• benchmark.pl
  • Gry
  • GRID Legends to krok w dobrą stronę, ale EA musi jeszcze popracować
GRID Legends to krok w dobrą stronę, ale EA musi jeszcze popracować
Gry

GRID Legends to krok w dobrą stronę, ale EA musi jeszcze popracować

przeczytasz w 5 min.

Jest sporo graczy, którzy pokochali pierwsze części GRID. Odświeżenie z 2019 roku było skokiem technologicznym, ale pozbawionym znaczącej zawartości. Na szczęście, GRID Legends dodaje dużo atrakcji. Pytanie tylko czy podstawa nie kuleje i jest w stanie udźwignąć ambicje EA.

ocena redakcji:
  • 3,6/5

GRID Legends – kolejny krok na ścieżce arcade 

Za sprawą pierwszych części serii GRID zawsze kojarzył mi się z modelem zniszczeń pojazdów, które wpływały na ich prowadzenie po torze. Przylepiłem mu łatkę nieco bardziej symulacyjnych wyścigów, podczas gdy po kolejne serie Need for Speed sięgałem dla czystej rozrywki. Od czasu wznowienia serii w roku 2019 wiem jednak, że studio Codemasters poszło znacznie bardziej w stronę nieskrępowanej zabawy

Z tego też powodu do „poważniejszych” wyścigów wybieram serię Gran Turismo. Nowe GRID Legends jawiło mi się zaś jako pozycja do szybkich i niezobowiązujących wyścigów na pełnym gazie.  Przez takie odgórne nastawienie dałem się co prawda zaskoczyć, ale pomyliłem się w ocenie tylko trochę. EA po wchłonięciu studia Codemasters robi co prawda to samo na nowo, ale z pewnymi znaczącymi zmianami.

Wyścigi, jakie chcesz

To, co budzi moje największe zadowolenie po kilkunastu godzinach spędzonych z GRID Legends, to ilość opcji konfiguracyjnych jakie znalazły się w grze. Przede wszystkim tyczy się to poziomu trudności oraz balansu między modelem zręcznościowym, a symulacyjnym.

Typowe dla serii uszkodzenia elementów pojazdu są domyślnie wyłącznie kosmetyczne. Wystarczy jednak przestawić jeden przełącznik i po kolejnych obcierkach czy zderzeniach zacznie szwankować nam układ kierowniczy, czy choćby zawieszenie. Zdarza się też, że rywalowi pęknie opona lub wpadnie on w poślizg. I choć miłośnicy czystej, niczym nieskrępowanej zabawy pewnie nie pokuszą się na włączenie tej opcji, to jednak zdecydowanie zwiększa ona emocje płynące z pokonywania kolejnych tras.

GRID Legends - wyskok samochodem

Co ciekawe, poza wyścigami terenowymi, których w GRID Legends brakuje (oddajcie szutrowe trasy!), jest tu chyba każdy popularny typ zawodów. Ściganie się po torze w kółko, niczym w NASCAR, przejazdy ciasnymi ulicami miast, zawody niewielkich bolidów czy wręcz starcia pół-ciężarówek – wszystko tu jest. Dzięki temu, że różnice w odmiennych pojazdach naprawdę są wyczuwalne każdy rodzaj wyścigów wymusza chociażby inne wchodzenie w zakręty czy styl wyprzedzania. 

Dodajmy do tego warunki pogodowe i otrzymamy sytuacje, gdzie podczas leżącego na trasie śniegu zrozumiecie, że hamulec ręczny przy pokonywaniu zakrętu z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę może nie być najlepszym pomysłem. No, chyba że akurat startujecie do konkursu driftów, który też znalazł tu swoje miejsce.

GRID Legends - wyścigi Formuły
GRID Legends - wyścigi ciężarówek

Nie sposób też nie wspomnieć, że do GRID Legends dołożono tryb fabularny, który jest olbrzymią zaletą w stosunku do poprzedniej części. Nawet nie chodzi tu o samą historię, którą zdecydowano się przedstawić w formie filmu dokumentalnego o niewielkim zespole. Opowieść ta jest bowiem do bólu sztampowa, a czarne charaktery są komicznie przerysowane, niczym z familijnego filmu puszczanego w telewizji do niedzielnego obiadu. 

