• benchmark.pl
  • Gry
  • Ace Combat 7: Skies Unknown – takich gier już (prawie) nie ma
Ace Combat 7: Skies Unknown – takich gier już (prawie) nie ma
Gry

Ace Combat 7: Skies Unknown – takich gier już (prawie) nie ma

przeczytasz w 6 min.

Oglądanie powtórek podniebnych pojedynków supernowoczesnych samolotów bojowych w Ace Combat 7: Skies Uknown to spora przyjemność. Prawdziwe emocje rodzą się tu jednak w ogniu walki, pośród nadlatujących zewsząd rakiet, piekielnie szybkich dronów, burz piaskowych i piorunów.

Ocena benchmark.pl
  • 4,4/5
Plusy

- pełna emocji podniebna rozgrywka,; - ciekawa, choć dość specyficznie opowiedziana fabuła,; - ogromna różnorodność samolotów i ich wyposażenia,; - świetny, zręcznościowy model lotu z elementami symulacji,; - zapadające w pamięć misje (ale tylko niektóre),; - całkiem wyśrubowany poziom trudności,; - mocno satysfakcjonujący tryb wieloosobowy,; - misje dla PlayStation VR to prawdziwa perełka,; - świetnie wykonane samoloty…

Minusy

…gorzej z celami naziemnymi,; - dla nieznających serii ogarnięcie kto z kim walczy i dlaczego może być trudne,; - dość mozolne zdobywanie kolejnych samolotów,; - frustrujący system autozapisu,; - misji VR mogłoby być więcej.

Wracanie do korzeni stało się ostatnio niezwykle modne. I chyba dobrze, bo przez lata niektóre ze znanych i lubianych niegdyś serii wyewoluowały w dość dziwaczne twory, które z pierwowzorami wspólne mają tylko odgórne założenia. By zrozumieć o co chodzi wystarczy spojrzeć na Call of Duty: Black Ops 4  czy najnowszą odsłonę Jagged Alliance.

Tym większe brawa należą się Namco Bandai i ludziom ze studia Project Aces, że potrafili tak ambitnie podejść do tematu powrotu do korzeni w Ace Combat 7: Skies Unknown. Nie tylko zaserwowali nam bowiem „starą”, dobrą podniebną strzelaninę w nowym wydaniu, ale też dali radę wzbogacić zręcznościową rozgrywkę o niewidziane dotąd w tej serii elementy znane z symulacji. I pal licho, że ich faktyczne przełożenie na grę jest niewielkie. Za to w podkręcaniu emocji nie mają sobie równych.

Zresztą nie tylko one potrafią wzbudzać w Ace Combat 7: Skies Unknown powszechne „achy i ochy”. Twórcy przyłożyli się do roboty tworząc naprawdę świetnie prezentujące się samoloty i wyjątkowo wciągające misje (przynajmniej większość z nich). Do tego dorzucili jeszcze coś ekstra dla posiadaczy gogli PS VR.

Nie zdziwiłbym się nawet gdyby dzięki tym specjalnym misjom Ace Combat 7: Skies Unknown w wersji PlayStation 4 nie awansował do ścisłej czołówki najlepszych gier na PlayStation VR. Tym bardziej niesamowity wydaje się fakt, iż tytuł rodził się w takich bólach.  

Ace Combat 7: Skies Unknown - tankowanie w powietrzu
Operacje "dokowania" w powietrzu można rozegrać samemu, bądź ją pominąć

Raj odzyskany

W tytule recenzji Ace Combat 7: Skies Unknown napisałem, że takich gier już nie ma. I pewnie niektórzy się ze mną nie zgodzą, bo przecież jest i War Thunder, i seria Il-2Sturmovik, czy choćby nasz, rodzimy Dywizjon 303: Bitwa o Anglię. Większość z nich to jednak rasowe symulacje. Tymczasem Ace Combat od początku starał się być czymś pomiędzy umiejętnie łącząc typowo zręcznościową rozgrywkę z nieco bardziej fachowym podejściem do detali, i to zarówno modeli samolotów, jak i ich zachowania w przestworzach.

I pod tym względem „siódemka” to faktyczny powrót do korzeni, bez żadnych udziwniaczy pokroju trybów FPS czy śmigłowcowych akcji rodem z Call of Duty, które pojawiły się w poprzedniej odsłonie gry. Po prostu świetna, doskonale wyważona zręcznościowa rozgrywka z masą autentycznych samolotów, sporym arsenałem dodatkowego uzbrojenia, przepiękną oprawą wizualną i dość osobliwą fabułą w trybie kampanii dla jednego gracza.

