• benchmark.pl
  • Gry
  • Imperator: Rome – antyczna mikstura dla zapalonych strategów
Gry

Plemiona, decyzje i klucze

przeczytasz w 4 min.

Sztucznie inteligentna mozaika

W porządku, zabrakło innowacyjności, jeśli chodzi o mechanikę, ale nie tylko ona jedna składa się na Imperator: Rome. Weźmy na przykład grywalne frakcje! Paradox obiecywał 400 nacji, którymi możemy pokierować… 400! Słownie: czterysta! Rewelacja, co nie? 

Trzeba tylko dodać, że w najlepszym wypadku znacie jakieś siedem z nich. Rzym, Egipt, Kartagina, Seleucydzi, Macedonia, Ateny, Sparta… Coś jeszcze? Jeśli się bardzo interesujecie historią, to dorzućcie do tego dziesięć kolejnych.
Poprawmy więc Paradox, pisząc, że w Imperator: Rome jest ponad 10 grywalnych nacji, które mają szansę kogokolwiek zainteresować. Bo, powiedzmy sobie szczerze, kogo obchodzi te 40  zapewne bardzo wiernie odwzorowanych galijskich plemion (i inne maluchy zamieszkujące odmienne rejony)? No, dobrze – zaprotestujecie, - ale czy to wina Paradoxu? Oczywiście, że nie! Ale z drugiej strony – czy to wpływa na atrakcyjność rozgrywki? Oczywiście, że tak!

Imperator: Rome - 400 grywalnych nacji

Od biedy można powiedzieć, że to pretekst do poznania tych wszystkich plemion, plemionek, narodów i narodzików. Tyle, że po jednej partii rozegranej którymś z plemion zamieszkujących dzisiejszą Anglię, nie chce się za bardzo sięgać po kolejne z tego samego regionu, bo kampania będzie przebiegać stosunkowo podobnie (można zmienić strategię, ale to leży po stronie gracza, a nie wybieranej frakcji).

Jeśli spojrzeć na to od drugiej strony, kierując przykładowo Rzymem czeka nas dziesiątkowanie setek nieznanych nam plemion, z których każde zajmuje jedną do dwóch prowincji. W którymś momencie, rzecz jasna, zburzymy sobie Kartaginę i ziemię posypiemy solą, ale spory to trud dotrzeć do godnego nas przeciwnika.

Co gorsza, różnice, jakie zarysowują się między bardzo nawet odległymi kulturowo mocarstwami, wcale nie są tak duże, jak można byłoby przypuszczać. Wybierając jeden z omenów (błogosławieństwo danego bóstwa podbijające na jakiś czas ten czy inny wskaźnik) mamy do dyspozycji te same bonusy, a odmienne będą tylko nazwy bogów. 

Nawet jednostki wojskowe są w zasadzie identyczne dla wszystkich narodów (tylko na niektóre z nich wpływa kultura i dostępność surowców). Może jest to zabieg, który większy nacisk kładzie na wolę gracza, a nie determinizm wynikający z wybranej frakcji, tym niemniej przykłada się to do pewnej monotonii rozgrywki.

Imperator: Rome - walka morska

Żeby jednak pozostać sprawiedliwym, Paradox wprowadza też chwyty, które mają na celu oddanie geopolitycznego, religijnego i kulturowego klimatu niektórych państw. I tak na przykład byłem bardzo mile zaskoczony kampanią, która poprowadziłem Egiptem. 

Oto już od wejścia znalazłem się w państwie, w którym macedońska elita polityczna (pozostałość po imperium Aleksandra Wielkiego) stara się zawładnąć Egipcjanami, a hellenistyczna religia rywalizuje ze staroegipskimi bóstwami. I do tego, oczywiście, pojawiał się pakiet adekwatnych wydarzeń, wymagających ode mnie często całkiem złożonych decyzji o trudnych do przewidzenia skutkach.

Do tego dochodzą też decyzje narodowe unikalne dla danego państwa albo grupy państw. Diadochowie mogą więc odbudowywać imperium Aleksandra Wielkiego, Grecy jednoczyć Helladę, Rzym przekształcić się w wojskową dyktaturę, a Egipcjanie wznieść latarnię morską na Faros.

Do tej różnorodności dokładają swoją cegiełkę odmienne systemy polityczne. I tak oto monarchie borykają się ze znalezieniem potomstwa dla władcy, a, dajmy na to, Republika Rzymska organizuje swój mały „House of Cards” wokół wyborów konsulów i poparcia senatu dla ważkich państwowych decyzji.

Imperator: Rome - debata
Imperator: Rome - dyplomacja

I to wszystko jest rewelacyjne, ale… No właśnie jest też „ale”, czyli ta przeciwwaga, a w zasadzie jej brak pod postacią mozaiki setek kraików zapychających dziury na mapie. I od biedy można by je potraktować jako rewelacyjną arenę dla kolosów starożytności. Tutaj jednak napotkałem na kolejny mankament, a więc sztuczną inteligencję.

