Nauka

Czy w końcu odkryjemy dziewiątą planetę w Układzie Słonecznym? Niekoniecznie

przeczytasz w 3 min.

Ile planet ma Układ Słoneczny? To chyba każdy dobrze wie. Jednak na pytanie, czy może mieć więcej, odpowiedź nie jest już tak oczywista. I jeszcze pewnie długo nie będzie.

Mamy tu na myśli oczywiście nasz układ, w którym do niedawna wyróżnialiśmy 9 planet, potem ostatnia z nich została zdegradowana do miana planety karłowatej. Chodzi oczywiście o Plutona, który jak dziś wiemy, nie musi być jedynym tak dużym obiektem tej klasy. Co prawda uważana początkowo za większą Eris okazała się nieznacznie mniejsza od Plutona, ale może istnieją jeszcze inne podobne, być może większe, obiekty na których rok trwa setki ziemskich lat, a nawet dłużej.

Chętnie powiększylibyśmy liczbę planet w Układzie Słonecznym, ale natura może nam to uniemożliwić

Jakby nie liczyć, zgodnie z dzisiejszą definicją mamy ich osiem - są to Merkury, Wenus, Ziemia i Mars, czyli przedstawicielki skalistych obiektów, oraz Jowisz, Saturn, Uran i Neptun, czyli gazowe giganty. Kilka lat temu pojawiła się sugestia, by zrewidować definicję planety, co pozwoliłoby tym mianem określać nawet niektóre księżyce, ale na razie nic z tego nie wynikło.

Odkąd odkryto Neptuna, w czym tak na marginesie pomogła analiza zaburzeń ruchu bliższego Słońcu Urana, astronomowie wciąż poszukują kolejnego dużego obiektu w Układzie Słonecznym. Pluton, choć okazał się ostatecznie bardzo ciekawym obiektem, nie bardzo pasował do tej definicji, dlatego nie dziwi, że po niespełna 80 latach od odkrycia pozbawiono go tego miana, gdy zrozumieliśmy że jest tylko jednym z wielu obiektów pasa Kuipera (pas obiektów obiegających Słońce, który leży poza orbitą Neptuna).

Pluton i Charon
Pluton i Charon widziane z Ziemi przez teleskop Hubble'a oraz obrazy obu obiektów zarejestrowane w 2015 roku przez sondę New Horizons

Gdy Pluton był planetą, mówiło się o Planecie X, gdy Neptun stał się ostatnią z planet, wróciliśmy do poszukiwania dziewiątej planety Układu Słonecznego. Pod koniec XX wieku pojawiła się nawet koncepcja gazowego giganta na skraju Układu Słonecznego w Obłoku Oorta, ale to tylko hipoteza, którą trudno byłoby potwierdzić.

Brak dziewiątej planety nie wyklucza oczywiście bogatej populacji planet karłowatych, którą dopiero zaczynamy odkrywać

Poszukiwania dziewiątej planety do dziś nie zaowocowały sukcesem. Niekoniecznie dlatego, że nie potrafimy tego jeszcze zrobić, tak jak miało to miejsce w przypadku planet pozasłonecznych, ale dlatego że taka planeta zdaniem niektórych astronomów może nie istnieć.

Najpierw, skąd podejrzenie, że dziewiąta planeta istnieje?

W ostatniej dekadzie kilka grup astronomów przeprowadziło obserwacje kilkunastu wyjątkowo odległych obiektów pozaneptunowych (ang. extreme trans-Neptunian objects, ETNO). Zauważono, że ich orbity mają tendencję do grupowania się. Stąd wysnuto wniosek (w dużym skrócie), że ich aktualne orbity są wynikiem zakłóceń od jeszcze masywniejszego obiektu klasy planetarnej. Nawet 5-10 razy masywniejszego niż Ziemia. Na orbicie leżącej co najmniej kilkanaście razy dalej niż Neptun.

Wizualizacja odległej planety w Układzie Słonecznym

Wszystko byłoby pięknie, mamy bowiem pośredni dowód na istnienie dziewiątej planety, gdyby nie zespół DES. Zrzesza on astronomów z uczelni na całym świecie, którzy zajmują się czymś na pozór innym, bo badaniami ciemnej energii.

Dziewiąta planeta w Układzie Słonecznym może nie istnieć, bo…

…zdaniem zespołu DES, to co obserwują inni wcale nie musi wskazywać na istnienie dziewiątej planety, a jest błędem wynikającym z niedostatecznej statystyki obserwacyjnej.

Autorzy poglądu, że dziewiąta planeta może być tylko ułudą, nie negują poprawności samych obserwacji, ale delikatnie sugerują, że zbytni entuzjazm mógł przyćmić obiektywizm na etapie wyciągania wniosków.

Pomyślmy. Obiekty transneptunowe w Pasie Kuipera, do których obserwacji odnoszą się poszukiwacze dziewiątej planety, jakkolwiek by nie były duże, będą wciąż bardzo odległymi od Słońca ciałami niebieskimi o bardzo długich okresach orbitalnych.

FarFarOut
FarFarOut - najdalszy zaobserwowany dotychczas obiekt w Układzie Słonecznym

Z tego też powodu trudno odróżnić je na zdjęciach od tła, a potem śledzić przy ograniczonej bazie czasowej obserwacji (czas pomiędzy pierwszą, a ostatnią obserwacją danego fragmentu nieba). Dowodem są choćby obserwacje najdalszego obiektu w Układzie Słonecznym.

Szukając dowodów, pośrednich lub bezpośrednich, na istnienie dziewiątej planety zachowujemy się jak szukający igły w stogu siana. A jeśli już tę igłę znajdziemy, to dokładniej przyglądamy się okolicznym rejonom niż byśmy to robili tworząc normalny przegląd nieba. I „zbiegiem okoliczności” znajdujemy inne igły w okolicy. Czy to oznacza, że już możemy wyciągnąć wnioski na temat rozmieszczenia igieł w tymże stogu? Bynajmniej.

Podobnie wspomniane grupowanie się orbit może być wynikiem przeglądu niedostatecznej połaci nieba. Test statystyczny, który przeprowadził zespół DES, sugeruje, że wnioski mogą być zgoła odmienne. Tę samą populację obiektów można wykryć także wtedy, gdyby dalekie obiekty transneptunowe były rozłożone bardzo równomiernie wokół Słońca.

Dziewiąta planeta nie jest potrzebna nam do szczęścia, ale…

… dalekich obiektów transneptunowych wciąż obserwujemy zbyt mało, by wyciągnąć wiążące wnioski. Nie da się więc zanegować istnienia dziewiątej planety, ale też w żaden sposób nie możemy dziś potwierdzić jej istnienia.

Jeśli chcemy wciąż szukać dziewiątej planety lub kompletnie ja wyeliminować z naszego modelu Układu Słonecznego, konieczne będą dużo dokładniejsze przeglądy peryferii Układu Słonecznego

Ten oto argument będzie na pewno mocno dyskutowany, bo wspierający go artykuł dopiero udostępniony został szerokiemu gronu czytelników i nie został jeszcze należycie zrecenzowany, co zawsze ma miejsce w przypadku publikacji astronomicznych.

Nie należy też traktować wniosku dotyczącego Układu Słonecznego jako ogólnego. Inne układy planetarne mogą mieć znacznie więcej niż 8 planet, a to że dotychczas takich nie zaobserwowaliśmy? Już wiecie, dlaczego.

Źródło: inf. własna, arXiv

Czytaj więcej na tematy związane z astronomią:

Komentarze

6
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    kkastr
    7
    Podobna sytuacja miała miejsce jakieś 50 lat temu, gdy wielu astronomów badało statystycznie orbity komet bardzo długo okresowych. W wielu opublikowanych wówczas pracach sugerowano, że orbity te grupują się, a komety niejako przylatują w większości z jednego, dominującego kierunku. Miało to wskazywać, że większość komet o bardzo długich okresach orbitalnych pochodzi z pojedynczego zaburzenia w obłoku Oorta (hipotetycznego, sferycznie rozłożonego wokół Słońca rezerwuaru miliardów jąder kometarnych), którego dokonała przelatująca w pobliżu gwiazda setki tysięcy lub nawet miliony lat temu. Dlaczego tak dawno? Bo tyle zajmuje kometom przelot z obłoku Oorta do wnętrza Układu Słonecznego, gdzie mogą być obserwowane. Analizy te były prowadzone na zaledwie kilkudziesięciu znanych wówczas kometach tego typu. Statystyka była tak kiepska, że prawie każdy badacz miał inne wnioski. Teraz, gdy znamy tysiące podobnych komet żadnych takich zgrupowań nie obserwujemy. Ze statystyką trzeba uważać :D
    • avatar
      hexon6
      1
      Ciekawa jest ta astronomia, ostatnio zagłębiłem się w temat i nieźle się wciągnąłem. Oby więcej się działo w tym temacie. Szkoda tylko, że NASA nie mówi nam wszystkiego. Na pewno wiedzą dużo więcej od nas, ale nie dzielą się tymi informacjami.
      • avatar
        Elektromonter
        0
        Dobry tekst!
        • avatar
          silvver
          0
          "Gdy Pluton był planetą" Pluton dalej jest planetą, tyle że karłowatą. To tylko kwestia nazewnictwa, bo jak ktoś chce się przyczepiać, to równie dobrze można Jupitera nazywać niedoszłą gwiazdą.
          • avatar
            kubaPL415
            0
            Super artykuł, tylko bardziej pasowało by tu pytanie w tytule "ale czy jest tych planet więcej?", Ponieważ jeśli mówisz że nie jest taka oczywista odpowiedź na pytanie "czy może być ich więcej?" To się mylisz, bo oczywiście że tych planet *może* być więcej, nie musi ale może.