Gry

The Misadventures of P.B. Winterbottom – obudź w sobie siłę ciastożercy

przeczytasz w 4 min.

The Misadventures of P.B. Winterbottom to kolejna godna laurki produkcja spod znaku gier „indie”, którą można śmiało postawić obok całej reszty małych dzieł sztuki: World of Goo, Braid czy Machinarium. Ladies and gentleman, signore e signori, panie i panowie – proszę trzymać się mocno, przenosimy się do miejsca, w którym nic nie wydaje się takie, jakie jest naprawdę!

Chwile ukojenia

Wystarczyła chwila sam na sam z The Misadventures of P.B. Winterbottom, aby o mało co nie piać z zachwytu. Po spędzeniu kolejnych minut utwierdzamy się w przekonaniu, że: cholera, było warto. Wydawałoby się, że jest perfekcyjnie i za nic w świecie nie chciałoby się czegokolwiek zmieniać. Ale czar prysł. Na szczęście rozczarowanie nie okazało się druzgoczące. Po prostu przywary wychodzą na wierzch po nieco dłuższym kontakcie i dochodzimy znowu do tych samych wniosków - ideałów zwyczajnie nie ma. Ulegamy jedynie iluzji, która prędzej czy później znika na rzecz okrutnej rzeczywistości. No, może nie aż tak bardzo okrutnej, ale odrobina dramatyzmu jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziła.

Fani Braida, łączcie się!

Po zagłębieniu się w rozgrywkę nie uchodzi uwadze, że dzieło The Odd Gentlemen nie wydaje się ani nadzwyczajnie oryginalne, ani tym bardziej przełomowe w swoim gronie „indie”. To nie przeszkadza mu jednak być oryginalniejszym od większości wydanych ostatnimi czasy tytułów. Zwłaszcza będzie się takim wydawać osobom, które do tej pory stroniły od tego typu propozycji.

Nietrudno nie zauważyć analogii do innej produkcji również niezależnego studia. Mowa o niczym innym jak o Braidzie – grze, którą, jak wskazują znaki na ziemi i niebie, twórcy The Misadventures of P.B. Winterbottom się inspirowali, co swoją drogą - biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw - należy uznać za duży plus. W końcu jak się wzorować, to tylko na najlepszych. Jeśli Braid potrafił Was doprowadzić niekiedy do stanu nagłego, ale pewnie krótkotrwałego znerwicowania, którego skutkiem mogło być uszczuplenie włosów – jak w moim przypadku – na i tak mało owłosionym czerepie, to recenzowany twór wydaje się dobrą alternatywą. Wszak poziom trudności nie daje tak w kość, a co za tym idzie – tytuł jest znacznie bardziej przyjazny dla niedzielnych graczy, wszak oni też są graczami i chcieliby pograć. Jak wszyscy, to wszyscy! Równouprawnienie musi być.

Zapewne zdążyliście już drogą dedukcji dojść do oczywistego wniosku, ale potwierdzę - The Misadventures of P.B. Winterbottom znakomicie zespala grę logiczną z cechami platformówki. Co więcej, podobnie jak w Braidzie – i tu manipulujemy czasem, ale nie w celu uratowania spragnionej ciepła księżniczki z najwyższej komnaty w najwyższej wieży, tylko po to, aby zaspokoić - trochę nie ten tego - żądze awangardowego dżentelmena, tytułowego pana Winterbottoma - złodzieja ciast.

Abrakadabra

I tak oto wychodzi na jaw, że zawód głównego bohatera jest zawodem dość niepewnym. Osoby liczące na rozterki między jasną a ciemną stroną Mocy nie poszaleją sobie, wyboru nie mamy – musimy pomóc mu w tych niecnych czynach, pokonując kolejne poziomy naszpikowane coraz bardziej wymyślnymi zagadkami. O ile początki przechodzimy z palcem w kluce, o tyle schody zaczynają – jak zresztą być winno – w późniejszych etapach. Niektóre momenty wymuszają na nas niecodziennego myślenia i odpowiedniego wykorzystania elementów otoczenia oraz specjalnych umiejętności pana Winterbottoma (radzę nie lekceważyć niepozornego parasola – przydaje się w większym stopniu, niż można było tego oczekiwać…).

Wraz z posunięciem do przodu niezbyt złożonej, ale frapująco przedstawionej fabuły zdobywamy nowe, zadziwiające nie w mniejszym stopniu niż te wcześniejsze, zdolności. Nasz protagonista bowiem potrafi  się klonować (częstokroć z ograniczeniami co do liczby aktywnych „podróbek”), ale z różnym skutkiem – niekiedy jego kopie okazują się być czymś w rodzaju duchów, inne zaś są wrogo nastawione do ich stwócy. Jednak nie jest to zależne od nas samych, tylko od lokacji, do których trafiamy. Dzięki takiemu zabiegowi rozgrywka jest na tyle urozmaicona, że przez parę godzin, jakie oferuje Misadventures of P.B. Winterbottom, zapominamy o bożym świecie (a chciałoby się rzec: Chwilo, trwaj!). Owszem, czas na skończenie głównego dania jest krótki, lecz w miarę postępów odblokowuje się jeszcze nie lada gratka dla zapaleńców – dodatkowe tryby (na czas), a ponadto istnieje możliwość wspinania się po kolejnych szczeblach w rankingach wirtualnych ciastożerców.

