Bloodborne – nowe oblicza depresji
Gry PlayStation 4

Bloodborne – nowe oblicza depresji

przeczytasz w 6 min.

Ciekawość, zachwyt, niedowierzanie, frustracja, depresja, a potem nagłe olśnienie i niedająca się opisać satysfakcja. Oto codzienność podczas wizyty w Yharnam.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

doskonały, przytłaczający, gotycki klimat; ogrom możliwości kreacji swojego bohatera; dynamika starć; projekty przeciwników; losowo generowane lochy; mroczne lokacje; długi czas rozgrywki; świetna oprawa graficzna

Minusy

irytująco długi czas doczytywania (teraz nieco skrócony); wariująca podczas walk kamera; niedopracowany system teleportacji; czasami gubienie klatek animacji; denerwujące błędy techniczne

Choć dla każdego fana serii Dark Souls ustawiczne zgony i wycieranie graczem podłogi są niczym chleb powszedni to dla osób niegustujących w tego typu rozrywkach pierwsze spotkanie z Bloodborne może być trudne, jeśli nie ostatnie. O tym jednak wiadomo było już po pierwszych zapowiedziach tego tytułu. Wszak stoi za nim Hidetaka Miyazaki, dyrektor studia From Software i osoba, która przywróciła światu pojęcie prawdziwie wymagającej gry. Czy jednak Bloodborne podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej czy poprzestaje na dotychczasowym poziomie?

Wbrew pozorom ani jedno ani drugie. Bo chociaż nadal wszystko podporządkowane jest tutaj zapewnieniu odpowiedniego kompromisu pomiędzy wyzwaniem a płynącą z jego ukończenia satysfakcją to jednak daje się odczuć wyraźną ewolucje w podejściu do gracza. Poziom trudności Dark Souls powodował, że albo się tę serię kocha albo nienawidzi – nie ma niczego po środku. Bloodborne tymczasem potrafi wciągnąć i przytrzymać przy ekranie nawet tych mniej hardcorowych graczy. W czym tkwi jego fenomen? W umiejętnym połączeniu wszystkich składowych – od fabuły, poprzez klimat, projekty lokacji i przeciwników, po mechanikę rozgrywki.

Bloodborne – w poblizu zamku

Przystanek Pierwsza Śmierć

Wybór Yharnam, XIX-wiecznego, wiktoriańskiego miasta opanowanego przez dziwną zarazę zamieniającą ludzi w dzikie bestie okazał się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę. Średniowieczne klimaty poszły w kąt, a w ich miejsce pojawiło się wreszcie coś znacznie bardziej intrygującego. Skąpane w mroku nocy ulice, szwendające się po nich uzbrojone patrole żądnych krwi dziwadeł, płonące ogniska, przerażeni mieszkańcy w zamkniętych na cztery spusty domach – oto miejsce naszej akcji. Brakuje tylko smoły i wielkich kadzi z gotującą się wodą/lawą i mielibyśmy obraz piekła. Tutaj jest jednak znacznie ciekawiej.

Bloodborne – śmierć wroga

Jako jeden z wielu odważnych Tropicieli będziemy starać się odnaleźć lekarstwo na szaleństwo, które błyskawicznie rozprzestrzenia się po mieście. Ale co, jak i dlaczego – tego trzeba się już dowiedzieć samemu. Fabuła na starcie jest niemal szczątkowa. Zasiadając do gry, od pierwszych minut z nią spędzonych cały czas pojawiają się bowiem nowe pytania. A Bloodborne raczej niechętnie dzieli się z nami swoją historią. Przynajmniej z tymi graczami, którzy jej nie szukają.

Trzeba być dociekliwym i zaglądać w każdy zakamarek, bo diabeł tkwi w szczegółach. A to wpadniemy na liścik zapraszający nas do starego zamku, a to na jakąś rozpaczliwą prośbę o pomoc. Oczywiście wszędzie walają się też krótkie notki pozostawione przez innych graczy, które jednak w większości przypadku nie nadają się do niczego myląc nam tropy czy wciągając w pułapki. Dobrze, że istnieje tu coś takiego jak system ocen podpowiedzi. Mimo to czasami na usta ciśnie się słynne już powiedzonko z filmu „Wyjście Awaryjne” –„Podłość ludzka nie zna granic”.:)

Bloodborne – walka

Pomijając jednak te drobiazgi pierwsze minuty w Yharnam oczarowują. Obłędnie prezentujące się wiktoriańskie miasto z wiszącym nad nim posępnie księżycem budują wręcz niesamowity klimat szykując nas powoli do nadchodzącej rzezi. Ale oczywiście gra oferują nam znacznie szerszy wachlarz lokacji – od wąskich uliczek, poprzez lasy, stare wiatraki, bagna, lazaret ,po katedrę, zaśnieżony zamek czy krainę koszmaru. Jedno jest pewne – na nudę narzekać tu nie sposób.

