Samsung HW-MS650 czyli grajbelka bez grajpudła
Audio

Samsung HW-MS650 czyli grajbelka bez grajpudła

przeczytasz w 7 min.

Czas na test kolejnego jednoelementowego soundbara. Tym razem wyprodukowanego przez firmę Samsung, ale zaprojektowanego w słonecznej Kalifornii.

Ocena benchmark.pl
  • 3,5/5
Plusy

- bardzo dobra rozdzielczość wysokich tonów,; - szybkie brzmienie,; - bas pozbawiony zdudnień,; - niezłe możliwości dynamiczne (jak na produkt tej klasy),; - niezniekształcony dźwięk nawet przy bardzo wysokim poziomie wysterowania,; - możliwość dołączania innych urządzeń bezprzewodowych marki Samsung (np. głośników tylnych).

Minusy

- brak niskiego basu i tak lubianego przez melomanów „wykopu” i „mięsa”,; - zanadto wycofana i niedookreślona średnica,; - równowaga przesunięta w stronę wysokich tonów,; - w środku i na dole pasma brak detali i dźwiękowych „smaczków” tak cenionych przez audiofilów,; - dźwięk nieco zbyt suchy, sterylny i twardy,; - długi okres docierania.

Zacznijmy może od pytania: jaki sens ma kupowanie jednoczęściowego soundbara za 1700 złotych, podczas gdy już za 900 zł można mieć produkt z osobnym subwooferem i to w dodatku od tego samego producenta (np. model HW-K551)? Powodów jest kilka:

  • brak miejsca,
  • względy stylistyczne: pojedynczą belkę znacznie łatwiej ulokować gdzieś pod telewizorem, a skrzynka subwoofera (zwłaszcza wykonana z płyty wiórowej i pokryta tanią plastikową okleiną) może szpecić salon zaprojektowany przez projektanta wnętrz,
  • lepsza spójność brzmienia – jeśli słuchamy dużo muzyki wokalnej, unikniemy sytuacji, w której niskie męskie głosy (bas, baryton) będzie słychać gdzieś z subwoofera (bo zwrotnica ze źle dobraną częstotliwością podziału właśnie tam je „skieruje”); ten mankament wcale nie należy do rzadkości i zdarza się nawet renomowanym firmom (wystarczy włączyć np. JBL-a SB350),
  • mniejsze podbarwienia dźwięku od obudowy: większość subwooferów to skrzynki wykonane z okleinownej płyty wiórowej, tworzywa lub ze sklejki; tego typu tanie grajpudła są akustycznie aktywne i bardzo podbarwiają dźwięk,
  • niższe koszty produkcji, transportu i składowania jednoelementowych grajbelek (korzyść dla prooducenta).

Jak widać powodów przemawiających za jednoczęściowym soundbarem jest sporo. Nic więc dziwnego, że są one w ofercie wielu renomowanych producentów:

  • Bose SoundTouch 300,
  • B&W Panorama 2,
  • Denon HEOS Bar,
  • Focal Dimension,
  • Sonos Playbar czy
  • Yamaha YAS-306,

… a ceny niektórych z nich potrafią zbliżać się nawet do 8-9 tysięcy złotych.

Testowany dziś Samsung HW-MS650 to model adresowany nie do zamożnych koneserów, lecz do osób zarabiających w okolicach średniej krajowej. Z sugerowaną ceną 1699 złotych MS650 plasuje się na tym samym poziomie co Q Acoustics M3, ale powyżej tak udanych dwuczęściowych konstrukcji jak Samsung HW-K551, czy HW-K650.

Konstrukcja

HW-MS650 to prosta belka o wymiarach 106 x 7,8 x 13 cm.

HW-MS650 jest bardzo podobny do atmosowego soundbara HW-K950 i niektóre osoby mogą go z nim nawet pomylić. Przez pewien czas sam myślałem nawet, że mają one identyczną długość, lecz dopiero zetknięcie się z tymi dwoma modelami podczas jednej z konferencji Samsunga, pokazało mi, że pozbawiony głośników wysokościowych MS650 jest jednak krótszy.

