Drony

Fly Elephant, czyli latająca drukarka 3D

przeczytasz w 1 min.

Drukarka 3D, której nie ograniczają ściany obudowy? Na taki pomysł wpadli (i zamierzają go teraz zrealizować) Chińczycy z firmy DediBot. Ich latające urządzenie konstrukcyjne nazywa się Fly Elephant.

Drukarki 3D to urządzenia z olbrzymim potencjałem, blokowanym jednak często przez ograniczony rozmiar tworzonych elementów. Chińczycy z firmy DediBot chcą to rozwiązać, a sposobowi, jaki sobie wymyślili, nadali nazwę Fly Elephant.

Fly Elephant – pomysł warty uwagi 

Drony znajdują coraz rozmaitsze zastosowania. Dopiero co prezentowały nowe torebki Dolce & Gabbana, a wkrótce mają tworzyć konstrukcje. W rzeczywistości bowiem Fly Elephant to latająca drukarka 3D, a więc odpowiednio wyposażony bezzałogowiec. Niewykluczone jest też równoczesne wykorzystywanie większej liczby dronów.

Fly Elephant dron
Fly Elephant, czyli sześciowirnikowy dron pełniący funkcję drukarki 3D.

Aktualnie wynalazek znajduje się w fazie koncepcyjnej, ale autorzy są przekonani, że „słonik” pozwoli drukować przedmioty o nieograniczonych rozmiarach. Największym wyzwaniem jest zapewnienie odpowiedniej stabilności, będącej gwarancją dokładności druku.

Latająca drukarka 3D – jak to działa?

Być może nie na świeżym powietrzu przy wietrznej pogodzie (choć obiecana jest dokładność 0,1 mm przy 7 w skali Beauforta), ale Fly Elephant ma być w stanie tworzyć całe budynki. Producent mówi nawet o druku kosmicznego ekwipunku w warunkach mikrograwitacji oraz tworzeniu konstrukcji podwodnych.

Konstruowanie budynków czy mostów za pomocą drukarki 3D mogliśmy już wprawdzie zobaczyć. To, co proponują Chińczycy wraz ze swoim Fly Elephant, jest jednak zdecydowanie krokiem naprzód i przeniesieniem tej technologii na wyższy poziom.

Fly Elephant info
„Rój” dronów mógłby być połączony z balonem, który dostarczałby energię i materiały, a jednocześnie pomagał w ich stabilizacji.

Latająca drukarka 3D działa bowiem niemal całkowicie bez ograniczeń: ma wolną przestrzeń i praktycznie stały dostęp do potrzebnych materiałów. Wszystkie potrzebne komendy uzyskuje zaś od komputera centralnego, podobnie jak ma to miejsce w przypadku klasycznych, stacjonarnych urządzeń.

Zespół DediBot nazywa swoją technologię OAM (Open-ended Additive Manufacturing) i zachwala ją słowami, że poszczególnych osi nie ograniczają ściany obudowy, a jedynie akumulator drona. Projekt bez wątpienia jest ambitny i czas pokaże, czy jest w ogóle możliwy do zrealizowania. Trzymamy kciuki!

Źródło: 3ders, 3D Printing Industry, New Atlas. Foto/ilustracje: DediBot

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    3
    Skoro dron jest "na kablu" bo stale otrzymuje materiał, to równie dobrze może otrzymywać zasilanie.

    Świat się zmienia, oby tylko było co raz więcej ludzi którzy wykorzystują nową technologię dla dobra ludzi i zwierząt (a nie dla kontroli i władzy).