Systemy operacyjne

Programy

przeczytasz w 2 min.

Mint i Ubuntu mają zainstalowane trochę inne domyślne programy. Przykład: w pierwszej dystrybucji znalazłem od razu kodeki do filmów. Do przysłowiowego szczęścia brakowało mi pakietu "mscorefonts". Są to czcionki znane z Windows i ich brak to dziś chyba lekka przesada, i Javy - tej nie było ze względu na brak miejsca na płycie. Jednak dodanie czegokolwiek nie jest problemem. Mamy Centrum Oprogramowania Ubuntu. Znalazłem w nim np. "swoje" Gammu.

W Mincie "firmowy" program tego typu wygląda zupełnie inaczej i pozwala na ocenianie poszczególnych pakietów. Ma drobne niedoróbki - czasem np. zdarzało się, że kliknięcie na przycisk do instalacji nie dawało żadnych rezultatów. Podobnie po dodaniu jakiegoś pakietu nie zmieniał się wygląd jego ikony (symbolizującej stan instalacji) na listach z już otwartymi wynikami wyszukiwania.

Gorsze w tym systemie jest coś innego - bardzo duży niepokój wywołuje ostrzeżenie widoczne przy instalacji programów z użyciem komendy "apt-get", czyli standardowej dla dystrybucji korzystających z pakietów w formacie Debiana):

UWAGA: następujące pakiety nie mogą być zweryfikowane !

Ostrzeżenie uwierzytelnienia zignorowano.

Nie występuje w Ubuntu dla tych samych pakietów i świadczyć może o  niesprawdzaniu podpisów cyfrowych!

Przy próbie wywołania jakiejś niezainstalowanej aplikacji w terminalu oba systemy wskazują, jaką komendą go dodać. W przypadku Ubuntu mogłem mieć jedynie pewne zastrzeżenia do polonizacji - OpenOffice w mojej instalacji standardowo nie był spolszczony i trzeba było dodatkowo wejść w systemowe menu "Języki", aby został zaproponowany brakujący dodatek.

Wiele programów znanych z Windows ma swoje dość podobne odpowiedniki. I tak np. "K3b" zamiast Nero, "Open Office" zamiast Microsoft Office, "Krita" zamiast Paint.NET, "Krusader" zamiast Total Commandera. Z ciekawostek: istnieją nawet silniki napisane przez entuzjastów różnych gier pozwalające w nie zagrać pomimo tego, że ich producent tego nigdy nie przewidział (np. ScummVM działa chociażby z  plikami "The Secret of Monkey Island"). Nie należy się tutaj absolutnie obawiać niskich numerów wersji - w  przypadku komercyjnych programów dla okienek Microsoftu często ich producenci publikują ich kolejne "duże" wersje tylko po to, aby wywołać wrażenie dużych zmian i zwiększyć sprzedaż, a tutaj nie ma podobnej "potrzeby".

Nie brakuje innych menedżerów do instalacji programów. Niestety zależności między pakietami nie zawsze są dobrze opisane. Przykładowo: w mojej instalacji Ubuntu chciałem dodać KDE. W tym celu uruchomiłem "Menedżer pakietów Synaptic", wybrałem "Środowisko Graficzne KDE" na liście grup pakietów, aplikację "plasma-netbook" na liście pakietów i po dłuższej chwili można było próbować przelogować się do nowego środowiska. Piszę próbować, gdyż komputer zawieszał się po początkowym ekranie logowania (przed wybraniem środowiska). Z tego względu przy instalacji tego systemu polecam wybranie od razu "Kubuntu netbook", o ile będziemy chcieli korzystać z KDE. Musimy niestety być przygotowani na to, że to środowisko zacznie np. "rządzić" ustawieniami fontów różnych aplikacji.

Trzeba przypomnieć, iż oprócz "firmowo" dostępnych programów możemy również wykorzystać zgodność z dystrybucją Debian albo - po doinstalowaniu odpowiednich paczek - LSB. Zawsze można także próbować kompilować programy przygotowane dla różnych rozwiązań uniksopodobnych, co ze względu na dostępność wielu bibliotek i narzędzi ma duże szanse zakończyć się sukcesem. Krótko mówiąc: jeśli jest na co narzekać, to wyłącznie na klęskę urodzaju. ;-)