Gry

Mechaniczne domy, kościane amulety i zardzewiała łajba

przeczytasz w 4 min.

Cała para w scenerię

Steampunk to ostatnimi czasy modne słowo. Ale steampunk steampunkowi nierówny i różni twórcy używają go w lepszy lub gorszy sposób. A jak to wygląda w Dishonored 2? Bez owijania w bawełnę – wyśmienicie.

Dishonored 2 - dobijanie do brzegu

Już pierwsza część zachwycała warstwą wizualną, ale druga pod tym względem przewyższa nawet swoją poprzedniczkę. Nie mówię tutaj o samej grafice, bo akurat ta miejscami kuleje. Chodzi o projekty lokacji, które potrafią zauroczyć klimatem i złożonością.

Chyba najbardziej zapadła mi w pamięć na wpół zrujnowana lecznica, którą postanowiono przerobić na alchemiczne laboratoria. To olbrzymie, ponure gmaszysko, nad którym błyskają pioruny, zrobiło na mnie niesamowite wrażenie.

Dishonored 2 - klimatyczne miejscówki

Podobnie zresztą, jak pokazywana na okrągło w materiałach promocyjnych mechaniczna rezydencja. W pełnym trybów, śrub i elektryki labiryncie można się naprawdę pogubić. Co zresztą niemal mi się przydarzyło. 

Dźwignie zmieniające położenie schodów i korytarzy, tajne przejścia w ścianach, mechaniczni strażnicy patrolujący komnaty… To miejsce powracało do mnie w koszmarach. Ale w tych, które za wszelką cenę chce się dośnić do końca.

Dishonored 2 - mechaniczna rezydencja

Każda z lokacji to jedyny w swoim rodzaju mikrokosmos, który chcemy przebadać w najdrobniejszych fragmentach i nie spoczniemy, póki nie odnajdziemy ostatniego sekretu. Tego, do którego trzeba się dostać po konarze drzewa, przez balkon, ukrytym przejściem, rozbrajając pułapkę, znajdując szyfr do sejfu… Lub w jakikolwiek inny sposób. I w tym aspekcie nie brakło pomysłowości twórcom Dishonored 2.

Całe szczęście, że poszukiwaczy skarbów wyposażono w zmechanizowane serce cesarzowej Jessamine Kaldwin, które nawiguje po miejscach pełnych run i kościanych amuletów. A skoro już o tym mowa...

Dishonored 2 - mechaniczne serce i runa

Kość z kości, runa z runy

Czym są wspomniane kościane amulety i ich kuzynki runy? Zacznijmy od tych ostatnich, bo to mniej złożona kwestia. Otóż, runy pozwalają nam zdobywać nowe lub ulepszać znane już moce. 

To odpowiednik znanych z innych gier punktów umiejętności. Z tym, że tutaj nie dostajemy ich wraz z poziomami doświadczenia (których zresztą w Dishonored 2 też nie ma), ale musimy je wyszukać w zwiedzanych miejscach.

Dishonored 2 - kościane amulety i runy

Inaczej sprawy się mają z kościanymi amuletami. Wprawdzie je też odnajdujemy w czasie cierpliwej eksploracji map, ale one przypominają raczej tak zwane „perki”. Możemy nosić w stanie aktywnym zaledwie kilka z nich (z możliwością dokupienia dodatkowych miejsc u lokalnych sklepikarzy) i wpływają one między innymi na nasz poziom zdrowia, szybkość ruchu czy tempo ubywania many.

Ponadto możemy tworzyć swoje własne kościane amulety. Potrzeba do tego dwóch rzeczy. Po pierwsze wielorybich kości, które okazjonalnie znajdujemy w czasie naszych wojaży lub metodą recyclingu – odzyskawszy je z posiadanych już talizmanów. 

A po drugie przydadzą nam się też atuty, którymi chcemy natchnąć nowe amulety. W tym celu raz jeszcze przetwarzamy te stare.

Dishonored 2 - tworzenie amuletów

Reszta to już tylko kwestia eksperymentowania, łączenia cech „wyciągniętych” z posiadanych amuletów i unikania pułapek pod postacią ewentualnych negatywnych wpływów, jakie mogą przylepić się do tworzonych przez nas talizmanów.

Oparty na runach i kościanych amuletach system rozwoju postaci (dla uproszczenia pomijam już ulepszenia ekwipunku czy też kapliczki Odmieńca) doskonale motywuje nie tylko do kontynuowania przygody z Dishonored 2, ale też do szczegółowego przeszukiwania każdej mapy i docierania nawet w jej najbardziej niedostępne obszary. 

