/hamag/assets/lara-big-jpg-1523.jpeg

Mów mi Lara

Silna, zdecydowana, kobieca. Taka właśnie jest Lara!

Data publikacji: 02.03.2016

Zgrabna szatynka, 20 lat, wysportowana, średniego wzrostu. Lubi spacery po dżungli i poszukiwania antycznych artefaktów. Nie szuka faceta – radzi sobie sama. Oczywiście mowa o Larze Croft, bohaterce Tomb Raidera, która od 20 kat pokazuje, że określenie słaba płeć od dawna jest nieaktualne.

Kultowy z definicji

Tomb Raider to niezaprzeczalna klasyka w historii gier komputerowych. Żywy dowód na to, jak daleką drogę przeszły nasze komputery, ale też jak zmieniliśmy się jako gracze i konsumenci. Odkąd w 1996 r. światło dzienne ujrzał pierwszy Tomb Raider, seria przeszła ogromną ewolucję. Bo chociaż współczesnej Larze Croft zaserwowano zabieg zmniejszania piersi, to paradoksalnie jest ona postacią o wiele mniej płaską od pierwowzoru.

Założenie przez lata z gruntu pozostało takie samo – TR to doskonała gra akcji w starym stylu, polegająca na eksploracji niebezpiecznych zakątków świata, walka z tłumami przeciwników oraz rozwiązywaniu zagadek logicznych. Jednak oryginalny TR i wydany pod koniec stycznia tego roku Rise of a Tomb Raider, to całkiem różna jakość.

Lara w Core Design przeszła długą drogę.

Lekcja historii

Początki serii przypadły na intensywny rozwój możliwości graficznych komputerów domowych, a co za tym idzie, poważne zmiany wizualne w świecie gier. W drugiej połowie lat 90. zaczęły pojawiać się pierwsze tytuły 3D, oferujące o wiele bogatszą rozgrywkę niż arkadowe tytuły w stylu Prince of Persia. Toby Gard z Core Design, zainspirowany tą rewolucją, postanowił stworzyć grę, która wyglądem i rozgrywką, bardziej przypominałaby film akcji. Jej bohaterem miał być pierwotnie mężczyzna, dość mocno inspirowany Indianą Jonesem. Jednak z obawy przed kosztownym pozwem ze strony George'a Lucasa (w owym czasie posiadał on prawa do marki Indiana Jones'a) bohatera zmieniono na bohaterkę: Larę Cruz, którą ostatecznie przechrzczono na Larę Croft, aby podkreślić jej brytyjskie korzenie (Core Design powstało w Wielkiej Brytanii).

Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania Garda: gra sprzedała się w ponad 7 milionach kopii, Core Design stało się poważnym graczem na rynku, a bohaterka serii niemal od razu stała się ikoną popkultury – pojawiła się m.in. na okładkach Times'a i Newsweek'a. To pierwsza postać kobieca, która z takim impetem wkroczyła do świata graczy i od razu skradła ich serca. I to pomimo tego, że bardziej niż seksbombę, przypominała ludzika z Minecrafta. Jednak charakternej Lary nie szło nie kochać.

Panna Croft to kobieta akcji (tutaj jako trademark Square Enix).

Rollercoaster sukcesów i porażek

Sequel pojawił się niemal dokładnie rok później. Poprawiono grafikę, a także wyposażono Larę w nowe umiejętności. Niestety, z zespołu odszedł Toby Gard, a zagadki logiczne były o wiele bardziej skompilowane, co sprawiało, że rozgrywka stała się nieco frustrująca. Sequel, a także kolejne części, to wyraźny krok w stronę seksualizacji Lary – wycięto jej top, by pokazywał głęboki dekolt, a oficjalne materiały prasowe przedstawiały ją w pozach i negliżu rodem z Playboya. Założenia sex sells i tak silne eksponowanie ciała Lary były zresztą jednym z powodów odejścia Garda. On widział w Larze przede wszystkim silną postać, która miała przyciągać osobowością. Mimo to, druga część serii również okazała się być sukcesem, z ponad 8 mln sprzedanych egzemplarzy.

Jednak presja na Core Design, by kolejna odsłona gry pojawiała się co rok, spowodował spadek ocen i sprzedaży przy trzeciej części. Doszło także do próby „zabicia” Lary w czwartej części, TR: The Last Revelation. Decyzja była tłumaczona trudnością z utrzymaniem na dłuższą metę unikalnego klimatu Tomb Raidera z jednoczesnym ciągłym zaskakiwaniem graczy i zachowaniem świeżości rozgrywki.

