Razer DeathAdder Elite + podkładka Gigantus – zestaw na każde pole walki
Peryferia

Razer DeathAdder Elite + podkładka Gigantus – zestaw na każde pole walki

przeczytasz w 8 min.

Razer DeathAdder Elite to solidna propozycja zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów. W połączeniu z podkładką Gigantus zestaw ten nabiera pełnej mocy.

Ocena benchmark.pl
  • 4,7/5
Plusy

- prosty, ale stylowy wygląd,; - sensor optyczny o maksymalnej rozdzielczości 16 000 DPI,; - możliwość zmiany rozdzielczości „w locie”,; - podświetlenie RGB.

Minusy

- liczba przycisków może nie wystarczać fanom innych gier, niż FPS,; - podświetlenie podczas używania jest niemal niewidoczne.

Razer DeathAdder Elite i Gigantus grają w jednym składzie

W dzisiejszych czasach potężnym kołem napędowym peryferii dla graczy stał się eSport. I mimo że inspiruje on twórców sprzętu do tworzenia akcesoriów dla profesjonalistów, korzystają z nich także gracze, którym nie w głowie turnieje, ale komfortowa rozgrywka w domowym zaciszu.

Właśnie w odpowiedzi na takie potrzeby powstał Razer DeathAdder Elite, który połączyliśmy z nieprzeciętną podkładką Gigantus, żeby stworzyć zestaw idealny – i gdy do zabawy  wchodzi sieciowa strzelanina, i gdy do bólu katujemy jakąś wymagającą strategię RTS, MOBĘ czy MMO

Razer DeathAdder Elite i Razer Gigantus - zestaw mysz + podkładka

Specyfikacja techniczna Razer DeathAdder Elite:

  • Typ myszki: optyczna, przewodowa
  • Czułość sensora: do 16000 DPI
  • Częstotliwość raportowania: do 1000 Hz
  • Maksymalne przyspieszenie: 50 G (450 IPS)
  • Liczba programowalnych przycisków: 7
  • Przełączniki: mechaniczne Razer
  • Dodatkowe funkcje: podświetlenie RGB – Razer Chroma
  • Długość przewodu: 213 cm
  • Wymiary: 12,7 cm x 7 cm x 4,4 cm
  • Waga: 105 gramów

Specyfikacja techniczna Razer Gigantus:

  • Rodzaj powierzchni: materiałowa (tkanina)
  • Wymiary: 45,5 cm x 45,5 cm x 0,5 cm
  • Waga: 617 gramów

Żmija wije się w dłoni

Zacznijmy od samego gryzonia, a konkretnie od jego wyglądu. Trzeba przyznać, że prezentuje się on dosyć niepozornie, a jednocześnie w sposób bardzo charakterystyczny dla produktów firmy Razer.

Smukły czarny tułów Razer DeathAdder Elite wygina się w profil, który – ze względu na wysoki przód i umiarkowanie spadzisty tył – jest stosunkowo uniwersalny. Znaczy to, że równie dobrze będzie pasował do dłoni osobom, które preferują klasyczny „płaski” chwyt, jak i tym, które wolą wyginać swoje palce w szpon (tak zwany „claw grip”). 

Razer DeathAdder Elite - chwyt myszki

Jeśli chodzi o samą estetykę sprzętu, to Razer DeathAdder Elite wygląda tak klasycznie, jak to tylko możliwe. Być może jedynym wyjątkiem od reguły (nie licząc podświetlenia, o którym więcej za chwilę) jest rozszerzający się ku przodowi kształt przycisków głównych, a także ich faliste wygięcie. Taki sposób wyprofilowania klawiszy sprawia, że palce praktycznie same dopasowują się do przygotowanych przez producenta wgłębień.

Dolne części bocznych ścianek posiadają chropowatą powierzchnię, która zapobiega wysuwaniu się gryzonia z dłoni, także wtedy, kiedy unosimy go z podkładki. Po lewej stronie Razer DeathAdder Elite, tuż nad „antypoślizgowym” elementem, znajdziemy dwa przyciski, których zakrzywiony kształt dobrze odpowiada położeniu kciuka.

Razer DeathAdder Elite - rzut z boku

Do tego dochodzą jeszcze dwa małe klawisze umieszczone pod rolką, no i… sama rolka, rzecz jasne! Ten fragment myszy pokryto drobnymi wypustkami, które pozwalają na jego łatwe przekręcanie. Skokowy ruch rolki też zresztą sprawia, że jej używanie jest wyjątkowo wygodne.

