„Nie czas umierać”, czyli jak odejść w wielkim stylu
Filmy / seriale / VOD

„Nie czas umierać”, czyli jak odejść w wielkim stylu

przeczytasz w 4 min.

James Bond to postać, która weszła na stałe do naszej popkultury. Epoka Daniela Craiga jako agenta 007 zakończyła definitywnie. „Nie czas umierać” to pożegnanie nieco sentymentalne, ale zapowiadające także nową erę. Zapraszam do lektury.

Recenzja No Time To Die

„Nie czas umierać” pobił szybko rekordy oglądalności - 440 tysięcy widzów w weekend otwarcia, mimo pandemii to świetny wynik. James Bond, mimo początkowych problemów i aż trzech opóźnieniach premiery, w końcu zagościł na naszych ekranach. I to już po raz 25!

Oczywiście wraz z franczyzą bondowskich filmów powracają także filmowe gadżety jak smartfon, którego używa agent 007, Daniel Craig odchodzi w wielkim stylu (kto go zastąpi?), rzucając nowe światło na głównego bohatera serii. W dniu premiery kinowej, na którą udało mi się pójść, na sali był komplet. Wszyscy wyłączyli telefony i zapanowała grobowa cisza, jakby z szacunku i wyczucia, że czeka nas coś wyjątkowego.

Ludzka twarz agenta jego królewskie mości

Wszystkie firmy z Danielem Craigem trzymały się mniej lub bardziej utartego schematu. Mieliśmy piękne kobiety, intrygi i dynamiczną akcję. Zawsze jednak były ze sobą dość luźno powiązane. W przypadku ostatniej produkcji wymagane jest wręcz przypomnienie sobie całej serii, jaką zapoczątkowało „Casino Royale”. Na zakończenie całego cyklu dostajemy coś nowego i jednocześnie wyjątkowego, a mianowicie film idący zgodnie z duchem czasu.

Przebywający na emeryturze James Bond stara się ustatkować. Odnalazł kobietę swojego życia i osiadł we Włoszech. Przyzwyczajony do ciągłego zagrożenia stale odwraca się za ramię, jednocześnie starając się żyć jak przeciętny człowiek. Jednak jak możemy się domyślić nie będzie mu na długo to dane.

Po raz pierwszy jednak nie wraca do zawodu z miłości do kraju i królowej, ale ze względu na poczucie odpowiedzialności za tych, których kocha. To pierwsze tak ludzkie ukazanie kreacji tego bohatera. Wiem, że wielu fanów uzna to za skandal, jednak mi osobiście sprawiało to przyjemność. „Nie czas umierać” pokazuje nam, że nie mamy do czynienia z ludzką maszyną do zabijania w eleganckim stylu, ale z człowiekiem z krwi i kości, który też potrafi cierpieć i odczuwać głębsze emocje.

Nie czas umierać - Daniel Craig

007 to tylko numer

Dokładnie taką sentencję, możemy usłyszeć w filmie. Kiedy James odchodzi ze służby jego miejsce zajmuje...kobieta. Słyszałem o tym przed obejrzeniem filmu, jednak zobaczenie tego na własne oczy było niemałym szokiem. Jak wypada Lashana Lynch w tej roli? Według mnie bardzo słabo. Nie piszę tego ze względu na to, że z góry skreśliłem tak radykalne odejście od schematu. Jednak już przy drugim spotkaniu bohater Craiga udowadnia swoją wyższość – przechwytując jej cel i kradnąc samolot.

Nowa 007 pojawia się zazwyczaj wtedy, kiedy James odwali już całą robotę. Podczas wizyty w biurze to Nomi musi zaczekać na swoją kolej, kiedy M zaprasza Jamesa do siebie – co definitywnie pokazuje nam, że mimo posiadanego numeru nie jest na równi z Bondem.  Mieliśmy ponoć dostać agentkę z krwi i kości, która dorównuje legendzie wywiadu, a dostajemy niestety jego cień. To ogromny strzał w kolano twórców, ponieważ Nomi - tak nazywa się nowa 007- jest zwyczajnie w świecie nudna. Wypada tak szaro, że nie miałbym ochoty śledzić jej losów, gdyby to ona była bohaterką kolejnego filmu.

