• benchmark.pl
  • Gry
  • Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - wzorowa platformówka na miarę naszych czasów
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - wzorowa platformówka na miarę naszych czasów
Gry

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - wzorowa platformówka na miarę naszych czasów

przeczytasz w 6 min.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas to powrót w świetnym stylu! Rudy jamraj stosuje co prawda te same, stare sztuczki, co przed laty, jednak czuć, że to całkiem nowa gra. I dokładnie taka platformówka była potrzebna, żeby oddać starego ducha w dzisiejszych czasach.

Ocena benchmark.pl
  • 4,4/5
Plusy

- przyjemna dla oczu, kolorowa grafika,; - dobra oprawa dźwiękowa, zwłaszcza podczas głównych pojedynków,; - zróżnicowane poziomy i przeciwnicy,; - dodatkowe zdolności nie pozwalają na nudę,; - ogromna liczba dodatkowych elementów do odkrycia.

Minusy

- kamera czasem nie pokazuje wszystkiego, sztucznie podnosząc poziom trudności,; - zdobycie wszystkich osiągnięć jest absurdalnie trudne.

Jak pewnie wielu z Was, byłem graczem jeszcze w latach 90-tych, co niemal z automatu czyni mnie podatnym na wszelakie wersje gier opatrzone znaczkami „remaster” i „remake”, stworzonymi w oparciu o hity właśnie z ubiegłego wieku. Absolutnie jarałem się więc wznowieniami klasyków, jak Crash Bandicoot N. Sane Trilogy, Spyro Reignited Trilogy czy Tony Hawk's Pro Skater 1+2.

Coś jednak było takiego w odświeżonym Crashu z 2017 roku, co mówiło mi: "to wciąż ta sama archaiczna platformówka, która sprawi, że będziesz ciskał padem i klął w stronę konsoli, jak za młodu". Tak było, choć sentyment do maskotki PlayStation zadziałał jak różowe okulary, poprawiając ogólne wrażenie z zabawy. 

Teraz jednak mamy rok 2020 i na szczęście nie potrzebuję żadnego grania na emocjach - Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas to po prostu rewelacyjna platformówka, która choć korzysta ze starych rozwiązań, to definiuje je na nowo, będąc tym samym grą na miarę obecnych czasów.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas to po prostu rewelacyjna platformówka, która choć korzysta ze starych rozwiązań, to definiuje je na nowo, będąc tym samym grą na miarę obecnych czasów.

Sympatyczną kreskówkę wciąż dobrze się ogląda

Kto zna przygody Crasha, ten z pewnością wie kim jest jego siostra Coco, a także jak skończył złowrogi Cortex. Nie jest to jednak wiedza konieczna, więc odnajdą się tu wszyscy, którzy do tej pory byli obojętni na przygody wysportowanego jamraja. Historia jest bardzo prosta i pozwala z marszu wejść w sam środek wydarzeń, o których opowiada Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas.

Całość jest bezpośrednią kontynuacją Crash Bandicoot 3: Warped z 2007 roku, jednak otwierającą na nowo całe perypetie, po tym jak z więzienia uwalniają się Cortex i N. Tropy. Ich planem jest przejęcie władzy nie tylko nad światem, ale i nad jego czterema równoległymi wymiarami. Jak subtelnie podsumowuje to w pewnym momencie Coco Bandicoot: "Spokojnie. Mamy taki układ, że walczymy, a on przegrywa. Tak już się utarło.". 

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - Crash i maska

Ta subtelna autoironia wyjaśnia, że historia, jakkolwiek niezwykle sympatyczna, jest tylko pretekstem do zabawy zwieńczonej spektakularnym sukcesem. Przy okazji wpasowuje się w charakter rozgrywki, bo przekraczanie wymiarów i zdobywanie magicznych masek daje tu nam nowe, interesujące moce. To one bowiem sprawiają, że kolejne poziomy różnią się od siebie, oferując nowe wyzwania i nie pozwalając się nudzić.

Praktyka czyni zręcznościowego mistrza

Takie zróżnicowane podejście do rozgrywki sprawiło, że Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas wciągnął mnie na dobre, na kilkanaście godzin potrzebnych do ukończenia podstawowej historii. Przyznaję, że spodziewałem się mniejszych emocji, bo w końcu czego można oczekiwać od platformówki wzorowanej na hicie z ubiegłego wieku? W starych "Kreszach" w kwestii zróżnicowania zabawy otrzymaliśmy bieganie, skakanie, uciekanie przed pędzącymi głazami i okazjonalnie niezbyt udane latanie.