Dowodem na brak pomysłów studia, była kolejna, jeszcze mniej udana próba. TR Chronicles było zlepkiem wspomnień przyjaciół i rodziny Lary, którzy zebrali się na pogrzebie młodej archeolog. W tej części wprowadzono najmniej zmian w rozgrywce i wyglądzie Lary, a dość naciągana fabuła sprawiła, że gra spotkała się z niezwykle chłodnym przyjęciem, a średnia ocen to zaledwie 6/10. Nie przeszkodziło to, by rok później Lara trafiła na wielki ekran, dzięki pełnej seksapilu Angelinie Jolie.

Trzeba przyznać, że Jolie idealnie wpasowała się w ówczesny wizerunek Lary: przebojowej seksbomby uzbrojonej w pasję do archeologii i dwie giwery. Mimo średnich recenzji (na poziomie 6,5/10), sam przychód z biletów wyniósł 274 milionów dolarów, a adaptację uznano za jedną z lepszych w historii gier. Trzeba przyznać, że chociaż  fabuła nie jest specjalnie zaskakująca, to film był dość przyjemnym widowiskiem, z wartką akcja i dobrym klimatem.

Jolie to Lara z krwi i kości.

Niestety, kolejna próba z 2003 r., Kolebka życia,  nie powtórzyła jego sukcesu, a seria zaliczała kolejne spadki. Wydana w tym samym roku Angel of Darkness, wbrew nadziejom fanów, dostała bardzo słabe recenzje. Nieścisłości w historii Lary, luki fabularne i liczne bugi sprawiły, że Tomb Raider zaliczył największy spadek sprzedaży od lat, a gracze pożałowali, że poskąpiono czasu, by dopracować ją do poziomu z lat 90.

W tym niezbyt wesołym dla franczyzy momencie, projekt przejęło amerykańskie studio Crystal Dynamics. Nowy deweloper słusznie założył, że jedynym lekarstwem TR jest powrót do korzeni. Studio zatrudniło Garda jako specjalnego konsultanta i w 2006 r. zaserwowało fanom Tomb Raider Legend.

Gruntowne zmiany dokonały w animacji postaci i poprawie rozgrywki, Lara otrzymała solidny lifting, nieco zmieniono też jej historię. Crystal Studios podjęło taką decyzję aby odciąć się od wcześniejszych wpadek i nieścisłości. Lara mogła wystartować z „czystym kontem” i trzeba przyznać, że tego jej było trzeba. Kolejne części tworzone przez CS, w tym remake oryginału, Tomb Raider: Anniversary, przywróciły nieco serię do życia, zapewniając jej nawet kilka nagród, chociaż sprzedaż nadal była zauważalnie niższa, niż pierwsze tytuły. Prawdziwa złota era TR nadeszła, gdy trafił on w ręce Square Enix.

Girl next door

W 2013 studio podało fanom na tacy zupełnie nową Larę i jeszcze lepsze doświadczenie przepisu, który tak dobrze sprawdzał się na początku. Zamiast odgrzewać grę akcji, w której Lara bez trudu wykonuje cyrkowe akrobacje, twórcy postanowili odświeżyć serię nadając jej realizmu.

W przeciwieństwie do „tradycyjnego” TR, Lara nie jest typowym „badassem”, ale przestraszoną dziewczyną walczącą o przetrwanie. Oczywiście do czasu. Muszę przyznać, że nowy Tomb Raider od razu przyciąga. Odpalając grę po raz pierwszy, spodziewałam się typowej twardej i nieco plastikowej Lary. Po zachęcającym filmiku wstępnym, Lara budzi się jednak związana i podwieszona pod sufitem dziwnej jaskini. Słyszymy panikę w jej głosie: „O nie, o nie, muszę się stąd wydostać. Spokojnie”. To autentyczne przerażenie zaciekawia.

Wygląd Lary też jest dla mnie bardziej przystępny. Nadal atrakcyjna, ale bardziej typ dziewczyny z sąsiedztwa niż aniołka Victoria's Secret. I to widać też w całej rozgrywce. Nowy Tomb Raider to część, w której Lara robi pierwszy krok, by stać się nieustraszoną archeolog – tak kojarzymy jej nazwisko.

Nowa Lara wie, że aby wygrać, czasem trzeba się ubrudzić.

Gra świetnie ukazuje przemianę, jaka dokonuje się w dziewczynie. Na początku jest przestraszona, boi się nawet przejść nad przepaścią, z opresji wyciąga ją raczej przypadek i adrenalina oraz niesłychana chęć przetrwania. Poszukując grobowca legendarnej cesarzowej Himiko, Lara trafia na tajemniczą wyspę, na której rozbijają się okoliczne statki i samoloty. Nie jest to jednak rajski zakątek, a miejsce przeklęte, zamieszkałe przez oprychów, którzy najpierw strzelają, a później zadają pytania. W dodatku Lara odkrywa, że w zagadkę wyspy zamieszane są też mroczne moce wprost z japońskiej mitologii. Nasza bohaterka usiłuje znaleźć sposób, by wydostać się z wyspy i uratować swoich przyjaciół uwięzionych na wyspie, ścigana przy tym przez dziesiątki przeciwników. Z biegiem czasu ze zwierzyny, staje się łowcą.

