• benchmark.pl
  • Netflix
  • Mrok, dramat i tona epickiej pompatyczności, czyli bezspoilerowa recenzja finału Stranger Things 4
Mrok, dramat i tona epickiej pompatyczności, czyli bezspoilerowa recenzja finału Stranger Things 4
Filmy / seriale / VOD

Mrok, dramat i tona epickiej pompatyczności, czyli bezspoilerowa recenzja finału Stranger Things 4

przeczytasz w 4 min.

W końcu, po dwóch miesiącach oczekiwania na Netflix pojawiły się finałowe odcinki czwartego sezonu Stranger Things. Czy warto było czekać aż tyle czasu? I czy trwające łącznie 4 godziny dwa ostatnie odcinki tego serialu są godnym jego zakończeniem? Zapraszamy do naszej recenzji.

Coś się kończy, coś zaczyna - finał 4 sezonu Stranger Things

Kiedy dwa miesiące temu miałem przyjemność pisać recenzję najnowszego sezonu Stranger Things byłem wręcz pewien, że serial ten będzie hitem tego lata i wcale się nie pomyliłem.  Ziarno niepewności zasiała we mnie jednak premiera The Umbrella Academy sezon 3, która tylko upewniła mnie w przekonaniu, że Netflix potrafi zepsuć niemal każdą dobrą produkcję.

Ale jak można było się spodziewać, przy produkcji dwóch ostatnich odcinków Stranger Things amerykański gigant streamingowy postawił wszystko na jedną kartę, i to pod każdym względem. Jakby nie patrzeć przekroczył granice telewizji serwując nam najdroższe i najdłuższe odcinki w historii tego typu usług. Jeśli bowiem cokolwiek ma przynieść sukces i pomóc odbić się Netflixowi z tendencji spadkowej to jedyna nadzieja właśnie w Stranger Things. Sięgnijcie więc po popcorn i paczkę chusteczek, bo oto kolejny raz tego lata wracamy do Hawkins.

Czas na finałowe starcie

Siódmy odcinek pierwszej części finału Strange Things sugerował nam nadciągającą wielką bitwę z Vecną. Mimo to ostatnie odcinki nie skupiają się tylko na walce i akcji. Szczególny nacisk położono tutaj na relację pomiędzy poszczególnymi bohaterami.

Niektóre wyznania czy deklaracje padają nawet w innym wymiarze co może być spowodowane tym, że nasi bohaterowie czują ogromną presję i niepewność, czy uda im się dożyć jutra.  Przeciwnik, z którym przyjdzie im się teraz mierzyć to bowiem nie bezmyślna istota, a wyrachowany złoczyńca, który planuje ich kosztem zniszczyć Hawkins.

Stranger Things 4 - nastka

Całość finałowych odcinków podzielona jest na trzy główne osie fabularne - odbicie Hoopera, odnalezienie nastki oraz walka finałowa z Vecną. Sceny skupiające się na uwolnieniu Jima z głębokiej czeluści Związku Radzieckiego to typowe sekwencje akcji. Takie mrugnięcie okiem w kierunku fanów kina pokroju Conana czy Rambo. Zresztą w jednym momencie, podczas walki z demogorgonami, Hooper sięgnie po miecz, który dziwnym trafem jest zabójczo podobny do tego z filmu Conan Barbarzyńca.  

Z kolei odnalezienie nastki to właściwie dopowiedzenie nam historii o relacjach panujących pomiędzy nią, a “Tatą”. I w moim odczuciu to chyba najbardziej niepotrzebny wątek z całego serialu. W ogóle uważam, że odcinek ósmy jest niemal zbędny - wystarczyło przejść od razu do ostatniego, trwającego dwie i pół godziny, finału.

Oczywiście najwięcej emocji wywołuje wątek starcia tej części ekipy z Hawkins, która pozostała w mieście, aby stoczyć ostateczną walkę z Vecną. Tu polecam przygotować się na sporo wzruszeń. Nie zamierzam psuć Wam zabawy, wszak miała to być recenzja bezspoilerowa, ale jedno powiedzieć muszę - otrzymaliśmy tu chyba najbardziej epicką scenę solówki na gitarze w całej kinematografii. Stuprocentowego happpy endu jednak nie będzie - każdy bowiem w tym starciu coś straci. No ale Stranger Things 4 to już nie serial dla dzieci, gdzie wszystko kończyło się szczęśliwie. Nawet takiemu twardzielowi jak ja zdarzyło się uronić łzę.

Stranger Things 4 - Vecna

Czas na pożegnanie

A skoro zakończenie do najszczęśliwszych nie należy to łatwo się domyślić, że przyjdzie nam pożegnać się z pewnymi bohaterami. Jest to tym bardziej trudne, że zdążyliśmy już przyzwyczaić się do większości z nich. Właściwie ciężko nam wyobrazić sobie tę paczkę bez kogokolwiek. OK, były między nimi spory, miłosne rozterki i typowe nastoletnie dramy - ale stanowili dla mnie nierozerwalną całość.