Z kolei Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas bez przerwy podrzuca nam nowe wyzwania. Kiedy nauczyłem się już ile razy da się skoczyć na wzmocnioną skrzynkę z jabłkami, jak omijać wybuchowe Nitro lub kiedy idealnie skorzystać z podwójnego skoku, dostałem pierwszą magiczną maskę. Ta zaś pozwoliła mi natychmiastowo materializować elementy mapy – tak, że kiedy jedne skrzynki i kamienie się pojawiały, inne stawały się przezroczyste i „przenikalne”. 

Szybko wyczułem, że trzeba będzie skakać ze skały w kierunku przepaści i w locie aktywować półkę do lądowania. Nie brzmi to skomplikowanie, ale jeśli połączy się to ze zbieraniem jabłek podczas skoku, unikaniem ognia i wylądowaniem z przytupem na przeciwniku, oj wówczas robi się ciekawie.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - skoki

To tylko jeden z przykładów mocy specjalnych i dodatkowych atrakcji jakie znalazły się w Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas. Później jest jeszcze lepiej, kiedy dochodzi funkcja zmiany grawitacji czy specjalne ruchy epizodycznych postaci. Nie będę jednak zdradzał wszystkiego, ponieważ najlepiej doświadczyć tego na własnej skórze. Jedno mogę jednak zagwarantować – na monotonię narzekać tu nie sposób.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - bieg przed siebie

Osobną kwestią są walki z finałowymi przeciwnikami. Absolutnie uwielbiam pojedynek z N. Gin, który okraszony jest mocną, hard rockową ścieżką dźwiękową. Kolejne sekwencje podskoków, kucnięć i obrotów sprawiły, że poczułem się jak w rytmicznej grze muzycznej. Chociaż do końca walki mój licznik zgonów dobił aż do liczby 28, to miałem wrażenie, że naprawdę opanowałem ten poziom i stałem się w nim nie do pokonania. I za to lubię niektóre etapy Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - ruchy stawały się coraz bardziej intuicyjne, a podczas nauki frustrowałem się tylko sporadycznie, a to i tak głównie wtedy, gdy figle płatała mi kamera. 

Przy okazji owej walki z bossem, muszę jednak wspomnieć, że żarty językowe są nieprzetłumaczalne. W polskiej wersji językowej próżno szukać więc prób przełożenia chociażby nazw postaci (N. Gin = engine) czy części dialogów ("Co, nie odpowiada ci DEATH Metal?" - usłyszałem raz podczas muzycznej walki ze stalowym robotem, zakończonej śmiercią). Szkoda, że rodzimi gracze nie znający angielskiego nie załapią dawki humoru, który jest jednym ze znaków rozpoznawalnych serii.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - N-Gine
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - walka z bossem

Raj dla lubiących wyzwania, piekło dla perfekcjonistów

Nigdy nie potrafiłem przechodzić gier na czas, bez oglądania się na goniących przeciwników, czy ukryte skarby. Podobnie w Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - jeśli widzę w oddali skrzynkę, to zawsze staram się do niej dojść, rozbić i zebrać schowane skarby. A kiedy zamiast walczyć z wielkim krabem, mogę go ominąć, z pewnością wybiorę konfrontację, poczekam aż odwróci się do mnie tyłem i załatwię go ciosem w jego stylowe bokserki w serduszka.

Najnowszy Crash Bandicoot wyleczył mnie jednak z chęci odkrycia wszystkiego, co się da i uzyskania każdego dostępnego trofeum. Żeby to zrobić, każdy poziom musiałbym przejść przynajmniej kilkukrotnie - raz bez utraty żyć, innym razem niszcząc wszystkie skrzynki, a potem także w jego odwróconej odsłonie, dostępnej po pierwszym ukończeniu misji. A ja zwyczajnie chciałem przejść całą historię, bez skupiania się na odblokowaniu wszystkich skórek i nagród. 

I wiecie co? Nawet odpuszczając dodatkowe cele, miałem momentami sporo problemów. Na całe szczęście, skończona liczba żyć jest tylko opcją do wyboru, a cień pod postacią pokazuje dokładnie gdzie wyląduje ona po wyskoku. Jednak mimo tych ułatwień, licznik śmierci lawinowo rósł w zastraszającym tempie. Frustrowało mnie to tylko wtedy, kiedy było spowodowane pracą kamery. Zdarza się bowiem, że trzeba szybko przeskoczyć ze znikającej platformy na inną, jednak dodanie do side-scrollera trzeciego wymiaru sprawia, że nierzadko źle oceniałem głębię poziomu i rozmijałem się o włos z celem. 