Bloodborne – tworzenie postaci
System tworzenia postaci jest tu wyjątkowo bogaty

From Software nie byłoby sobą gdyby już na starcie nie pokazało gdzie jest miejsce gracza. Od razu zostajemy więc sprowadzeni do parteru dostając na dzień dobry wychowawczego „liścia” w postaci śmierci z „rąk” pierwszego oprawcy. Ten zabieg pozwala jednak przedstawić nam miejsce będące naszym późniejszym azylem – sen Tropiciela. To nasza baza wypadowa, gdzie otrzymamy pierwszą broń, wskazówki na temat skrytki, do której trafiają automatycznie rzeczy po osiągnięciu limitu plecaka, a nieco później i możliwość podnoszenia statystyk oraz ulepszania broni, także dzięki specjalnym kryształom.

Bloodborne – filmik

Koszmar nieźle skrojony

Prawdziwa zabawa zaczyna się gdy wracamy w Yharnam. Tym razem już uzbrojeni. Ale czy na pewno gotowi? Niekoniecznie. Wcześniej trzeba zrozumieć nową mechanikę rozgrywki. Przede wszystkim wybijamy sobie z głowy, że istnieje takie coś jak „blok”. W Bloodborne zamiast tarczy dostajemy pistolet, który może nie zadaje dużo obrażeń, ale daje nam możliwość powalenia wroga „na kolana”. Znacznie ważniejsze jest tu jednak opanowanie i wyczucie czasu. Bo choć sama rozgrywka wyraźnie idzie w kierunku większej dynamiki starć nagradzając gracza za bardziej agresywną postawę (między innymi poprzez system odzyskiwania zdrowia) to jednak walka „na pałę” niemal zawsze kończy się śmiercią.

Po pierwsze trzeba więc nauczyć się stosowania uników. Po drugie – prawidłowego wykorzystywania dostępnego arsenału. I nie chodzi tu jedynie o broń, której w grze jest całkiem sporo, bo z powodzeniem można poprzestać na jednym wybranym orężu. Znacznie ważniejsze są fiolki krwi i tętnienia. Te pierwsze służą za apteczki. Nie odnawiają się one jednak przez co niejednokrotnie (szczególnie po walkach z bardziej wymagającymi bossami) trzeba będzie nastawić się na ich „farmienie” z pomniejszych przeciwników.

Bloodborne – walka ze smokiem

Tętnienia krwi to inna już para kaloszy. W Bloodborne w ten sposób oznaczono doświadczenie bądź też, jak kto woli – walutę, za którą można kupić sobie nowy sprzęt czy rozwinąć swoją postać. Dostajemy ją oczywiście za eksterminację wrogów. Problem w tym, że wraz z każdym zgonem tracimy uciułany w ten sposób grosz. Co prawda można je odzyskać poprzez podniesienie swojej kałuży krwi, albo pokonanie przeciwnika, który przywłaszczył sobie nasze tętnienia, ale nie zawsze jest to takie proste.

Sporym utrudnieniem może być brak jakiejkolwiek mapy (i wspomniane wcześniej podpuchy pozostawione przez innych graczy). Na szczęście lokacje są tak skonstruowane, że po pewnym czasie bardzo szybko się je kojarzy. Trzeba tylko pamiętać, by wracać do raz zamkniętych drzwi, bo po pokonaniu konkretnego bossa może okazać się, że oto pojawiły się nowe ścieżki, skróty czy tajemne przejścia. Zresztą cały urok Bloodborne bierze się właśnie z powolnego zwiedzania tego mrocznego, gotyckiego świata.

wydanie recenzenckiewydanie recenzenckie

wydanie recenzenckiewydanie recenzenckie
Fantastyczne wydanie recenzenckie

Zwiastuny śmierci

Oczywiście najjaśniejszym elementem Bloodborne są bossowie. Projekty niektórych to prawdziwe mistrzostwo świata i żadne statyczne obrazki nie są w stanie oddać ich niesamowitości. Jednak wygląd to jedno, a walka z nimi to drugie. I tu bywa różnie. Pierwsi dwaj to ewidentnie sprawdzian zapału gracza. Jeśli nie zniechęcisz się po pierwszych 20 zgonach to może jest dla Ciebie nadzieja.

Nie oznacza to wcale, że dalej jest łatwiej. Z niektórymi bestiami walczy się tu nawet kilkadziesiąt minut, choć zależy to tylko od nas samych – naszej uwagi, cierpliwości i samozaparcia. Co ciekawe – czasami wystarczy odłożyć grę na 1-2 dni, by z pozoru niezniszczalny potwór, z którym wcześniej się męczyliśmy padł przy pierwszym podejściu. Dlatego właśnie Bloodborne doświadcza się najczęściej sinusoidą – raz się ją nienawidzi, a raz kocha.

Nie da się jednak zaprzeczyć, że starzy wyjadacze serii Dark Souls będą to widzieć inaczej. Pośród naszych kolegów, zapalonych masochistów pojawiały się głosy, że większość z bossów to „kaszka z mleczkiem”, a znacznie trudniejsi od nich bywają zwykli przeciwnicy. Czasami i zdarzyło się jednak zaciąć w którymś momencie i tu z pomocą przychodzili inni gracze. O ile tylko udało się wezwać kogoś chętnego do zabawy w kooperacji. W Bloodborne nigdy nie mamy bowiem takiej pewności.

