A miała być prawdziwa rzeź – recenzja Venom 2: Carnage
Filmy / seriale / VOD

A miała być prawdziwa rzeź – recenzja Venom 2: Carnage

przeczytasz w 3 min.

Kiedy na koniec pierwszej części Venoma uraczono nas sceną zapowiadającą pojawienie się Carnage'a w kolejnym filmie, byłem absolutnie zachwycony. Wszak to jeden z najbardziej brutalnych złoczyńców Marvela. Zapowiadała się więc niezła jatka. A co z tego wyszło? No właśnie...

Pierwsza część Venoma mnie nie zachwyciła, ale też nie odrzuciła. Miła doza rozwałki z jednym z moich ulubionych antybohaterów w roli głównej. Reżyserem dwójki został Andy Serkis - pamiętny Gollum z Władcy Pierścieni, Cezar z nowych odsłon Planety Małp czy Snoke z Gwiezdnych Wojen. Aktor z niego niezły, ale jako reżyser ma dość małe doświadczenie. Dwa filmy w dorobku, z czego żaden bazujący na komiksach – to może zwiastować katastrofę. 

Oczywiście, brak doświadczenia w kręceniu kinowych produkcji nie zawsze skazuje film na porażkę, wystarczy spojrzeć na nowego Jamesa Bonda. Niestety, nie dotyczy to Venoma 2. Aż dziw, bo przecież komiksy to doskonały materiał źródłowy, i to zarówno dla gier video (czego przykładem może być choćby konsolowy Spiderman) jak i filmów, co idealnie pokazało nam MCU. Wystarczy więc tworząc film na podstawie powieści graficznej zgłębić temat i mamy gotowy przepis na sukces. Co więc poszło nie tak z Venom 2: Carnage?

Jak Eddie z Venomem czy jakoś tak

Fabuła filmu Venom 2: Carnage rozpoczyna się właściwie po finale części pierwszej. Eddie Brock (nosiciel Venoma) ma spore problemy. Jego ukochana związała się z kimś innym, kariera legła w gruzach a życie z symbiontem wcale łatwe nie jest. Wszystko się zmieni niczym za dotknięciem magicznej różdżki, kiedy skontaktuje się z nim znany już nam Cletus Kasady (w tej roli Woody Harrelson).

Właściwie cały powrót z dna zajmuje naszemu bohaterowi może pół godziny filmu, przez co jest to bardzo mało wiarygodne. Oczywiście pomaga mu w tym sam Venom. W ogóle większa część filmu pokazuje nam relacje Eddiego ze swoim symbiontem. Przypomina to jednak bardziej słabą komedię o starym małżeństwie niż ekranizacje komiksu o jednym z ciekawszych antybohaterów w uniwersum Marvela.

Wyobraźcie sobie taką scenę – Venom i Brock biją się ze sobą po czym symbiot krzyczy: „Wynoś się z mojego domu”, a Eddie odpowiada: „Ale to mój dom”. No boki zrywać, prawda? Przez większość filmu oglądamy więc użalającego się nad sobą reportera i jego kosmicznego kumpla, który jest smutny, bo jego nosiciel go nie szanuje i nie daje mu zjadać bandytów. A to i tak dopiero wierzchołek góry lodowej.

Venom 2: Carnage - Eddie i Venom

Nadciąga Carnage!

Bardzo, ale naprawdę bardzo dużo spodziewałem się po roli Woodiego Harrelsona. W komiksie Cletus Kasady był rewelacyjnie przedstawionym psychopatą. Takim z krwi i kości, który zabija według własnej filozofii. W ekranizacji jego postać jest po prostu miałka i nijaka. Ot, przeciętny seryjny morderca, którego smutną przeszłość poznajemy za pomocą zabawnej kreskówki podczas rozmowy z Eddiem. I o ile można przełknąć to, że nie widzimy właściwie żadnej sceny, w której Cletus kogoś morduje na ekranie, to depresyjne wypowiedzi w stylu „ale ja chciałem być twoim przyjacielem” to już jawna kpina z fana uniwersum.

Venom 2: Carnage - Cletis Kasady

No dobra zostawmy na chwilę naszych ziemskich bohaterów – przecież główną osią filmu jest czerwony symbiont, prawda!? Powinniśmy mieć solidną dawkę akcji, przemocy i krwi! Niestety w całym filmie dostajemy może trzy sceny akcji z Carnage’m - coś zostaje zniszczone, ktoś zostaje zjedzony (poza ekranem oczywiście) oraz finałową walkę.

