• benchmark.pl
  • Gry
  • Obcy: Izolacja – symulator siedzenia w szafie i obgryzania paznokci
Obcy: Izolacja – symulator siedzenia w szafie i obgryzania paznokci
Gry

Obcy: Izolacja – symulator siedzenia w szafie i obgryzania paznokci

przeczytasz w 5 min.

Na początku ziewałem, później brudziłem bieliznę ze strachu. Nowy Alien to może nie ideał, ale i tak żaden fan Ksenomorfa nie powinien przeoczyć tej produkcji.

Ocena benchmark.pl
  • 4/5
Plusy

Po stokroć klimat - reprezentowany przez świetną oprawę dźwiękową i niezłą grafikę, stację Sewastopol rodem z filmów sci-fi z lat 70 i krążącego po niej Aliena; W większej mierze nieprzewidywalny zestaw zachowań Obcego; Multum narzędzi, dostępnych na wyposażeniu Ripley;

Minusy

nudny jak rozwleczone po podłodze flaki początek; fizyka rzucanych przedmiotów; kiepskie animacje ust i twarzy bohaterów; voice acting na nierównym poziomie; miejscami źle rozmieszczone punkty zapisu; ostatnie 4-5 godzin rozgrywki to kopiowanie wykorzystanych już schematów;

Czy wierzyłem w sukces Obcego: Izolacji w dowolnym okresie przed jego premierą? Z ręką na sercu i szczerze – ani trochę. Wszelkie prezentacje i zapisy z rozgrywki śmiertelnie mnie nudziły, a klątwa rzucona na licencję Aliena za sprawą Colonial Marines (o którym wspomnieliśmy całkiem niedawno w naszym przeglądzie) robiła swoje. Nadzieja na dobry i grywalny produkt z postacią Ksenomorfa w roli głównej zdawała się więc być już na dobre pogrzebana, razem z zagubionym w przestrzeni kosmicznej Nostromo i pozostałością jego załogi. Pierwsze recenzje tytułu, chociaż w większości bardzo pozytywne, również nie dawały jednoznacznej odpowiedzi. Wśród nich z łatwością odnaleźć można było bowiem opinie wskazujące na wyraźną przeciętność i „średniość” tejże produkcji. Nie było zatem innego wyboru - jeśli miałem poznać prawdę o nowym Obcym, musiałem stanąć z nim twarzą w twarz. W decydującym starciu.

Obcy: Izolacja radar

Na Sewastopolskim rejonie nie jest kolorowo…

Początek mojej przygody z Izolacją nie wyglądał zbyt pięknie. Jako Amanda Ripley – z tych Ripleyów – pracownik znanej fanom uniwersum korporacji Weyland-Yutani, dotarłem na stację Sewastopol. W ten zapyziały koniec kosmosu zagnała mnie chęć położenia swoich rączek na dopiero co odnalezionej, czarnej skrzynce z legendarnego Nostromo, być może kryjącej jakiekolwiek informacje o szukanej przez ostatnie 15 lat matce. I jak zapewne się domyślacie, już w trakcie przejścia ze statku na ośrodek, cytując klasyka, „coś idzie nie tak” – zostaję sam, tracę łączność z ekipą, a moje nowe miejsce pobytu wygląda jak cmentarz. W dodatku, po okolicy kręcą się jeszcze zabijające resztki załogi androidy, wcześniej tym samym ludziom służące pomocą i syntetycznym uśmiechem, a dopiero co poznany sojusznik ględzi coś o zabójczej, obcej formie życia, polującej na ocalałych. Normalnie żyć, nie umierać.

Obcy: Izolacja - zwłoki

Trudne początki z nowym Obcym nie wynikają jednak z ciężej sytuacji, w jakiej to znalazłem się wskakując w skórę młodej Ripley, a z formy jej prezentacji. Tytuł w pierwszych chwilach bombarduje nas bowiem najbardziej oklepanymi kliszami – gasnącym światłem i niepokojącymi dźwiękami, stukotem i chrobotaniem w szybach wentylacyjnych i ciasnych korytarzach Sewastopola. Wszystko to brzmi i wygląda bardzo pięknie (oprawa graficzna, światłocienie, efekty cząsteczkowe i udźwiękowienie stoi tu na wysokim poziomie), jednak „tutorialowość” tego momentu jest tak oczywista, że w serwowany horror nie sposób uwierzyć. Niezależnie od starań gry po prostu wiedziałem, że „tutaj jeszcze nic mi się nie stanie”. A taki Dead Space już dawno temu pokazał, że na bezbronnego gracza z powodzeniem można wypuścić śmiertelnie groźnego przeciwnika, by ten na „dzień dobry” miał pełno w majtach.