Do przywołania innych tropicieli służy dzwonek, który trzeba wcześniej odnaleźć. Jeżeli inny gracz na tym samym obszarze użyje dzwonka dołączenia to może wejść do naszej rozgrywki. Gorzej, gdy ów gracz skorzysta z dzwonka PVP i najedzie nasz świat tylko po to, aby spuścić nam potężne manto (o ile tylko mu się to uda). Dobrze chociaż, że w przypadku dołączania do gry innych istnieje ograniczenie różnicy między poziomami postaci.

Bloodborne – kościotrupy

Dla osób ceniących sobie zabawę w kooperacji przygotowano jeszcze losowo generowane lochy (Chalice Dungeon). Docenią je jednak przede wszystkim ci, którzy ukończyli grę i potrzebują jeszcze większych wyzwań choćby w postaci nowych, unikalnych bossów.

Pierwszorzędny „ex” dla Playstation 4

Jako gra na wyłączność dla Playstation 4 Bloodborne nie zawodzi oferując świetną oprawę wizualną, doskonałą gotycką atmosferę z lekkimi nawiązanymi do Lovecrafta i niezwykle satysfakcjonującą rozgrywkę. Rozgrywkę, której starczy na wiele, wiele godzin. Co najlepsze, potrafi do siebie przekonać nawet tych, którzy nie odnajdowali dotąd przyjemności w katowaniu jednego fragmentu gry przez kilkadziesiąt minut. Jego siła tkwi bowiem nie tylko w niesionym przez nią wyzwaniu, ale i swoistym magnetyzmie potyczek niosących ze sobą ogromny ładunek emocji czy aurze tajemniczości otaczającej przedstawiony tu świat.

Jeszcze długo gracze będą zapewne odkrywać ukryte tu smaczki co może być dodatkową zachętą do zabawy. Trzeba jednak sobie to jasno powiedzieć – mimo, że poziom trudności gry wydaje się nieco niższy niż w Dark Souls II, Bloodborne nie jest weekendową rozrywką, którą można przejść zagrywając sobie chipsa. Tutaj trzeba wielu godzin by poznać świat, oponentów, przedmioty i całą mechanikę. Jeśli masz wystarczająco dużo samozaparcia gra wynagrodzi cię uczuciem zadowolenia, jakiego próżno szukać w większości dotychczasowych produkcji. I choćby dlatego warto spróbować w niej swoich sił. Do zobaczenia więc w aptece, w kolejce po środki antydepresyjne!

Ocena końcowa:

  • doskonały, przytłaczający, gotycki klimat,
  • ogrom możliwości kreacji swojego bohatera,
  • dynamika starć,
  • losowo generowane lochy,
  • mroczne lokacje,
  • długi czas rozgrywki,
  • świetna oprawa graficzna,
  • projekty przeciwników,
     
  • irytująco długi czas doczytywania (teraz nieco skrócony),
  • wariująca podczas walk kamera,
  • niedopracowany system teleportacji,
  • czasami gubienie klatek animacji
  • denerwujące błędy techniczne
Grafika: dobry
Dźwięk: super
Grywalność: dobry plus

Ocena ogólna:

90%

Komentarze

24
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    prime27pl
    2
    Co do czasu ładowania to od początku nie miałem problemu ale widać to wyjątek .Animacja aż tak nie zwalnia , sam może raz zauważyłem taką sytuacje .Ogólnie gra świetna ale dla ludzi kochających taki gatunek dla reszty do po prostu solidna dawka zabawy .
    • avatar
      Lara-Croft
      -1
      Nie ma to jak pozbywanie się niewygodnych pytań.
      • avatar
        brendyman
        -2
        Największą wadą dla mnie jest to, że jest to ex na PS4 - zdecydowanie wolałbym grać w tą grę na padzie do XBoxa, gdyż ten nie rozładowuje się po 4-5h zabawy. Gra faktycznie ma problemy z kamerą (irytujące ale da się z nimi żyć) i czasem widać przycinki graficzne (Old Yarnham np.). Nie mniej jednak, moim skromnym zdaniem jest to obecnie najlepszy ex na PS4 (i nie, nie jestem fanem Soulsów, by być szczerym nie grałem w żadną grę z tej serii). Gra męczy, frustruje ale przejście fragmentu, nad którym spędziło się X czasu daje niebywałą satysfakcję. Niewiele gier tak na mnie działa. dla mnie 9/10 a jak poprawią kamerę to i dychę dam. ;)
        • avatar
          Lara-Croft
          -2
          Nie wiem czy ktoś ten temat poruszał, ale system ocen oparty na 5-stopniowej skali jest wyjątkowo niemiarodajny.
          • avatar
            Lara-Croft
            -3
            Wow, szybko żeście zrecenzowali. A Mortal kiedy? W podsumowaniu i w plusach jest mowa o "świetnej oprawie graficznej", a w oceniaczce - "dobra". To jest świetna czy dobra?