Komputery

W co graliśmy na Cebicie

przeczytasz w 3 min.

dbywające się w Hannoverze targi CeBIT2008, były pierwszą tak dużą imprezą, którą przyszło mi odwiedzić. Muszę jednak przyznać, że targi trochę rozczarowały, jeśli chodzi o pokazy nowych gier. Nie spodziewałam się rewolucji, zwłaszcza, że impreza to raczej nowe technologie niż gry i trwa obecnie sezon ogórkowy, więc wszystkie większe tytuły ujrzą światło dzienne dopiero między końcem marca, a majem, ale mimo wszystko pozostaje jakiś niedosyt.

Udało mi się rzucić okiem na Lost: Via Domus (Gra będzie wydana w Polsce jako Lost: Zagubieni), czyli tytuł oparty na znanym serialu o tym samym tytule. Choć początkowo byłam sceptyczna, to muszę przyznać, że tytuł zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Nie jestem szczególnie zapaloną fanką serialu, ale kilka minut spędzonych z grą sprawiło, że chętnie wypuszczę się na wycieczkę po tajemniczej dżungli. Zwłaszcza, że jak donosi CD-Projekt, gra ma być uzupełnieniem historii z serialu.
Przekonać się na własnej skórze będziemy mogli już niedługo, bo pod koniec marca, o ile tylko Polska premiera nie zostanie przesunięta.

Liczyłam też, że uda mi się zobaczyć choćby demo z tak wyczekiwanego na PC Assassin's Creed, czy stąpającego wielkimi krokami (dinozaura?) Turoka, ale z dużych studiów wydawniczych pojawił się właściwie tylko Electronic Arts, ze swoim żelaznym asortymentem gier sportowych dla uciechy zwiedzających.

Bardziej wytrwali mogli jednak odstać swoje i czerpać radość z bożyszczy zeszłego roku, czyli głównie Crysis i  Call of Duty 4. Gry pojawiały się dość często na stoiskach firm prezentujących sprzęt dla graczy, tutaj zwłaszcza MSI i HIS.
Nie zabrakło też oczywiście Microsoft, który wystawił obleganą bez przerwy lożę Xbox 360. Większą radochę sprawiały jednak dwie oświetlone na zielono kule, w których również było można pograć na produkcie Microsoftu, a które okraszono hasłem reklamowym zielonej konsoli „Jump in”. Wyglądało to tak zachęcająco, że gdyby nie tłum przed wejściem, chętnie bym się przyłączyła, zwłaszcza, że po wielu godzinach chodzenia wygodne fotele stawały się nadzwyczaj kuszące.





Nie zawiódł również Intel, który odwiedzającym udostępnił bolidy Formuły 1, dając możliwość przejechania się po wirtualnym torze. Na pobliskiej scenie występowali z kolei gracze w RockBand (bardziej rozbudowany odpowiednik Guitar Hero) w komplecie z całym osprzętem, prawie jak na prawdziwym koncercie. Mi akurat udało się złapać kawałek „Enter Sandman” ale szczerze przyznam, że dobra koordynacja oko-ręka jeszcze nie czyni artysty i choć chłopaki się starali, raczej nie polecałabym im kariery wokalnej.





CeBIT jednak przede wszystkim okazał się smakowitym kąskiem dla fanów e-sportu. To właśnie w Hannoverze miał miejsce finał międzykontynentalnego Intel Extreme Masters II. Gdzie dziesięć najlepszych klanów i graczy z całego świata miało okazje walczyć w Counter-Strike i Warcraft III o łączną pule nagród wysokości 285.000$.

W CS'ie zwyciężył niemiecki klan mouesport, zdobywając tym samym złoty medal i niebagatelne 50.000$. Złoto w Warcraft III wywalczył z kolei Koreańczyk June 'Lyn' Park, przegrywając tylko jeden mecz w finałach. Warto zwrócić uwagę na obecność naszych rodzimych graczy. Przemek 'Paladyn' Wadoń, choć zajął niestety ostatnie miejsce w WIII, mimo wszystko zakwalifikował się przecież do najlepszej dziesiątki, za co należą mu się szczere gratulacje i brawa.

O wiele bardziej szczęśliwy dla Polski okazał się finał drugiej imprezy, czyli Samsung Euro Championship 2008. Krzysztof „Chris” Sojka zdobył srebro w Need For Speed: Pro Street (wygrał Niemiec Niklas „Silver Timmerman), a Polski klan Meet Your Makers wywalczył drugi srebrny krążek w Counter-Strike 1.6, ustępując tylko szwedzkiemu fnatic.
Tytuł najlepszego kraju przypadł z kolei Wielkiej Brytanii, z powodu zwycięstwa w aż dwóch turniejach, mianowicie Dead Or Alive 4 oraz Command&Conquer 3: Tiberium Wars.





Atmosfera w pawilonach była naprawdę gorąca, a wszystkie mecze skupiły dużą publiczność, która z ciekawością śledziła poczynania startujących i nagradzała każdy zdobyty punkt gromkimi brawami. Cieszy przede wszystkim to, że Polacy startują w tak dużych imprezach i odnoszą sukcesy. Warto też było pojechać do Hannoveru by przyjrzeć się jak wyglądają e-sportowe turnieje za granicą i przekonać się, że żaden z nich nie odbiega szczególnie od naszych rodzimych (choćby PGA). W Hannoverze nie było może rewolucyjnie, bo nic co tam widziałam nie powaliło mnie na kolana, ale zdecydowanie ciekawie.








Ewa Stiller
redakcja.b(at)benchmark.pl