Dostępne są dwie wersje kolorystyczne tego soundbara:

  • czarna (a raczej ciemnografitowa) o symbolu MS650 (testowana)

  • srebrna o symbolu MS651.

Wewnątrz MS650 znajdziemy aż 9 przetworników:

  • 3 wysokotonowe kopułki,
  • 6 owalnych głośników szerokopasmowych

… umieszczonych jak na zdjęciu poniżej.

Pozostałe cechy:

  • liczba kanałów: 3
  • obsługiwane formaty: DolbyDigital 5.1, DTS 2,
  • gniazda: HDMI x 2, optyczne.

Soundbar może łączyć się bezprzewodowo poprzez Wi-Fi lub Bluetooth.

Oprogramowanie

Testy soundbara przeprowadziłem z oprogramowaniem (firmware) w wersji 1123.1.

Docieranie i ustawianie

Gdy MS650 przyjechał do mnie, byłem bardzo ciekaw jak brzmi, więc od razu go rozpakowałem podłączyłem i zacząłem słuchać. No i szok! Soundbar grał ostro, twardo i z bardzo słabym basem. „Nie ma rady, trzeba dać mu czas na dotarcie” – pomyślałem i tak też uczyniłem. Po 3-4 dniach „rozgrzewki” dźwięk zmiękł, a twardy bas rozluźnił się. Niestety wysokie tony były nadal zbyt ostre i często łapałem się na tym, że słucham w ustawieniu treble -6, bas +6. W międzyczasie do redakcji dotarł znacznie tańszy Sony HT-MT300 i od razu pokazał jak powinien grać soundbar świeżo wyjęty z pudełka. Zrobiłem kilka porównań z przełączaniem się pomiędzy tymi dwoma urządzeniami w trakcie tego samego utworu i …. Sony wypadał lepiej. „Co jest grane?” – pomyślałem. „Przecież soundbar od Allana Devantiera (szefa samsungowego Audio Lab w Kalifornii) nie może grać tak słabo!”.

Postanowiłem dać MS650 kolejną szansę: zaktualizowałem oprogramowanie i zostawiłem go włączonego na kolejnych kilka dni. Niemal każdego dnia słychać było poprawę. Doszło do tego, że wysokie tony przestały syczeć, zmiękły, ucywilizowały się i wreszcie mogłem je ustawić w fabrycznej pozycji „treble 0” (bas zostawiłem nadal na +6). To zdumiewające jak poprawia się brzmienie w miarę docierania się przetworników. Z ostrego, suchego i nieprzyjemnego przeobraziło się w szczegółowe i szybkie. Dlatego wszystkim potencjalnym nabywcom zwracam uwagę, że MS650 jest urządzeniem, które bardzo łatwo odrzucić przy pierwszym odsłuchu w sklepie, zwłaszcza gdy będzie nierozgrzane i niedotarte.

Soundbar umieściłem na komodzie na wysokości 80 cm od podłogi, co zapewniało dobrą dyspersję wysokich tonów w moim pomieszczeniu o powierzchni ok. 17 m. kw. Odległość soundbara od tylnej ściany wyniosła 30 cm, ale pomiędzy nim, a ścianą stał jeszcze 55 calowy telewizor, którego ekran odbijał sporą część fal dźwiękowych.

W takim właśnie ustawieniu przystąpiłem do odsłuchu. Było to oczywiście ustawienie inne niż pokazane na zdjęciu poniżej, a pochodzące ze strony internetowej producenta.

Jakość brzmienia

Samsung HW-MS650 nie zaskoczy Cię niemile rozdmuchanym i dudniącym basem. Przeciwnie, niskie rejestry, choć ograniczone ze względu na koncepcję urządzenia oraz jego rozmiary i konstrukcję, grają szybko i w miarę precyzyjnie, całkiem dobrze podkreślając średnicę.