Domykając opis wyglądu Razer DeathAdder Elite nie sposób nie wspomnieć o jej podświetlanych elementach. Jeden z nich znajdziemy na „grzbiecie” urządzenia, a drugi przyjmuje postać dwóch niewielkich pasków na rolce. Ale te świetliste elementy same w sobie są osobnym tematem...

Razer DeathAdder Elite - mysz i przewód

Wszystkie kolory wężowej skóry

Powiem wprost, w moim odczuciu Razer DeathAdder Elite posiada nieco zbyt skromne podświetlenie. Chodzi mi o ilość, nie o jakość, bo ta ostatnia jest na najwyższym poziomie. 

Świetlne akcenty (bo są to w rzeczy samej drobne dodatki) ograniczają się do dwóch wspomnianych już elementów – pasków ciągnących się wzdłuż rolki oraz logotypu wężowej marki znajdującego się niemal w centralnym punkcie gryzonia.

Niby to całkiem sporo, ale tylko pod warunkiem, że mysz stoi nieużywana na biurku. Kiedy położymy na niej dłoń wszystkie strefy podświetlenia zostają zakryte w taki sposób, że kątem oka nie sposób ich zauważyć. 

Oczywiście, to także kwestia gustu. Dla jednych tego typu dodatek w zupełności wystarczy, bo powiedzą, że chodzi o to, jak sprzęt prezentuje się, kiedy nie jest używany. Natomiast inni lubią dopasować kolor podświetlenia do swojej ulubionej gry, tak żeby mimochodem go zauważać i w ten sposób, dajmy na to, wprowadzić dodatkowy smaczek do nastrojowej rozgrywki. 

Ta ostatnia grupa osób w przypadku Razer DeathAdder Elite może być nieco rozczarowana. Żeby jednak nie koncentrować się jedynie na negatywach, wrócę do tego, co nadmieniłem na wstępie, czyli twierdzenia, że nie mam zastrzeżeń, co do jakości podświetlenia. A skoro rzekło się „A”, trzeba powiedzieć też „B”.

W Razer DeathAdder Elite mamy do czynienia z podświetleniem RGB (systemu Razer Chroma), co znaczy tyle, że za pomocą oprogramowania myszy możemy dobierać barwę iluminacji z ponad 16 milionów kolorów. Do tego dochodzą też, oczywiście, efekty podświetlenia.

Razer DeathAdder Elite - ustawienia podświetlenia

Znajdziemy tu statyczne podświetlenie jednym kolorem, „tęczowe” i cykliczne zmienianie się barw, pulsowanie, a także… błyskanie w reakcji na kliknięcie. Wiążąc moje „za” i „przeciw” w całość muszę zauważyć, że ta ostatnia opcja jest kompletnie bezużyteczna, bo naciskanie przycisków, rzecz jasna, wymaga od nas używania myszy, a kiedy to robimy, nasza dłoń prawie całkowicie przesłania strefy podświetlenia. 

Jeśli jednak komuś taki delikatny blask wystarcza, Razer DeathAdder Elite powinna mu odpowiadać swoją świetlną estetyką. Dla mnie to trochę za mało, mimo że paleta 16 milionów kolorów daje ogromną pulę barwnych opcji.

Synapsy w formie

Niektórzy kpią, że oprogramowania sprzętu dla graczy służy jedynie do zmiany koloru podświetlenia. Razer Synapse jest koronnym dowodem przeciwko temu zarzutowi.

Dzięki temu cyfrowemu zapleczu możemy zaprogramować przyciski i przypisać je do odpowiednich profili, zmienić rozdzielczość sensora oraz częstotliwość próbkowania, a nawet skalibrować podkładkę pod mysz. W ramach tej ostatniej opcji ustawiamy też zasięg wykrywania czujnika, czyli dystans, z jakiego wciąż jeszcze „widzi” on powierzchnię, po której się porusza (tak zwany „liftoff range”). Ta funkcja przydaje się, kiedy chcemy w miarę precyzyjnie określić wysokość, na której ruch oderwanej od podkładki myszy wciąż jeszcze wpływa na przemieszczanie się kursora po ekranie.

Razer DeathAdder Elite - ustawienia myszy

Wracając do rozdzielczości nadmienię, że identycznie jak w wielu innych gamingowych myszach możemy zmieniać ją za pomocą oprogramowania, ale także ustawić progi DPI, między którymi przełączamy się „w locie” za pomocą dwóch przycisków znajdujących się pod rolką gryzonia. 

