Gry

benchmark po godzinach: Brutalny Kane & Lynch

przeczytasz w 3 min.

Gra rzeczywiście jest brutalna, pada w niej dużo wulgaryzmów, kradnie dzieci z kołysek, kwasi mleko, fałszuje wyniki wyborów i robi wszystkie te straszne rzeczy, o których czasami można posłuchać w me

Kane&Lynch jest ostatnim przystankiem w mojej podróży po shooterach zeszłego roku. Muszę przyznać, że trochę ociągałam się z przyjrzeniem temu tytułowi. Wokół gry narosło wiele kontrowersji, głównie ze względu na dość wysoki poziom brutalności, a nic tak mnie nie odpycha, jak tego rodzaju reklama. Która zresztą z reguły nie robi nic innego tylko przyciąga jeszcze więcej zainteresowanych. Dla dobra poprawności politycznej jednak, należy ostrzec wszystkich o słabych sercach, żołądkach i innych częściach ciała, a którzy mogą poczuć się zniesmaczeni. Gra rzeczywiście jest brutalna, pada w niej dużo wulgaryzmów, kradnie dzieci z kołysek, kwasi mleko, fałszuje wyniki wyborów i robi wszystkie te straszne rzeczy, o których czasami można posłuchać w mediach. Nasuwa się, więc pytanie, czy ma do zaoferowania coś więcej, oprócz paru wiader krwi i cwanej reklamy. Tych, których nie gorszą brutalne treści i przekleństwa zapraszam do lektury, chociaż po tak obiecującej zapowiedzi, trudno się oprzeć, nieprawdaż?


Ciężkie jest życie gracza

Jeszcze trochę, a moje recenzje już zwyczajowo zaczynać się będą od tego jak to wiele kłopotów przysporzyło mi odpalenie konkretniej gry na moim komputerze. Kiedyś wydanie niedokończonego produktu byłoby nie do pomyślenia, teraz zdaje się wszystkie problemy, na które nie starczyło czasu produkcyjnego, eliminuje się najnowszym patchem. Świat idzie do przodu, więc nie ma sensu się rozczulać ani wspominać z nostalgią, co było, nie zmienia to faktu, że niestabilne i kapryśne gry coraz bardziej irytują.
Kane&Lynch wyjątkowo podniósł mi poziom adrenaliny we krwi, chociaż wydawałoby by się z błahych powodów. Grę zabezpieczono niefortunnym programem SecuROM, o którym krążą mieszane opinie. Choć wielu graczy skarży się na te zabezpieczenie, ja nie miałam z nim nigdy szczególnych problemów, przynajmniej aż do teraz. Jako, że po instalacji gry pod Windows Vista, program stwierdził, że jest to nieoryginalna kopia i za żadne skarby nie chciał się uruchomić. Nie byłoby to tak frustrujące, gdyby nie brak jakiegoś jasnego rozwiązania. Niestety ani wykonanie zaleceń samego SecuROMu, ani szukanie pomocy w Internecie nie przyniosło szczególnych rezultatów. Trudno też było "udowodnić" programowi, że gra jest oryginalna, bliska, więc byłam zrezygnowania.
W końcu przez przypadek odkryłam, że sprawa mojego domniemanego piractwa znika zupełnie, kiedy gra zostaje uruchomiona w trybie kompatybilności pod Windowsem XP, należy jednak zwrócić uwagę, że pod Windows Vista nie udało mi się jej zmusić do współpracy. Potem już tylko musiałam przetrwać menu główne, które swoim miganiem chciało chyba wywołać u mnie epilepsje oraz wieszające się losowo i bez żadnej znanej mi przyczyny intro, aby w końcu rozpocząć rozgrywkę.

Tutaj spotkała mnie kolejna niespodzianka, w postaci znienawidzonego Games for Windows LIVE, choć Polski wydawca tym razem uprzejmie nakleił informacje o niedostępności tej usługi w naszym kraju, to jakoś wcale mnie to nie pocieszyło. O tym jak bardzo frustruje mnie ten wynalazek pisałam już przy recenzji Gears of War i zainteresowanych odsyłam właśnie tam. Jeśli jednak pomimo przeszkód, uda się założyć to nieszczęsne konto, do wyboru jest ciekawy tryb Fragile Alliance, gdzie gracze wspólnie obrabowują bank. Haczyk tkwi w tym, że najbardziej opłacalnym jest uciec z pieniędzmi i pozbyć się konkurencji, dlatego nigdy nie wiadomo, który z naszych towarzyszy obróci się przeciw nam i kiedy. Szczęśliwie w FA, można grać również po sieci lokalnej, więc jeśli tylko zbierze się odpowiednia grupa zainteresowanych, nie trzeba się nawet przejmować pełnym kontem LIVE. Gorzej niestety wypada tryb kooperacji, bo nie tylko dostępny jest wyłącznie po lokalnej sieci, ale dodatkowo jeden z graczy musi mieć podłączony kontroler Xbox 360, aby w ogóle uczestniczyć w zabawie. Zaraz, zaraz, czy ktoś tutaj nie pomylił platform? Nie po to kupuję grę na PC, aby potem wydawać pieniądze na kontroler, tylko dlatego, że ktoś zdecydował, że bez niego nie da się grać.

Skupmy się jednak na rzeczach przyjemniejszych, czyli sposobie wydania gry. Nic w niej nie powala, ot czysty standard, kartonowe pudełko no i płyta. Cieszy jednak, że polonizację umieszczono na dodatkowej płycie, która możemy doinstalować według własnego uznania. Zabrakło tylko jakiejś informacji na ten temat. Wielokrotnie pisałam, że polonizacje często doprowadzają mnie do rozpaczy. Oznaczenia na pudełkach z grami są tak różne, że czasami trudno wywnioskować czy polska wersja jest opcjonalna czy nie. A w moim przypadku możliwość gry w oryginale może zadecydować o tym, czy w ogóle kupię gry czy nie.

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!