Choć MS650 nie ma tak zmysłowego i kuszącego środka jak np. Q Acoustics M3 , ma on dużo lepsze możliwości dynamiczne i znacznie wyższą rozdzielczość wysokich tonów. Co prawda te ostatnie mogą zabrzmieć nieco zbyt ostro i sucho, ale od czego jest regulacja? Na ostro nagranych materiałach pozycja treble „-1” lub nawet „-2” daje dobre rezultaty.

Odsłuchy przeprowadziłem wykorzystując:

  • ścieżkę dźwiękową z filmu „Interstellar” (znakomity Hans Zimmer),
  • ścieżkę dźwiękową z filmu „Kung Fu Panda” (znowu znakomity Hans Zimmer),
  • operę Antonia Vivaldiego „Bajazet” (Europa Gallante/Biondi, Virgin Classics),
  • oraz wiele utworów pop, rock odtwarzanych jako pliki *.wav z NAS-a.

Podczas testu często przełączałem się na tym samym utworze muzycznym pomiędzy Samsungiem HW-MS650, a Sony HT-MT300.

Pierwszy utwór ze ścieżki dźwiękowej filmu „Interstellar”: szum morza i deszcz wypadł lepiej na Samsungu – było tak jakbyśmy byli na dworze podczas ulewy, podczas gdy na MT300 jakbyśmy byli w domu i oglądali wszystko przez okno. W 1:55 tego samego utworu pojawia się niski bas, którego Samsung nie był w stanie oddać tak dobrze jak rywal. Z kolei organy na MS650 zabrzmiały tak jak byśmy znajdowali się na górze, blisko manuałów (czytaj: wysokie tony bardzo dobrze słyszalne), ale tak jakby organista wyłączył przy tym kilka basowych rejestrów. Ogólnie dźwięk z MS650 był trochę zbyt ofensywny („in your face”), podczas gdy u rywala trochę oddalony, ale przez to bardziej wciągający, a nawet … tajemniczy.

W drugim utworze ze ścieżki do tego samego filmu mocne basowe kopnięcie (0:43) wypadło na MT300 znakomicie, podczas gdy na Samsungu było wyraźnie złagodzone i nie oddawało intencji kompozytora. MS650 oddał je tak jakby od niechcenia, co brzmiało tak, jakbyśmy nie mieli do czynienia z organami tylko z dużo mniejszym instrumentem. Z kolei tryle i biegniki, które w 2. utworze zaczynają się w 0:54 znacznie lepiej oddał MS650, który dzięki wysokotonowym kopułkom miał bez wątpienia lepszą rozdzielczość wysokich tonów. Dzięki temu instrumenty miały wokół siebie dużo powietrza i znacznie więcej przestrzeni. Niestety, pod względem basu MS650 nie schodził tak głęboko jak tańszy MT300 i brakowało mu tej miękkości i tego masowania „basowym mięsem”, które tak cenią audiofile. Krótko mówiąc, brak niskiego basu w MS650 obrabował pierwszy utwór ze ścieżki dźwiękowej filmu „Interstellar” z potęgi i mocy.

Z kolei werble w 20 sekundzie trzeciego utworu ścieżki dźwiękowej z filmu „Kung Fu Panda” (Dragon Warrior Is Among Us) zabrzmiały całkiem dobrze, z dużą ilością powierza, ale słychać było głównie górny zakres częstotliwości, podczas gdy w grającym środkiem MT300 werble wypadły bardziej naturalnie. Można je było dużo lepiej zlokalizować w przestrzeni akustycznej i to pomimo mniejszej aury pogłosowej niż w MS650.

