
Największa zaleta vivo X300 Pro? Aparat. Największa wada vivo X300 Pro? Bateria, choć akurat za to producent ponosi tylko część winy.
Najnowszy vivo X300 Pro spędził ze mną trzy tygodnie i dawno nie testowałem telefonu, za którym po odesłaniu do producenta tęskniłbym tak bardzo. Choć ma on swoje niedociągnięcia.
Aparat vivo X300 Pro to jego najmocniejszy atut
Gigantyczna wyspa na tylnym panelu skrywa:
- aparat główny 50 Mpix (1/1,28 cala) z przysłoną f/1,57 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat 50 Mpix (1/2,76 cala) z obiektywem ultraszerokokątnym, trybem makro i przysłoną f/2,0;
- aparat 200 Mpix (1/1,4 cala) z teleobiektywem 3,7x, przysłoną f/2,67 i optyczną stabilizacją obrazu.
Jakość robionych vivo X300 Pro zdjęć jest fantastyczna w praktycznie każdych warunkach oświetleniowych. Oprogramowanie skutecznie niweluje przepalenia i wyciąga szczegóły z nawet bardzo głębokich cieni, unikając przy tym zaszumienia. Duże wrażenie robi także poziom szczegółowości zdjęć, bo smartfon ponadprzeciętnie dobrze radzi sobie z uwiecznieniem faktury ludzkiej skóry, ubrań czy budynków. Klasa.
Na wysokim poziomie stoją wszystkie trzy aparaty. Moim faworytem jest wbudowany teleobiektyw, który cechuje się wyjątkowo płytką głębią ostrości. Robione przez niego fotki oddalonych o kilka metrów obiektów mają wyjątkowo miłą dla oka plastykę.
Choć optyczne przybliżenie teleobiektywu to raptem 3,7x, zakres zoomu jest potęgowany przez 200-megapikselową matrycę i algorytmy AI. vivo X300 Pro zapewnia chyba najlepszą jakość zoomu 100x, z jaką się spotkałem.
Świetnie spisuje się również tryb portretowy.
Warto mieć jednak świadomość, że zoom vivo X300 Pro jest baaardzo mocno uzależniony od algorytmów AI. Z jednej strony smartfon nagina dzięki temu prawa fizyki i skutecznie obchodzi ograniczenia małej optyki, ale niektóre fotki wyglądają jednak dość sztucznie.
Jakiś czas temu byłem na polskiej premierze Samsung Pay. Siedziałem dość daleko od sceny, więc robiłem zdjęcia z 10-krotnym przybliżeniem. Algorytmy wygładzające vivo X300 Pro są tak agresywne, że twarze na fotografiach wyglądają jak gumowe maski, a rośliny w tle na ulepione z plasteliny.
Sztuczność uzależniona jest jednak od kadru, warunków oświetleniowych i poziomu przybliżenia. Zastosowane algorytmy zdecydowanie lepiej radzą sobie z architekturą czy piktogramami.
Dodam, że vivo X300 Pro ma najpłynniej działający interfejs aparatu z jakim kiedykolwiek spotkałem się na smartfonie z Androidem. Animacja przełączania się między obiektywami to poziom iPhone’a, który przez lata był dla konkurencji nieosiągalny.
Na to wszystko dochodzi bardzo rozbudowany edytor zdjęć ze świetną gumką AI. No po prostu klasa w każdym calu.
Bardzo polubiłem się z doczepianym teleobiektywem
Do sprzedaży trafił także opcjonalny zestaw akcesoriów vivo Photography Kit, który obejmuje specjalne fotograficzne etui, uchwyt z powerbankiem i doczepiany telekonwerter.
Dodatkowy teleobiektyw powstał we współpracy z firmą Zeiss. Generuje przybliżenie 2,35x, ale nakładany jest na peryskopowy aparat, który sam w sobie przybliża obraz 3,7x. Sumarycznie przekłada się to na optyczne na poziomie 8,7x lub - jak kto woli - ekwiwalent 200 mm dla pełnej klatki. Dodatkowo pod obiektywem umieszczona jest matryca 200 Mpix, która pozwala dołożyć do tego spore przybliżenie cyfrowe.
Jednym z atutów dłuższej soczewki jest lepszy zoom, ale ja najbardziej polubiłem ją za ekstremalnie płytką głębię ostrości, która znosi konieczność korzystania z trybu portretowego. Tak się szczęśliwie złożyło, że dzień po rozpoczęciu testów wybrałem się na PGA 2025, a w takich warunkach połączenie dużego przybliżenia optycznego i naturalnie rozmytego tła sprawdza się fantastycznie.
Nie jest to zabawa tania, bo sam zestaw vivo Photography Kit do X300 Pro kosztuje prawie 1700 zł, ale wnosi fotografię mobilną na zupełnie nowy poziom. I jest to rozwiązanie zaskakująco przenośne, bo telefon w etui można nosić w jednej kieszeni, obiektyw w drugiej, a jego doczepienie i odczepienie trwa sekundę.