W grze każda plansza jest wyzwaniem, większość, co prawda, mniejszym, ale bez obaw, oczekujący bardziej wymagającej zabawy też się tutaj odnajdą – wbrew pozorom zdobywanie ciast nie jest zajęciem wcale a wcale szalenie prostym. Zręczne rączki i dobry refleks okażą się przydatne w niejednej podbramkowej sytuacji (warto też zaopatrzyć się w pada – rozgrywka wtedy staje się, przynajmniej w moim mniemaniu, przyjemniejsza). Niestety, trochę ubolewam nad tym, że autorom nie udało się zbalansować stopnia trudności. Zbyt często jest za prosto, a na trudniejsze przeszkody natrafiamy w najmniej spodziewanym w momencie (nie zawsze więc im dalej w las, tym bardziej pod górkę). Można jednak nieco przymknąć na to oko, zwłaszcza że inne produkcje tego typu wcale lepiej się nie mają – tak samo przecież było chociażby z World of Goo. Nie ma postępu, ale nie ma też kroku wstecz.

Stylowo

Tym, co zdecydowanie rzuca się w oczy zaraz po odpaleniu Misadventures of P.B. Winterbottom, jest warstwa audio-wizualna. Niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa, idealnie komponująca się z nietypową, ale fenomenalną oprawą wideo, wpada w uszy od pierwszego usłyszenia i nie pozwala o sobie zapomnieć. Chociaż to po części wynika z tego, że muzyka po prostu po dłuższym obcowaniu z tytułem zaczyna się powtarzać.

Natomiast oryginalna, czarno-biała stylistyka szaty graficznej nie budzi już żadnych wątpliwości – jest cudowna, ot co. Widok ręcznie rysowanych teł potrafi wzbudzić uwielbienie nawet u największego malkontenta. Nie skłamię, jeśli powiem, że to, co zobaczyłem w tej grze, przebiło bez dwóch zdań np. cenionego przeze mnie Braida i jego wygląd otoczenia, który przywodził na myśl obrazy namalowane akwarelą. Ale to jeszcze nic – w połączeniu z obraną konwencją, na wzór niemego filmu, po prostu wstrzelono się z tą oprawą wizualną w sposób zaprawdę mistrzowski. Należą się osobom za to odpowiedzialnym owacje na stojąco. Malutki tylko minusik za niedosyt, jeśli chodzi o zróżnicowanie scenerii.

Cud, miód i ciasteczka

Udało się skromnej ekipie z The Odd Gentlemen wykreować wspaniały, surrealistyczny świat, owiany nieco nutką grozy i tajemniczości. Świat, który chce się poznać, w którym chce się trwać aż do dotarcia do finału perypetii pana Winterbottoma – jegomościa o niegodnym zawodzie (przeznaczeniu uciec trudno). Czasem ma się ochotę wpaść w wir wydarzeń fantastycznych - takich, o których można tylko pomarzyć. Gra Misadventures of P.B. Winterbottom jest doskonałym remedium na oderwanie się od szarego, nudnego dnia, kiedy chcielibyśmy założyć klapki na oczy i zanurzyć się w innej rzeczywistości – pognać gdziekolwiek, byle z dala od normalności. Za taką cenę – grzech nie skorzystać.

PS Grę można nabyć tylko drogą cyfrową - via Steam.

Plusy:

artystyczna warstwa wizualna;

hipnotyzująca ścieżka dźwiękowa;

łamigłówki pobudzające naszą wyobraźnię;

sposób narracji;

uogólniając: trudno wyjść z podziwu.

Minusy:

powtarzająca się muzyka;

nierówny poziom trudności;

wątek fabularny kończy się za szybko.  

Podsumowanie
 Oceny cząstkowe
Grafika: zniewalająca
Dźwięk:
poruszający
Grywalność:
zachwycająca
Cena (sugerowana przez producenta): 3,99€ (ok. 16 zł)

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    R.I.P
    0
    Recka podobnie jak poprzednia bardzo fajna :)
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      widzę lubisz takie "dziwne i mroczne" gry ;P
      Co do recenzji- bez zastrzeżeń. Parę małych błędów. 5
      • avatar
        Cr4sH
        0
        Polecę Ci grę Braid o ile jej nie znasz, oraz Trine, są osadzone w podobnej grafice no i ogólnie gra się podobnie.
        • avatar
          0
          "Co ja wam (...) mówiłem o indie" rzekł Adolf H. Gut, gut. Trochę za bardzo zachwycasz się własnym tekstem, co znajduje odbicie w stylu, ale i tak gut :)
          • avatar
            .B.W.
            0
            Gra jest właśnie przeceniona w letniej wyprzedaży na Steamie: http://store.steampowered.com/app/40930/

            Oferta ważna do jutra (do 19.00).

            Polecam jeszcze raz gorąco! :)