Gry

Rozgrywka

przeczytasz w 2 min.

Przed rokiem liczne media growe pisały, że rozgrywka w FIFA 10 (PC) jest co najwyżej przeciętna i my także byliśmy tego zdania. 

W przypadku gier takich jak FIFA czy PES gameplay stanowi 70% oceny. Uspokajam - tym razem jest dobrze. A idąc za radą wygrzebaną na zachodnim forum dyskusyjnym, po podniesieniu tempa rozgrywki o jeden stopień nawet bardzo dobrze!

Koniec z piłkarzami sztywnymi jak drewniane lalki. Animacja jest sprawna, płynna, efektowna, zawodnicy popisują się finezyjnymi sztuczkami i często zachowują tak, jak ich prawdziwi piłkarze w telewizyjnych transmisjach. Dzięki temu można w miarę swobodnie i przyjemnie konstruować spektakularne akcje.

Pod względem jakości rozgrywki nowa FIFA przypomina mi starsze edycje Pro Evolution Soccer. Taktyka została zepchnięta na drugi plan. Przede wszystkim liczy się dobra zabawa z gry, ładne bramki i efektowne rajdy. Bawi to doskonale, szczególnie podczas zabawy z kolegą. Jest to jakaś alternatywa w stosunku do dzieła Konami, które z roku na rok robi się coraz bardziej taktyczne, a tym samym - trudne. Kiedyś właśnie za taką filozofię krytykowano EA Sports i najwyraźniej firma nie chce powielać dawnych błędów.

Fajne jest to, że każda drużyna stara się mieć swój styl, trzyma się też swojej rzeczywistej taktyki. Bourssia gra swój futbol, Barcelona swój, Inter swój (ale jeszcze ten doby Mourinho ;-)), a drużyny z Ekstraklasy grają coś pokracznego - jednym słowem wszystko jest na miejscu.

Brakuje tylko nieco specyficznej futbolowej filozofii, którą zapewne kojarzą miłośnicy PES. Tam drużyny prowadzące w meczu przeważnie blokowały własną bramkę, a Barca grała hiszpański futbol z najwyższej półki wymieniając miliony podań. Tutaj to jest, ale w zdecydowanie mniej efektownym stylu. Za to uniwersalnie już zmienia się nastawienie drużyn w zależności od sytuacji na boisku. Gdy przegrywają - rozpaczliwie rzucają się do wyniku. Niestety niemal regulą jest, że przy dwubramkowym prowadzeniu strzelimy goli... jeszcze więcej, bo tak bardzo się "otwiera" przeciwnik.

Trzeba pochwalić stałe fragmenty gry. Karne, rożne, wolne czy rzuty z autu wykonuje się dokładnie tak, jak powinno. Bez dodatkowych udziwnień, na które od jakiegoś czasu decyduje się konkurencja. Oddawanie strzałów, wrzucanie piłki czy system podań też spisują się bez zarzutu - choć ten ostatni w tym roku prawdopodobnie zostanie zawstydzony przez Pro Evolution Soccer 2011, w którym dogrywanie piłki zrewolucjonizowano i pozwala na naprawdę niekonwencjonalne zagrania.

Nie podoba mi się jednak kilka innych elementów rozgrywki. Piłka zachowuje się jak - owszem - piłka, ale ta od tenisa. Koślawo podskakuje czy mocno kopnięta zatrzymuje się na trawie, co jest niezbyt zgodne z reakcjami futbolówki. Jeszcze mocniej doskwiera brak pięknych akcji. Ani przeciwnik, ani gracz nie mają w tej kwestii zbyt wielkiego pola do popisu - owszem, czasem uda się coś "niesamowitego", ale w większości gole wpadają wedle dwóch, może trzech utartych schematów. To skutecznie odbiera radochę i z czasem zaczyna nudzić. Być może jest to ukłon w stronę e-sportowców, którzy uczciwie przyznają, że wolą FIFĘ, bo "jej można się nauczyć na pamięć".

Co do jednego nie ma natomiast wątpliwości - FIFA 11 raz na zawsze żegna klawiaturę. I choć jako zadeklarowany pecetowiec mówię to z bólem, bez pada tracimy przynajmniej połowę frajdy i możliwości.