Największą zaletą trybu fabularnego jest jednak to, że przez ponad trzydzieści wyścigów pokazuje pełen przekrój tego, co czeka na graczy w GRID Legends. Po takich dwóch – trzech intensywnych wieczorach można zdobyć zapas gotówki i całkiem sporo doświadczenia. Dzięki temu będziemy dobrze wiedzieli jaki typ zawodów nam odpowiada i jak w trybie kariery poprowadzić swój własny zespół.

Przy okazji warto zauważyć, że kolejne wydarzenia absolutnie nie odzwierciedlają tu naszych postępów w wyścigach. W tym trybie są one dość łatwe i niemal każdy da się bez problemu wygrać. Historia mówi jednak o niedocenianym zespole w drodze na szczyt, dlatego gra daje nam wyzwania takie jak choćby „utrzymaj się w czołowej ósemce”. Nawet jeśli dojedziecie pierwsi to kolejne wstawki filmowe będą mówiły o tym, że ekipa ledwo przechodzi do finału, a gracz jest drugim kierowcą w cieniu utalentowanej koleżanki z zespołu. Trochę to słabe.

GRID Legends - tryb fabularny
GRID Legends - przerywniki filmowe w trybie fabularnym

Dużo możliwości to dużo chaosu

O ile jednak historia w GRID Legends prowadzi nas za rękę i wsadza prosto za kierownice kolejnych pojazdów, o tyle dalsze tryby już takie intuicyjne nie są. Mamy tu szereg ciekawych opcji - od kupowania i malowania aut danych klas, poprzez ich rozwój odblokowywany za „kilometrówkę” danego modelu, aż po wykonywanie umów sponsorskich i otrzymywanie z ich tytułu dodatkowych funduszy.

Samo menu jest jednak dość chaotyczne, a i gra niedostatecznie tłumaczy nam wszystkie niuanse. Przez to nie raz zdarzyło mi się kupić pojazd, który był nieodpowiedni do typu wyścigu, w którym chciałem go wystawić. Brakło mi także czytelnego podsumowania nagród zdobytych w danym przejeździe. 

Rozumiem, że za ocieranie się o rywali lub wypadanie z trasy mogę otrzymać kary finansowe, ale kiedy niemal każdorazowo traciłem 40% zarobionych pieniędzy, wolałbym otrzymać jakieś skrócone sprawozdanie, żeby wiedzieć jakich błędów nie powtarzać. Pozostaje mi tylko domyślać się, że ogólnie nazwane „koszty” to zarówno kary, jak i opłaty za zużyte paliwo czy opony. No bo skoro na niemal idealnym konkursie driftów straciłem osiem tysięcy kredytów, to musi być tego jakieś uzasadnienie, prawda?

GRID Legends - obcierka

Kompletnie nie trafia do mnie też wskakiwanie do wyścigu w trakcie jego trwania. Jest to uzasadnione w przypadku rozgrywki wieloosobowej, gdzie zastępujemy gracza, który odłączył się od sesji. Jednak wielokrotnie GRID Legends w trybie solowym kazał mi obserwować trwające zawody na tabelce wyników i w połowie okrążenia wsadzał mnie za kółko, gdy do najbliższego rywala miałem pół minuty straty. Na średnim poziomie trudności i tak udawało mi się spokojnie wygrać, jednak cieszyłbym się z jakichkolwiek wyjaśnień takiego, a nie innego wstępu.

Na szczęście wśród wielu opcji pojawiają się także te, które są dodatkowymi atrakcjami i specjalnego uzasadnienia nie potrzebują. Konfigurując swój wyścig można żonglować kombinacjami, co daje naprawdę ciekawe zawody. Tylko od nas zależy którą z 22 lokacji wybierzemy, a także jaka będzie pogoda, trasa oraz czy na torze pojawią się… wyskocznie i bramki zapewniające turbodoładowanie. Gdy jeszcze zaprosimy do takiej zabawy znajomych lub przypadkowych graczy z dowolnej platformy, zrobi się naprawdę ciekawie.