Nie jestem tylko fanem dołączonego do zestawu gripa z powerbankiem. Owszem, poprawia on chwyt i wydłuża czas pracy, ale vivo X300 Pro z zamontowanym uchwytem przestaje mieścić się w kieszeni. A osobiście nie mogę się przekonać do noszenia smartfonu na smyczy czy każdorazowego rozkładania zestawu na trzy części.
vivo X300 Pro ma interfejs (zbyt) mocno inspirowany iOS-em
Nakładka na Androida 16 o nazwie OriginOS 6 była wyraźnie wzorowana na systemie iOS 26. Źródeł inspiracji nie trzeba szukać daleko, bo już ekran blokady wykorzystuje charakterystyczny dla iPhone’ów efekt głębi. Choć nie ukrywam, że mnie się akurat ta stylistyka podoba.
Problem w tym, że vivo odpaliło kopiarkę niekoniecznie tylko dobrych pomysłów. Wzornictwo Liquid Glass zostało przecież przyjęte przez użytkowników iPhone’ów dość chłodno, co zmusiło Apple do jego wielokrotnego poprawiania aktualizacjami, a vivo X300 Pro i tak ma w interfejsie elementy imitujące szkło.
I tu brakuje mi trochę mierzenia sił na zamiary. Apple ma pełną kontrolę nad systemem iOS, więc interfejs Liquid Glass jest przynajmniej wszechobecny i wykorzystywany w praktycznie wszystkich systemowych aplikacjach i wielu zewnętrznych. vivo natomiast pełnej kontroli nad Androidem nie ma; niektóre systemowe aplikacje (np. kalkulator, zegar czy dyktafon) wykorzystują autorską stylistykę, ale inne (np. Telefon czy Wiadomości) to apki stworzone przez Google’a. Rezultat jest taki, że nawet domyślne aplikacje wyglądają jak z innej parafii.
Nie mogło też oczywiście zabraknąć klona Dynamic Island, nazywanego tutaj Wyspą Origin.
Inspiracja obejmuje nie tylko oprogramowanie, ale i sprzęt. vivo X300 Pro, podobnie jak iPhone’y od 15 w górę, ma na krawędzi obudowy wielofunkcyjny przycisk, którym można zmieniać profile dźwiękowe, uruchamiać aparat, włączać latarkę i wykonywać inne akcje.
I OK - ktoś w vivo uznał, że przycisk sam w sobie jest przydatny, więc postanowił go zaimplementować. Ale czy serio nawet interfejs ustawień klawisza musi wyglądać jak zrzynka z iOS-u?
Nie mam nic przeciwko zgapianiu dobrych pomysłów, ale mam wrażenie, że vivo bezrefleksyjnie skopiowało wszystko, co się dało, byle tylko było podobnie jak na iPhone’ach. Osobiście nie przepadam za takim podejściem, bo trzymam w ręku flagowca jednej z najpotężniejszych firm technologicznych na świecie, a momentami czuję się jakbym korzystał z taniej podróbki.
Zastrzeżeń nie mam za to do warstwy użytkowej, bo nakładka OriginOS 6 jest wszechstronna, bardzo konfigurowalna i wolna od poważniejszych niedoróbek. Muszę też pochwalić vivo za spolszczone funkcje AI. Transkrypcja i podsumowywanie notatek głosowych czy formatowanie tekstu działają po polsku i to bardzo dobrze.
Dodam jeszcze, że - według deklaracji producenta - vivo X300 Pro otrzyma minimum pięć dużych aktualizacji Androida. To dobry wynik, ale Samsung czy Google obiecują siedem.
vivo X300 Pro nie jest zbyt poręczny
Jeśli ergonomia jest dla ciebie kluczowa, to raczej nie masz tu czego szukać, bo vivo X300 Pro nie jest niestety wygodny w użytkowaniu.
Telefon jest duży (6,78 cala), ma kanciastą bryłę, a na to wszystko dochodzi gigantyczna wyspa z aparatami. Ta zajmuje tak dużą powierzchnię tylnego panelu, że muszę trzymać vivo X300 Pro znacznie niżej niż Galaxy S25 Ultra, Pixela 10 Pro XL czy nawet iPhone’a 17 Pro Max. Przez to smartfon leży w dłoni mniej pewnie, ciągłe ocieranie palców o wyspę jest irytujące, a dostęp do górnej krawędzi ekranu utrudniony.

Dodatkowo wyspa ekstremalnie wystaje z obudowy, więc nie jest tak, że pierwsze lepsze etui załatwi sprawę i ją przykryje. Gumowy pokrowiec dołączony do zestawu problemu nie rozwiązuje.