Z kolei bębny z 1:29 zabrzmiały na MS650 tak „namacalnie”, że mogłem niemal zmierzyć ich odległość ode mnie. Pomimo tego, z powodu wycofanego środka nie były tak naturalne jak w MT300. Kontrabasy wypadły całkiem dobrze: były bliżej słuchacza i bardziej obecne niż w MT300, ale to na Sony było słychać najniższe składowe. Z kolei na MT300 flet wydawał się jakby mniejszym instrumentem niż w rzeczywistości – dopiero w Samsungu MS650 nabrał właściwych sobie rozmiarów (no cóż, zalety wysokotonowej kopułki trudno przecenić). „Mam więcej powietrza, mam więcej powietrza” – zdawał się ciągle mówić MS650. Soundbar Samsunga sporo zyskuje dzięki większej rozdzielczości wysokich tonów: dźwięk się otwiera, podczas gdy w MT300 jest bardziej zamknięty. Niestety wycofanie środka w MS650 i potraktowanie go jako obszar częstotliwości „drugiej kategorii” (czytaj: gorszego sortu), sprawia, że MS650 brakuje tej spójności i naturalności, którą można usłyszeć w MT300.

Ponadto, wysokim tonom z MS650 brakuje pewnego wykończenia: są nieco zbyt suche i brak im nieco harmonicznych. Choć bas z MS650 jest lepiej zgrany ze środkiem niż w MT300, jest sporo „krótszy”, a przy dużym poziomie wysterowania cały soundbar gra jakby nieco spięty ‒ brak mu tej dynamicznej swobody, która cechuje urządzenia o większej skali dynamicznej (czytaj: droższe). A zatem miłośnicy głębokiego basu masującego brzuchy audiofilów raczej nie mają czego w MS650 szukać – bas co prawda jest, dobrze podkreśla środek, ale jest zbyt krótki, zbyt sztywny i zbyt twardy aby zamienić się w smaczne, audiofilskie „mięsko”.

Vivaldiego włączyłem głównie po to, aby sprawdzić czystość brzmienia przy dużym poziomie wysterowania. Krewki baryton Ildebrando D’Arcangelo (utwór „Dove la figlia”), czy najwyższej klasy „wybuchowy” mezzosopran Marijany Miljanovic („Svena ucini abate a terra”) zabrzmiały czysto i bez zniekształceń i to nawet przy dużej głośności, co dobrze świadczy o możliwościach MS650 w tym zakresie. Podobnie było na ścieżce „Bass Resonance Test” z płyty Chesky Records: tam gdzie tacy konkurenci jak np. (skądinąd znakomity) Q Acoustics M3 poddawali się wpadając w dystorsje, Samsung MS650 grał czysto i bez zniekształceń. Brawo!

Podsumowanie

Plusy:

  • bardzo dobra rozdzielczość wysokich tonów,
  • szybkie brzmienie,
  • bas pozbawiony zdudnień,
  • niezłe możliwości dynamiczne (jak na produkt tej klasy),
  • niezniekształcony dźwięk nawet przy bardzo wysokim poziomie wysterowania,
  • możliwość dołączania innych urządzeń bezprzewodowych marki Samsung (np. głośników tylnych),
  • świetna aplikacja Samsung Multiroom (służy także do aktualizacji firmware),
  • świetna współpraca z serwerem multimediów za pomocą ww. aplikacji,
  • bardzo przydatny wyświetlacz,
  • gniazdo zasilania telewizora w soundbarze,
  • kabel optyczny w zestawie,
  • mocna i solidna konstrukcja belki.

Minusy:

  • brak niskiego basu i tak lubianego przez melomanów „wykopu” i „mięsa”,
  • zanadto wycofana i niedookreślona średnica,
  • równowaga przesunięta w stronę wysokich tonów,
  • w środku i na dole pasma brak detali i dźwiękowych „smaczków” tak cenionych przez audiofilów,
  • dźwięk nieco zbyt suchy, sterylny i twardy,
  • długi okres docierania,
  • duża wysokość belki może zasłaniać czujnik podczerwieni w niektórych telewizorach,
  • zintegrowany z kołyskowym regulatorem głośności przycisk szybkiego wyciszania (mute) na pilocie działa w zasadzie kiedy chce, a nie zawsze wtedy gdy my chcemy go użyć, co może irytować niektórych użytkowników,
  • pilot mógłby być solidniejszy i bardziej ergonomiczny,
  • brak gniazda USB,
  • brak NFC.