Ace Combat 7: Skies Unknown - fenomenalny widok z kokpitu

Zagorzali fani serii Ace Combat z pewnością z miejsca będą wiedzieć o co tutaj chodzi. Wszak dwa występujące tu mocarstwa czyli Królestwo Erusei i Federacja Osei walczą ze sobą nie od dziś. Jednak dla mniej obeznanego w tym uniwersum gracza śledzenie wydarzeń, które ponownie doprowadziły do wojny może być nieco przyciężkie. Szczególnie, że fabuła jest tutaj opowiadana z perspektywy aż czterech różnych bohaterów, przy czym my kierujemy losami tylko jednego z nich. 

Trigger, bo taki nosimy pseudonim, jest świetnie zapowiadającym się pilotem z sił Osei, któremu po początkowych sukcesach bojowych powinęła się noga. Po jednej z misji, w której zresztą dane jest nam „pilotować” Triggera, zostajemy oskarżeni o zestrzelenie ochranianego samolotu i skazani na „lotniczą” kolonie karną. Dalszy ciąg jest raczej łatwy do przewidzenia – powoli, z misji na misję, musimy odbudować swoją reputację. 

Ace Combat 7: Skies Unknown - przerywnik filmowy
Fabuła opowiadana jest między innym w przerywnikach filmowych. Na zdjęciu słynny już pies JPG:)

Nie ma jednak co rozwodzić się nad fabułą, bo tę lepiej poznać samemu, bez niepotrzebnych i psujących zabawę spoilerów. I tak znacznie ciekawsze od opowiadanej w Ace Combat 7: Skies Unknown historii jest to jak gra pozwala nam się wykazać i czym potrafi zaskoczyć.

Tego zaś jest tu całkiem sporo, bo „siódemka” obudowana została smaczkami aż po brzegi. Oczywiście, pierwsze co rzuca się naprawdę świetna oprawa wizualna. Znakomicie wyglądają tu jednak nie tylko samoloty, ale i niemal całe otoczenie (o tym dlaczego tylko „niemal” za chwilę) – od chmur, aż po pokryte śniegiem góry, zalesione kotliny czy powierzchnie wody, na której po niskim i szybkim przelocie pojawia wysoka struga wody.

Ace Combat 7: Skies Unknown - widok ze skrzydła samolotu

Rewelacyjnie prezentują się też efekty zaburzenia powietrza w momencie aktywacji hamulca aerodynamicznego, choć te da się zaobserwować dopiero na powtórkach albo przy przełączeniu się na widok zza samolotu. 

Szczerze polecam jednak pozostać w kokpicie, bo tylko tu doświadczenia są najmocniejsze, także dlatego że twórcy zadbali o absolutnie fenomenalne efekty pojawiających się na osłonie kabiny kropelek wody przy przechodzeniu przez chmury, które w kilka sekund mogą doprowadzić do całkowitego jej oblodzenia.

Co najlepsze, to ostatnie nie pozostaje bez wpływu na możliwości maszyny, co w przypadku PlayStation 4 daje się odczuć także poprzez mocniejsze wibracje gamepada. Zresztą podobnych, lekko symulacyjnych elementów w Ace Combat 7: Skies Unknown jest więcej. Sporo zależy tu jednak o charakteru ogrywanej właśnie misji.

Ace Combat 7: Skies Unknown - oblodzenie kokpitu

Maveric z Top Gun asem? To cienias

Jeśli kojarzysz film Top Gun to wiesz jakie „cuda” wyczyniał w nim Tom Cruise. W Ace Combat 7: Skies Unknown przyjdzie ci robić znacznie większe. Twórcy postarali się bowiem, by kolejne misje (a przynajmniej zdecydowana ich większość) dostarczały potężnych dawek emocji. Mamy tu więc i  dynamicznie zmieniające się cele, i wyjątkowo trudne warunki pogodowe, i specyficzne instrukcje co do niektórych zadań. 