Ja jestem użytkownikiem dość, hmm, ergonomicznie tolerancyjnym, więc byłbym w stanie do vivo X300 Pro przywyknąć, ale wiem, że są osoby, dla których poręczność to podstawa. A na tym polu ten telefon wypada niestety źle.
Zastrzeżeń nie mam jednak do samej jakości wykonania, bo ta jest wzorowa. Wbudowany silnik wibracyjny również należy do najlepszych na rynku.
Multimedia i wydajność vivo X300 Pro stoją na wysokim poziomie
Zastosowany wyświetlacz AMOLED 6,78 cala jest znakomitej jakości. Obraz jest żywy, kąty widzenia doskonałe, jasność topowa, matryca LTPO pracująca w zakresie 1-120 Hz zapewnia wysoką energooszczędność, a wbudowany w ekran ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych jest szybki i skuteczny. Do pełni szczęścia brakuje mi w zasadzie tylko powłoki antyrefleksyjnej, bo Samsung Galaxy S25 Ultra czy nawet iPhone 17 Pro Max odczuwalnie skuteczniej niwelują odblaski.
Multimedialnie rozczarowały mnie tylko wbudowane głośniki stereo. Grają głośno i nie charczą, ale dźwięk jest płaski i wyprany z głębi. vivo X300 Pro plasuje się pod tym względem półkę niżej niż samsungi i dwie półki niżej niż iPhone’y.
| vivo X300 Pro | vivo X300 | |
| Ekran | AMOLED 6,78 cala, 2800 × 1260 (453 ppi), 120 Hz | AMOLED 6,31 cala, 2640 x 1216 (431 ppi), 1-120 Hz LTPO |
| Głośniki | stereo | stereo |
| Czip | MediaTek Dimensity 9500 | MediaTek Dimensity 9500 |
| Pamięć RAM | 16 GB, LPDDR5X | 16 GB, LPDDR5X |
| Pamięć na dane | 512 GB, UFS 4.1 | 512 GB, UFS 4.1 |
| Aparat główny | 50 Mpix (1/1,28 cala), f/1,6, optyczna stabilizacja | 200 Mpix (1/1,4 cala), f/1,7, optyczna stabilizacja |
| Aparat UW | 50 Mpix (1/2,76 cala), ultraszerokokątny, f/2,0 | 50 Mpix (1/2,76 cala), ultraszerokokątny, f/2,0 |
| Aparat tele | 200 Mpix (1/1,4 cala), teleobiektyw 3,7x, peryskopowy, f/2,7, optyczna stabilizacja | 50 Mpix (1/1,95 cala), teleobiektyw 3x, peryskopowy, f/2,6, optyczna stabilizacja |
| Aparat przedni | 50 Mpix, f/2,0 | 50 Mpix, f/2,4 |
| Bateria | 5440 mAh, ładowanie 90 W, bezprzewodowe 40 W, indukcyjne zwrotne | 5360 mAh, ładowanie 90 W, bezprzewodowe 40 W, indukcyjne zwrotne |
| Łączność | 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 6.0, NFC, podczerwień, USB-C 3.2 Gen 1, eSIM | 5G, Wi-Fi 7, Bluetooth 6.0, NFC, podczerwień, USB-C 3.2 Gen 1, eSIM |
| Zabezpieczenia | Czytnik linii papilarnych, w ekranie, ultradźwiękowy | Czytnik linii papilarnych, w ekranie, ultradźwiękowy |
| Wymiary | 161,98 × 75,48 × 7,99 mm | 150,57 x 71,92 x 7,95 mm |
| Waga | 226 g | 190 g |
| Android | Android 16, OriginOS 6 | Android 16, OriginOS 6 |
| Odporność | IP69 | IP69 |
Jeśli chodzi o wydajność, producent zastosował najnowszego i flagowego MediaTeka Dimensity 9500 oraz 16 GB szybkiej pamięci RAM. Takie połączenie zapewnia oczywiście bardzo wydajną pracę. Zastosowane oprogramowanie - mimo nafaszerowania funkcjami i efektami wizualnymi - działa płynnie i żwawo.
Pod dużym obciążeniem czuć lekki throttling, ale nawet po kilkuprocentowym spadku wydajności vivo X300 Pro działa szybciej niż flagowce poprzedniej generacji na maksymalnych obrotach.
Podczas grania w gry czy wykonywania innych złożonych operacji smartfon lubi się nagrzać. Nie do jakichś ekstremalnych temperatur, ale większość ciepła idzie w metalową ramę, przez co czuć je bardziej niż w przypadku smartfonów nagrzewających się głównie w okolicach aparatu.
vivo X300 Pro ma baterię skrzywdzoną przez logistykę
W przypadku urządzeń z akumulatorami o pojemności 20 Wh (co w przypadku smartfonów przekłada się na ok. 5400-5500 mAh) unijne przepisy nakładają na producentów dodatkowe wymogi transportowe. Konieczność zapewnienia wyższych standardów przewożenia i uzyskania dodatkowych certyfikatów komplikuje proces dystrybucji, bo może wydłużyć sprowadzenie urządzenia do kraju czy podnieść koszt transportu.