Obcy: Izolacja pokój

Niemniej jednak, zaserwowana w Izolacji historia nie zawodzi, umiejętnie dozując kolejne pytania (Co na stacji robi wspomniana skrzynka? Jak się na nią dostała? Kogo winić za zaistniały bajzel?) i kusząc połowicznymi odpowiedziami. I najważniejszy jest w tym wszystkim fakt, iż po nieco średniawym wstępie tytuł przekształca się już w rasowy horror. Kiepskie i odstające od reszty oprawy animacje twarzy występujących w grze bohaterów nie mają jednak z tym nic wspólnego, a w jeżeniu nam włosów na plecach pierwsze skrzypce zdecydowanie gra gwiazda całego show – pojedynczy egzemplarz Aliena, z uporem maniaka patrolujący tunele i pomieszczenia Sewastopolu. Motyw ten dopełnia klimat pierwszej części filmu, i tak po mistrzowsku budowany już przez świetnie skonstruowane lokacje i systemy obecne na stacji. Bez wątpienia, wspomniany wielokrotnie Sewastopol to zaraz obok Ksenomorfa drugi, pełnoprawny bohater Isolation. Sama Ripley psuje nieco swoje pierwsze i każde kolejne wrażenie, głównie za sprawą gry aktorskiej stojącej na bardzo nierównym poziomie – czasami strach w jej wykonaniu jest bardzo przekonujący, kiedy indziej aktorka użyczająca swojego głosu wypowiada kwestie tak, jakby przed sesją zapomniała o porządnym śniadaniu. Takie moje, osobiste wrażenie.

Obcy: Izolacja stół narad

…często unika się Obcego…

Wszelkie niedociągnięcia związane z początkiem gry i postacią głównej bohaterki (w tym jej niezrozumiałej ślamazarności ruchów) bledną jednak w chwili, w której Izolacja spuszcza ze smyczy Obcego. Kiedy bowiem wy będziecie starali się omijać krążących po okolicy androidów czy też bandy ocalałych szabrowników, zabierzecie się za hakowanie terminali, przywracanie mocy i wyłączanie kamer, on zawsze będzie w okolicy. I będzie słuchał – wystrzał z broni, sprint czy każdy inny, większy hałas szybko wyciągnie jego czarne cielsko z szybów wentylacyjnych i nakaże dokładne przeszukanie okolicy. Emocje związane z kuleniem się pod stołem, kiedy to maszkara przechadza się zaraz obok nas, bądź tulenie się do tylnej ściany szafki, gdy spogląda w jej stronę naprawdę trudno jest opisać. Duża w tym zasługa jego wyglądu i wydawanych dźwięków (serio – grajcie w słuchawkach!), ale jeszcze większa w niemal nieprzewidywalnym sposobie poruszania się.

Niemal, bo rzekomo nieoskryptowanego Obcego da się tutaj rozkminić. Po prawie dwudziestu godzinach spędzonych na przejściu kampanii dla pojedynczego gracza, udało mi się ustalić, co następuje: Alien wyskakuje, kiedy 1) tak rozkazali twórcy, 2) jest w okolicy i robisz hałas, 3) jest blisko ciebie i ze strachu chowasz się pod stół / do szafki - gra specjalnie wypuści go wówczas na lokację, żeby przechadzał się majestatycznie na twoich oczach i byś robił wtedy w portki. Warto w tym miejscu dodać, że polująca na nas bestia wyposażona jest także w swego rodzaju niewidzialną smycz, przez pewien czas rozkazującą jej trzymanie się blisko nas i ogólnie rzecz ujmując – robienie szumu. I długo zastanawiałem się, czy to tak naprawdę źle i czy opisany proceder mogę uznać w tym miejscu za oszustwo. System jednak skutecznie realizował powierzone mu zadanie (czytaj: napędzał mi stracha), bo Obcy ze zwierzęcą determinacją nie odpuszczał i często zmuszał mnie do siedzenia w szafie nawet i 5 minut, kiedy to poszukiwałem dogodnego „okna” na wymknięcie się i dotarcie, gdzie było trzeba. I tak swoją drogą, siedzenie zbyt długo w jednej kryjówce też nie popłaca – raz znudzony ciągłym dreptaniem po okolicy Ksenomorf dla rozrywki zaczął zaglądać sobie pod stoły. Na moje nieszczęście, znajdowałem się pod jednym z nich.