Oprócz tego pozostaje jeszcze możliwość manipulacji podświetleniem, ale w żadnym razie nie jest to jedyna funkcja Razer Synapse. To program, który pozwala dopasować do naszych preferencji znacznie więcej parametrów urządzenia. Dodatkowo jest on stosunkowo intuicyjny w obsłudze, a dostęp do każdej opcji jest zaskakująco łatwy i szybki.

Razer DeathAdder Elite - progi rozdzielczości

Gad w sieci

Zanim sięgnąłem po podkładkę Gigantus, która stała się częścią naszego wężowego zestawu, postanowiłem sprawidzić, jak Razer DeathAdder Elite spisuje się samodzielnie na polu walki. W końcu nieczęsto spotykane mechaniczne przełączniki pod klawiszami głównymi myszy, jak również sensor optyczny o maksymalnej rozdzielczości 16 000 DPI to obietnica rozgrywki na najwyższym poziomie. Czy jednak tak jest naprawdę?

Do testów wybrałem kilka strzelanin, które w ostatnich miesiącach zaskarbiły sobie uwagę całej rzeszy graczy. Mowa tu o Call of Duty: Infinite Warfare, jego starszym, ale odświeżonym kuzynie, czyli Call of Duty: Modern Warfare Remastered, a także o Battlefield 1.

Razer DeathAdder Elite - w obłokach dymu

Na wszystkich tych wirtualnych polach bitew Razer DeathAdder Elite spisał się doskonale. Liczba przycisków powinna usatysfakcjonować nawet największych FPS-owych wyjadaczy. Podobnie zresztą, jak możliwość łatwej zmiany rozdzielczości – od najniższych wartości po najwyższe. Do tego dochodzi też szybkość reakcji sensora, która w moim odczuciu nie pozostawiała najmniejszego wrażenia niedosytu.

Dlatego też pojawiła się we mnie wątpliwość, czy podkładka Gigantus w ogóle jest potrzebna Razer DeathAdder Elite? Może to tylko zbędny gadżet, bez którego swobodnie można się obejść?

Razer Gigantus - wielka podkładka pod mysz

Na co to komu?

Odkąd gryzonie przestały jeździć na niedoskonałych i wiecznie brudzących się kulkach, podkładki pod myszy nie są już koniecznością. Najlepiej widać to w biurowym zastosowaniu tego sprzętu, który z powodzeniem śmiga po gołych blatach. No, ale gry to nie edytor tekstu czy arkusz kalkulacyjny!

Dlatego też spora część graczy wciąż używa podkładek, a niektórzy przykładają do tego sporą wagę. Ja również zawsze zwracałem uwagę na odpowiednią powierzchnię, po której miała przemieszczać się moja mysz. Ale przy okazji Razer Gigantus zapytałem prowokacyjnie sam siebie, czy to aby nie przesada albo też głupi przesąd? Może podkładki rzeczywiście są już doskonale zbędne? Niby wiadomo, że jakieś liczbowe dane przemawiają za ich używaniem, ale czy można na własnej skórze odczuć tę różnicę?

To pytanie pojawiło się we mnie między innymi dlatego, że Gigantus, jak sama nazwa wskazuje, jest rzeczą niemałą. Trzeba dla niego całkiem sporo miejsca na biurku. Może więc lepiej zostawić goły blat? I to gładkie, i to gładkie, choć każde na swój sposób… Okazało się jednak, że różnica jest. I to spora!

Razer DeathAdder Elite na podkładce Razer Gigantus

Z gigantem i bez

Razer DeathAdder Elite nawet w wersji „saute” sprawdzał się całkiem nieźle. I prawdę mówiąc, gdybym nie miał porównania, pewnie uznałbym, że jest nie najgorzej, a podkładka może mu trochę pomóc, choć nie tak bardzo.

Rozłożyłem jednak Gigantusa i okazało się, że to zupełnie inne doświadczenie. Nagle ruchy celownika na ekranie stały się znacznie płynniejsze, a ja poczułem, że teraz dopiero sprawują pełną kontrolę nad razerowym gryzoniem. Przede wszystkim przemieszczanie się myszy po podkładce stało się dla mnie bardziej przewidywalne, niż wtedy, kiedy ślizgała się ona po blacie. 

