Zabójca zabójcy Garmina? Test Amazfit T-Rex 3 Pro
Opaski fitness

Zabójca zabójcy Garmina? Test Amazfit T-Rex 3 Pro

przeczytasz w 6 min.

Amazfit T-Rex 3 Pro to swoisty następca, a by być dokładnym, to usprawniona wersja testowanego przeze mnie niegdyś Amazfit T-Rex 3, który zrobił na mnie świetne wrażenie. Czy Amazfit T-Rex 3 Pro to lepsza wersja świetnego zegarka? A może Amazfit coś zepsuł po drodze? Sprawdźmy!

O Amazfit T-Rex 3 mówiło się swego czasu, że to w końcu budżetowy zabójca Garmina, a konkretnie - pogromca zegarków z serii Fenix. Fakt faktem, Amazfit T-Rex 3 jest świetnym zegarkiem: dojrzałym, bardzo dobrze wykonanym, mającym funkcje, które wszyscy potrzebują i ubogim w zakresie, który Garmin zagospodarował doskonale - ekosystem, rozwiązania pozwalające na śledzenie aktywności przez osoby trzecie, alarmy bezpieczeństwa i takie tam. 

Czy Amazfit T-Rex 3 Pro wprowadził funkcje, możliwości, których brakować mogło fanom Garmina w podstawowym T-Rex 3? Trochę tak, a trochę nie. Amazfit to wciąż nie Garmin, ale już teraz zaspoileruję i rzucę wprost, że Amazfit T-Rex 3 Pro, którego cenie bliżej do 1500 zł niż do 2000 zł to argument przeciw zakupowi 2-krotnie, a momentami nawet i 3-krotnie droższego Garmina Fenix 8. Fanbazy branżowego tytana Amazfit testowanym zegarkiem do siebie nie przekona, ale 90 proc. potencjalnych użytkowników zegarków sportowych może stwierdzić, że to, co ten zegarek oferuje, w cenie, w której to oferuje, zmiata z planszy konkurencję.

 

Amazfit

Co się zmieniło względem Amazfit T-Rex 3?

Zmian w stosunku do Amazfit T-Rex 3 jest całkiem sporo, choć niektóre są nieco problematyczne, przez częste aktualizacje. Producent na tyle często udostępnia aktualizacje, że dziś Amazfit T-Rex 3 jest zdecydowanie lepszym zegarkiem niż przed rokiem - z poprawioną nawigacją czy usprawnionymi algorytmami pomiarowymi. Dlatego też postrzegam Amazfit T-Rex 3 Pro nie jako rewolucję, czy zupełnie nowy model, ale jako pewną ewolucję sprawdzonej koncepcji. 

Ze zmian, o których wspomnieć należy, to dodanie latarki z kilkoma trybami świecenia - od światła białego po czerwone, tytanowego bezela czy szafirowego szkła. Producent wrzucił tu też jaśniejszy wyświetlacz - do 3000 nitów oraz głośnik i mikrofon, więc przez zegarek można sobie teraz pogadać. Co ważne, nie mamy tu łączności komórkowej, żadnego LTE czy innych cudów, więc by pogadać z kimś przez zegarek, musimy mieć go sparowanego ze smartfonem.

Model z Pro w nazwie usprawnił też nawigację. Zegarek potrafi tworzyć trasy i ogarnia punkty nawigacyjne. Same mapy też są dokładniejsze i bardziej czytelne. Nie jest to zmiana, która sprawia, że nawigowanie w podstawowym T-Reksie stało się nieużywalne, ale wygoda korzystania z nawigacji jest odczuwalnie większa. Dodatkowo mamy też dokładniejsze pomiary dystansu i tempa - przynajmniej według gwarancji producenta.

A! Dodam, że Amazfit T-Rex 3 Pro występuje w dwóch rozmiarach: 48 mm (1,5 cala AMOLED) i 44 mm (1,32 cala AMOLED). Taka dywersyfikacja cieszy, ale uspokoję tych, którzy już biegną do sklepu - wersja 44 mm to nadal duży i grubaśny zegarek sportowy, a nie modny smartwatch do garnituru i na zajęcia z crossfitu. Lepiej odnajduje się na mniejszych nadgarstkach (nie tylko kobiecych), ale daleko mu do smukłości, ot choćby takiego Pixel Watcha od Google.

Amazfit

Jakie zmiany w T-Rex 3 Pro są realnie odczuwalne?

No dobra, to na szybkości o zmianach, które odczuwamy z perspektywy użytkownika. Na pierwszy ogień lepszy ekran. W ostrym jesiennym słońcu (kilka razy podczas testów objawiła mi się polska złota jesień) wyświetlacz świeci aż miło i jest przyjemniejszy w użytkowaniu niż w wersji T-Rex 3. To po pierwsze. Po drugie, pomiar tętna podczas jazdy na rowerze jest nieco dokładniejszy, a by być precyzyjnym, płynniejszy i mniej skokowy. Jakby zegarek ciut szybciej zanotowywał, że teraz idzie “pełny ogień”, a teraz “jedziemy z górki”.