Dishonored 2 - sklep czarnorynkowy

Łódź, sweet łódź

Zbliżając się do finału tego tekstu, pozwolę sobie na wtręt nieco bardziej osobisty, choć zahaczający też o ogólniejszą refleksję. Otóż, wszyscy wiemy, że dobrze jest mieć w życiu to, co psychologowie i wojskowi nazywają „bezpieczną bazą”. Czyli miejsce, gdzie możemy odpocząć, zdjąć robocze ciuchy lub sceniczną maskę, porozmawiać z przyjaciółmi, westchnąć „Home, sweet home”… I tak dalej, i tak dalej.

Motyw ten nie od dziś jest znany również w grach. Hitman w drugiej części serii miał swoją przyklasztorną kanciapę, tropiciel z Bloodborne’a koił się w swoim śnie, a żołnierze z Call of Duty: Infinite Warfare po udanej misji wracają na pokład gwiezdnego niszczyciela. 

Nie inaczej jest w Dishonored 2, gdzie za takie miejsce służy nam stara łajba zmęczonej życiem pani kapitan.

Dishonored 2 - na statku

Pytanie tylko, czemu ma ona służyć? Wiem, wiem, taka baza fajna rzecz, ale z drugiej strony ciągłe powroty na pokład statku skutecznie spowalniają akcję, a jakby tego było mało, rytm przypływania i odpływania negatywnie działa na sposób, w jaki postrzegamy same misje. 

Bo dziwnym trafem one również zostają zarażone tą monotonią, mimo że nie ma w tym ich winy. Tym niemniej ciągłe desantowanie się w szalupie i powracanie do niej po wykonanej robocie sprawia wrażenie, że kolejne zadania wydają się bardziej do siebie podobne, niż są w rzeczywistości.

Może to tylko moje odczucie, ale wolałbym, żeby Dishonored 2 postawiło na bardziej dynamiczne przerywniki między misjami, niż wałęsanie się po starym okręcie. Zwłaszcza, że wcale nie znajdziemy na nim aż tak wielu atrakcji.    

Skradanie zawsze w modzie

Niby w tym temacie, jakim są skradanki nie ma już zbyt wiele do powiedzenia. Thief, Hitman i reszta ekipy ukształtowali ten gatunek do perfekcji. W każdym razie tak mogłoby się wydawać, choć przecież Dishonored dorzucił do niego swoich parę groszy.

Dishonored 2 - odprawa u Sokołowa

Dobitnie uświadamia nam to zresztą druga część tej serii, która przypomina trochę młodszą i atrakcyjniejszą siostrę swojej poprzedniczki. Choć może nie jest to najlepsze porównanie, bo przecież Dishonored 2 znajduje się w idealnej harmonii z „jedynką”. 

Tymczasem wiemy, jak trudne bywają relacje między rodzeństwem. Zwłaszcza, jeśli jedno pragnie przejąć od drugiego cesarską koronę. Wtedy trzeba nie lada umiejętności, żeby to wszystko odkręcić!

Dishonored 2 - paczka tych złych

Ocena końcowa:

  • wciągająca intryga
  • niezwykła mechanika rozgrywki, która łączy taktykę z zapierającą dech akcją
  • możliwość dokonywania wyborów, które wpływają na opowieść
  • wiele dróg do ukończenia poszczególnych misji
  • mnóstwo sekretów i dwie główne postacie znacząco podbijają "regrywalność"
  • niesamowity klimat lokacji
  • rozgrywka wymagająca, ale też satysfakcjonująca
     
  • grafika czasem zawodzi
  • sekwencje na statku, pomiędzy misjami, negatywnie wpływają na dynamikę rozgrywki
  • kłopoty z optymalizacją wersji PC
     
  • Grafika:
     dobry
  • Dźwięk:
     dobry plus
  • Grywalność:
     dobry plus

94%

Dobry Produkt

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Sharimsejn
    2
    Kiedy można się spodziewać testu grafik panie adminie? Wyszedł ten cały duży patch. Czy może czekacie na jeszcze jakiś jeden większy by można było mówić o optymalizacji?
    • avatar
      Fiona
      1
      Poczekam jednak z rok.
      Zoptymalizują, usuną błędy, dadzą dlc.
      I wtedy kupię, czyli, rok, dwa..
      Piszę o wersji PC.

      (jeszcze mam wiedźmina 3 nie rozpakowanego - lol)
      • avatar
        Artik
        0
        Doskonała gra, dorównująca pierwszej części. Na PS4 PRO działa bez problemów. 8,5/10.
        • avatar
          Konto usunięte
          0
          Czy jest mozliwosc umieszcznia screenshotow normalnej wiekosci (np zeby pokazywal sie pelny rozmiar po kliknieciu w screen) ?
          Po co komu te sceenshoty 400x600 na ktorych nic nie widac?