Kupujemy gravela! Czym kierować się przy wyborze i czy gravel w prądzie ma sens?
Pojazdy

Kupujemy gravela! Czym kierować się przy wyborze i czy gravel w prądzie ma sens?

przeczytasz w 6 min.

Czym jest gravel? Jak rozsądnie podejść do kupna gravela? Czym kierować się w wyborze i czy kupno szutrowego e-bike`a ma sens? Odpowiadamy, choć jednoznacznych odpowiedzi tu w sumie niewiele…

Czym jest gravel? Oto jest dopiero dobre pytanie! Takie pytanie, jak to się mawia, “na miejscu”! I tu od razu można odpowiedzieć nieco wymijająco, że gravel jest dla każdego albo dla nikogo. Dla każdego, bo to rower do wszystkiego. Dla nikogo, bo są rowery do wszystkiego, które w sumie są od graveli wygodniejsze i znacznie, znacznie tańsze! Ale ten, po kolei, od czego czym jest, po to, jak go kupić?

Rower uniwersalny = gravel?

Zacznijmy od tego, że gravel nie jest rowerem do wszystkiego. Rowerem do wszystkiego, takim wiecie - uniwersalnym, to może być rower trekkingowy. Siedzi się na takim, jak na krześle, zwykle ma cały zestaw oświetlenia w pakiecie, jakiś tam uginacz z przodu (amortyzator znaczy się), no i można wrzucić nań sakwy na bagażnik, który też jest zwykle w standardzie. I takim trekkingiem to się wygodnie pojedzie do roboty, na zakupy i na wycieczkę po lesie, i po ścieżkach rowerowych, a nawet i po szosie, a co! 

Co to jest gravel?

Owszem, gravel może być rowerem do jeżdżenia do pracy, na wycieczki i po zakupy. Da radę nawet wjechać na gravelu w lekki teren (co sam czynię nagminnie), ale wiecie, to jest takie myślenie z gatunku, jak najdzie ochota, to i pies kota… Czym zatem jest gravel skoro nie rowerem uniwersalnym? Jest rowerem stworzonym do jeżdżenia po drogach. Asfaltowych, szutrowych, leśnych, z kostki, piachu, żwiru i czego tam jeszcze. Gravel wbije się wszędzie dopóki w tym wszędzie jest droga. To po pierwsze. 

Po drugie, gravel wygląda jak szosa, ale nie jest szosą. Siedzi się na nim inaczej niż na szosie, a kierownica typu baranek ma charakterystyczne rozgięcie, przydające stabilności podczas jazdy w lekkim terenie. Opony taki gravel przyjmuje znacznie szersze niż szosa, zwykle ma też mnóstwo mocowań na różnego rodzaju szpargały i od kilku lat często, ale nie zawsze, jest wyposażony w osprzęt Shimano GRX, mniej płynny i subtelny niż szosowe grupy, mniej terenowy niż grupy MTB.

Po trzecie, musimy spasować z definicjami, bo świat rowerowy jest tak giętki, że ktoś szosę typu endurance z oponami 35c może spokojnie porównać do gravela, a ktoś inny powie, że najpopularniejszy polski gravel, czyli Romet Aspre 1 bądź 2, to bardziej przełaj niż gravel (o czym później). 

Dla kogo gravel?

Skoro wiemy już, że gravel to taki ni pies, ni wydra - w sumie jak prawie każdy rower dzisiaj poza mieszczuchami, bo rower miejski, jaki jest, każdy widzi - to może odpowiedzmy sobie na pytanie, dla kogo taki gravel jest? Otóż dla kogoś, kto szuka uniwersalnego roweru, mając jednocześnie względną sprawność fizyczną i ambicje zostania rowerowym turystą. Taka osoba bardziej doceni rozwojowość graveli niż rowerów crossowych czy trekkingowych. 

Przeczytaj także:

    Gravel to super pomysł dla fanów szosy, chcących rozbudować garaż o furę pozwalającą na zjechanie z asfaltu i super pomysł dla fanów MTB, którzy chcieliby pojeździć nieco szybciej po szosie, ale wbijanie się w świat szosowych freaków ich nie przekonuje. Gravel to świetny jedyny rower w domu, bo może stać się tym, czego od niego oczekujemy, i doskonały drugi rower w domu, bo może zagospodarować lukę, której nie daje rady wypełnić rower numer jeden. 