Podobnie z dokładnością GPS, czego nie widzę po mapach z aktywności, ot choćby porównując zapis trasy biegowej ze stadionu miejskiego, ale odczuwam przy jeździe na rowerze. Tam, gdzie mój licznik Wahoo w lesie pokazuje mi czasem, że jadę 15 km/h (co jest bzdurą, bo lecę z tętnem 180 i jest pełny ogień), tam T-Rex 3 Pro podaje bardziej prawdopodobne wartości przekraczające 30 km/h i nie żongluje nimi, co czasem zdarzało się podstawowemu T-Reksowi - rzadko, ale jednak. Zaznaczę jeszcze, coby zarysować tło testowo-porównawcze, że w zasadzie wszystkie zegarki sportowe, które testowałem, nokautują pod tym względem, nie najmłodszy już, komputer Wahoo ELEMNT Bolt 2.

Co jeszcze jest odczuwalne? Latarka jest super. Świeci na tyle mocno, że w ciemnym lesie, czy podczas jesiennego biwakowania realnie można nią coś doświetlić, choć i tak najczęściej odpalałem ją podczas biegania po zmroku. To super sprawa, bo można wyjść pobiegać i nie trzeba zakładać na siebie jakichś lampek z marketu. 

Wydaje mi się też, że lepiej działają w T-Rex 3 Pro pomiary zdrowotne. Tak się zdarzyło, że miałem go na testach, kiedy poszedłem na salę pograć w kosza po 3 latach, a tydzień później połazić po górach i zaskakująco trafnie oceniał moją regenerację po tych, jakże miłych, aktywnościach. Czułem się, jakby regeneracja miała trwać przez 2 tygodnie i zegarek podobnie zinterpretował mój stan. 

Na plus również aktualizacja softu (choć nie jest to raczej zasługa samego T-Reksa 3 Pro) - w aplikacji Zepp mamy teraz wskaźnik BioCharge, który informuje nas o tym, ile mamy energii na dany dzień. Energii obliczanej na podstawie regeneracji, snu i aktywności. Działa to całkiem sprawnie, a subiektywnie dodam, że nie wiem, czy nie jest bardziej czytelne i przewidywalne niż np. Body Battery u wspominanego tu i ówdzie Garmina. 

Amazfit

Co potrafi Amazfit T-Rex 3 Pro?

Amazfit T-Rex 3 Pro potrafi praktycznie wszystko, co potrafić powinien sportowy zegarek, smartwatch - jeśli ktoś upiera się, by używać tego terminu. W zasadzie wystarczyłoby, gdybym napisał, że zapraszam na test Amazfit T-Rex 3, ponieważ wersja Pro robi wszystko to, co wersja bez Pro, tylko, że lepiej. Potrafi więcej, jest dojrzalszym urządzeniem. 

Wymieńmy jednak to i owo, bo tak nakazuje obyczaj. Mamy tu AMOLED-owy ekran o jasności 3000 nitów, tytanowy bezel, szafirowe szkło, ponad 180 trybów sportowych, mapy offline i nawigację, możliwość wykonywania połączeń głosowych i odpisywania na wiadomości SMS, powiadomienia z telefonu, szereg czujników odpowiedzialnych za pomiary sportowo-zdrowotne, GPS i czas pracy na baterii sięgający 25 dni. Skrótowo? Może i tak, ale to sportowy kombajn i gdybym chciał opisać ten zegarek dokładnie, to by mi życia nie starczyło.

Amazfit

Funkcje smart

Już Amazfit T-Rex 3 był zegarkiem mocno “usmartowionym”, ale wersja Pro dokłada tu to i owo. Możemy teraz sobie przez zegarek pogadać, możemy puścić z niego muzykę, czy tam odpisać na wiadomości SMS. Do tego otrzymamy na ekranie wszystkie powiadomienia, jakie sobie tylko zażyczymy - od e-maili, po kalendarz. Pod tym “smart” względem, Amazfit T-Rex 3 Pro to pełnoprawny smartwatch, ale osobiście nie będę tego nazewnictwa stosował, bo w mojej ocenie to zegarek przede wszystkim sportowy, a nie jakiś tam smartwatch, co to się go do koszuli zakłada, a potem idzie się w nim spocić na siłownię.

Kilka słów o baterii

Czas na kilka słów, zdań w sumie, o baterii. Jest super. W większym, testowanym modelu o średnicy 48 mm mamy do 25 dni pracy na jednym ładowaniu i do 42 godzin pracy z włączonym GPS-em. Mniejsza, 44-milimetrowa wersja potrafi pracować do 17 dni na jednym ładowaniu i do 13 godzin w trybie treningu z włączonym GPS-em.