Razer DeathAdder Elite - ustawienia pracy na podkładce

A to jest nie do przecenienia w przypadku wieloosobowych strzelanin. Wyobraźcie sobie, że w dwóch dokładnie takich samych sytuacjach raz udaje wam się odstrzelić głowę przeciwnika, innym razem oddajecie serię z karabinu tuż obok jego ucha. W biurowych warunkach taka różnica nic nie znaczy (najwyżej trafimy nie w tę komórkę arkusza kalkulacyjnego), dlatego tam podkładki są zbędnym dodatkiem. Jednak w przypadku wirtualnych walk te kilka milimetrów może zadecydować o życiu lub śmierci.

Jej gigantyczny rozmiar to, oczywiście, ukłon w stronę graczy lubujących się w niskich rozdzielczościach, którzy muszą nieźle namachać się ręką, żeby okręcić w miejscu swoją wirtualną postać. Co więcej, dla osób preferujących wyższe DPI Gigantus oferuje też dużą wygodę, mimo że do jego sporych wymiarów trzeba trochę przywyknąć.

Razer DeathAdder Elite i Razer Gigantus - test

Warto też wspomnieć o tkaninie, którą został pokryty Gigantus. Ona szczególnie przypadła mi do gustu, choć wiążę się z nią pewien mankament. Otóż, ma ona tendencję do szybkiego pokrywania się kurzem i wszelkimi innymi drobinkami, jakie latają w powietrzu (właściciele kłaczących czworonogów znają ten ból chyba najlepiej). 

Wymaga to dosyć regularnego czyszczenia podkładki. Co gorsza, nie wystarcza tu zwykłe przetarcie jej szmatką. Znacznie lepiej sprawdzają się niezawodne rolki do ubrań.

Wrażenia wrażeniami, ale czym byłby test bez sprawdzenia częstotliwości próbkowania, efektu jitter (czyli niepożądane drgania sensora przy wyższych rozdzielczościach) oraz zjawiska predykcji (poprawka, jaką oprogramowanie myszy wprowadza do naszych ruchów w celu ich „wygładzenia”). Oto, jak prezentuje się DeathAdder Elite w warunkach laboratoryjnych...

Razer DeathAdder Elite - test bez podkładki
W teście wykonanym za pomocą programu Mouse Rate Checker Razer DeathAdder Elite osiągnął zakładane 1000 Hz.

Razer DeathAdder Elite - 300dpi bez podkładki
Razer DeathAdder Elite - 300dpi z podkładką
Razer DeathAdder Elite - 2500dpi bez podkładki
Razer DeathAdder Elite - 2500dpi z podkładką
Razer DeathAdder Elite - 9000dpi bez podkładki
Razer DeathAdder Elite - 9000dpi z podkładką
Razer DeathAdder Elite - 16000dpi bez podkładki
Razer DeathAdder Elite - 16000dpi z podkładką
Choć Razer Gigantus zwiększa komfort korzystania z Razer DeathAdder Elite to nie ma to aż tak wielkiego wpływu na zachowanie myszy w górnych wartościach rozdzielczości. Pojawia się tam efekt jitter.

Co dwa akcesoria, to nie jedno

Połączyliśmy Razer DeathAdder Elite i podkładkę Gigantus w jeden zestaw, by sprawdzić go na wirtualnym polu walki. Efekt był raczej do przewidzenia. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że obie rzeczy są jakby dla siebie stworzone. Rzecz jasna, można próbować grać bez odpowiedniej podkładki, ale przypomina to trochę jazdę po lodzie na letnich oponach. Pewnie, dojazd do celu może się udać, tylko jakim kosztem..

Razer DeathAdder Elite - widok z góry

Ocena końcowa Razer DeathAdder Elite:

  • prosty, ale stylowy wygląd
  • sensor optyczny o maksymalnej rozdzielczości 16000DPI
  • możliwość zmiany rozdzielczości "w locie"
  • podświetlenie RGB
  • rozbudowane oprogramowanie Razer Synapse
     
  • liczba przycisków może nie wystarczać fanom innych gier niż FPS
  • podświetlenie podczas używania jest niemal niewidoczne
     
  • Ergonomia/ kształt:
     bardzo dobry
  • Jakość pracy przycisków:
     bardzo dobry
  • Jakość wykonania:
     dobry plus
  • Precyzja sensora:
    dobry plus
  • Design/ stylistyka:
    dobry
  • Oprogramowanie:
     dobry plus
  • Możliwość personalizacji:
     dobry plus