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - różnorodne poziomy
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - raj dla zbieraczy

Bo trzeba pamiętać, że nie ma tu ułatwień, jak w serii Uncharted, gdzie bohater zawsze złapie się palcami wystającej krawędzi. W Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas niektórych partii trzeba po prostu wyuczyć się na blachę - potem działa pamięć mięśniowa i powtarzane fragmenty przechodzi się jak zręcznościowy mistrz. Mimo niedociągnięć, częściej odczuwałem jednak satysfakcję niż frustrację. Wszystko dlatego, że poziomy, choć są liniowe, to zostały dobrze skonstruowane, a rodzaj zagadek i wyzwań jest przeplatany tak, by zbytnio nie nudzić.

Powody do nerwów mogą mieć jednak perfekcjoniści. Tak jak wspomniałem, ja w pewnym momencie odpuściłem ścieżkę "platynowego trofeum" i raczej nigdy do niej nie wrócę. Odnalezienie wszystkich kryształów w miejscach, do których nie sięga widok z kamery to zadanie dla masochistów. Podobnie zresztą jak przejście dodatkowych poziomów wzorowanych na staroszkolnych platformówkach. Tam nie da się bowiem improwizować, a każdy ruch musi być w pełni precyzyjny. Uspokajam jednak - kto nie chce katować się trudnymi partiami, może pozostać przy podstawowej przygodzie i wciąż będzie świetnie się bawić.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - staroszkolne poziomy

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas to wzór tego jak należy tworzyć platformowe gry zręcznościowe.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - czy warto to kupić?

Początkowo obawiałem się, że twórcy poprzez "najwyższy czas" mieli na myśli to, że gracze tęsknią już za rudym jamrajem i nadeszła pora, żeby niewielkim wysiłkiem wyciągnąć od nas pieniądze na nową, lecz wtórną grę. Na szczęście, rzeczywistość okazała się dużo łaskawsza i tym razem otrzymaliśmy coś znacznie lepszego i stworzonego z pasją. Mogę więc powiedzieć, że to był najwyższy czas, żebyśmy otrzymali naprawdę dobrą platformówkę na miarę obecnych czasów. I to się w pełni udało!

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas to wzór tego jak należy tworzyć platformowe gry zręcznościowe. W moim prywatnym rankingu wyżej stawiam chyba tylko Rayman Legends, głównie za sprawą trybu kooperacyjnego. Jednak wciąż cieszę się, że mogłem uczestniczyć w nowych przygodach Crasha, Coco i ich przyjaciół. Gdy w pełnym skupieniu powtarzałem do skutku fragmenty co trudniejszych poziomów, poczułem się jak za dawnych lat. Równocześnie nowa oprawa i konstrukcje poziomów nie dały mi wrażenia archaiczności. Z tych powodów polecam spróbować Crash Bandicoot 4 - bo to najwyższy czas, by rudy jamraj wrócił do nas na dobre!

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas - rudy jamraj

Ocena Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas

  • przyjemna dla oczu, kolorowa grafika
  • dobra oprawa dźwiękowa, zwłaszcza podczas głównych pojedynków
  • zróżnicowane poziomy i przeciwnicy
  • dodatkowe zdolności nie pozwalają na nudę
  • ogromna liczba dodatkowych elementów do odkrycia
     
  • kamera czasami nie pokazuje wszystkiego, sztucznie podnosząc poziom trudności
  • zdobycie wszystkich osiągnięć jest absurdalnie trudne
     
  • Grafika:
     dobry
  • Dźwięk:
     dobry plus
  • Grywalność:
     dobry

Ocena ogólna:

88% 4,4/5

Dobry Produkt

Grę Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Kool Things reprezentującej wydawcę gry.

Oto co jeszcze może Cię zainteresować:

Komentarze

9
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Ziomboy451
    0
    Minusy według recenzenta:
    "Kamera{...}sztucznie podnosi poziom trudności."
    Ok w sumie niech Ci będzie tylko, no weź pod uwagę że to przygodowa. Tak jakbyś powiedział, że w Mario nie widać wszystkiego, albo że w Fifie nie widzisz całego boiska. Minus z dupy.

    Drugi to też bez komentarza. Wiadomo, że zrobienie wszystkich osiągnięć zajmie dużo czasu. W Rdr2 robiłem wszystkie z miesiąc jak nie lepiej . Jeśli uwazasz, że się nie da. To zwyczajnie jesteś słaby w tą gre i tyle.
    Założyć się mogę, że poczekamy 2 dni po premierze i ktoś wrzucił jak się robi wszystkie osiągnięcia, na nawet nie jedna osoba a mnóstwo.
    • avatar
      0
      nie ma kanapowego coopa?
      • avatar
        k0zik
        0
        A na PC nie wyszło ?;)