Gry

Company of Heroes - Na linii frontu

przeczytasz w 3 min.

Podstawowa gra Company of Heroes daje możliwość gry armią amerykańską i niemiecką. Dużo ciekawiej zrobiło się w momencie wydania dodatku Na linii Frontu. Doszły nam dwie nacje. Brytyjczycy i Panzer El

Wszystko zaczyna się jak dobry stary film... Stoję sobie spokojnie na barce, choć spokojnie to może nienajlepsze słowo. Wzburzone morze rzuca tą blaszaną trumną na wszystkie strony, połowa ludzi obok rzyga, a druga połowa się modli, każdy do swojego Boga, kilku już w żadnego nie wierzy. Żeby nie było zbyt lekko to na plecach mamy po 20kg, a w rękach karabin zawinięty w worek. Co raz donośniej dochodzą do uszu odgłosy wybuchów, i kanonada karabinów maszynowych... jeszcze minuta, 30 sekund, 15 ... barka uderza w dno, słyszę narastający świst zbliżającego się pocisku.

Dziób barki będący jednocześnie głównym włazem opada z hukiem na brzeg, w tym samym momencie zbliżający się do nas pocisk eksploduje 3 metry od barki. Podmuch rzuca mną o ścianę, gdyby nie hełm moja głowa przypominałaby przekwitłą różę... Przez pierwsze sekundy wszystko zwolniło, przykrywa mnie fala wody, krwi i szczątki ubrań moich braci.. Jak z odległej krainy słyszę głos kapitana.coś woła, nie wiem co, ale instynktownie przesuwam się do przodu, mój stary kumpel, z którym służyłem już od roku jest obok mnie, ciągnę go za sobą, za rękę. Chwilę później orientuję się, że ciągnę już tylko rękę. Eksplozja rozerwała burtę barki, a stalowe elementy podziałały jak gilotyna rozrywając go na strzępy. Zostawiam go za sobą, wyczołguję się z barki i wpadam do wody. Jest zimna i to mnie cuci, klękam, czuję uścisk na ręce, to kapitan krzyczy żebym stąd wypieprzał..

Pochylony dobiegam do zapory przeciwczołgowej. Kanonada karabinów MG-42 i rykoszety pocisków odbijających się od chroniącej mnie zapory doprowadzają mnie do szaleństwa. Strach przewierca mnie na wylot, tego się nie spodziewałem. Przecież mówili, że plaże będą słabo bronione.. Staram się opanować i zorientować w sytuacji. Rozglądam się. Za mną dziesiątki statków, na brzegu nasza barka otoczona trupami barwiącymi wodę na czerwono. Z prawej widzę kapitana, obok niego kilku naszych, po lewej jeszcze dwóch. To wszyscy, którzy przeżyli z naszego oddziału. Połowa naszej kompanii leży w piachu albo utonęła w zimnych wodach oceanu.

Patrzę przed siebie i strach ponownie wykręca mi wnętrzności. Trzy bunkry z błyskającymi ogniem karabinami maszynowymi, do tego ten cholerny ostrzał artyleryjski, który dziesiątkuje ludzi chowających się za zaporami przeciwczołgowymi, przed nami 100, może 150 metrów, żeby dotrzeć do dającego ochronę wału. Zostało nas tak niewielu, bracia broni, na śmierć i życie, prawdziwa kompania braci. Nagle zaczyna dziać się coś dziwnego. Widzę zbliżająca się do mnie metrowej wielkości strzałkę. Wokół mnie i innych żołnierzy naszego oddziału pojawiły się zielone kółka, a następnie z przestrzeni dobiegł głos..."przeprowadź oddział do bezpiecznego schronienia przy wydmach" i słyszę dalej. "Zadanie główne - zniszcz bunkry". Czuje, ze moje nogi same biegną w kierunku wału, a przecież ja nie chcę, nie mogę, bo zginę. Lecz moje ciało już mnie słucha, podobnie jak i innych, widzę ich zdziwione i przerażone twarze. Biegniemy na pewna śmierć w kierunku jakiegoś zielonego pulsującego okręgu. ... Kto tym kieruje, czułem się jak marionetka. Prawda okazuje się być banalna. Kieruje mną szesnastoletni facet, wlepiający się w monitor komputera. Bez większych skrupułów posyła mnie i mój oddział na pewną śmierć. Ja sam uzmysławiam sobie bolesną prawdę.. Jestem tylko zbiorem pikseli i jedną linijką kodu. Cóż jak to mówią "shit happens".

Tak w skrócie musi wyglądać życie przeciętnej postaci w grze komputerowej. Konkretnie w świetnym RTS "Company of Heroes". Sama gra wydana ponad roku została przez wielu uznana za jedną z najlepszych gier strategicznych. Stworzona przez studio Relic, twórców hitu Warhammer 40000, jak dla mnie jest zdecydowanie najlepszym RTS ostatnich lat. Także wybór realiów II wojny światowej jest zaletą. Pomimo dużej konkurencji na rynku gier, to właśnie CoH wydaje się być grą przemyślaną i wygrywających z innymi zarówno walorami graficznymi jak i systemem rozgrywki. W poprzednim roku został wydany samodzielny dodatek CoH Opposing fronts czyli po naszemu Kompania Braci na Linii Frontu, ale o tym później, najpierw kilka słów o pierwszej części.

Company of Heroes jest strategią w czasie rzeczywistym (RTS) osadzoną w realiach II wojny światowej. Pierwsza odsłona udostępnia kampanię (15 misji) wojsk amerykańskich będącą mniej lub bardziej rzeczywistym odzwierciedleniem inwazji na Normandię. Maniacy historii dopatrzą się nieścisłości, ale pamiętajmy, że w tej grze nie chodzi o analizę historii, a o dobrą zabawę z rozrywanymi ciałami i hukiem armat w tle.czyli to co tygrysy (tiger - jeden z najpotężniejszych czołgów II wojny światowej) lubią najbardziej. Nie będę się rozpisywał nad kampanią i jej poszczególnymi misjami, ponieważ z pewnością nie raz i nie dwa już o tym czytaliście. Powiem tylko, że kampania jest ciekawa i zapewnia dobre podstawy do zaznajomienia się z poszczególnymi jednostkami i możliwościami dostępnego uzbrojenia aliantów. Jak już zakończymy kampanię trzeba koniecznie zerknąć na rozgrywkę wieloosobową. Bo moim zdaniem, właśnie multiplayer czyni CoH grą ciekawą i wyjątkową. Zacznijmy od podejścia developera. W moim odczuciu istnieją dwie taktyki wprowadzania gier. Mówiąc krótko - dobra i zła.

Zła - czyli wydajemy nową grę, nie wypuszczamy patchy, nie usuwamy bugów bo i po co, lepiej za rok wydać nową wersję gry.

Dobra - czyli wydajemy gry rzadko ale dopracowane, wypuszczamy mnóstwo patchy mających za zadanie usprawnić: BALANS i GRYWALNOŚĆ.

I właśnie dobrą drogę obrał Relic.