GRID Legends - wybór pojazdu
GRID Legends - wybór malowania

Stary silnik na wysokich obrotach

Technicznie niewiele mam GRID Legends do zarzucenia. Choć studio Codemasters korzysta z tej samej technologii co w roku 2019, to graficznie ich najnowsze dzieło prezentuje się całkiem nieźle, z wyraźnie lepszymi teksturami na nowych trasach, w porównaniu z tymi, które zostały z poprzedniczki wyłącznie przeniesione. 

Należy jednak wciąż pamiętać, że mimo wizualnego i opcjonalnego, technicznego modelu zniszczeń, to gra raczej zręcznościowa. Owszem, jeśli będziesz chciał zaliczyć zawody w drifcie, warto będzie podłubać chwilę przy suwakach ustawiających sterowność wozu. Jednak w znakomitej większości wystarczy kupić lub wypożyczyć auto z salonu, wykosztować się na usprawnienia i wsiąść za kółko by pędzić po trasach z prędkością trzystu kilometrów na godzinę. Jeśli szukasz zabawy na miarę Need for Speed to w GRID Legends zdecydowanie ją znajdziesz.

Nie jestem jednak przekonany, czy odpowiada mi ścieżka dźwiękowa, którą słychać przede wszystkim w trybie fabularnym. W większości są to instrumentalne utwory łączące elektroniczne brzmienia z… operowymi. Te ostatnie są szczególnie wyczuwalne, gdy momentami pojawiają się partie wokalne. Może miało to dodać dramaturgii w niektórych wyścigach, ale do mnie znacznie bardziej przemawiał soundtrack z serii Need for Speed Undeground.

GRID Legends - drift

GRID Legends – czy warto to kupić?

Najnowsza części wyścigowej serii od Codemasters to spora dawka zabawy na wysokich obrotach. Tylko tyle i aż tyle. Myślę, że do trzech razy sztuka i z optymizmem patrzę w przyszłość. GRID z 2019 roku był niemal pustym silnikiem, który poza wyścigami nie dawał zbyt wiele motywacji do zabawy. 

Z kolei GRID Legends dokłada bardzo dużo atrakcji, jednak momentami robi to dość chaotycznie. Osobiście bawiłem się tu całkiem dobrze, ale liczę na to, że za następne trzy lata będzie jeszcze lepiej. Bo teraz pograć można, ale konkurencja na rynku gier wyścigowych jest dość spora i tylko dla niewielu graczy GRID Legends okaże się pewnie warty zainteresowania. Cóż, takie czasy.

GRID Legends - modele samochodów

Opinia o GRID Legends [Playstation 5]

Plusy
  • tryb fabularny dobrze wprowadza we wszystkie aktywności,
  • różnorodne trasy wzorowane na prawdziwych lokacjach,
  • całkiem sporo pojazdów w różnych klasach,
  • przyjemny, zręcznościowy model prowadzenia pojazdów,
  • duża ilość ustawień zmieniających charakter rozgrywki,
  • oprawa wizualna wciąż trzyma poziom,
  • odmienne typy wyścigów i pojazdów zapewniają różnorodność,
Minusy
  • fabuła jest absolutnie sztampowa,
  • chaotyczne menu, w którym ciężko się połapać,
  • kilka elementów rozgrywki jest zbyt słabo wyjaśnionych,
  • poza jazdą w śniegu i deszczu przyczepność kół jest zbyt duża.

Ocena końcowa

72% 3.6/5

  • Grafika:
    • 4.0 / Dobry
  • Dźwięk:
    • 3.5 / Dostateczny plus
  • Grywalność:
    • 3.5 / Dostateczny plus

Grę GRID Legends w wersji na PS5 na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej wydawcy - firmy Electronic Arts

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    xxx.514
    1
    EA w pigułce - chciano coś specjalnego, a wyszło dno. Szkoda tylko Codemasters.