
Zwrot ku jakości. Innowacyjność. Ludzie. Mobile Vikings płynie Pod Prąd i robi to dobrze
Mobile Vikings płynie Pod Prąd – brzmi jak dobre hasło, prawda? Jest w tym jednak pewna głębia, gdyż Pod Prąd to przykład prostej i nader uczciwie komunikowanej oferty, czyli czegoś, co polecić wręcz wypada, bo w świecie telekomów nie zdarza się często.
Płatna współpraca z Mobile Vikings
Co znaczyć może rzucenie w eter hasłem, jakoby to Vikingowie płynęli pod prąd? Już tłumaczę. Nie chodzi mi o nowy serial z popularnej niegdyś serii. Nie chodzi mi też o zbliżające się do nas drakkary ze Skandynawii. Mowa o ofercie i w sumie całej filozofii marki Mobile Vikings, z którą się zapoznałem i która czyni z tego telekomu nader ciekawą propozycję. A! Oferta też jest ciekawa, a do tego prosta, czytelna, świetnie komunikowana i tak wyceniona, że nie mam pytań.
Pod Prąd od Mobile Vikings to znak czasów?
Czytając o ofercie Pod Prąd i o tym, jak operator tę ofertę komunikuje, miałem wrażenie czytania hasła na Wikipedii pod tytułem „Przejrzysta oferta telekomu, na którą zasługujemy, a o której nawet nam się nie śniło”. Może to moja cecha osobnicza, ale jak mam przebijać się przez zapisy najróżniejszych ofert i godzinami zastanawiać się nad tym, jak dopasować niemożliwie rozbudowane opcje do swoich potrzeb, to dostaję białej gorączki. Zaznaczę jednak, że jestem pewną skrajnością, bo zdecydowanie się np. na to, jaki dysk w chmurze wybrać, zajęło mi ze 2 lata. Tak mnie wykańcza przeglądanie ofert i cała ta rozkmina.
Cóż, niestety (dla mnie) XXI wiek pokazał mi dość dobitnie, że elastyczność występuje głównie w wizjach fantastów, a nie w realu i dlatego właśnie takie patenty jak Pod Prąd od Vikingów robią mi dzień. Mamy tu bowiem prostą ofertę – łatwo ją zrozumieć i jeszcze łatwiej spamiętać. A do tego jeszcze prostą komunikację. Vikingowie mówią, jak jest i nie sprzedają gruszek na wierzbie, a to już jakaś wartość dodana.
Na pozytywny odbiór Pod Prąd wpływają 2 czynniki, o których poniżej kilka słów. Po pierwsze, sama oferta to kwintesencja prostoty. Mamy tu nielimitowane rozmowy, SMS-y, MMS-y w Polsce i w roamingu UE oraz paczkę GB zależną od wybranego planu z pakietem, który można wykorzystać w roamingu UE. Niewykorzystane GB się kumulują, a plan pozostaje aktywny przez 31 dni od doładowania konta - następne doładowanie konta dodaje kolejny pakiet GB i tak się to życie toczy podczas płynięcia Pod Prąd.
Co ważne, Vikingowie pozwalają na AutoOdnowienie, czyli podpinamy kartę i comiesięczne płatności robią się same. Ewentualnie, jak ktoś karty podpiąć nie chce, bo stawia na swobodę i niezależność w pełnym wymiarze, to może sobie np. doładować konto większą kwotą, która potem pokryje mu np. 3 kolejne doładowania.
Jak wygląda to cenowo? O tym za moment! Tu zaznaczę tylko, że rzecz startuje od poziomu 25 zł za 30 GB, a w każdym z 3 pakietów mamy opcję udania się na Rejs Próbny, czyli przetestowania sobie usługi i pakietów za połowę ceny przez pierwsze 31 dni. Nieźle, co nie?
Po drugie, styl komunikacji i obsługi to jest sztos. Nie chodzimy po salonach, więc oszczędzamy czas. Nie dzwonimy do konsultantów (choć możemy), więc nikt nam nie odpala w słuchawce utworu, który zamiast uspokajać, rani do żywego. Wszystko załatwiamy online. Wszystko, od przeniesienia numeru, po eSIM.
