Karty graficzne Anno Domini 2018 - co na horyzoncie?
Karty graficzne

Karty graficzne Anno Domini 2018 - co na horyzoncie?

przeczytasz w 2 min.

Miniony rok na rynku kart graficznych nie przyniósł żadnej rewolucji. Nvidia poszerzyła swoją ofertę o GTX 1080 Ti. Z drugiej strony AMD wydało w końcu karty oparte na architekturze Vega, które niestety rynku nie zawojowały. Najbliższy rok zapowiada się znacznie ciekawiej.

W minionym roku obyło się bez escytujących premier na rynku kart graficznych, a przynajmniej w klasie sprzętu przeznaczonego dla użytkowników, który nie planowali wydać powyżej 2000 zł. Zupełnie odwrotnie było w przypadku konstrukcji premium, gdzie doczekaliśmy się sporych przetsowaniach.

Szkoda jedynie, że jak się później okazało to tylko Nvidia, konkurowała.... z Nvidią, bowiem GTX 1080 Ti aktualny król wydajności w segmencie kart przeznaczonych dla graczy do tej pory nie doczekał się odpowiedzi ze strony AMD, a karty oparte na architekturze Vega niestety zawiodły prawie każdego.

GeForce GTX 1070 Ti

TLDR czyli czego się spodziewamy - karty graficzne w 2018 roku

Dokładną analizę przedstawimy na kolejnej stronie, a tutaj jedynie TLDR. Mamy nadzieję, że karty graficzne oparte na nowej architekturze Nvidii (jakkolwiek nie zostanie ona nazwana) zaoferują w segmencie mainstreamowym (za około 1500 zł) wydajność na poziomie obecnego GTX 1080. Mowa więc tutaj o graniu przy maksymalnym poziomie detali w rozdzielczości QHD, w wiekszości nowych tytułów.

Spodziewamy się również, że GTX 1070 zastąpi model, o wydajności podobnej do obecnego GTX 1080 Ti w cenie około 2000 zł. Dzięki temu zabawa w rozdzielczości 4K stanie się o wiele bardziej przystępna (cenowo). Trudno nam rokować czego możemy spodziewać się ze strony AMD. Mamy jednak nadzieję, że czerwony producent w końcu wyda produkty, które będą mogły konkurować we wszystkich segmentach rynku z (nowymi) modelami Nvidii. Może AMD nas zaskoczy i stanie się to, na co wcześniej wielu liczyło (obrazek poniżej).

Może w tym roku? :)

A w minionym roku działo się... niewiele

Z godnych odnotowania faktów mieliśmy premierę GTX 1070 Ti, który miał za zadanie jedynie podkreślić dominację kart NV w segmencie kart z wysokiej półki wydajnościowej, a przede wszystkim pogrzebać jakąkolwiek nadzieję AMD na zdobycie kawałka rynku za pomocą modelu Vega 56. Choć wydaje się, że czerwoni w dużej mierze sami pogrzebali swoją szansę zawirowaniami z ceną tego modelu, o dostępności już nie wspominając.

Radeon RX Vega 56

Znacznie ciekawej było na rynku kart ze średniej półki wydajnościowej gdzie GTX 1060 3/6 GB konkuruje z Radeonami RX 570/580 4/8 GB. Tutaj przynajmniej można mówić o realnej konkurencji, tyle, że to konstrukcje, które zadebiutowały na rynku jeszcze w 2016 roku. Przez ostatnie 12 miesiący nie było żadnej istotnej premiery w tym segmencie.

Radeon RX 560

Wydaje się też, że zarówno AMD jak i Nvidia nieco odpuściły niską półkę wydanościową. Czerwoni wydali Radeona RX 460 i 560, a zieloni GTX 1050/1050 Ti, które zasadniczo zajęły miejsca kart z wcześniejszej generacji w podobnej cenie, nie oferując wyraźnego wzrostu wydajności.

SLI i CF mówimy do widzenia

Kolejnym trendem, który przewidzieliśmy już rok temu był fakt, że zarówno AMD jak i Nvidia po cichu wygaszają swoje technologie MultiGPU. CF i SLI praktycznie odeszły do lamusa. I trudno się dziwić takiemu posunięciu. Premiera GTX 1080 Ti pokazała, że można już teraz stworzyć kartę do grania w rozdzielczości 4K i sprzedać ją entuzjastom z zasobnym portfelem.

GeForce GTX 1080 Ti

I choć SLI i CF nadal jako tako funkcjonują to wyraźnie widać, że te technologie odchodzą do lamusa, a kolejna, mocniejsza generacja kart graficznych zapewne przypieczętuje ich los. Nie ma bowiem sensu kontynuować wsparcia dla technologii, która jest bardzo problematyczna, a do tego dość kosztowna.

Całościowo 2017 rok był dość spokojny dla większości zainteresowanych rynkiem. Jedynie entuzjaści z zasobnym portfelem mieli powody do zadowolenia. Wszyscy inni wyczekiwali i nadal wyczekują kolejnej generacji kart graficznych, która jest już za rogiem. I choć na rewolucje się nie zanosi, to przynajmniej coś się ruszy. O ile oczywiście "szał" na kopanie kryptowalut w końcu przeminie.