    Na koniec wreszcie, gravel to po prostu rower, który wszystko ma w tyle. Uwielbia kompromisy, jest żaden, a jednocześnie jakiś. Gravel nie jest dla każdego - to na pewno i nie jest to rower, który powinno się polecać w sklepie, kiedy klient powie, że szuka roweru do roboty i na weekendowe wycieczki. Ale pewne jest również to, że jeśli ktoś już wie, że to właśnie gravela szuka, to gravel ten go nie zawiedzie. 

    Aluminium, carbon czy stal?

    Czas poruszyć wątek rozpalający wyobraźnię i klawiatury wszystkich fanów kolarstwa, a w szczególności zaangażowanych kolarzy amatorów, którzy żyją w myśl zasad velominati. Czy kiedyś ktoś świadomie opowiedział się za aluminium? Nigdy! Aluminium jest w powszechnej opinii materiałem ordynarnym. Carbon za to, oo, carbon to jest to. Tu czuć pieniądz i prestiż. A stal? No jest to powiedzonko steel is real! To powinno wyjaśnić wszystkie niedomówienia, bo stal to więcej prestiżu niż carbon, choć wiadomo, że carbon jest lepszy. Do rzeczy jednak.

    Aluminium jest tańsze niż carbon i tania stal. Sztywne jak cholera (dobre aluminium!), ale bardzo rezonuje i najsłabiej tłumi drgania. Carbon to z kolei najlepszy materiał na ramy rowerowe. Jest sztywny (dobry carbon!), lekki i ładnie pochłania drgania. Co ze stalą? Sztywnością nie grzeszy, ale drgania absorbuje doskonale i jakoś tak zachowuje się podczas jazdy, że rowery stalowe, ze stali chromomolibdenowej, są niesamowicie wygodne, choć takie miękkawe. 

    Jaki zatem materiał ramy wybrać w swoim gravelu? Może, zamiast wielkiej trójki postawić na tytan? Albo jeszcze rzadziej spotykany magnez? Odpowiedź jest prosta - pod względem przełożenia na komfort jazdy praktycznie nie ma to znaczenia. W gravelu za komfort odpowiadają opony, a te od grubości, tak plus minus, 40 mm tłumią na tyle dobrze, że trzeba mieć naprawdę wrażliwe 4 litery, by odróżnić ramę z carbonu od aluminium. 

    Innymi słowy, nad materiałem ramy nie ma co się rozwodzić. Optymalne będzie aluminium, do roweru sportowego, choćby dla kolarza, co to chce się ścigać w ultramaratonach, najlepszym będzie carbon, bo pozwoli zaoszczędzić kilka gramów, a dla kogoś, dla kogo liczy się styl, jedynym słusznym wyborem będzie stal. 

    Z drugiej strony, najlepsza będzie pewnie stal, bo najtrudniej ją zniszczyć. Carbon może poddać się po punktowym uderzeniu i lipa, po ramie. Chociaż, w sumie, carbon można naprawić, a wygięte aluminium to raczej nadaje się na śmieci. Ech, do brzegu. Jeśli cena i waga nie grają roli, poszedłbym w stal. Jeśli cena nie gra roli, a waga tak - carbon, a jeśli ktoś chce tłuc kilometry i męczą go takie rozważania teoretyków - aluminum mu przypasuje. 

    Sport czy turystyka? A może ultramaratony?

    Z czysto użytkowego punktu widzenia to, jak naszego gravela chcemy używać, ma większy wpływ na wybór roweru niż materiał wykonania ram branych pod uwagę modeli. Ot prosty przykład - absolutnie bezkonkurencyjny na polskim rynku Romet Aspre 2, który w swojej cenie praktycznie nie ma konkurencji, oferując sztywne osie obu kół i pełną grupę GRX 400, będzie doskonały dla tych, co to gravelami lubią śmigać szybko i agresywnie, tu szosa, tam las i jazda! 