Dodatkowo całość dokonań czerwonego symbionta jest nudna i mało widowiskowa. A propos relacji pomiędzy dwoma kosmitami - Carnage wspomina, że chce zabić swojego ojca, Venoma. Dlaczego? Nikt wam tego nie wyjaśni. Niestety, totalny brak wiedzy na temat materiału źródłowego widać tu gołym okiem. W komiksach Carnage, po połączeniu się z Cletusem Kassady’m stworzył nierozłączną parę. W filmie – to Eddie i Venom, mimo przeciwności losu, tworzą parę idealną. Nie ma to jak siła przyjaźni, czy jakoś tak.

Venom 2: Carnage - Carnage

Venom 2: Carnage - to gdzie ta rzeź?

Głównym problemem filmu Venom 2: Carnage jest to, że nie dostał kategorii R, przez co wszystko jest w nim ugrzecznione. Prawie nie ma tu krwi, a zarówno Venom, jak i Carnage nie budzą grozy. Dostajemy za to całą masę żartów połączoną z opowieścią o sile przyjaźni. Właściwie to jedna z najbardziej groteskowych komedii romantycznych, jakie widziałem – bo tak przedstawiono nam relację Eddiego z Venomem. 

Czy więc warto wybrać się do kina na Venom 2: Carnage? Raczej nie. Jeżeli jesteście fanami czarnego symbionta to się solidnie rozczarujecie. Jeśli zdążyliście już polubić uniwersum Marvela, za akcje i masę emocji to…tym bardziej powinniście sobie ten film w kinie odpuścić. To już lepiej poczekać aż puszczą go w telewizji. Może wówczas te 90 minut nie będą takim zawodem.

Venom 2: Carnage - Eddie z latarką

Ocena filmu Venom 2: Carnage

  • interakcje Venoma z innymi ludźmi
  • świetna scena po napisach końcowych
     
  • za dużo słabego humoru
  • za mało przemocy
  • zbyt duży chaos reżyserski
  • mało scen akcji
  • zdecydowanie zbyt mało widowiskowy
  • po prostu nudny

Ocena końcowa

40% 2/5

Komentarze

11
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    House079
    2
    carnAge, błąd już w tytule...
    • avatar
      bizon
      2
      Punisher.
      Choć nazywać go "antybohaterem" to spore nadużycie.
      Swoją drogą. Przydałby się ktoś taki na obecne czasy.
      • avatar
        fonzie
        1
        Venom: Karnisz xD
        • avatar
          q3aki
          0
          blade swego czasu byl kozak, sciezka dzwiekowa na tamte lata byla genialna
          • avatar
            fonzie
            0
            Co do ankiety to ja tam nie widzę żadnego antybohatera.
            W sumie sami dobrzy goście (Nie aniołki ale w zasadzie spoko ziomale).
            • avatar
              Marucins
              0
              "Że" co?
              W filmie z dubbingiem ma być coś więcej niż bajeczka dla grzecznych dzieci?
              • avatar
                Marucins
                0
                Sorry ale ta ankieta to z D. wzięta.
                Co to za pytanie....?
                "Jaki jest wasz ulubiony film o antybohaterach świata Marvela?"
                To tak jakby ktoś zapytał czy lubisz jeść lody - ty mówisz tak i daje ci tego śmierdziucha duriana.
                Było tyle filmów i seriali że głowa nie ogarnie wszystkiego.
                • avatar
                  elim1
                  0
                  Scenariusz do filmu stworzyła pani odpowiedzialna wcześniej za scenariusz "50 twarzy Greya", więc minusy wymienione w tej recenzji nie dziwą.
                  • avatar
                    cronofx
                    0
                    Jak dla mnie antybohater to może być połączenia antmana z pokachontas :D
                    • avatar
                      mic_dys
                      0
                      Oglądałem dziś Venoma 2 na HBO Max. Niestety, muszę potwierdzić tę recenzję. Jest z grubsza tak, jak w niej napisano - pomylenie gatunku horroru sci fi z komedią, w której bohaterowie się ze sobą kłócą dla samego zaprezentowania, że mają emocje i są przez to fajni. Twórcy filmu nie mogli się najwyraźniej zdecydować, czy robią film dla małych dzieci, większych dzieci, bo chyba jednak nie dla starszych nastolatków, a już na pewno dorosłych. Niestety, od strony fabuły to jest po prostu cienizna.

                      Witaj!

                      Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
                      Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

                      Połącz konto już teraz.

                      Zaloguj przez 1Login