Twórcy serialu zgotowali nam godne pożegnanie i domknięcie wszystkich wątków. Gołym okiem widać, że bracia Duffer dostali nareszcie taką ilość pieniędzy jaka była im potrzebna, aby wyszlifować swoją produkcję na błyszczący diament. 

Stranger Things 4 - paranormalna moc

Jeśli chodzi o aktorów nic się zbytnio nie zmieniło, z kilkoma wyjątkami. Najlepiej wypada, jeśli chodzi o naszą paczkę, rola Jedenastki (Millie Bobby Brown) i Dustina (Gatena Matarazzo), tym razem jednak w pierwszej trójce wybija się zdecydowanie Eddie Munson (Joseph Quinn) w roli zwariowanego fana Heavy Metalu. 

Postacie Jonathana (Charlie Heaton) i Willa Byersa (Noah Schnapp) nadal są napisane tak bardzo sztywno, że można pomijać wszelkie momenty z ich udziałem. A sceny, w których prym wiodą dorośli należą do Hoopera (David Harbour), który w pewnym momencie walczy z demogorgonem za pomocą . . . miecza Conana!

Stranger Things 4 - solówka na gitarze

Czy zakończenie, na które czekaliśmy potrzebowało aż 4 godzin? Czy nie można by tego jakoś skrócić? Cóż, i tak, i nie. Jeżeli się uprzemy możemy pominąć 8 odcinek i przejść od razu do ostatniego, po czym zobaczyć 5 minut prologu i będziemy mieć pełny obraz tego co się stało. Nie stracimy zbyt wiele. 

Z drugiej strony jednak bracia Duffer chcieli w pełni wykorzystać czas antenowy, który dostali, aby dokładnie pozamykać wszystkie wątki i wyjaśnić wszystkie dziury w scenariuszu, jakie przez lata się pojawiały. Tym bardziej, że na dalszy ciąg przyjdzie nam teraz solidnie zaczekać.

Stranger Things 4 - nastka i tata

Finał Stranger Things 4 - czy warto obejrzeć?

Wiedziałem, że Stranger Things 4 zwojuje tegoroczne lato i miałem rację - zawojowało. Serwery Netflixa nie wytrzymały naporu chętnych zobaczenia finału tego widowiska i w pewnej chwili zupełnie się poddały. Ale trudno się dziwić - mimo drobnych przedłużaczy te cztery godziny ogląda się dosłownie jednym tchem.

Dostajemy tu bowiem solidnie zrobione sceny walki, wyciskające łzy rozstania i co najważniejsze . . . zapowiedź kolejnego sezonu! Cóż, można było się tego spodziewać, bo głupotą byłoby zarżnąć kurę znoszącą złote jaja. Bo to, że Stranger Things jest dla Netflixa właśnie taką kwoką już chyba powszechnie wiadomo, prawda?

Jedno muszę przyznać - finał Stranger Things 4 to najlepiej zmontowana i posiadająca najlepszą oprawę audiowizualną produkcja tej platformy streamingowej. Zadanie zostało więc wykonane - bawiłem się rewelacyjnie, uroniłem kilka łez, a teraz niecierpliwie czekam na to co będzie dalej. A Wy?

Stranger Things 4 - dziura

Ocena finałowych odcinków Stranger Things 4:

  • zdecydowanie najlepiej zrealizowana produkcja Netflixa
  • zamknięcie sporej ilości wątków
  • najlepsza scena gitarowej solówki w historii kinematografii
  • to wszystko za co kochacie Stranger Things i jeszcze więcej
  • mrugnięcia okiem do fanów kina lat 80-tych XX wieku (miecz Conana itp)
  • godne zamknięcie 4 sezonu
     
  • ósmy odcinek wydaje się zupełnie zbędny
  • kilka dłużyzn, a zwłaszcza zbyt rozciągnięty epilog

Ocena końcowa

98% 4.9/5

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    paankracyk
    0
    Serial jest ofiarą swojego własnego sukcesu. Byłem bardzo zadowolony po pierwszym sezonie, zakończenie, sugerujące, że zło nie zostało do końca pokonane, było moim zdaniem naprawdę dobre. Gdyby wszystko się na tym skończyło - byłoby super. Ale niestety żyjemy w czasach gdy wszystko rozmienia się na drobne. Marvel wypuścił już chyba z 40 filmów, gwiezdne wojny dostają w kółko kontynuacje i spin offy i oczywiste jest, że stranger things nie mógł się tak zakończyć. I tak każdy sezon to w zasadzie to samo - pojawia się nowe zło, które powoli nabiera impetu i w ostatniej chwili dzieciaki jakoś je pokonują. Jasne, w ostatnim sezonie można powiedzieć, że nie odnoszą zwycięstwa, ale kilka spektakularnych akcji udaje im się wywinąć i na koniec i tak mamy wrażenie, że wygrywa "siła przyjaźni". Teraz nawet jeśli piąty sezon fabularnie i aktorsko będzie najlepszy i tak będziemy kręcić na to nosem, bo seria będzie już zwyczajnie przeciągnięta.
    • avatar
      Marucins
      0
      Ej ale serio... jest sens pisać "recenzja finału"??