• benchmark.pl
  • Gry
  • Kingdom Come: Deliverance – tak wygląda gra zrodzona z pasji
Gry

Solidny technicznie, lecz nie bez błędów

przeczytasz w 4 min.

Systemy i systemiki

Mechanika rozgrywki to miks serii Elder Scrolls i Fallout z własnymi pomysłami Warhorse. Uczymy się głównie przez robienie, więc zanim zaczniemy eliminować wrogów z łuku warto upolować kilka(naście) saren i królików. 

Zdobędziemy w ten sposób nie tylko pewniejszą rękę, ale też dodatki, pozwalające dostosować umiejętności Henryka do naszego stylu gry. Rozszerzenia te pozwalają się specjalizować, dając zazwyczaj dużą korzyść i małą karę w innym obszarze umiejętności. 

Wymyślając je twórcy wykazali się w kilku miejscach sporym poczuciem humoru – przykładowo, możemy sprawić by skąpany w błocie i krwi bohater zyskiwał w oczach płci przeciwnej przez zwierzęcy magnetyzm.

Kingdom Come: Deliverance - kąpiel bohatera

Dość szybko nauczymy się pilnować poziomów zmęczenia i najedzenia, bo nasz bohater słabnie, gdy nie je i nie śpi regularnie. Nie możemy też po prostu napchać się zawartością plecaka, gdyż błyskawicznie poczujemy się powolni i ociężali – jak w prawdziwym życiu, ważna jest systematyczność. Cały świat funkcjonuje w określonym cyklu dobowym, a choć naszemu bohaterowi zdarzą się nocne wyprawy, trzymanie się rytmu średniowiecznego życia stanie się dla nas normą.

Kingdom Come: Deliverance opisuje naszego bohatera nie tylko statystykami, ale też dziesiątkami statusów, które możemy nabywać podczas gry – od ran, przez zatrucia, aż po upojenie alkoholowe. Pijactwo to jedna z rozrywek, których będziemy mogli, a czasem też chcieli zakosztować. 

Alkohol daje nam bonusy, ale gdy rausz zaczyna schodzić czujemy negatywną stronę podtruwania się winem czy piwem. Zademonstrowaniu, jak to wszystko działa w praktyce poświęcono jedną, naprawdę bardzo przyjemną misję fabularną.

Kingdom Come: Deliverance - ostrzenie miecza

Pilnowanie wszystkich tych statusów i modyfikatorów w żadnym momencie nie jest na szczęście uciążliwe – Warhorse znalazło dość dobrą równowagę między w miarę realistycznymi elementami, a przyjemnością z rozgrywki. Efekty przejedzenia czy przepicia dodają kolorytu całej rozgrywce, pozwalając nam lepiej wczuć się w prowadzonego bohatera.

Dla wszystkich dobrych systemów istnieje jednak przeciwwaga w postaci kiepskich decyzji, wśród których prym wiedzie sposób zapisywania gry. Sam pomysł jest całkiem niezły – twórcy zdecydowali, że nie będziemy w stanie zapisywać gry w dowolnym momencie by uniknąć sytuacji, gdzie gracz do skutku próbuje otworzyć jakiś zamek czy pokonać wroga.

Zamiast tego, stan zapisywany jest podczas odpoczynków i części zadań. Jeśli bardzo nam zależy, możemy wziąć ze sobą flaszkę sznapsa, który kosztem wspomnianego wcześniej rauszu da nam możliwość zapisu w jednym z trzech nadpisujacych się slotów. 

Praktyka pokazuje jednak, że rozwiązanie to jest mocno nietrafione. Nie dość, że sznaps kosztuje więcej, niż dostajemy za ukończenie większości zadań, to jeszcze dość arbitralnie rozwiązano kwestię które misje korzystają z automatycznego zapisu. 

W rezultacie jeden głupi błąd czy rzucenie się na silniejszych bandytów może kosztować nas godzinę zabawy. Odkrywanie świata, choć przyjemne, traci trochę uroku, gdy cofamy się o sześćdziesiąt minut, bo twórcy uznali, że kilka ostatnich misji nie zasługuje na zapis stanu gry. 

Kingdom Come: Deliverance - bitwa pod zamkiem

Sytuację pogarszają dodatkowo błędy, jakich podczas kilkudziesięciu godzin rozgrywki napotkamy niezliczoną ilość. Poza spadkami wydajności w dość losowych momentach, zdarzy się, że jakieś zadanie nie zostanie rozwiązane tak, jak powinno, a koń zaparkuje nagle na płocie. 

Jednak podczas całej przygody nie znalazłem nic, co kompletnie psułoby rozgrywkę. Po prostu znikające głowy przechodniów, czy wchodzenie bohaterów niezależnych w ściany stało się dla mnie codziennością świata Kingdom Come: Deliverance.

Kingdom Come: Deliverance - koń na płocie

Chłopak ma coś w oczach

Muszę przyznać, że dawno nie spotkałem tak sympatycznego głównego bohatera jak Henryk. Myślę, że nie najlepiej oddano ból i cierpienie chłopaka po otwierających zabawę wydarzeniach, jednak reszta kreacji postaci wypada naprawdę dobrze. Nawet, gdy próbuje on kogoś zastraszyć, a kilka warstw zbroi sprawia wrażenie, że jest chłopcem w ciuchach swojego ojca, ma w sobie coś, co czyni go autentycznym.

Podobnie zresztą wygląda to w przypadku paru innych głównych postaci – są wyraziste i ciekawe, a twórcy ładnie pokazują nam kogo chcemy lubić, a za kim nie będziemy raczej przepadać. Warhorse odwaliło kawał dobrej roboty przy castingu, więc głosy, których słuchamy szybko zaczynamy kojarzyć z twarzami. W sferze audio absolutnie nic więc nie zgrzyta.

Kingdom Come: Deliverance - mapa

Tego samego nie można niestety powiedzieć o lokalizacji wyglądającej na efekt pracy zespołu o bardzo zróżnicowanych umiejętnościach. Niektóre fragmenty gry i rozmowy przetłumaczone są naprawdę świetnie, ale regularnie nadziewamy się tutaj na niezgrabności językowe, bardzo współczesne określenia (podczas gdy w wielu miejscach widać średniowieczną stylizację) i niespójności. 

Imiona z wersji angielskiej bardzo często różnią się od tych w napisach, co samo w sobie nie byłoby może problemem, gdyby nie fakt, że czasem napisy same się ze sobą kłócą. Przykładowo, człowiek, którego szukamy nazywa się Lubosz, ale jedna z postaci, nie wiedzieć czemu, nazywa go Kubą.

Kingdom Come: Deliverance - rozmowa ze strażnikiem

Produkcja Warhorse jest wielka, nawet jeśli tonie w bugach

Kingdom Come: Deliverance to przygoda, którą każdy przeżyje na swój sposób – wybierając inne rozwiązania zadań czy ścieżki rozwoju postaci. Twórcy obiecują pięćdziesiąt godzin zabawy, ale czas ten bardzo łatwo jest rozwlec w kolejne dziesiątki, polując, walcząc i biesiadując. To bogaty świat, który próbuje być realistyczny, nawet jeśli oferuje nam system szybkiej podróży, czy możliwość przywoływania naszego konia w dowolnym zakątku mapy.

Warhorse stworzyło coś unikalnego i zapadającego w pamięć, choć więcej niż raz podczas przygody miałem poczucie, że skala projektu nie do końca odpowiadała budżetowi niezależnego, czeskiego studia. Powtarzające się twarze bohaterów drugoplanowych, marudzenie przy każdym szturchnięciu przechodzącej obok postaci czy błędy, włącznie z klasycznym dla RPGów umieszczaniem konia w dziwnych miejscach nie są w stanie odczarować przygody w piętnastowiecznych Czechach.

Kingdom Come: Deliverance - atrybuty głównego bohatera

Po dziesiątkach godzin spędzonych w grze wciąż czuję, że mogę być lepszym szermierzem, dalej mam parę rzeczy do zrobienia, nim zakończę swoją przygodę i chętnie spróbuję stawić czoła paru wyzwaniom, z którymi nie dałem sobie jeszcze rady. 

Uśmiecham się, myśląc o kilku solidnych historyjkach, jakie dostałem podczas gry i cieszę się, że Czesi pokazali mi, że gra bez rozdmuchanego heroizmu wciąż może być pełna akcji i wciągająca. Z tego też powodu Kingdom Come: Deliverance to dla mnie jedna z ważniejszych pozycji tego roku.

Kingdom Come: Deliverance - klimatyczne widoki

Ocena końcowa Kingdom Come: Deliverance

  • świetnie zrealizowany, ciekawy świat
  • główny bohater, którego naprawdę łatwo polubić
  • pomysłowy i wymagający system szermierki i łucznictwa - czujemy satysfakcję po każdym pojedynku i z każdym ustrzelonym królikiem
  • dobrze opowiedziana historia
  • masa zróżnicowanych zajęć dodatkowych
  • rozbudowany kodeks zawierający sporo informacji na temat historii, kultury i obyczajów
  • widoki, które potrafią zapierać dech w piersiach...i parę naprawdę ładnych, filmowych kadrów
     
  • problemy techniczne
  • spadki wydajności
  • dziwaczny system zapisów
     
  • Grafika:
     dobry plus
  • Dźwięk:
    dobry
  • Grywalność:
     dobry plus

86% 4,3/5

Kopię gry do testów dostarczył wydawca – firma CDP

Komentarze

9
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Wasek
    2
    Jak zwykle screeny do dupy. W rozdzielczości 630 x 394 to ja mogę sobie ikony robić a nie podziwiać grę.
    • avatar
      cacodemon
      1
      ładnie podrasowane screeny, ale gra naprawdę wygląda tak:

      http://youtu.be/a_KcXiC3mLI

      Na pierwszy rzut oka ładnie, ale wystarczy się przyjrzeć jak rośliność maskuje graficzną żenadę.

      Gra na ultra, fullhd, 2600k 4,7Ghz i gtx 1070Ti i 24GB RAM
      • avatar
        Konto usunięte
        0
        Litera "ó" w pierwszym wyrazie zdania "Naóka jest trudna" to taki żarcik autora ?

        Odnośnie lokalizacji, to na razie prowadzi u mnie zwrot "w pip" odnoszący się do dużej liczby żołnierzy. :D
        • avatar
          Oldboy
          0
          Makabra jakas ta gra! Nie zapewna konfortowej rozgrywki nawet na GTX 1070 spadki do 35 fps w full hd w 2k nie grywalne nawet na GTX 1080ti spadki do 27 fps Jak mozna pominac tak wazny aspekt braku jakielkolwiek optymalizacji? Artykuł sponsoropwany?Co z tego ze fajna gra ale wykonanie wola o pomstę do nieba i zagraja nieliczni z PC z Nasa Pozdrawiam i zycze milego dzionka
          • avatar
            legtom
            0
            Kiepska mechanika liczne bugi i glicze trzeba czekać może z tego coś wyjdzie. RPG faktycznie bardzo obiecujący.