Jeśli nie wiecie o co chodzi dam przykład – lataliście kiedyś w burzy piaskowej, przez którą co chwile gubiliście namiar uciekających celów? Albo czy w jakiejś innej grze lotniczej musieliście tak lawirować samolotem bądź lecieć tuż nad powierzchnią ziemi, by nie dać się namierzyć stacjom radarowym? Albo jeszcze lepiej – czy spotkaliście z sytuacją gdy wasi wrogowie pojawili się na radarze jako „przyjaciele” przez co nie szło ich wyłuskać i namierzyć? A takich zwrotów akcji jest w Ace Combat 7: Skies Unknown bez liku.

Ace Combat 7: Skies Unknown - lot na ślepo między radarami
Lot "na ślepo" między radarami

Nie myślcie jednak, że wszystko tu przychodzi łatwo. Pod tym względem Ace Combat 7: Skies Unknown też potrafi zaskoczyć, czasami bardzo dotkliwie. Niekiedy, podczas walki ciężko połapać się co wokoło się dzieje. 

Raz, że twórcy co rusz rzucają przeciw nam nowe, potężniejsze siły, a dwa – że niektóre bardzo istotne komunikaty przekazywane są nam przez radio. I jeśli nie podzielimy uwagi, albo co gorzej, będziemy zupełnie je ignorować nie słuchając bądź nie czytając pojawiających się na ekranie napisów (uspokajam niektórych, są po polsku), szybko przekonamy się, że Ace Combat 7: Skies Unknown takich błędów nie wybacza.

Ace Combat 7: Skies Unknown - przelot między skałami
Ktoś tu się wyraźnie zainspirował chińskim parkiem narodowym Zhangjiajie:)

Co tu dużo mówić, poziom trudności gry błyskawicznie rośnie. Możecie wręcz dotrzeć do punktu, którego pozornie nie da się przejść. Ja sam zaliczyłem chwilę zwątpienia, gdy stawiane przede mną zadanie polegało na zniszczeniu jak największej liczby wrogich jednostek, co sprowadzało się do zdobycia określonej liczby punktów w zadanym czasie. Każdy samolot, wyrzutnia rakiet, stacja radarowa czy nawet zwykły magazyn ma bowiem w grze swoją wartość punktową.

Gdy dwa moje podejścia skończyły się fiaskiem, w końcu zdecydowałem się na zakup nowego samolotu (za punkty PWW otrzymane w trybie kampanii i rozgrywki wieloosobowe) wraz dodatkowym uzbrojeniem powietrze-ziemia. I to był strzał w dziesiątkę. Misja zaliczona.

Ace Combat 7: Skies Unknown - drzewko samolotów i uzbrojenia

Nostalgiczny powrót…do czasów PlayStation 2

Fajnie jest poczuć dawną frajdę z latania w Ace Combat 7: Skies Unknown. Kilka rzeczy dość mocno mnie jednak tu irytuje. Po pierwsze, system autozapisu. Innego w „siódemce” nie ma. To co jest oparto zaś na dość swobodnie wybranych punktach każdej misji. 

Czasami następują szybciej, czasami wymagają przejścia niemal połowy danego zadania. W sytuacjach gdy nagle, po 10-15 minutach gry, musimy powtarzać wszystko od samego początku, narasta w człowieku frustracja. Takie rozwiązanie przypomina nieco czasy poprzednich generacji.

Ace Combat 7: Skies Unknown - niski przelot
Ace Combat 7: Skies Unknown - bombardowanie

Podobne skojarzenia mam jeśli chodzi o wykonanie obiektów nieziemnych. Samoloty w Ace Combat 7: Skies Unknown są fantastycznie, ale „ziemia”, szczególnie przy niskich przelotach, czasami straszy. Najwyraźniej twórcy uznali, że przy tak dużej dynamice powietrznych batalii mało kto zwróci na to uwagę. Mało kto lata też na ultra niskim pułapie. Niestety, mnie parę razy to się zdarzyło.

Ktoś powie pewnie teraz - „raczej trudno się dziwić, że konsola nie wydala, bo dopiero pecetowa odsłona Ace Combat 7: Skies Unknown pokaże jak powinna wyglądać ta gra”. I pewnie będzie mieć rację.

A przynajmniej częściowo, bo poza znacznie bogatszą paletą najróżniejszych wizualnych bajerów (choć pewnie bez HDR, bo o tym jak na razie cicho), aż tak wielkich różnic w budynkach to tu raczej nie ma. Takie można odnieść wrażenie oglądając materiał przygotowany przez NVIDIA GeForce. O tym jak finalnie będzie to wyglądać na pecetach przekonamy się zapewne doppiero po premierze tej wersji gry, 1 lutego 2019 roku.