Nie jest to nic niewykonalnego, bo konkurencyjny OPPO Find X9 Pro ma akumulator 7500 mAh i jest sprzedawany w Polsce. Niektórzy producenci wolą jednak uniknąć komplikacji i zastosować mniejszą baterię lub programowo ograniczyć jej pojemność. Do tego grona dołączyło także vivo.
Europejski vivo X300 Pro ma krzemowo-węglowy akumulator 5440 mAh, podczas gdy poza Unią ten sam telefon oferuje aż 6510 mAh. To astronomiczna różnica, podyktowana prawdopodobnie wyłącznie względami logistycznymi. I przy okazji regres, bo ubiegłoroczny X200 Pro ma przecież 6000 mAh.
Niestety te 5440 mAh przekłada się na dość przeciętny czas pracy. Przy moim użytkowaniu (internet, zdjęcia, muzyka, komunikatory) vivo X300 Pro działa nawet krócej niż Pixel 10 Pro XL czy Galaxy S25 Ultra, które mają fizycznie jeszcze mniejsze baterie. Przy oszczędnym użytkowaniu (do ok. 3-4 godzin aktywnego ekranu w ciągu dnia) da się wyciągnąć dwie pełne doby z dala od gniazdka, ale OPPO, realme czy OnePlus zdążyli już przyzwyczaić klientów do znacznie lepszych wyników.
W kontekście niewyśrubowanej pojemności baterii, boli też brak Qi2. Bo widzicie - Apple, Google (a według przecieków lada moment także Samsung) nie szarżują z miliamperogodzinami, ale przynajmniej dają magnetyczne złącze, które czyni ładowanie wygodniejszym. Większość chińskich marek unika Qi2, ale zamiast tego bije rekordy pojemności. Tymczasem vivo X300 Pro stoi po środku, nie oferując ani jednego, ani drugiego.
Plusem tego telefonu jest jednak bez wątpienia szybkość ładowania 90 W, bo korzystając z mocnego zasilacza akumulator da się napełnić mniej więcej w pół godziny. To bardzo dobry wynik.
Czy warto kupić vivo X300 Pro?
vivo X300 Pro to przede wszystkim fotograficzny wymiatacz i technologiczny pokaz tego, do czego są dziś zdolne chińskie marki. Jeśli chodzi o jakość zdjęć czy szybkość ładowania, to mówimy o poziomie, do którego Samsung, Apple czy Google nie mają nawet startu. Smartfon ma też przyjemne w użytkowaniu oprogramowanie ze spolszczonym AI i zapas mocy na lata.
Na pewno mogę go polecić osobom skłonnym dokupić dodatkowy telekonwerter. Na naszym rynku jest to rozwiązanie unikatowe, bo konkurencyjny OPPO Find X9 Pro obsługuje co prawda podobne akcesorium, ale to nie jest oficjalnie dostępne w Polsce. No i vivo X300 Pro ma pod teleobiektywem większą matrycę, więc i tak spodziewałbym się lepszych rezultatów.
Tylko ta nieszczęsna bateria, przez którą europejski vivo X300 Pro mocno odstaje od OPPO Find X9 Pro, realme GT 8 Pro czy OnePlusa 15. Jeśli jednak komuś nie zależy na biciu rekordów czasu pracy na jednym ładowaniu, to będzie zadowolony.
Warto kupić, jeśli:
- zależy ci na topowym aparacie z najlepszym zoomem;
- jesteś skłonny dokupić dodatkowy telekonwerter dla jeszcze lepszej jakości zdjęć;
- chcesz funkcjonalnego i dopracowanego oprogramowania;
- oczekujesz specyfikacji, która zapewni dobrą wydajność na lata;
- znudziły ci się smartfony Samsunga, Apple’a czy Google’a i chcesz sprawdzić, do czego zdolni są Chińczycy.
Nie warto, jeśli:
- szukasz poręcznego telefonu;
- przeszkadza ci kopiowanie stylistyki iOS-u;
- zależy ci na naprawdę pojemnej baterii lub Qi2.
Niezależna opinia redakcji. Telefon na test został bezpłatnie wypożyczony od firmy vivo.


















































































































.jpg/330x0x1.jpg)
.jpg/330x0x1.jpg)















Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!