Gry

To wszystko już było ale... parę słów o rozgrywce

przeczytasz w 3 min.

Po Unreal Tournament III trudno oczekiwać wielkiej rewolucji gatunku, bo właściwie większość tego, co gra prezentuje można było już zobaczyć we wcześniejszych odsłonach serii. Co nie zmienia faktu, że ja naprawdę świetnie się bawiłam. Rozgrywka skonstruowana jest w taki sposób, że na mapie zawsze coś się dzieje. Szkoda tylko, że do wyboru mamy uszczuploną ilość trybów rozgrywki. Klasyczny deathmatch, zdobądź flagę, zdobądź flagę z udziałem pojazdów i zupełnie nowy tryb zwany polem bitwy, choć jest to właściwie odświeżona wersja znanego z UT2004 Onslaught. Tryb polega na zniszczeniu rdzenia wroga, najpierw poprzez przechwycenie poszczególnych węzłów tego rdzenia i unieszkodliwieniu osłon, a potem wysadzeniu go przy pomocy broni. Jest to chyba najsilniejszy element tej części, granie po sieci z przyjaciółmi w tym trybie to naprawdę dużo zabawy, a kiedy w grę wchodzi taktyczny element i planowanie kontrofensywy robi się jeszcze ciekawiej.

Ku mojemu rozczarowaniu zabrakło bardzo lubianego przeze mnie trybu Assault i Last Man Standing, ale rekompensuje to w pełni bitwa z udziałem pojazdów. Walki pomiędzy maszynami należą do najbardziej widowiskowych i dynamicznych w całej grze. Nie tylko do wyboru mamy ogromną ilość mniej lub bardziej egzotycznych pojazdów naziemnych i powietrznych (choć część z nich pojawiła się już w poprzednich częściach). Ale również twórcy postarali się, aby pojazdy różniły się od siebie, wyglądem, sposobem prowadzenia i zastosowaniem, jak również ilością graczy, którzy mogą daną maszynę obsadzić. Niektóre są szybsze i słabsze, inne bardziej ociężałe i potężniejsze.

Czołg zwany Goliathem jest ciężko opancerzony, ale sterowanie nim nie należy do najprzyjemniejszych. Leviathan z kolei to olbrzymia bestia, z którą starcie pieszo to niemal pewna śmierć, ale która pojawia się w grze niesłychanie rzadko. A Manta, czyli coś w rodzaju ścigacza, jest bardzo szybka, prowadzi się ją bardzo lekko i doskonale sprawdza się do ostrzału pieszych. Do wyboru jest też kilka wieżyczek, które możemy wykorzystać do obrony naszej bazy. Na pewno minie sporo czasu zanim gracz wypróbuje wszystko, co gra ma do zaoferowania. A skoro już o tym mowa, kolejnym ciekawych pomysłem jest deskolotka. Ta futurystyczna wersja deskorolki szczególnie przypadła mi do gustu. Jest podstawowym elementem wyposażenia i pozwala na szybkie poruszanie się po dużych i otwartych przestrzeniach. Podczas jazdy na deskolotce widok zmienia się na TPP, gracz jest bardziej zwrotny i potrafi wyskoczyć wyżej, ale jakiekolwiek trafienie powoduje kraksę i unieruchomienie gracza kilka sekund. Gadżet staje się przydany zwłaszcza podczas ucieczek z flagą, jako, że nie można wtedy korzystać z pojazdów, oraz kiedy po prostu nie chcę nam się biegać po większych przestrzeniach.

Dodatkową atrakcją jest to, że kiedy w okolicy znajduje się pojazd prowadzony przez kogoś z drużyny, można się pod niego podczepić hakiem i złapać darmową przejażdżkę. Możemy zamiennie korzystać albo z deskolotki albo z translokatora, który jest równie przydatnym przenośnym teleportem w formie pistoletu. Nie wolno też zapomnieć o broniach. Po raz kolejny, arsenał raczej standardowy, ale jest to kompilacja najlepszych i najbardziej lubianych broni z całej serii Unreal. Nie zabrakło nieśmiertelnej wyrzutni rakiet, spawarki, karabinu snajperskiego i moich personalnych faworytów miniguna i karabinu biologicznego. Dodajmy do tego jeszcze ogrom doładowań, które można znaleźć na każdej mapie jak Zwiększenie Obrażeń (odpowiednik Quad Damage), Nietykalność czy zwalniające czas Pole Statyczne, a od razu widać, że twórcy zachodzili w głowę, aby dostarczyć nam jak najwięcej sposobów na robienie sobie nawzajem krzywdy. Na pewno nie zabraknie efektownych wybuchów i dużej ilości zdobytych fragów. Na dokładkę nasze poczynania w grze komentuje na przemian, wyciągnięty rodem z Mortal Kombat głos narratora, czy też bardziej przyjazny, przypominający trochę Shodan z System Shock 2 głos kobiecy, co dodatkowo buduje klimat.

Cała zresztą oprawa audiowizualna stoi na wysokim poziomie. Już wcześniej chwaliłam kadrę aktorów i po raz kolejny bardzo się cieszę, że nie zdecydowano się ich zastąpić polskimi głosami. Komentarzy botów przyjemnie się słucha podczas bitew, zwłaszcza drużyny Krall, których głosy brzmią obco i zwierzęco. Również wszelkiego rodzaju odgłosów wybuchów, a zwłaszcza dźwięków pojazdów aż miło posłuchać. Szczególnie przypadł mi do gustu charkot silnika Drapieżnika i charakterystyczny dźwięk przeładowania rakiety w magazynku. Muzyka z kolei bardzo kojarzyła mi się z pierwszą częścią serii, co jest zdecydowanym plusem. Jest na tyle stonowana, że nie przeszkadza, ale dostatecznie dynamiczna by dodatkowo budować nastrój. Przyznaję, Unreal Tournament III jakimś cudem rozbudził we mnie ogromne pokłady nostalgii, przypominając mi stare, dobre czasy, kiedy na rynek wchodziła dopiero pierwsza część, bo pomimo upływu czasu, ten rodzaj zabawy cały czas się sprawdza.