    Romet Aspre 2

    Romet Aspre 2 rocznik 2021: sportowa bestia.

    Aspre 2 będzie też raczej nieakceptowalny dla tych, którzy szukają roweru na ultramaratony czy zaawansowaną turystykę rowerową bądź bikepacking. Dlaczego? Rower ma geometrię skierowaną raczej w stronę przełaju niż wyprawowych graveli i wyjątkowo skąpą (jak na gravela) ilość uchwytów montażowych na bidony i inny szpej. Na przykładzie tego roweru i jego porównaniu do takiego np. Marina Nicasio, co to jest stalową, wyprawową kozą (choć nie tak, jak Four Corners) idealnie widać, jak różne mogą być gravele. Aspre do rocznika 2021 to rowery sportowe, dynamiczne, narowiste. Nicasio to taki gravel - road plus, na ultramaratony doskonały, bo stalowy i wyposażony w milion różnych punktów montażowych.

    Marin Nicasio 1

    Marin Nicasio 1 rocznik 2020: stalowa koza; rower prosty, ale wyprawowo bajecznie przemyślany.

    Innymi słowy, należy przed zakupem gravela zastanowić się, gdzie ten gravel będzie ujeżdżany. Jeśli w lokalnych lasach, na sportowo - spokojnie można postawić na agresywne rowery, takie do szybkiego popylania tu i ówdzie, jak choćby serie Aspre i Boreas od Rometa. Jeśli ma być to rower wygodny można pójść w serię SILEX od Meridy, jeśli bikepackerski i ultramaratonowy - Marin ma tu doskonałe propozycje, podobnie jak Fuji czy polskie Rondo. Jeśli rower ma być uniwersalny, sprawdzą się Eskery od KROSSA, a jeśli ma być trochę gravelem, a trochę szosą, to pewnie najbardziej optymalne rozwiązania zaoferuje Rondo - warto wspierać loklane brandy, prawda? 

    Gravel to rower, który za nic ma konwenanse, to rower, który znajduje drogę tam, gdzie go powieziemy...

    Rzecz jasna wspomniane marki nie są jedynymi, które warto brać pod uwagę. Olbrzymią ofertę graveli i road plusów ma również Giant, Ridley czy marki określające same siebie jako premium, Trek i Specialized. Ba, nawet włoskie Bianchi leci z gravelami aż miło! Bez względu na to, na jaki rower się zdecydujemy, kolejność poszczególnych aktów procesu zakupowego powinna wyglądać następująco:

    • określamy, gdzie chcemy jeździć,
    • określamy budżet,
    • szukamy w sieci, pytamy na forach,
    • określamy jaki osprzęt potrzebujemy (GRX, APEX czy grupy typowo szosowe?),
    • wybieramy ze 3/4 modele,
    • szukamy w sklepach stacjonarnych, by przymierzyć się do nich,
    • kupujemy i targamy szutrowca po lasach, aż miło!

    Gravel w prądzie? Czy to ma sens?

    Krótka piłka - no pewnie, że ma! Gravel to rower, który za nic ma konwenanse, to rower, który znajduje drogę tam, gdzie go powieziemy, potrafi być bezkompromisowy i kompromisowy aż do bólu. Wszystko, czym może być gravel, zależy od nas. O ile więc szosa w prądzie sens ma niewielki, bo szosa to styl życia w końcu, o tyle gravel traktowany jako taki sportowy wagabunda, w wersji e-bike sensu ma całe mnóstwo! 

    No bo, na logikę, jak ktoś lubi i potrafi jeździć szosami, przełajami i gravelami, i chciałby sobie takiego tripa na, powiedzmy, 150 czy inne 200 km strzelić, ale wie, że go taki dystans pokona, bo z różnych względów nie może poprawić swojej wydolności i kondycji jako takiej, to co? Ma nie szukać rozwiązań nieoczywistych? A pewnie, że ma szukać! W takim świecie żyjemy, że coraz mniej jest rzeczy, zjawisk, osiągnięć niemożliwych. I po to, aż chciałoby się napisać, powstały elektryczne gravele. Celem ich istnienia jest przełamywanie granic.