Jak wygląda to w praktyce? Podczas codziennego użytkowania i koszykówki w poniedziałki, bieganka w środę i piątek, spacerów z psami praktycznie codziennie (chyba, że akurat jestem wyjechany gdzieś), spokojnie przekraczałem 2 tygodnie. Podczas jednego 11-godzinnego spaceru po górach, od wyjścia z domku po kolację na koniec dnia, zegarek nie marudził, nie zawiesił się, działał świetnie, a po powrocie z krótkiego 4-dniowego urlopu miałem jeszcze prądu na kilka ładnych dni, bo zegarek pokazywał 33 proc. naładowania akumulatora. Reasumując, brawa dla baterii.

Amazfit

Warto wymienić T-Rex 3 na T-Rex 3 Pro?

Pytanko i odpowiedź, które muszą się w tekście pojawić. Czy warto wymienić T-Rex 3 na T-Rex 3 Pro? Prosty temat! Raczej nie. Tak samo, jak nie warto wymieniać smartfona rok w rok. Jeśli jednak ktoś planował kupić podstawowego T-Rex 3, to niech kupi T-Rex 3 Pro i podziękuje mi później. 

Słabe strony?

Czy zegarek ma słabe strony? Cóż, brakuje mi możliwości udostępniania mojej lokalizacji podczas aktywności wybranym osobom - rzecz przydaje się zwłaszcza tym, którzy lecą czasem jakieś ultramaratony, śmigają po górach po zmroku i takie tam. Podobnie brakuje też alarmu bezpieczeństwa, czyli informowania wybranych osób o przykrych zdarzeniach podczas aktywności. A, brakuje mi też muzyki ze Spotify offline, choć Amazfit dodał aplikację Podcast, gdzie znaleźć można przyjemne całkiem umilacze i posłuchać ich offline. Wymienione wady to, umówmy się, cechy, do których przyzwyczaił nas Garmin, więc mógłbym krytykować za te “braki” większość testowanych przeze mnie zegarków. 

Z wad, które przynależą niejako do Amazfita, na myśl przychodzi mi niewygodny pasek. Nie wiem, co jest z tymi gumowymi paskami, ale zawsze próbuję je wymienić na coś nylonowego podczas testów. 

Kolejną wadą z mojej perspektywy jest zwrot w stronę funkcji smartwatchowych. Rozumiem to, zegarek musi trafiać do szerokiego grona odbiorców, ale ja osobiście dostaję białej gorączki, jak migają mi na zegarku powiadomienia… A jak pomyślę, że mógłbym np. rozmawiać z kimś przez zegarek, to w ogóle mnie przekręca. Zegarek sportowy to zegarek sportowy i szczęśliwie Amazfit pozwala na wyłączenie tych wszystkich smartfonowych, społecznościowych, irytujących powiadomień. Trwa to jakieś 30 sekund i już mamy święty spokój. 

Jak widać, siląc się na obiektywizm, trudno znaleźć tu dyskwalifikujące wady, a to, co mi w zegarku nie gra, to kwestie czysto osobnicze. Z chęcią bym się do ceny przyczepił, ale byłby to karkołomny wysiłek, więc tak to już zostawmy. 

Amazfit

Czy to najlepszy zegarek sportowy na rynku?

Specjalnie zadałem powyżej pytanie, na które odpowiedzieć nie można. Taki chwyt ku uwadze czytelnika. Niemniej, uważam, że wychodząc z relacji ceny do jakości i traktując ją jako wyznacznik “najlepszości”, Amazfit T-Rex 3 Pro to kocur. Dla kogoś poszukującego zegarka sportowego, który ma być wytrzymały, praktyczny, nastawiony na sport przez wielkie “S”, w pełni kompetentny i potrafiący wytrzymać długo na baterii, a… Jednocześnie ma to być sprzęt, którego nie trzeba kupować na Black Friday w promocji 50 rat 0 proc. - Amazfit T-Rex 3 Pro będzie najlepszym wyborem. To po prostu najlepiej wyceniony i “wszystkopotrafiący” zegarek sportowy, z jakim miałem do czynienia przez ostatnie 2/3 lata.

Warto kupić, jeżeli

Jeśli ktoś szuka zegarka sportowego o mocno outdoorowym charakterze, który potrafi w sporo jak mało który zegarek, długo pracuje na baterii i, no ma wszystko w zasadzie, co potrzebne, a do tego nie kosztuje majątku, bo nie obejmuje go podatek od prestiżu - spokojnie może wpakować do koszyka Amazfit T-Rex 3 Pro.

Nie warto kupować, jeżeli

Jeśli ktoś szuka zegarka uniwersalnego, raczej smartwatcha, który i przy garniturze się sprawdzi i na crossficie da radę, lepiej niech szuka dalej. Podobną radę miałbym dla wszystkich stawiających na turbo lekkość, dla biegaczy skupionych tylko na tej jednej aktywności - lepiej postawić na coś mniejszego i lżejszego.

  • Wyróżnienie "Super Produkt" - benchmark.pl

 

Produkt do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę Amazfit. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wyglądu w nią przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!

Witaj!

Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

Połącz konto już teraz.

Zaloguj przez 1Login