Gry

Battlefield 1943 - Powrót króla?

przeczytasz w 5 min.

Serię Battlefield znać powinien każdy miłośnik sieciowych shooterów, a wręcz gier jako takich. Pierwszą, i przez wielu do tej pory uważaną za najlepszą, jej częścią była wydana w 2002 roku „Battlefield 1942”. Wyróżniała się spośród wszystkich obecnych wtedy na rynku FPSów otwartymi, doskonale zaprojektowanymi i pełnymi  pojazdów mapami, a także unikalnym trybem walki „Conquest”. Od tego czasu doczekała się ona wielu dodatków, kilka sequeli. Wylądowała także na konsolach, najpierw  w postaci niezbyt moim zdaniem udanego Modern Combat, następnie o wiele lepszego, bo i bardziej „battlefieldowego” Bad Company. Ostatnio jednak DICE zdecydowało się na stworzenie remake’u, choć być może nie jest to zbyt zbyt dobre określenie...


Powrót króla?

Battlefield 1943 nie jest bowiem pełnoprawnym remakiem oryginalnego 1942. Przede wszystkim na razie wydana została jedynie na konsolach Xbox 360 i Playstation 3, w obu wypadkach jako dystrybucja elektroniczna - w ramach odpowiednich usług na obu konsolach. Dystrybucja waży niewiele ponad 500 MB i jak łatwo się można domyślić - nie zawiera wszystkich elementów swojego pierwowzoru. DICE ograniczyło się do stworzenia nowoczesnych odpowiedników tylko 4 map - Wake Island, Iwo Jima, Guadalcanal i Coral Sea. Stworzenia, nie konwersji, ponieważ wszystkie te mapy dostosowane zostały do zmniejszonej maksymalnej liczby graczy jednocześnie na mapie - tylko dwunastu po każdej stronie konfliktu, w porównaniu z oryginalnymi szesnastoma. Stron konfliktu również ubyło - naprzeciw siebie stają US Marines i Japanese Imperial Army. Mimo swojego nieznacznego rozmiaru gra wykorzystuje unowocześniony engine Frostbite znany z pierwszej części Bad Company. Pozwala on na dość swobodną destrukcję otoczenia. Drzewa padają pod gąsienicami czołgów, bomby tworzą malownicze leje w ziemi, granaty burzą ściany, a dywanowe bombardowanie możliwe do wezwania w jednym z bunkrów na każdej z map powoduje niemałe spustoszenie.

Esencja walki, czyli z czym w pole

Rozgrywka jest zorganizowana na zasadzie starego, dobrego trybu „Conquest”. Każda frakcja ma pewną ograniczona liczbę posiłków ukazaną w postaci dwóch pasków na ekranie. Ubywają one wraz z każdym odrodzeniem gracza, a także wraz z upływem czasu, gdy jedna ze stron konfliktu posiada przewagę na mapie. Jest ona definiowana przez ilość posiadanych przez frakcję flag, które to z kolei zdobywane są przez graczy. Flagę zdobyć możemy w pojedynkę, gdy wokoło nie ma żadnych przeciwników, lub gdy zdobędziemy wokół niej przewagę liczebną (wtedy też sam proces zdobywania trwa zdecydowanie krócej). Mimo, że z pozoru wygląda to na bardzo skomplikowany system, działa on niemal intuicyjnie.

Za każde przejęcie, lub pomoc przy przejęciu, gra nagradza nas punktami.  W grze pojawia się bowiem system asyst, pierwszy raz zaprezentowany w Battlefieldzie 2. Punkty rankingowe dostajemy zatem nie tylko za zabicie przeciwnika, ale również za sposób w jaki to robimy. Dodatkowe punkty otrzymujemy za likwidację żołnierza zdobywającego flagę czy za klasycznego headshota, a także za naprawę pojazdów (choć ta ostatnia działa jedynie gdy ktoś z  naszej drużyny w owym pojeździe siedzi). Również zranienie przeciwnika jest nagradzane, jednak tylko w momencie, gdy zostanie on natychmiast potem zabity przez innego gracza.

Dzieje się tak ponieważ w grze klasyczny pasek życia zastąpiony został przez modny ostatnio system regeneracji zdrowia. Graficznie rany przedstawiane są poprzez różne filtry  mające udawać efekt postrzału, czyli po prostu wszelakie wariacje na temat czerwonej mgiełki przed oczami (choć nie zauważyłem wpływu zranienia na naszą celność jak to ma miejsce w np. Modern Warfare). Nasi żołnierze posiadają również automatycznie odnawianą amunicję - zużyte granaty z czasem wracają do naszej kieszeni, a broń podstawową można przeładowywać nieskończoną ilość razy.