Obcy: Izolacja detonator

Tryb Ocalałego

Poza kampanią single player, Obcy: Izolacja umożliwia jeszcze zabawę w tzw. Trybie Ocalałego. W nim, naszym głównym zadaniem jest jak najszybsze przedarcie się do wyjścia przy jednoczesnym unikaniu włóczącego się po okolicy Aliena, a kto pierwszy – ten lepszy i na wyższej pozycji w obecnym tu rankingu. Czasami warto zastanowić się jednak, czy kilku sekund nie przetargować na premię punktową w postaci realizacji celów pobocznych – zdobycie identyfikatora bądź zhakowania systemu. Muszę przyznać, że Tryb Ocalałego to całkiem pomysłowe „wydarcie” esencji grozy z głównej kampanii fabularnej gry, pozwalające na natychmiastowe starcie z Obcym bez konieczności przedzierania się przez filmiki i ogólnie pojętą, narracyjną naleciałość. Niby nic wielkiego, a straszy.

W dużej mierze nieprzewidywalne zachowanie to jedno, ale stracha napędza dodatkowo fakt, iż bydlaka nie można tutaj zabić, a co najwyżej odstraszyć na kilka sekund. Chociaż na wyposażeniu Ripley z czasem znajdą się takie cuda jak kopiąca prądem pałka, rewolwer, kołkownica czy śrutówka, tylko te paląco-wybuchające elementy inwentarza dadzą nam chwilę potrzebną do wzięcia nóg za pas. Obecny w produkcji system „craftingu” warto wykorzystać więc do stworzenia koktajli Mołotowa czy też rurowych bomb, nie zapominając o „odwracaczach” uwagi – skonstruowanym ze zdobycznych głośników „Hałaśniku”, flarach, granatach dymnych i hukowych. Pojawiający się w pewnym momencie miotacz ognia to już w ogóle ósmy cud świata, ale i tak najczęściej używaną przez Was „bronią” będzie w Izolacji nieśmiertelny detektor ruchu.

Obcy: Izolacja - poscig z bronią

…Bywa chilloutowo.

Co prawda z czasem nasz oprawca przeraża coraz mniej, bo jego zachowania zaczynają układać się nam w pewien szablon, a znajdowane na pół-otwartej stacji schematy podnoszą skuteczność posiadanego sprzętu – nigdy jednak nie mogłem mówić o spokoju, gdy pojawiał się tuż obok. I tylko trochę szkoda, że Ksenomorf reaguje wyłącznie na nasz sprint, przez co – gdy pozostaje w wentylacyjnych szybach – spokojnie możemy poruszać się po okolicy „na stojaka”. W ten oto sposób im dalej w las, tym mniej duszy mamy w Izolacji na ramieniu, jednak przez pierwsze 15 godzin stresowałem się tu niesamowicie, kilka razy podskakując na fotelu z wiadomego powodu. Niestety, końcówka gry to już bezczelne wodzenie nas za nos („patrz, już koniec prawie – a, jednak nie”) i mielenie w kółko tych samych patentów. Tylko tam i wyłącznie przez to przeciwnicy i wyskakujący Nemezis zaczął mnie już irytować, podobnie jak i często stosowany tu backtracking.

Obcy: Izolacja

Podpis: Nawet w trakcie zapisu gry można w Izolacji śmiało zginąć, jeśli przed jego zakończeniem dopadnie nas Obcy lub wróg. A tak swoją drogą, obecne na obrazku punkty służące do tego celu bywają nierównomiernie rozłożone – raz za często, raz za rzadko.

I gdyby tylko twórcy zdecydowali się na przycięcie nieco przydługawego finału, kontakt z Izolacją byłby spotkaniem z horrorem prawie idealnym. Prawie, bo ciągle pamiętać muszę tu o reszcie wymienionych wcześniej głupotek, które to jednak na budowanie napięcia i grozę wpływ mają już znikomy. W obecnej postaci, Alien: Isolation przypomina mi nieco burgera z cudownym mięsem w środku, zamkniętym jednak w kilkudniowej bule, stanowiącej tutaj synonim nieco czerstwego początku, jak i ciągnącego się w nieskończoność i niezbyt smakowitego końca. Dla tej jakości wołowiny warto jednak przebić się przez niemiły początek i finał, bo koniec końców, w ustach zostaje nam tylko wspomnienie niesamowitej, horrorowej wyżerki. Polecam po stokroć, nie tylko fanom ksenomorficznego uniwersum.

Moja ocena:
Grafika:
 dobry
Dźwięk:
 dobry plus
Grywalność:
 dobry
Ogólna ocena: