Gry

Flatout 2 - ostro i z przytupem!

przeczytasz w 3 min.

Przyznam szczerze – „niedzielny kierowca” to dla mnie komplement :-) Nie posiadając prawa jazdy cały swój kontakt z samochodami ograniczam do świata wirtualnych wyścigów w którym także rzadko goszczę, zapewne z uwagi na brak bardziej zaawansowanych kontrolerów niż poczciwa mysz i klawiatura. Z tego względu przeważnie szerokim łukiem omijam gry samochodowe – zwłaszcza te nacechowane sporą dozą realizmu - a jedynym, co może przykuć mnie do cyfrowego kokpitu jest to „coś”, co posiadają niektóre tytuły... I to właśnie „coś” posiada Flatout z którym zetknąłem się kilka lat temu przy okazji dema części pierwszej, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie dzięki specyficznemu podejściu do kwestii zarówno zniszczeń pojazdu, jak i otoczenia. Jednak dopiero ostatnio udało mi się nabyć pełną wersję gry i to od razu część drugą.

Ogólnie rzecz ujmując Flatout 2 to gra wyścigowa w której do naszej dyspozycji oddane są – nie da się ukryć - samochody prosto ze szrotu. Pordzewiałe, rozpadające się rzęchy, które gdyby zaparkować w mieście, zostałyby z miejsca odholowane na złomowisko. Jednak właśnie takie trupy najbardziej nadają się do wyścigów, w których dojechanie do mety jest już pewnym sukcesem i to nie przez wzgląd na stan techniczny samochodów a przez to, co dzieje się na trasie. Tu bowiem – podobnie jak w naszych autach – nie ma żadnych hamulców – dozwolone jest każde zachowanie przybliżające nas do zwycięstwa, z taranowaniem, spychaniem z trasy, zajeżdżaniem drogi a nawet całkowitą kasacją przeciwnika na czele. Określenie „jazda kontaktowa” chyba w żadnej grze nie zostało przedstawione tak dosadnie. W czasie jazdy w wyniku wszelkich stłuczek czy uderzeń z naszych pojazdów odpadają najróżniejsze części, począwszy od zderzaków, drzwi, rur wydechowych a nawet kół, o tak prozaicznych rzeczach jak my sami nie wspomniawszy - albowiem przy każdym większym dzwonie nasz kierowca po prostu wylatuje przez przednią szybę (widocznie nie zapina pasów), co jest szalenie efektowne i nawet całkiem zabawne z uwagi na zastosowany w jego przypadku system rag-doll. Co ciekawe jednak, wszystkie te - zdawałoby się wykluczające nas z dalszej zabawy zniszczenia - nie mają większego wpływu na zachowanie się pojazdu na drodze – może z wyjątkiem urwania koła - wówczas już troszkę autem rzuca. Nie jest to może najbardziej realistyczne rozwiązanie ale w każdym razie najbardziej grywalne. Dzięki temu możemy oddać się czystej rozkoszy nieskrępowanej destrukcji bez przejmowania się drobiazgami takimi, jak płonący silnik :-) Tym bardziej, że okazji do prawdziwej demolki dostarcza nam bogate, w pełni zniszczalne środowisko. Da się kosić mniejsze drzewa, płoty, drewniane budynki, wszelkie rusztowania których jest na trasach prawdziwe zatrzęsienie, a nawet całe sklepy wraz z wyposażeniem gdy przyjdzie nam ochota skrócić sobie drogę przez jakąś galerię handlową czy inną restaurację. Jest to także i opłacalne, gdyż za niszczenie owych obiektów i uszkodzenie samochodów rywali otrzymujemy nitro, które nieraz decyduje o wygranej. Jeśli dodamy do tego samą konstrukcję tras, pełnych skoczni, pułapek i dzikich skrótów oraz rewelacyjny system powtórek, w których można nawet włączyć zwolnione tempo i to z różnych kamer – to z każdego jednego wyścigu otrzymamy gotowy materiał na film kaskaderski z prawdziwego zdarzenia.

Jednak nie samymi wyścigami kaskader żyje – do czynienia bowiem mamy także ze specjalnymi nieobowiązkowymi wyzwaniami, o których powiedzieć groteskowe, to mało. Bo jak inaczej nazwać konkurencję polegającą na wystrzeleniu kierowcy z samochodu prosto w monstrualnych rozmiarów tarczę do gry w lotki albo użycie go w charakterze kuli do kilkumetrowych kręgli lub jako piłki nożnej wystrzelonej w kierunku kilkupiętrowej bramki czy też jako skoczka narciarskiego w którym rolę rozbiegu spełnia rampa po której prędkość nadźwiękową osiąga w samochodzie o napędzie rakietowym a ląduje bynajmniej nie telemarkiem po opuszczeniu bolidu – a jakże – przez przednią szybę? Trzeba przyznać, że owe kuriozalne, choć nie pozbawione dozy makabrycznego humoru zawody wprowadzają spore odświeżenie po godzinach spędzonych na górskich, leśnych czy miejskich trasach i są pokazem pomysłowości twórców. A ile dają satysfakcji!

Wartym podkreślenia jest także sam poziom trudności – to nie jest Need For Speed, do którego bez stalowych nerwów i porządnej kierownicy lepiej nawet nie podchodzić. Flatout jest nastawiony na relaksującą rozrywkę - nie za łatwą jednak ale i nie za trudną – tak, że mając nawet do dyspozycji klawiaturę można walczyć o najlepsze czasy. Aby zaś awansować do dalszych imprez wystarczy ukończyć poprzednie mieszcząc się w pierwszej trójce, co często udaje się za pierwszym – góra drugim podejściem. Dzięki temu ani razu nie czułem frustracji w czasie gry, co w przypadku dzieł Electronic Arts było zjawiskiem bardzo częstym.

Oprawie graficznej należy się osobny akapit – dawno bowiem nie widziałem tak ładnej a zarazem niezbyt sprzętowo wymagającej grafiki. Na moim biednym Radeonie 9800 gra bez najmniejszych zacięć chodziła w 1024x768 i maksymalnej anizotropii – podejrzewam zresztą że i na wyższych ustawieniach można by także pograć. A to, co widać na ekranie musi budzić uznanie: osiem zderzających się ze sobą samochodów wśród snopów iskier, dymu z opon i całej masy elementów otoczenia fruwających dookoła a wszystko obłożone shaderami, cieniami i mnóstwem innych efektów z gustownym blurem na czele i ani śladu spowolnienia animacji. Szacunek. Również pod względem dźwiękowym jest nieźle – samochody brzmią jak trzeba – inaczej autko przypominające Renault 5 a inaczej półciężarówka wielkości małego czołgu. Muzycznie natomiast dostajemy do odsłuchania smaczne kąski takich wykonawców jak Papa Roach, Megadeth czy Nickelback – a więc jest ostro i z wykopem, co doskonale podkreśla klimat totalnej rozwałki na torze.

Jeśli więc jesteś kimś, kto po prostu ma już dość cukierkowych ścigałek w których tandetne, kolorowe niczym choinki bożonarodzeniowe odkurzacze pomykają sobie po mieście w rytmie pozerskiego hip-hopu, kimś kto pragnie poczuć smród palonej gumy i usłyszeć zgrzyt dartej blachy w akompaniamencie porządnego rocka siejąc prawdziwe zniszczenie wokół siebie – to właśnie dla kogoś takiego Flatout 2 jest najwłaściwszą grą, pełną prawdziwej akcji i brutalnej walki do ostatniej kropli benzyny.

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    0
    Rzeczywiście gierka jest fajna - trochę wyścigów jest a i miło jest powrócić do tych co się już wygrało i podciągnąć wyniki. Co do 'stuntsów' to ich poziom trudności jest różny - są takie, które rozpracowuje się już po pierwszej próbie, ale są też takie, z którymi trzeba się 'nawalczyć'
    No i miodzio muza.
    • avatar
      HemaN
      0
      Całkiem fajna recka o naprawdę zaj.. grze :) . Przeszedłem ją już niezliczoną ilość razy a i tak po jakimś czasie zawsze z przyjemnością do niej wracam. Razem z bratem urządzamy zwody w jak najbardziej efektownym rozbijaniu wszystkiego co się da :D . Brat nawet zmontował kilka filmików z naszymi wyczynami i są do obejrzenia na YT. Jedna z najfajniejszych gier w jakie grałem. No i ta muza :) . Polecam każdemu kto nie grał.