Vikingowie stawiają na swobodę i transparentność oferty, więc nie ma tu też klasycznej w telekomach 2-letniej umowy. I to się chwali. Ba! Jak wspomniałem, przez pierwsze 31 dni płaci się tylko połowę ceny wybranego pakietu, czyli 12,50 zł zamiast 25 zł, 15 zł zamiast 30 zł lub 22,50 zł zamiast 45 zł. Innymi słowy, można sobie obadać Vikingów za grosze.
Bonusem jest fakt, że pomyślano w Mobile Vikings o potrzebach z gatunku tych premium, więc jak ktoś ma fantazję powysyłać płatne SMS-y lub musi podzwonić po znajomych z Tajlandii, to może dodatkowo doładować konto.
Czy Pod Prąd faktycznie jest pod prąd?
Nie wiem, czy Pod Prąd to termin najlepiej oddający to, co stoi za całą filozofią Mobile Vikings. Może jakbym to ja miał wymyślić im nazwę oferty, to poszedłbym w proste, choć epicko-etyczne hasła, jak „Po Prostu”, „Bez ściemy” czy „Jest, jak jest”. Jeśli brzmi to słabo, to przepraszam najmocniej, no nie zostanę nigdy copywriterem. Chciałem jednak podkreślić, że cała ta oferta i to, jak jest komunikacyjnie uszyta, naznaczone są bezpośredniością, prostym przekazem i równie prostymi zasadami.
Jasne, są tu mieniące się jak miliony monet wyróżniki, jak kumulujące się niewykorzystane GB. To, że realnie można sobie zachomikować GB, np. planując miesięczny pobyt w Bieszczadach, z dala od ludzkich siedzib, to jest turboopcja. Wartość sama w sobie. Tych cech wyróżniających jest u Vikingów jednak więcej, a jak o nich czytałem, to szybko zrozumiałem, dlaczego taki brand może naprawdę dynamicznie rosnąć i zyskiwać nowych użytkowników.
Mobile Vikings rośnie bez przepalania kasy na marketing, bo żaden celebryta nie wyświetla się w kinach przed seansem i nie opowiada, dlaczego akurat ta marka jest super. Wniosek? Coś tam robią na tyle dobrze, że marketing kręci się sam, a to też daje do myślenia. Czy te dobre działania to prosta i w prosty sposób komunikowana oferta? Wy mi powiedzcie.
Idąc dalej, sprawdzając Mobile Vikings w sieci, utwierdziłem się w tym, co o tej marce w sumie już słyszałem lub przeczytałem wcześniej. Wszystko tu działa online. Wchodzi się na stronę, klika, rejestruje i już. Brzmi to superfajnie, ale człowiek nie zdaje sobie sprawy z tej wygody, z tego prawdziwie nowoczesnego sposobu załatwiania rzeczy, dopóki np. nie kupi nowego numeru z eSIM. A jak już ten nowy numer kupi, to ogarnie wszystko momentalnie – wybierze numer, przejdzie szybciutki onboarding online i, jak ma telefon z eSIM, to za kilka chwil ma także nowy numer.
Prostota. Wygoda. Transparentność, by użyć nieco korpomowy. To, jak działa Mobile Vikings pokazuje, jak działać powinny w ogóle biznesy usługowe w nowoczesnym świecie. Jeśli salony operatorów to taki vibe końcówki lat 90., to możliwość ogarnięcia sobie nowego numeru na komórkę, z nielimitowanymi połączeniami za pomocą smartfona podłączonego do internetu, to jest patent żywcem oddający ducha naszych czasów.
Marka, z którą łatwo się utożsamić
Społeczność – oto słowo klucz. Mobile Vikings dobrze rozepchało się na rynku, budując społeczność, która sama o siebie dba i która sama się rozrasta. Pewnie, że nic by z tego nie wyszło, gdyby usługi nie broniły się megaatrakcyjną relacją ceny do jakości, ale trzeba przyznać, że marka faktycznie o swoich użytkowników dba i angażuje się w tematy, które są dla nich ważne.