Doskonale pokazano, jak atakujący ją żołnierze, z początku pewni swojej przewagi, po pewnym czasie uciekają przed nią. Lara wspina się, pływa i walczy wszystkim co ma pod ręką, jednak brakuje jej baletowej finezji z początków serii. To dobrze, bo dzięki temu postać jest bardziej autentyczna – Lara nie chce zadziwiać sztuczkami i płynnością ruchów, chce przeżyć. W ciągłym napięciu trzymają gracza nagłe zdarzenia, podczas których trzeba wcisnąć odpowiednio szybko sekwencję klawiszy, by uskoczyć przed spadająca skałą czy uniknąć ataku wilka. Poziom zarówno zagadek, jak i  real time events jest dobrze dopasowany – trzeba się skupiać, ale nie powodują one frustracji i wielokrotnego wczytywania save'ów.

To jedna z lepszych prób ożywienia kultowej serii z jaką miałam styczność. Nowa Lara jest kobieca i atrakcyjna, ale spod tego przebija się jej charakter – ma więcej osobowości niż wszystkie jej poprzednie wcielenia razem wzięte. Dobrze, że Square Enix zrozumiało, że zbyt wiele jest w popkulturze „bohaterek” w skąpych ciuszkach i równie okrojonych osobowościach i stworzyło wyraźną postać ze słabościami, niezwykłym uporem i wiedzą o starożytnych kulturach.

Nie twierdzę, że gra jest idealna – zakończenie rozczarowuje i pozostawia niedosyt, fabułę można było stanowczo pogłębić… Rodzi się też pytanie: skąd na tak niewielkiej wyspie znalazły się stosy czaszek, idące tysiące? Wszystko jednak zostaje wybaczone – Lara Croft to nadal niezaprzeczalna królowa graczy.

Wygląda niewinnie, ale umie walczyć o swoje.

Królowa wróciła

Zapoznać się z Tomb Raiderem zwyczajnie wypada. Raz, że Lara to postać kultowa i nie trzeba nikogo do tego przekonywać. Nawet osoby, które nigdy nie grały w TR kojarzą charakterystyczny brązowy kucyk, niebieski top i zacięte spojrzenie.

Tomb Raider przy okazji to doskonała sposobność, aby prześledzić drogę, jaką przebyły nasze komputery i konsole. Między pierwszą a ostatnią Larą można zauważyć skok, jak między Maluchem a Teslą.  Widać też jak zmieniły się potrzeby graczy. Nawet w przypadku prostych gier, takich jak strzelanki czy gry akcji, nie przejdą już płaskie postaci i sztampowe rozwiązania. Kiedyś to działało, obecnie serwowanie tego typu zabiegów to za mało. Teraz każdy szczegół się liczy, a niedopatrzenia są bezlitośnie wytykane.

Widać, że Square Enix wzięło to pod uwagę. Lara to stanowczo o wiele lepszy wzór dla nowych pokoleń graczy, niż różowa Księżniczka Peach z Mario, która wciąż czeka na swojego hydraulika na białym koniu.

Zobacz także

Rozrywka / #News

h-frame-icon-jpg-13129

Mona Lisa w Twoim salonie

Czy wiesz, że w Twoim salonie może zawisnąć Mona Lisa? Najwybitniejsze arcydzieła ze zbiorów Luwru – w tym właśnie najsłynniejszy z obrazów Leonarda da Vinci – dołączyły do kolekcj i sztuki Art Store dostępnej dla posiadaczy telewizorów Samsung The Frame.

Rozrywka / #News

h-frame-box-jpg-13013

Czas pożenić sztukę i technologię

Dzisiaj 15 stycznia 2021 roku. Zapamiętaj tę datę, bo to dzień na swój sposób historyczny. Dzisiaj pożenione zostają technologia i sztuka, a tymi, którzy to połączenie przypieczętują, są Samsung, Dom Aukcyjny Art in House i Wojciech Brewka.

Rozrywka / #News

h-freshface-box-jpg-13009

Zielono mi! Sprawdź nowy filtr na insta

Kojarzysz obrazy Giuseppe Arcimboldo? To te, na których twarze są utworzone z owoców i warzyw. Inspirując się jego twórczością, Samsung stworzył ciekawy filtr – #FreshFace – dzięki któremu odświeżysz swoje zdjęcia na Instagramie w podobny sposób!