Bajer w VR

Ace Combat 7: Skies Unknown nie ogranicza się oczywiście wyłącznie do kampanii dla jednego gracza. Z powodzeniem można tu też pohulać po niebie w grupach bądź samemu próbując dopaść którego z pozostałych żywych przeciwników. 

Ale choć oba dostępne tu tryby wieloosobowe (Deathmatch i Team Deathmach) są całkiem ciekawe i dają też spore możliwości rozbudowy własnej „floty” poprzez zdobywane punkty PWW, to jednak bledną przy specjalnym trybie dedykowanym goglom PlayStation VR. Co tu dużo pisać, wrażenia z takiej rozgrywki są piorunujące.

Niestety, nie da się w ten sposób zagrać w kampanii. Tryb VR to tak naprawdę jedynie 3 niewielkie misje plus możliwość swobodnego lotu. Szkoda, bo aż się prosi tu o więcej, znacznie więcej.

Ace Combat 7: Skies Unknown – czy warto kupić?

Jeśli kochasz takie klimaty i nie przeszkadza ci zręcznościowa rozgrywka to będziesz więcej niż zadowolony z zakupu. Ace Combat 7: Skies Unknown ma wszystko co potrzebne by przykuć cię do telewizora/monitora na dobre kilkadziesiąt godzin. A już na pewno, gdy masz ambicje ukończyć wszystkie dostępne tu misje z oceną „S”. To wyzwanie tylko dla nielicznych. Najlepszych z najlepszych. 

Ace Combat 7: Skies Unknown - samolot w górach

Ocena końcowa Ace Combat 7: Skies Unknown

  • pełna emocji podniebna rozgrywka
  • ciekawa, choć dość specyficznie opowiedziana fabuła
  • ogromna różnorodność samolotów i ich wyposażenia
  • świetny, zręcznościowy model lotu z elementami symulacji
  • zapadające w pamięć misje (ale tylko niektóre)
  • całkiem wyśrubowany poziom trudności
  • mocno satysfakcjonujący tryb wieloosobowy
  • misje dla PlayStation VR to prawdziwa perełka
  • świetnie wykonane samoloty...
     
  • ...gorzej z celami naziemnymi
  • dla nieznających serii ogarnięcie kto z kim walczy i dlaczego może być trudne
  • dość mozolne zdobywanie kolejnych samolotów
  • frustrujący system autozapisu
  • misji VR mogłoby być więcej
     
  • Grafika:
    dobry
  • Dźwięk:
     bardzo dobry
  • Grywalność:
     dobra

Ocena ogólna:

88% 4,4/5

Dobry Produkt

Grę Ace Combat 7: Skies Unknown na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega S.A. 

Komentarze

18
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    7
    @HomeAudio widać że jesteś młodziak kiedyś wszystkie gry gdzie latało się samolotami jezdziło czołgami lub pływało łodziami podwodnymi ludzie nazywali symulatorami i pewnie @Balboa jest starszej daty i tak napisał,dla mnie to też symulator samolotu bojowego inaczej bym nie nazwał tej gry.
    • avatar
      Konto usunięte
      6
      Już sobie wyobrażam jak mymiecie ta gra na PC w 4K i 60 fps z ultra detalami skoro na konsolach wygląda też ładnie,dawno nie było tak dobrego symulatora.
      • avatar
        matmatmat
        -5
        w minusach: dla nieznających serii ogarnięcie kto z kim walczy i dlaczego może być trudne, - toz to nie jest zaden minus tej gry.. to tak jakby w symulatorze szachow dac minusa ze trudny dla poczatkujacych takze teges...
        • avatar
          kabanosek
          0
          https://www.youtube.com/watch?v=siwpn14IE7E
          • avatar
            chrisplbw
            0
            Parafrazują tytuł artykułu: Flanker 2.5 takich gier już nikt nie robi.
            • avatar
              nilhus
              0
              "Nie zdziwiłbym się nawet gdyby dzięki tym specjalnym misjom Ace Combat 7: Skies Unknown w wersji PlayStation 4 nie awansował do ścisłej czołówki najlepszych gier na PlayStation VR."

              No to grubo
              • avatar
                digitmaster
                0
                bez szans na zdetronizowanie Il-2 Sturmovik i Microsoft Flight Simulator, ale jak na arcade to nawet nieźle.