Werdykt

Samsung HW-MS650 to soundbar, który bez wątpienia zabrzmi głośniej, pełniej i po prostu lepiej od zdecydowanej większości telewizorów. Problem w tym, że w swojej klasie cenowej produkt ten jest narażony nie tylko na ostrą konkurencję ze strony tradycyjnych rywali (tj. tych z subwooferem), lecz także, a może przede wszystkim, ze strony tak udanych (i wielokrotnie nagrodzonych przez nas) konstrukcji Samsunga, jak na przykład dwuczęściowe modele K550/551 czy K650. Są one tańsze i oferują mocniejszy i głębszy bas od MS650. Podobnie ma się rzecz z produktami konkurencji jak np. znakomity (i tańszy) Sony HT-MT300. Pomimo tego, MS650 jest soundbarem jednoelementowym i może stanowić jedyne wyjście dla tych, którzy nie mają miejsca na duże grajpudło. Ponadto, gdy ilość miejsca w domu nie jest problemem, HW-MS650, w przeciwieństwie do takich rywali jak ww. Sony MT300, czy np. Q Acoustics M3, może stanowić zaczątek dużego rozbudowanego systemu kina domowego. Inaczej mówiąc, gdy nie mamy wystarczających środków aby od razu nabyć cały zestaw, kupujemy na początek samego soundbara, a później stopniowo rozbudowujemy go na przykład o tylne głośniki efektowe w rodzaju Samsungów R3. Na sam koniec dokupujemy bezprzewodowy subwoofer, który w ofercie Samsunga ma się pojawić pod koniec 2017 roku. I właśnie przy takim założeniu, zakup HW-MS650 ma moim zdaniem największy sens, i przy takim właśnie założeniu mógłbym go polecić – jako pierwszy element budowanego stopniowo całego systemu kina domowego marki Samsung.

Ponadto, nie zawahałbym się bezwarunkowo polecić MS650, gdyby miał on tak słodki środek jak QA M3 lub tak zwinny i głęboki bas jak tańszy Samsung HW-K650, czy Sony HT-MT300. Wtedy to rozważałbym nawet przyznanie MS650 nagrody „Super Produkt”.

No cóż, doceniam próbę zaoferowania produktu jednoczęściowego dla tych odbiorców, którzy nie mają miejsca na większy sprzęt, nie chcą szpecić salonu subwooferem lub, z sobie tylko wiadomych powodów, są w stanie zaakceptować wyłącznie rozwiązanie jednoelementowe. Choć Samsung miał i nadal ma w swojej ofercie soundbary jednoczęściowe (tj. same grajbelki) i to w cenie już od 300 złotych, to dopiero HW-MS650 jest chyba pierwszą próbą stworzenia soundbara pełnozakresowego. Jak wiadomo, nie zawsze wszystko wychodzi za pierwszym razem, i takie jest też i moje odczucie.

Proszę mnie tylko dobrze zrozumieć: MS650 nie jest złym urządzeniem i z pewnością ucieszyłby wiele, wiele osób, które muszą na co dzień znosić kiepski dźwięk z posiadanego telewizora. Rzecz w tym, że w kategorii cenowej 1000-2000 złotych aż roi się od udanych soundbarów. Gdyby w MS650 poprawić bas (np. rezygnując ze środkowego kanału, a w wolne miejsce wstawić dwie większe membrany basowe i ponownie to wszystko zestroić, kto wie, może by wyszło za pierwszym razem. Konstruując soundbar, którego nie będzie wspomagał zewnętrzny subwoofer, konstruktorzy powinni pamiętać, że reprodukcja niskich tonów powinna być absolutnie na pierwszym miejscu, bowiem to właśnie ich najbardziej brakuje posiadaczom telewizorów. Niestety, wygląda na to, że ze względu na swą dominującą naturę „pierwsze skrzypce” w MS650 grają tony wysokie.