    Zatem, koszula w kratę na klatę i jazda w nieznane, w poszukiwaniu elektryków, a tych jest całkiem sporo na rynku. Ot choćby Cube ma elektrycznego Nuroada, Orbea coś ma, podobnie Accent , Cannondale czy Merida i inni poważni gracze. Szukając elektryka, kierujemy się podobnymi zasadami, co w przypadku klasycznej wersji zwracając jedynie uwagę na zasięg na baterii i moc silnika. Dla kogoś ze sportowym zacięciem wystarczą rowery ze słabszymi jednostkami (będą też ciut lżejsze), a ktoś ze sportowym zacięciem, ale bez wyrobionej choć trochę nogi, spokojnie może szukać rowerów z mocniejszymi motorami, wyższym momentem etc. Taki sprzęt poradzi sobie doskonale i w terenie (lekkim), i podczas dłuższych wycieczek. 

    Komentarze

    10
    Zaloguj się, aby skomentować
    avatar
    Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
    • avatar
      develoop
      10
      Rower którym można wszędzie jeździć to rower MTB tak było i będzie zawsze, jazda Gravelem po nie ubitym i luźnym szutrze to czysty masochizm. W ogóle pchanie się w jakikolwiek teren ze sztywnym widelcem i kierownicą baranek to masochizm.
      • avatar
        pawluto
        6
        Przeczytałem i nadal nie wiem co to jest gravel...
        Patrze...zwykły rower...
        A potem że można dodać akumulator i silniczek...
        Masło maślane niestety wyszło...
        • avatar
          Konto usunięte
          1
          Chodzi O to ze rower cwiczy kondycje a prochy I te hulajnogi to odrobine tylko poprawiaja tak tyci tyci
          • avatar
            40rozbojnik
            1
            Gravel jest idealnym zobrazowaniem potęgi marketingu i zjawiska doskonale opisanego w baśni „Nowe szaty króla” Andersena. Ach jaki to gravel jest super duper na drogi szutrowe, leśne, łączone! A gówno prawda. Sztywny widelec, baranek i stosunkowo wąskie oponki dyskwalifikują ten twór już na starcie przy tego typu zastosowaniach. Z resztą jak się popatrzy na relacje z dedykowanych temu rowerowi zawodów: Gravel Attack, to widzi się, że przeszło połowa zawodników nie jedzie na gravelach! O podium już nie wspominam.

            Wygodnie tym się jedzie co najwyżej po udeptanej, parkowej ścieżce, DDRze czy ulicy. A przecież na drogi utwardzane od dawien dawna są dostępne dużo lepsze rozwiązania.
            • avatar
              michal_mat
              0
              podobno jak cos jest do wszystkiego, to jest.... w terenie, np na miękkim w lesie krótka kierownica jak w gravelu słabo sie sprawdza, prosta o odpowiedniej długości zdecydowanie lepiej da radę.
              Realnie gravel to nic innego jak zagranie ludzi od marketingu, szosa się sprzedaje, zróbmy cos podobnego tylko w teren.....
              • avatar
                Konto usunięte
                -1
                coż może ja przesadnie lubie rowery bo podróżowałem nimi dosyć regularnie przez dosyć długi okres, no nie wiem moze jest cos lepszego jakies prochy LSD
                • avatar
                  Fiona
                  -1
                  Bez błotników - jazda w deszczu to wynalazkiem to sado maso.
                  Bez oświetlenia
                  Bez bagażnika
                  Kierownica jak u kolarzówki
                  za to goła od górala.
                  Co to jest ? Nocny koszmar putina ???
                  • avatar
                    Konto usunięte
                    0
                    Powiem wam coś na temat rowerów nic tak nie robi dobrych wyników u lekarza przy badaniach typu krew mocz itd, no przykładowo wam powiem że do szkoły miałem 7 km ale jeżdziłem normalnie tym rowerem przez cały rok przez cały okres liceum to potem ide do lekarza medycyny pracy a ten mi mowi ze mam wyniki jak sportowiec