Otóż podczas wielu, wielu godzin rozgrywki, żadne z kontrolowanych przez komputer imperiów nie zdołało mnie ani razu zaskoczyć. Co więcej, podejmowane przez nie decyzje są chaotyczne i brak im jakiejkolwiek spójności. 

To pogrążają się w wojnie domowej, to znowuż zaczynają konflikt, który kończy się dla nich klęską. Rzym, zamiast korzystać z idealnej pozycji i prowadzić ekspansję, wysiaduje jaja, Kartagina w ogóle tego nie zauważa, a malutkie państewko afrykańskie nie chce się pokojowo podporządkować Egiptowi, bo woli cierpliwie czekać aż zostanie najechane.

Nie wszystko to są zarzuty w kierunku Paradoxu. Część z wymienionych kłopotów (zwłaszcza te dotyczące narodowej „mozaiki”) wynika z niełatwej do „egranizacji” epoki. Trzeba nie lada pomysłu, żeby ten kawał historii przenieść na ekran. Inna rzecz, że twórcy Imperator: Rome, jak już wspomniałem, starali się raczej dopasować jeden z już posiadanych kluczy, aniżeli stworzyć nowy. 

Imperator: Rome - olimpiada

Imperator: Rome – czy warto kupić?

Warto – ale! Nie każdego to „warto” dotyczy. Imperator: Rome to produkcja, po którą z pewnością powinieneś sięgnąć, jeśli jesteś jednym z największych fanów Paradoxu. Co nie znaczy jednak, że będziesz w stu procentach zadowolony. 
Ja osobiście przepadam za tym gigantem ze Szwecji i tytułami firmowanymi jego logiem. Pewnie dlatego bawiłem się przy Imperator: Rome naprawdę nieźle. Tym niemniej, nawet przy sporej dawce dobrej woli, gdzieniegdzie pojawiała się monotonia i rozczarowanie.

Imperator: Rome - zawieranie pokoju

Jeżeli zaś jesteś wielbicielem starożytności, a do tego lubisz strategie i, dajmy na to, zagrywałeś się w Rome: Total War, to pewnie też z ciekawością zagrasz w Imperator: Rome. Nie wiem, czy zabawisz przy nim na długo, ale pewnie czeka Cię co najmniej jedna kilkuwiekowa wycieczka Rzymem dookoła Europy. Gorzej, jeśli nie znasz jeszcze za dobrze Paradoxu, a starożytność nie jest Twoim konikiem. Wtedy Imperator: Rome raczej nie podbije Twojego gamingowego serca. 
I tak oto dochodzimy do smutnego morału tej recenzji. Trudno wieszczyć antycznemu dziecku Szwedów spektakularny sukces, ponieważ najprawdopodobniej nie wygra konkurencji z… innymi tytułami Paradoxu.

Wierzę, że wiele osób chętniej sięgnie po Europa Universalis IV czy Crusader Kings II (w końcu obie te produkcje wciąż mocno się trzymają na rynku). DLC do Imperator: Rome mogą uczynić z niego grę bardzo dobrą, ale trudno będzie im przerobić „Rzymianina” na niekwestionowany hicior. Zwłaszcza, że na tę chwilę Imperator: Rome to gra niezwykle bogata, a jednocześnie zaskakująco uboga. Oto i prawdziwy – nomen omen – paradoks!

Imperator: Rome - oblężenie Messany

Ocena końcowa Imperator: Rome

  • realistycznie i szczegółowo odwzorowana mapa starożytnego świata
  • zaskakująco przejrzysty i estetyczny interfejs
  • setki grywalnych narodów
  • przyjemna dla oczu i uczu warstwa audiowizualna
  • udane połączenie wielu rozwiązań znanych z innych produkcji Paradoxu
  • różnorodność ustrojów i decyzji narodowych...
     
  • ...która, niestety, dotyczy w zasadzie tylko największych frakcji
  • rozgrywka wieloma nacjami bywa łudząco podobna
  • tylko jedna data rozpoczęcia kampanii i jej stosunkowo krótki okres trwania
  • zabawa niekiedy bywa monotonna
  • mało klarowny system handlu
  • sztuczna inteligencja pozostawia sporo do życzenia
  • brak prawdziwie oryginalnej mechaniki, która oddawałaby ducha epoki
     
  • Grafika:
    dobry
  • Dźwięk:
    dobry plus
  • Grywalność:
     dobry

Ocena ogólna:

84% 4,2/5

Dobry Produkt

Za bezpłatne udostępnienie gry Imperator: Rome na potrzeby niniejszej recenzji dziękujemy serwisowi GOG.com

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    myszka91
    0
    Grywalność na najwyższym poziomie tylko brak Polskie może przeszkadzać.