Nie czas umierać - Lashana Lynch jako nowa 007

Kobiety Bonda

Utarło się, że słynny agent otacza się pięknymi dziewczynami, które raczej robią za jego ozdobę. Może dlatego, że Bond był seansem skierowanym głównie dla panów. W nowym filmie nie ma w ogóle „dziewczyn Bonda”, nie znalazły się w scenariuszu. Dostaliśmy za to świetnie wykreowane kobiety. Nie mówię tu o Nomi, bo jak wspominałem jej rola jest dla mnie właściwie zbędna.

Show kradnie zdecydowanie Ana de Armas grająca Palomę. Pojawia się ona na około 15 minut w całym filmie, ale jest zdecydowanie rewelacyjna. Paloma jest agentką, którą Bond spotyka na Kubie pomagając swojemu przyjacielowi w przechwyceniu pewnego wirusologa. Jest piękna, zabójczo skuteczna i równie zabawna. Dorównuje naszemu bohaterowi w walce, może robiąc to w sposób nieco chaotyczny, ale jednak. W dodatku rzuca tekstami godnymi samego 0007 - „To tylko trzy tygodnie szkolenia”. Szczerze, jeśli miałbym oglądać kolejny film w tym uniwersum z rolą kobiecą, to właśnie jej losy chciałbym śledzić.

Nie czas umierać - Paloma

Druga na liście jest Léa Seydoux grająca Madeleine Swann. Już poprzednia część zapowiadała, że między Madeleine i Bondem jest potężna chemia. Dzięki jej roli agent królewskiej mości pokazuje nam swoją emocjonalną stronę. Nie waha się sięgnąć po broń w czasie zagrożenia, by chronić tych, których kocha najmocniej. To kolejna na liście damska bohaterka, której losy chciałbym dalej poznać.

Znane i lubiane – czyli gadżety i czarne charaktery

Oczywiście „Nie czas umierać” nie zrywa całkowicie z tym co w serii o Bondzie kochamy najbardziej. Dostajemy widowiskowe krajobrazy, pełne akcji strzelaniny, pościgi pięknymi autami i walki wręcz. W tej odsłonie powracają bondowskie gadżety, z których w większości zrezygnowano w poprzednich odsłonach cyklu z Danielem Craigiem. Nie przesłonią nam one głównej fabuły, ale będą ukłonem w stronę fana klasycznych filmów tej serii.

Nie czas umierać - pościgi

Głównym przeciwnikiem naszego bohatera jest Lyutsifer Safin grany przez Ramiego Maleka. Jego rola nie przypadła mi do gustu. Szczerze nie rozumiałem jego motywacji do swojego misternego planu. Jest on anarchistycznym bioterrorystą, który pragnie pomścić śmierć swojej rodziny. Pewnie miałoby to jakiś sens, gdyby w tą śmierć zaangażowany był Bond i na tym opierałby się ten konflikt.  Jednak Safin osiąga swoją zemstę w jednej trzeciej trwania seansu, co właściwie czyni resztę jego działań pozbawione sensu.

Zdecydowanie lepiej wypada pojawiający się na krótko Christoph Waltz grający Ernsta Stavro Blofelda. Jego krótki dialog z Jamesem Bondem przyprawia o ciarki na plecach. Tutaj mamy złoczyńcę z krwi i kości, którego głównym celem jest zniszczenie byłemu 007 życia.

Nie czas umierać - Rami Malek

Czas się pożegnać

Zakończenie seansu upewnia nas w przekonaniu, że Daniel Craig odchodzi definitywnie. Sam lubiłem jego wersję superszpiega o nieco nieokrzesanym podejściu do swojej służby. Podczas filmów z jego udziałem często widzieliśmy na ekranie łamanie schematów i nowe podejście do tej roli. Dla jednych było to rozczarowanie, dla innych profanacja – ale widocznie taki Bond był nam potrzebny. Jaki będzie kolejny i jak daleko w ekranizacji posuną się twórcy – nie wiem. Pozostaje nam zaczekać na to co przyniesie przyszłość.

Czy warto było wybrać się na ten film? Jeżeli jesteście wiernymi fanami starych, bondowskich filmów pewnie się rozczarujecie. Jeśli jednak przemawiały do was Casino Royale lub Spectre - jak najbardziej będziecie ukontentowani. Daniel Craig odchodzi w naprawdę wielkim stylu dając nam Bonda szytego na miarę naszych czasów.

