specjalnymi zdolnościami, które może wykorzystać na polu walki. Na szczególną uwagę w tym kontekście zasługują umiejętności drużynowe. Chyba moim ulubionym przykładem takiej współpracy między bohaterami były ataki z powietrza. Mój atletyczny sługa Kyrosa wyrzucał w powietrze filigranową Zwrotkę, a ta przeszywała strzałami wybranego przeciwnika.

Nie tylko było to skuteczne, ale i wyglądało dosyć widowiskowo. Szkoda tylko, że to jeden z nielicznych elementów Tyranny, które wspaniale się prezentują od strony wizualnej. I wiem doskonale, że w tym tytule nie chodzi o graficzne fajerwerki, ale mimo wszystko, trochę ponarzekać muszę.

Tyranny - akcje spacjalne

Poczytaj mi, Hegemonie

Kiedy chcę poczytać, biorę do ręki książkę. W każdym razie tak jest obecnie, bo przed laty, rzeczywiście, i gry ze względu na ograniczenia technologiczne, zamiast pokazać coś na ekranie, wolały o tym napisać. 

Nawet w pierwszym Doomie marsjańska historia była zawarta w potężnych blokach tekstu, mimo że trudno ten tytuł nazwać pozycją dla moli książkowych. To była powszechna praktyka, również za czasów pierwszego Baldur’s Gate oraz wielu jego naśladowców.

Tyranny - sporo do czytania

Niestety Tyranny również ucieka się do tej tradycji i nie jestem przekonany, czy słusznie. Oczywiście, to nie Wiedźmin 3, ani inny Fallout 4, gdzie trzeba wszystko okrasić spektakularną animacją, ale z drugiej strony… właściwie, dlaczego nie? Czy naprawdę konieczne jest wrzucanie w okienko dialogowe kilkuzdaniowego opisu, jak to jeden z bohaterów przebija mieczem drugiego? Czy nie można po prostu tego pokazać?

Tyranny - akcja na moście

OK, rozumiem klasycznie wymalowane lokacje, które zresztą są bardzo nastrojowe, rozumiem staroświeckie podejście do mechaniki walki (w końcu jest ono bliskie i mojemu sercu), ale uważam, że można było pokusić się o trochę bardziej innowacyjne podejście do sprawy, niż zajmowanie nas lekturą albo okrajanie niektórych animacji, tak że wspinaczka po murze do złudzenia przypomina teleportację.

Powiecie, że to niemożliwe, bo konwencja wymusza na twórcach takie staromodne zabiegi i uproszczenia. No, dobrze, dobrze, weźmy więc dwie inne produkcje i zobaczmy, jak one rozwiązały analogiczny problem. Mówię o Shadow Tactics: Blades of the Shogun i XCOM 2. Obie to gry taktyczne, a nie RPG, jednak w niczym to nie przeszkadza temu porównaniu.

Tyranny - obozowisko

Twórcy samurajskich „komandosów” zastosowali technologię cell-shading, żeby ożywić nieco bardzo tradycyjnie wyglądające plansze, a znowuż projektanci XCOM 2 zachowali widok izometryczny, choć nie stronią od obniżania kamery, tak żeby sceny akcji cechowały się większą dynamiką. Dlaczego więc podobnych sztuczek nie zastosowano w Tyranny?

Oczywiście, trzeba pamiętać o ograniczeniach budżetowych i technologicznych, ale i tak nie widzę powodu, że przymykać oko na takie, a nie inne rozwiązania wybrane przez Obsidian Entertainment. 

Znajdą się wprawdzie i tacy, którzy powiedzą, że „pisana” narracja pozostawia więcej przestrzeni dla wyobraźni. Trudno się z tym nie zgodzić, choć w mojej opinii na tym polu powinny popisywać się papierowe erpegi. Ich cyfrowe odpowiedniki mogą posługiwać się innymi środkami wyrazu.

Gusta gustami, ale czy naprawdę stosowana już dwadzieścia lat temu przez Baldur’s Gate sztuczka z przeplataniem dialogów opisami tego, co robią malutcy, oglądani izometrycznie bohaterowie jest szczytowym osiągnięciem tego gatunku?

Tyranny - klimatyczna grafika

Z klasą do korzeni

Tyranny nie jest pozycją dla każdego. To przede wszystkim tytuł adresowany do erpegowych tradycjonalistów, którzy z łezką w oku wspominają dawne czasy. Zmiana perspektywy moralnej wprowadza sporo urozmaicenia, ale jeśli nie pogodzimy się z ortodoksyjnym do bólu wyglądem całości, to trudno nam będzie się nią nacieszyć.

Tyranny - decyzje

Nie zmienia to jednak faktu, że sama opowieść prezentowana w Tyranny trzyma w napięciu i nie pozwala odejść od ekranu, a stworzony na potrzeby tej produkcji świat urzeka swoją złożonością i klimatem. Okazuje się, że ciemna strona wojennego frontu to nie lada plac zabaw, a dylematy egzekutora tyrańskich rozkazów wcale nie są tak banalne, jak mogłoby się wydawać. Koniec końców, warto skosztować tego zła, bo smakuje ono zaskakująco dobrze.

Tyranny - uderzenie

Ocena końcowa:

  • oryginalny pomysł osadzenia gracza w roli tribika totalitarnej machiny
  • niesamowity świat wzorowany na kulturze starożytności
  • nietuzinkowe zadania
  • złożona sieć relacji między frakcjami i bohaterami
  • bardzo klasyczny, ale emocjonujący system walk
  • ciekawy dobór postaci do drużyny głównego bohatera
  • presja czasowa niektórych zadań skutecznie wzmaga suspens
     
  • oprawa wizualna dla niektórych może być nazbyt staroświecka
  • snucie narracji w tekstowych opisach mocno trąci myszką
  • w zasadzie tylko dla ortodoksyjnych erpegowców
     
  • Grafika:
     dobry
  • Dźwięk:
     bardzo dobry
  • Grywalność:
     dobry

90%

Dobry Produkt

Komentarze

6
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    2
    Nigdy nie nazwałbym wiedźmina baldurem naszych czasów. Raczej jest to taki "how gothic/TES should look like".
    • avatar
      KORGAN
      2
      Ja właśnie po raz enty przechodzę "Baldur's Gate 2" z dodatkiem. Najlepsza gra ever!
      • avatar
        Vako778
        1
        Ogólnie gra fabularnie jest bardzo dobra ale do minusów warto dodać że fabuła kończy się w naprawdę kluczowym momencie ! , poprzez poszczególne decyzje nie zwiedzimy całej krainy a żeby tego dokonać gra zmusza do new game , no i dochodzi do tego długość gry , jak na grę w której należy "czytać wszystko"
        bo tylko dialogi z kluczowymi postaciami posiadają głoś to na skończenie całej + all misje poboczne dostępne ... poświeciłem aż 15h ... jak na grę za grubo ponad 100zł która daje +/- 15h rozrywki to słabo , gdyby gra była za 50zł słowem bym się nie odezwał
        • avatar
          SiLNOR3KI
          0
          A ja NWN2 dopieszczając różne buildy :) A 100-200 zeta zamiast na nową grę, wolę dorzucić do ssd'ka...
          • avatar
            papuas
            0
            Obecnie ciężko u mnie z wolnym czasem, ale chciałbym kiedyś zagrać w Tyranny. Lubię dobre i skomplikowane historie.