94%

Dobry Produkt

Ocena końcowa Razer Gigantus:

  • olbrzymia powierzchnia
  • tkanina pozwalająca na precyzyjne ruchy myszy
  • jej grubość przekłada się na komfort użytkowania
     
  • ma tendencje do szybkiego zbierania kurzu
  • wytłoczony logotyp Razer niepotrzebnie zajmuje powierzchnie użytkową podkładki

90%

Komentarze

13
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    TruePerson
    3
    To mysz typowa i topowa do FPSów... Grałem w CS'a bardzo dużo i na różnych sprzętach szukając czegoś dla siebie (i wiecznie coś było nie tak) ale jak trafiłem na deathadder chroma to wszystko było tak jak ma być. Podkładka też ma ogromne znaczenie, wpływa zarówno na dokładność jak i szybkość poruszania się myszy. Jak się osiągnie pewien poziom i ciężko wzbić się ponad niego to wtedy sprzęt też ma znaczenie. Odnośnie podświetalnia to jest dla mnie to idealna sprawa i nie uznałbym tego za wadę, że podczas użytkowania prawie go nie widać. Nie świeci jak choinka przez co można śmiało się skupić w pełni na grze, a przy okazji dobrze prezentuje się na biurku.
    • avatar
      KENJI512
      2
      Miałem DeathAddera (pierwszego, oryginalnego 1800dpi, tylko niebieskie podswietlenie) - był prawdziwą legendą. Dopiero po ok. 4-5 latach używania rolka odmówiła prawidłowej pracy.

      Zmieniłem na DeathAdder Chroma. Dalej legenda, dalej super się użytkowały, ALE... tylko przez pierwsze 1-2 miesiące, po czym rolka odmówiła posłuszeństwa, a sama mysz często się nie włączała i musiałem po uruchomieniu komputera odłączać na 15s, po czym ponownie podłączać. Jak widać jakość poszła w dół.

      Teraz używam Corsair Sabre RBG - wszyscy mówią, że ładniejsza, ja od siebie tylko dodam - brakuje mi tego kształtu i szybkości reakcji do DeathAdder. Jednak boję się nowego DeathAdder'a Elite, bo wydać ponad 300zł i po chwili mieć awarię sprzętu...
      • avatar
        rlistek
        2
        Deathadder to mysz legenda w esporcie.

        Niezadowolenie z podświetlenia w recenzji myszy esportowej trochę mnie dziwi, bo ktoś kto preferuje wieś i cyrk na kółkach zwykle celuje bardziej w jakieś A4Techy czy inne Ravcory. Żadna z uznanych myszy esportowych innych firm jak Steelseries, Zowie, Finalmouse nie świeci po oczach, tak jak autor by sobie tego życzył. Nie ten typ produktu imo.

        Co do samej recenzji to zabrakło testów technicznych. Niczego nie dowiedzieliśmy się o sensorze, a jedynie poznaliśmy indywidualną opinię, że fajnie się gra w CoD i Battlefielda. Trochę biednie i moim odczuciu, jak na tę klasę produktu, recenzja bardzo mało profesjonalna.

        Odnośnie podkładki dodam tylko, że do FPSów w esporcie i competitive cokolwiek mniejszego niż ok. 45cm x 40cm nie ma sensu, bo inaczej wymusza to używanie wyższego sensitivity, co z kolei negatywnie odbija się na precyzji celowania.
        • avatar
          Konto usunięte
          2
          "- podświetlenie podczas używania jest niemal niewidoczne."
          Ja bym to zaliczył do +
          • avatar
            Kuciapa
            -2
            uuu na magazynie zalega :)
            • avatar
              darioz
              0
              He he he kolejny gadżet za trzy stówki a i tak skopie tyłek każdemu kto go używa w obojętnie jakiej grze online. Ja mam Bloody V3M za niecałą stówkę, klawiaturę Bloody B120 za niecałą stówkę i podkładkę Bloody za mniej niż 50 zł i wymiatam we wszelkich grach sieciowych!
              Ludzie myślę że jak wydadzą 1000 złotych na te drogie myszy i klawiatury to myślą że są jakimiś pro ''GEJmerami'' a tak naprawdę dostają manto od tych co mają A4 techy i Bloody!
              Moja myszka ma metalowe ślizgacze, które są rewelacyjne, niezniszczalne i zapewniają 20-30% lepszy poślizg w porównaniu do tego teflonowego chłamu jaki serwują producenci tych drogich akcesoriów!