Przykładem prospołecznych działań Vikingów są choćby Szalupy Ratunkowe, czyli akcja, w której użytkownicy zgłaszają swoje pomysły, inni użytkownicy na nie głosują, a po wyborze konkretnego projektu wszyscy członkowie rodziny Mobile Vikings mogą przekazać swoje niewykorzystane GB na dany cel. GB danych, które operator zamienia w złotówki i realizuje wybrany głosem społeczności projekt. CSR-owe działania każdej marki trzeba chwalić, bo to społecznie potrzebne, ale tu pochwalę (bo mogę) też pomysłowość, gdyż zamiana GB na złotówki to pomysł tak kreatywny, że czapki z głów.
Szalupy Ratunkowe doczekały się już 13. edycji, co pokazuje, że akcja doskonale się przyjęła. Udowadnia to też, że społeczność użytkowników Vikingów działa, choć to zauważyłem też w sklepie Viking Store – i tu wątek prawie prywatny. Ogrywałem kiedyś dwóch kolegów, przyjaciół serdecznych w Makao, nie zwracając szczególnie uwagi na talię, którą gramy. Do momentu pisania tego tekstu, bo przeglądając Viking Store, znalazłem tę talię kart za cenę 50 GB. Płyną mi z tego znaleziska 2 wnioski.
Po pierwsze, gdy marce udaje się sprzedawać swój „merch”, to znaczy, że robi coś dobrze. Po drugie, ten kto wpadł na to, by walutą w relacjach z użytkownikami były GB, zasługuje na dożywotnie owocowe środy. No i, jakby tych miłych akcentów nie było dość, mamy system poleceń. Działa to tak, że polecający Vikingów zgarnia zniżki od doładowań swoich Załogantów, a przy pięciu Załogantach – uwaga, bo to mocny temat – nie płaci nic. Chyba nie muszę tłumaczyć, jak dobra, prokonsumencka jest to strategia, prawda?
Relacje z marką podkreśla też obsługa klienta w postaci HelpDesku, będącego głównym kanałem kontaktowym. Konsultanci Vikingów są nastawieni na pomoc i rozmowę, i co najważniejsze – są konsultantami. Tam nie gada się z botami, tam nic nie filtruje naszych zapytań. Klika się w czat lub dzwoni i rozmawia z człowiekiem, co doceni każdy, kto próbuje przebić się przez „superinteligentne” boty tu i ówdzie.
Jak dla mnie to nowa jakość, co jest o tyle zabawne, że jeszcze kilka lat temu ta dzisiejsza nowa jakość, była powszechnym standardem. Kiedy wiele firm poszło jednak z rozwojem AI pod rękę i wdrożyło chatboty, Mobile Vikings wierzy w kontakt z człowiekiem i to genialnie oddaje założenie płynięcia pod prąd, a jednocześnie pokazuje, że proludzkie, tradycyjne podejście dziś stało się zwrotem ku jakości i realną innowacją. Ot, ciekawe mamy czasy.
Dobry ten „Pod Prąd”?
Czy rozwiązania od Mobile Vikings są dobre, czy nie są, to już zostawiam waszej ocenie, bo według mnie marka sprzedaje dobry produkt za dobre pieniądze. Nie jest może jedynym brandem w świecie telekomów, który odrobił zadanie domowe i przygotował się na XXI wiek, faktycznie dbając o prostotę oferty, o jej elastyczność i komunikacyjną spójność, ale jest graczem, który mocno akcentuje swój lifestylowy wymiar i przywiązanie do społeczności budowanej przez użytkowników.
Do tej marki faktycznie można przylgnąć, można się z nią utożsamić i mieć pewność, że nikt tu sobie nie pozwoli na granie z użytkownikami, na nagłą zmianę umowy, na niespodziewane podniesienie cen czy inne cyrki… A to ważne! I to tak po ludzku, gdyż z tego, że są na naszym rynku firmy, które trzymają się raz złożonych deklaracji i którym daleko do gołosłowia, po prostu trzeba się cieszyć. Jak krótko podsumować tytułowe hasło, w którym stoi, że Mobile Vikings płynie Pod Prąd? Ujmę to tak, mamy tu firmę, dla której ważni są ludzie, a nie tabelki w Excelu i ja to kupuję.
Płatna współpraca z Mobile Vikings











Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!