Na miejscu inżynierów Samsunga stonowałbym nieco tony wysokie instalując zamiast kopułek przetworniki szerokopasmowe (a w szczególności BMR), a w wygospodarowane miejsce wstawiłbym membrany niskotonowe dające większe rozciągnięcie basu. Dotychczasowe produkty audio Samsunga udowodniły, że Allan Devantier i jego zespół z Samsung Audio Lab to świetni specjaliści, o czym świadczą tak znakomite produkty jak HW-K551 czy HW-K650. Pomimo tego, MS650 jest po prostu inny: inaczej zestrojony, z zupełnie inną równowagą tonalną, przez co nie jest tak udany jak ww. modele. Żywię głęboką nadzieję i liczę na to, że następca MS650, czyli najprawdopodobniej model NS650 (N oznacza rok modelowy 2018) będzie dużo lepszy na niskich rejestrach, a wtedy bezwarunkowo i z przyjemnością go polecę.

Ocena ogólna:

70% 3,5/5

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    wenszy
    1
    Może to oczywiste dla osób, które używają urządzeń grających łączących się za pomocą Bluetooth. Największym minusem Soundbara Samsung HW-MS650 i pewnie pozostałych tego typu urządzeń jest brak możliwości ukrycia go w sieci Bluetooth tak jak to robimy np. z telefonem komórkowym. Osoby takie jak ja, mieszkające w bloku, muszą nastawić się na przypadkowe lub celowe (w ramach żartu) łączenie się sąsiadów, co powoduje rozłączenie nas z Soundbarem. Nawet zmieniając źródło na optyczne czy hdmi arc, Soundbar Samsunga HW-MS650, będzie czuwał na urządzenia chcące połączyć się z nim przez Bluetooth i przełączy się na to źródło gdy tylko ktoś spróbuje to zrobić. W skrajnych przypadkach uniemożliwia to całkowicie używania Soundbara, bo jaki jest sens co chwilę zmieniać źródło?

    Pomysłów na rozwiązanie tego problemu jest wiele, pytanie tylko czy Samsung weźmie sobie przesłane przeze mnie uwagi/propozycje do serca.

    Co do samego brzmienia nie mam uwag, po przeczytaniu recenzji szedłem na odsłuchanie sprzętu nastawiony sceptycznie, w mojej opinii bas nie powala na kolana ale jest przyjemny, nie jest tak, że nie ma go wcale. Kupiłem Soundbar tak jak sugerował autor recenzji z myślą o rozbudowie zestawu o Subwoofer SWA-W700 w niedalekiej przyszłości.
    • avatar
      franiux
      -1
      Za ta kasę można kupić używany zestaw porządnych kolumn i amplituner które będą grać o niebo lepiej niż te pierdziawki w tym dziwnym urządzeniu
      • avatar
        Adrian Waleczny
        0
        Interstellar to znakomity Hans Zimmer?Wiadomo,o gustach się nie dyskutuje,ale niech Pan sobie posłucha muzyki z Cienkiej czerwonej linii,chociaż pewnie Pan to zna.Znakomity soundtrack.
        • avatar
          drcocaina
          0
          Soundbar dla mnie to jak VR w postaci Google Cardboard, niby jakieś wrażenia ale "lipą" to zalatuje. Jak taki Soundbar sprawdzi się przy odtwarzaniu Dolby ATMOS - wypada z gry.
          • avatar
            d i l
            0
            Czekam na test Yamaha YAS 207, jest tańszy od tego Samsunga i ciekawy jestem, czy w tej cenie (około 2 tys.) można coś dorwać z lepszymi efektami przestrzennymi.
            • avatar
              gatar
              0
              Rozumiem i znam miejsce takiego urządzenia ale napisanie "w środku i na dole pasma brak detali i dźwiękowych „smaczków” tak cenionych przez audiofilów" .... hmmm. Jaki audiofil będzie na tym słuchał audiofilskiej muzyki :-)