Gry

benchmark poleca: Unreal Tournament III

przeczytasz w 3 min.

Unreal Tournament III może nie jest rewolucją, w żaden sposób nie wynalazł gatunku od początku ani nie przedstawił czegoś kompletnie nowatorskiego. Jest za to niesamowitą kompilacją wszystkiego, co na

To już drugi tytuł ze stajni Epic Games, który przychodzi mi recenzować w bardzo krótkim czasie. Tym razem nie jest to jednak konsolowy port, tylko gra, która dawno, dawno temu rozpoczęła swoją karierę na PC. Być może dlatego do Unreal Tournament III podchodzę z tak ogromnym zainteresowaniem.

Po pierwsze nie uświadczyliśmy tego typu rozgrywki już od jakiegoś czasu na "blaszaku", bo od ostatniej odsłony tej serii minęły aż trzy lata. Chociaż jestem przekonana, że starsze tytuły tego rodzaju wciąż mogą stawać w szranki i na pewno skupiają wokół siebie wierną rzeszę fanów, to przyjemnie jest w końcu zobaczyć coś korzystającego z nowych technologii i z nowym silnikiem. Zwłaszcza, że w grę wchodzi tak potężne narzędzie, jakim jest Unreal Engine 3. Po drugie, seria UT i jej podobne wywołują u mnie ogromną dozę ciepłych wspomnień, dlatego mam nadzieje, że nowa część zachowała, choć trochę duszy swoich poprzedników i nie zawiedzie moich oczekiwań.


Początki nie aż tak trudne

Standardowo zaczynam od pierwszego wrażenia, jakie wywołało na mnie wydanie gry. Choć mam w ręce podstawową edycję, którą znaleźć można w każdym niemal sklepie, to wydawca i tak postarał się, aby w pudełku znalazło się coś ekstra oprócz płyty z grą. Nic zresztą dziwnego, już wcześniej chwaliłam, w jaki sposób Epic wydaje swoje tytuły i jak widać, jest to stała polityka firmy, tak trzymać. Tym razem do opakowania dołączono artbook, zwyczajowo wydrukowany na porządnym kredowym papierze w formacie A5, który zawiera naprawdę piękne koncepcyjne szkice. Widać jak dużo serca włożono w stworzenie świata i wszystkie elementy wizualne.

Drugi dodatek to nadprogramowa płyta DVD, zawierająca materiały filmowe o tworzeniu gry (m.in. bardzo ciekawy film o historii Unreal), oraz poradnik do Unreal Engine 3 Toolset, czyli niemal dziesięciogodzinny film instruktażowy, który z pewnością ułatwi niektórym prace z modami. Nie obyło się jednak bez wpadki po polskiej stronie, bo choć przetłumaczono grę, opis z tyłu opakowania i instrukcję obsługi, to nikt nie pokusił się o przetłumaczenie pierwszej strony artbooka, gdzie prezydent Epic zwraca się do wszystkich graczy z pewnego rodzaju orędziem, to zaledwie kartka tekstu.

Zupełnie też pominięto tłumaczenie dodatkowej płyty, pozostawiając cały ten element po angielsku, choć moim skromnym zdaniem wypadałoby, chociaż podłożyć napisy. Rodzi się, więc pytanie, po co w ogóle zabierać się do tłumaczenia, skoro tłumaczy się wybiórczo, no ale to już nie ode mnie zależy. Muszę przyznać, że po chrzcie, jaki zafundował mi Gears of War, podchodziłam do następnego dziecka Epic dość sceptycznie, obawiając się, że gra prezentować będzie podobne problemy techniczne. Szczęśliwie jednak, tym razem obyło się bez frustracji, bo UTIII zainstalował się i uruchomił za pierwszym razem i bez jakichkolwiek problemów technicznych. Nie znaczy to jednak, że gra współpracowała zupełnie bez walki. Niestabilny program kilka razy zawiesił się podczas gry, pozornie bez żadnej przyczyny. Bardzo opierał się również zmianą rozdzielczości, co sprowadzało się do bardzo długiego oczekiwania na rezultat, problematycznym okazało się też zapamiętanie niektórych ustawień. Warto zwrócić uwagę, że większość tych problemów pojawiało się tylko i wyłącznie w przypadku ingerencji w ustawienia grafiki, oprócz tego program działał prawie bezawaryjnie. Zdziwiłam się jednak, jak niewiele opcji mam do dyspozycji, jeśli chodzi o ustawienia graficzne, zabrakło na przykład opcji włączenia antyaliasingu, który wymusić można tylko z poziomu sterowników.

Zaskakuje też czas potrzebny do wczytania poszczególnych lokacji, nawet wyjście do głównego menu potrafiło zająć grze na moim sprzęcie do kilkunastu sekund, dłużej niż w tak często wytykanym za to Wiedźminie. Jednak najbardziej irytującym okazało się to, że gra chwilami potrafiła zawisnąć się na kilka sekund, aby potem znowu wznowić działanie. Problem pojawiał się nie tylko w najwyższych ustawieniach grafiki, ale również tych najniższych, co skłania mnie do wniosku, że to nie wina mojego sprzętu, tylko samej gry. Brak obecności Microsoft jako wydawcy, okazało się zbawiennym wyjściem. Jako, że tym razem nie musiałam borykać się z zakładaniem jakiegoś cudownego konta. Wciąż wymagane jest założenie profilu, aby rozpocząć grę, ale jest to bardzo proste, wystarczy wpisać nazwę użytkownika, hasło i e-mail i gotowe. Nie trzeba ani potwierdzać konta, ani dodatkowo rejestrować się przez przeglądarkę.