Nie czas umierać - samochód na wirażu

Ocena filmu Nie czas umierać:

  • ukazanie ludzkiego oblicza Jamesa Bonda
  • dziewczyny Bonda zamienione na pełnokrwiste bohaterki z krwi i kości
  • powrót bondowskich gadżetów
  • świetnie zrealizowane sceny akcji i oszałamiające pościgi
  • solidne domknięcie serii z Danielem Craigiem
     
  • nie jest to Bond, do którego przywykli zagorzali fani
  • pewne wątki są zbyt rozwleczone co znacznie wydłuża seans
  • niezbyt logicznie przedstawiona motywacja głównego przeciwnika agenta 007

Ocena końcowa

90% 4.5/5

Komentarze

18
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    4
    Nie podobal mi sie ten Bond, byl bardzo slaby. Na dodatek bylo za duzo SJW, LGBTQ i BLM. Zabili ta serie tym filmem. Mam nadzieje ze wtopia na nim kase i wiecej nie beda produkowac takich gniotow.
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      Sam film bardzo mi się podobał. Uważam jednak, że seria z Craigiem prosiła się o inne zakończenie.
      • avatar
        Malyniedzwiedz
        0
        Wszystkiego ciągnąć się nie da w nieskończoność, ale zakończenie zrobić ładne też trzeba umieć zrobić. Wyszło jak wyszło.
        • avatar
          baertus11
          -1
          niezły (lepszy niż Spectre) ale tak się czekało na ten napis "James Bond powróci"... i w świetle "następczyni" lepiej że się nie pojawił. "Pani Bond" niestety nie dorasta "staremu". Widać to zwłaszcza w scenach kiedy "staruszek" z minimalnym wsparciem prawie bez wysiłku wyrolowuje niby świetnie wyszkoloną i wyposażoną następczynię. Nawiasem mówiąc wygląda ona bardziej jak jakiś żołnierz G.I. Joe a nie angielski elegancki szpieg. Osobiście tylko miałbym poważne obawy co by było, gdyby to Ana de Armas grająca Palomę była następczynią Bonda... Ma ten 'bondowski" humor i zabójczość, w tych paru minutach w których grała kradnie show i jest o wiele lepsza niż Nomi, której rola wygląda jak "doklejona" w dokrętkach aby zgadzała się poprawność polityczna. Nomi wydaje się nie następczynią czy równorzędną partnerką wspierająca Bonda tylko jakimś tłem, przy którym widać, że Bond bez numeru 007 zawsze będzie Bondem a 007 mimo numeru nie. Co do złoczyńczy - nie, porażka, "ekoświr" nawet do pięt nie dorasta Blofeldowi. Szkoda, że zwycięstwo nad nim wymagało takiego zakończenia.... mimo wszystko człowiek czekał do ostatnich chwili czy coś sie nie pojawi po napisach końcowych (Marvel przyzwyczaił) jakaś zajawka, że James jednak przeżył... A swoją drogą szkoda, że stare (męskie) legendy w taki sposób odchodzą.... Luke Skywalker odszedł, Tony Stark oszedł, teraz James Bond.... a następców godnych na razie nie widać...
          • avatar
            Kapitan Nocz
            -3
            Czy jakikolwiek inny Bond kończył się śmiercią agenta 007, by dać miejsce nowemu aktorowi w tej roli? Ja sobie nie przypominam, choć jakiś super fanem nie jestem więc może, ale nie wydaje mi się. W każdym razie sam film przydługi, dialogi rozwlekłe, ckliwe i często nie wiadomo o czym, główny zły bohater to jakaś porażka, pani Bond wyglądająca jak babski klon Wesley Snipes i na koniec... Nie mogę być ze swoją dziunią, to wezmę się i zabiję :)) kto to wymyślił...?! Bond, który co raz to pociesza sie co inną napotkaną kobietą, nagle uznaje, ze jedynym rozwiązaniem jest śmierć ?! Bez tego debilnego zakończenia by jeszcze uszła ta część, ale z nią ten Bond to porażka.
            • avatar
              Player120
              -4
              Wszystkie bondy z tym aktorem to nie bondy, koles z pospolitym ruskiem ryjem niemal jak brat naszego pl aktora andrzeja hyry ktory tez jest kompletnym beztalenciem, chore jest to ze takiemu staremu chydalowi zaplacili az 100 mln za ostatni film o bondzie a zwykli ludzie nie maja co jesc, chory swiat, dupa craig odrzucil tez pl aktora tomasza kota, a wszystkie durne nasze sewisy-portale internetowe zamieszczaja tego pseudo-bonda, rzygac sie chce...
              • avatar
                musslik
                0
                Zdecydowanie najgorszy film serii z udziałem DC czuć, że zrobiony na siłę.