Dwie ostatnie zmiany w sposób oczywisty zlikwidowały konieczność istnienia takich klas jak medyk, a także operator broni ciężkiej, który w poprzednich częściach serii tradycyjnie posiadał możliwość uzupełniania amunicji towarzyszy broni. Zamiast tego dostajemy do dyspozycji tylko 3 klasy. Piechur (Infantry) posiada pistolet maszynowy użyteczny na krótki dystans, bazookę do niszczenia czołgów (i innych obiektów, w tym ścian bunkrów) i klucz nastawny - niezbędny do naprawy pojazdów. Strzelec (Rifleman) - karabin półautomatyczny nieoceniony na wypadek walki na średni dystans, w razie potrzeby modyfikowalny w granatnik, a snajper (Sniper) - karabin snajperski, pistolet i zestaw materiałów wybuchowych. Mimo skromnego wyboru gra jest doskonale wyważona, żadna klasa nie posiada wyraźnej ogólnej przewagi, za to pojawia się pewna specjalizacja - każda klasa posiada przewagę w zależności od odległości na jakiej walczy.

Wśród dostępnych pojazdów pojawiły się dżipy, czołgi, samoloty oraz barki desantowe. Posiadają one identyczne właściwości zarówno po stronie amerykańskiej, jak i japońskiej. Na uwagę zasługuje zaczerpnięty z poprzednich Battlefieldów, choć niekoniecznie zauważony przez wszystkich graczy, system pancerza czołgu. Posiada on różną grubość w zależności od strony - z przodu jest on najmocniejszy, a tyłu - najsłabszy.  Warto więc pamiętać, by w wypadku jakiegokolwiek pojedynku pomiędzy czołgami ustawić się przodem do przeciwnika (lub bokiem) i próbować trafić w jego „tyłek”. Pojazdy, w przeciwieństwie do żołnierzy, posiadają klasyczne paski życia. Sterowanie nie jest skomplikowane, choć w wypadku samolotów wymaga pewnego przyzwyczajenia. Dysponujemy także możliwością wyboru widoku pomiędzy perspektywą pierwszo- i trzecioosobową. Ta ostatnia jest niestety bardzo niedokładna - w wypadku samolotów czy czołgów uniemożliwia precyzyjne celowanie. Pojazdy również są doskonale wyważone - nie są zbyt mocne by królować na mapach, dobrze użyte potrafią jednak przechylić szalę zwycięstwa.

Nowości nie ominęły systemu „spawn pointów”. Domyślnie punkt odrodzenia ustalany jest automatycznie na fladze, przy której dochodzi do najintensywniejszych starć. Taka flaga oznaczana jest także żółtym wykrzyknikiem dla wszystkich już walczących. Jest to niestety bardzo złe rozwiązanie - bardzo często punkt taki jest po prostu oblężony przez liczne siły wroga, a odrodzenie się przy nim skutkuje szybką śmiercią. Możemy również manualnie wybierać punkty odrodzeń - w tym przy członkach drużyny w której aktualnie się znajdujemy. Sam system drużyn nie jest niestety pozbawiony wad. By do drużyny dołączyć, musimy albo zaznaczyć taką opcję przed pierwszym pojawieniem się na mapie, lub, gdy już chwilę gramy, wejść do menu przerywając tym samym grę. Jedna drużyna posiada miejsce jedynie dla trzech graczy.

Bardzo interesujący jest również tryb „Air Superiority”, czyli po prostu mapa Coral Sea. Wiązało się z nim swoiste wyzwanie dla użytkowników obu konsol. By odblokować dostęp do mapy gracze musieli zdobyć 43 miliony „fragów” na każdej z platform. Sama gra na tej mapie polega na ciągłej walce powietrznej (i tylko powietrznej, nie licząc obrony przeciwlotniczej samych lotniskowców) nad górzystym archipelagiem. Środek mapy jest jedną dużą „flagą” przechodzącą z rąk do rąk, tak samo jak na pozostałych mapach wygrywa ten, który pierwszy wyczerpie posiłki przeciwnika.

 

Teoria chaosu, czyli jak to działa w sieci?

Warto w tym momencie zaznaczyć, że Battlefield 1943 jest grą wyłącznie sieciową.  Wiąże się to również z ważną niedogodnością - abonament Gold niezbędny jest do  ściągnięcia tej gry na X360.

Jedyną formą gry dla jednego gracza jest krótki samouczek przedstawiający najważniejsze aspekty rozgrywki i pozwalający na samodzielną eksplorację lekko zmodyfikowanej mapy Wake Island. Sam multiplayer jest doskonale rozwiązany. Początkowo serwery EA nie wytrzymały zainteresowania graczy, pojawiały się problemy z dołączeniem do rozgrywki. W tym momencie wszystko działa doskonale. Samo dołączenie do gry trwa kilka chwil. Niestety, w wypadku gry z przypadkowymi graczami nie mamy wpływu na wybór mapy, na której przebiegać będzie walka - wyjątek to Coral Sea, stanowiąca osobny wybór w menu.

W wersji Xboxowej nie zauważyłem żadnych problemów z wyważeniem liczby graczy pomiędzy frakcjami - zazwyczaj przydzielani są oni po równo do obu. Na konsoli Sony bywa z tym niestety różnie, choć trudno stwierdzić z czego wynika akurat ta różnica.

Integralną częścią wszystkich nowoczesnych sieciowych shooterów jest komunikacja głosowa. Tutaj Battlefield niestety kuleje. Umożliwia bowiem komunikowanie się jedynie w obrębie jednej drużyny, czyli maksymalnie z dwoma innymi graczami. Jest to bardzo nieporęczne, a także prowadzi do chaosu na mapie i całkowitego braku koordynacji działań członków drużyny. Nie można również wyrazić niezadowolenia z powodu dość powszechnego zachowania konsolowych graczy „kradnących” naprawiany przez nas własny, stojący na poboczu, czołg.

Zarówno wersja na X360, jak i PS3 posiada zewnętrzny system „odznaczeń” dla graczy - w formie achievementów i trophies. Ich ograniczona liczba związana jest z wymogiem Microsoftu dot. ilości punktów i achievementów dla gier Arcade. Siłą rzeczy DICE zdecydowało się rozszerzyć to ograniczenie także na użytkowników konsoli Sony. Oprócz tego gra posiada wewnętrzny system rang, a także odznaczeń w formie znaczków i kart pocztowych. Oferuje również możliwość sprawdzania statystyk innych graczy na stronie gry (www.battlefield1943.com).
   

Odmrożenie na Pacyfiku - engine i grafika.

Wielu uważa, że jest ona „brzydka”. Faktycznie, tekstury mogą pozostawiać trochę do życzenia, nie są one w perfekcyjnej rozdzielczości, można również przyczepić się do niekoniecznie historycznego doboru broni strony japońskiej, a także niedostatecznego pokrycia mapy wegetacją. Przydałoby się kilka krzaków tu i tam.

Mimo to ogólne wrażenie, jakie wywiera gra, jest doskonałe. Wszelkie efekty cząsteczkowe, a także same modele, nie odstają od obecnego standardu grafiki w pełnoprawnych tytułach. Fakt, że podobny efekt ogólny uzyskano w przypadku gry „Arcade” stanowi nie lada osiągnięcie DICE. Jeśli chodzi o różnice między poszczególnymi wersjami - są one bardzo niewielkie. Na Xboxie da się zauważyć pewne problemy z kolizją obiektów, nie zawsze jest ona w porę wykrywana i modele nakładają się na siebie.

 

Król nie wrócił, ale książę? Jak najbardziej!

Mimo, że bardzo okrojony, Battlefield 1943 zachowuje całą esencję serii. Pozwala na wiele, wiele godzin doskonałej zabawy. Wszelkie początkowe niedogodności, m.in. z serwerami EA, zostały już usunięte. Pozostają jedynie te związane z komunikacją głosową i systemem drużyn. Trzy dostępne początkowo mapy dostarczają wystarczające zróżnicowanie dzięki modelowi zniszczeń czyniącemu każdą walkę unikalną, a walka powietrzna na Coral Sea stanowi moim osobistym zdaniem osobny powód, dla którego warto wydać 1200 MS Points lub około 50 zł.

Zalety:

  1. Doskonała rozgrywka multiplayer
  2. Perfekcyjne wyważenie map, klas i pojazdów
  3. Model zniszczeń mający wpływ na rozgrywkę
  4. Niska cena


Wady:

  1. Komunikacja głosowa...
  2. Niewielkie problemy charakterystyczne dla obu platform

Komentarze

17
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    0
    Zapraszam do komentowania oraz przestawiania wszelkich krytycznych uwag - w kolejnym artykule postaram się wziąć je pod uwagę.
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      Przyznam się, że nie przeczytałem do końca, za nudne - nie krytykuję, tylko tak było bo nie dokońca mnie ta gra interesuje. Brakuje moim zdaniem standardowej tabelki benchmark punktacji: grafika, fabuła etc, oraz klikanych zdjęć do powiększenia. Co do samej gry, zauroczyły mnie kolory, piękne, miłe i ciepłe - 5piąte i ostatnie.

      Pozdrawiam
      • avatar
        grzesiekmos
        0
        Mi się twoja recenzja podoba, dużo tekstu, świetne porównanie do starszego Battlefielda. Mogłeś jeszcze dodać coś o fabule (jak jest, bo jak nie ma to wiadomo), no i te zdjęcia, żeby dało się powiększyć :) 5/5
        • avatar
          _nick_
          0
          ustaw dla akapitów justowanie: wyrównanie do obu stron - będzie to lepiej wyglądać :)

          Przydałyby się także linki do większych screenów.


          Możesz dawać więcej screenów i fajne by było porównanie jak gra wygląda na różnych poziomach szczegółowości.
          • avatar
            Konto usunięte
            0
            Są to publicznie dostępne screeny - zostały zaakceptowane przez redakcje Benchmark.pl (nawet specjalnie zadałem to pytanie), więc zaufam ich osądowi...
            • avatar
              entuzjasta789
              0
              w to nie grałem a dzięki Twojej recenzji już bym chciał gdybym miał konsole:)5/5
              • avatar
                serek
                0
                Szkoda że tak mało map ale gra zapowiada się całkiem ciekawie. Czekam na wydanie PC:)

                Recenzja wyczerpująca i bardzo dobre porównania moja ocena to 5/5
                • avatar
                  Konto usunięte
                  0
                  ładna recka - również czekam na tą gierka na PC